Kim właściwie byli? Grupa niedawno poznanych nieznajomych, a może osobami, które od dawna na matrycy swego życia wypisane mieli to, co miało się stać, jak i to, co się do tej pory wydarzyło. Wspólnymi silami dokonali czegoś, czego żadne z nich w pojedynkę nie doprowadziłoby do skutku. Każdy miał swój dar, swoja osobistą misję, w jaki sposób spróbuję go wykorzystać. Wszystkie te całkiem nieprzypadkowe czynniki doprowadziły ich do tego dnia, stworzyły je osobami, którymi byli dzisiaj.
Raumi i Liam nie byli w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku, widząc jak grupa, która opuściła Instytut parę miesięcy temu, przekroczyła próg pokoju Klary. Hedore, Rygor, Decon i Leo nie zwracali uwagi na siedzących w fotelach znajomych. Zgromadzili się wokół łóżka, na którym leżała Klara.
Twarz dziewczyny była szaro-niebieska. Rygor odchyli jej powiekę, która ukazała białka w postaci otchłani, jaką wszyscy zdążyli już poznać. Ciemność ogarnęła jej całe oczy. Nie było widać nawet tęczówek. Oddech był płytki i świszczący, a usta sine, jakby leżała w lodowatej wodzie od kilku godzin.
W zasadzie wyglądała na martwą, gdyby nie kilka lichych oznak życia. Serce popadło w bradykardie, pompując krew tak wolne, że sekundy na zegarze wyprzedzały każde uderzenie dwukrotnie. Jej ciało znajdowało się tutaj, ale świadomość wędrowała poza tym wymiarem i czasem.
– Od jak dawna jest w takim stanie? – Rygor postanowił jako pierwszy porozumieć się z opiekunami Klary.
– Od tygodnia. Do tego czasu była w stabilnym stanie – odparła Raumi, bujając się na fotelu. – Potem jej stan zaczął się szybko pogarszać.
– Czy to może być przypadek? – Leo powiązał fakt, pobrania próbki wydzielimy Horiziona, z pogoszczeniem się zdrowia dziewczyny.
– Jeśli Horizion potrafi kontrolować intensywność działania jadu w organizmie Klary i jakimś sposobem dowiedział się, że zagroziliśmy jego poczynaniom, to samo antidotum może nie wystarczyć na przywrócenie jej zdrowia. – Rygor starannie badał wychudzone ciało.
– Sądzisz, że w tym szaleństwie jest jaka metoda? To nie możliwe, żeby Cień świadomie kontrolował stan, w jakim utrzymuje się Klara. Przecież dawno mógł ją zabić. – Leo tracił panowanie.
– Mógł, ale tego nie zrobił. – Rygor nie miał ochoty na tłumaczenie. – Wiec jest mu, do czegoś potrzebna. Za pewnie nie jej ciało, a świadomość, która utrzymuje w głębokim letargu.
Hedore chodziła wokół łóżka i nasłuchiwała się rozmowie, gdy była zdenerwowana, nie potrafiła ustać w miejscu.
– Co, jeśli nasz cały wysiłek pójdzie na marne? Co, jeśli nic się nie stanie po podaniu antidotum?
– Wtedy pozostanie tylko nadzieja, że Klara będzie wystarczająco silna wewnętrznie, aby zwalczyć wpływ Cienia. – Rygor odpowiedział na pytanie Hedore.
Hedore trzymała w dłoni fiolkę z gotowym antidotum.
– Podnieście jej głowę i otwórzcie usta – zażądała.
Włosy Klary były całe mokre o potu, a może to była ta dziwna wydzielina, która pokryte były również jej ręce i nogi. Po otwarciu ust ukazał się czarny język.
– Zatkajcie jej nos, inaczej nie połknie tej mieszanki.
Rygor spełnił prośbę Hedore, po czym błyskawicznie nalano jej antidotum do ust. Wszyscy obserwowali ją z niecierpliwością. Sekundy zamieniały się w minuty, ale na pierwszy rzut oka nie było widać żadnych zmian. Dla niektórych to oczekiwanie było nie do zniesienia. Leo opuścił pokój po pierwszych piętnastu minutach, Hedore została nieco dłużej, ale jej wybuchowy temperament został wyproszony z pomieszczenia razem z ją. Liam i Raumi postanowili odpocząć, gdyż opiekując się Klarą przez ten cały czas, nie mieli ku temu sposobności. W pokoju pozostali Rygor i Decon.
Rygor, co jakiś czas sprawdzał odruchy życiowe, A Decon zwyczajnie ją obserwował. Zdawało się, że serce Klary po paru godzinach zaczęło szybciej bić. Rytm był prawie w normie, co skłoniło Rygora do dokładniejszej egzaminacji pacjentki. Odchylając jej powieki, spostrzegł, że kolor białek wracał do normy, przez szarawą mgiełkę było widać nawet niebieski odcień tęczówki. Nawet język pobladł i kolorem przypominał burgund, a nie czerń.
Objawy zatrucia zaczynały przechodzić, ale dziewczyna od wielu godzin nie zdołała otworzyć oczu, ani drgnąć placem. Była w głębokiej śpiączce. Wszyscy wiedzieli, że teraz Klara jest jedyną osobą, która jest w stanie siebie uratować.
***
Łódka, na której siedziała, snuła się po bezkresnym oceanie. Horyzont nie ukazywał żadnej nadziei. Mrok wody zlewał się w przygnębiającą ciemnością nieba, na którym nie widniały żadne gwiazdy. Nie widziała świateł ani kolorów. Wszystko zlewało się w jedność. Czuła teksturę pod palcami, twarde drewno, zimną wodę opływającą je. Nie wiedziała, gdzie zmierza ani kiedy rozpoczęła tę podróż. Była tutaj sama, choć czasem otaczały ją głosy osób, których nie rozpoznawała. Przez to czuła się jakby stała w tłumie. Niewidoczna. Nieistotna. Obca.
Kiedyś światło było częścią jej życia. Potrafiła przywołać stworzenia światła, a odpychała swoją naturalną aurą Cienie. Teraz tylko cień ją otaczał, a w pamięci zostało wymazane to, czym było światło. Już go nie pamiętała. Nie wiedziała, czym są stworzenia światła, nie zdawała sobie sprawy, jaka drzemie w nich moc.
Nie byłaby w stanie dokonać tych wszystkich rzeczy, gdyby nie drzemiące w niej światło. Ta sama energia dobra i miłości, która wypełniała wszystkie stworzenia światła, płynęła w jej żyłach, tliła się w każdej z jej komórek.
Co chwile słyszała te same głosy. Wypowiadały jej imię, raz po raz. Dźwięczało w jej uszach, odbijało się od tafli wody jak echo. Wydawało jej się nawet, że zna jeden z głosów. Męski, niski, stonowany. Nie mogła sobie przypomnieć, kim on jest. Mówił do niej cały czas, ciepło, spokojnie, osobiście. Być może się znali, a nawet byli sobie bliscy.
Im dłużej się wsłuchiwała w ten głos, tym wyraźniej brzmiało jej w głowie jedno imię — Decon. Nadal nie pamiętała, kim jest, choć jego opowieści o ich wspólnych przygodach i chwilach spędzonych razem rysowały w jej głowie obraz tego, kim był i na czym opierała się ich relacja. Nie mogła mu odpowiedzieć, pokazać swojej reakcji, ani spojrzeć mu w oczy, ale wszytko co do niej mówił, sprawiało, że odczuwała w sobie pewien rodzaj ciepła. Taka małą iskierka, która tliła się w jej wnętrzu i sprawiała, że nie czuła się już samotna. Im więcej faktów o sobie poznawała z opowieści mężczyzny, tym bardziej zaczynała sobie przypominać, kim tak naprawdę jest i co w niej drzemie. Ciepło zamieniło się w żar, który gnieździł się głęboko w jej piersi. Drażnił ją tak dotkliwie, że chciała się go pozbyć.
Woda, na której się unosiła łódź, zaczęła robić się coraz cieplejsza, aż zaczęła wrzeć. Opary utrudniały oddychanie. Męczyła się, ale koiło ją wsłuchiwanie się w głos kogoś, kogo mogłaby nazwać znajomym, a nawet przyjacielem. Cała się pociła, a skóra była gorąca w dotyku. Nie była w stanie tego dłużej wytrzymać, wzięła jeden ostatni głęboki oddech, a potem krzyk wydobył cała jej siłę i blask. Fala energii tak jasnej i iluminującej rozprzestrzeniła się na całą krainę, w której się znajdowała. Nie była ona wielka i nie skończona, a jedynie małym pomieszczeniem pełnym wody i ciemnych ścian, które w tej chwili zaczęły topić się jak plastik podpalany ogniem z zapalniczki. Do pomieszczenia zaczęło wpadać coraz więcej światła, a z nim więcej wspomnień o jej dawnym życiu. Wiedziała już, kim jest Decon, jej najlepszym przyjacielem. Wiedziała, czyje są głosy, które od dawna nasłuchiwała w ciemności. Ograniczony świat wokół niej zaczął znikać, a światło wypełniało wszytko to, co przyszło. Wypełniała je dobroć, miłość i zaufanie, że od teraz będzie lepiej.
***
Zamknęła oczy, ostatni wdech, ostatni krzyk, wieczny ogień, który się w niej tlił, wybuchł, a z nim zakończył się koszmar, w którym żyła. Otworzyła oczy, zerwała się do góry, krzycząc ile siły w płucach. Ktoś złapał ją w ramiona.
– Jesteś już bezpieczna – powiedział Decon. – Już nie śpisz.
To była ostatnia, zamykająca serię część.
Hej :)
OdpowiedzUsuńJakże ja się cieszę, że się udało i Klara wreszcie do nas dołączyła! Serio, przez chwilę się bałam, że dziewczyny nie uda się przywrócić, że Cień nie pozwoli, by ją uratowano.
Mm nadzieję, że teraz całą ekipę czeka chwila oddechu.
Pozdrawiam
Awww, ey, to zakończenie udane. To już nie śpisz zapamietam. Dobrze to się czytako, to był naprawdę dobry koniec, az ciezko narzekac, ze ro ostatnia część. Perspektywa jak to wygladalo od strony Klary bardzo obrazowa, mocna i wyrazista. Cień i samotność, brak światła. No czuje taka nostalgię, ze to koniec, ale nie będę narzekac. Bo to naprawdę bardzo dobry koniec ;)
OdpowiedzUsuń