Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 09.06): — To zły pomysł. — No cóż, te dobre skończyły się już dawno. Klucze: codziennie, nieszczęśliwy, wydobywać, rumień

Namierz cel:

niedziela, 21 marca 2021

[94] Until We Bleed: The Fine Art Of a Bullshit (part one) ~ Rilnen

 Tak się kończy obsesja na punkcie psychopaty, który ma obsesję na punkcie ludzi. Nie rozumiem, chciałabym zrozumieć, dlatego potem wychodzą takie rzeczy. I moja terapeutka twierdzi, że nie ma nic złego w pisaniu, dopóki przynosi to ukojenie. Czy przynosi, tego nie wiem, ale na pewno powstają koszmary, czego skutkiem są właśnie takie gonitwy z psychopatami. 
Drrr! nie należy do mnie. Ja tu tylko konfabuluję.


— Pobaw się ze mną!

W pierwszym momencie miała wrażenie, że się przesłyszała. Ulice Ikebukuro były jak zwykle zatłoczone, więc możliwość wystąpienia omamów słuchowych była niezwykle duża, zważywszy na to, że było się prześladowanym przez kogoś takiego, jak Izaya Orihara.

— Nie udawaj, że mnie nie słyszysz.

Tym razem cyniczny głos rozległ się tuż przy jej uchu. Podskoczyła jak oparzona i spojrzała w bok, by napotkać parę roześmianych, brązowych tęczówek, które w świetle zachodzącego słońca wyglądały jak podszyte karmazynem. Nie było sposobu, by od niego uciec, co nie znaczy, że nie próbowała.

 

 

Cała chora przygoda zaczęła się, gdy przeprowadziła się do tej przeklętej dzielnicy. Od znajomych słyszała, że po Ikebukuro krążą demony, a na każdym kroku można było spotkać walczące ze sobą kolorowe gangi. Nie zraziło jej to jednak, gdyż takie tematy były ogromną pożywka dla jej nigdy nie zaspokojonej ciekawości. W końcu była dziennikarką, która nie pałała miłością do tanich sensacji i gdy tylko dostała propozycję pracy w jednej z niezależnych gazet, nie mogła zmarnować otrzymanej od losu szansy.

Przeprowadzka do tak barwnej dzielnicy było dla niej szansą na wyrwanie się z nudnego życia, które dotychczas prowadziła. Wreszcie mogła poznać, jak to jest żyć samemu, bez ciągłego nadzoru restrykcyjnych rodziców i wszystkowiedzących koleżanek. Zmiana środowiska była dla niej jak powiew świeżości.

Nie spodziewała się jednak, że będzie oddychać trucizną.

We are the crowd

Gdy wysiadała z pociągu, dźwigając z trudem ciężką walizkę, była pełna optymizmu. Rozglądała się dookoła z uwagą, starając się zapamiętać każdy szczegół, jednak gdy wyszła przed dworzec, zalała ją fala strachu. Po ulicach Ikebukuro przewijało się tyle osób, że czuła się niezwykle zagubiona. Oczywiście, przed wyjazdem sprawdzała mapy i starała się zapamiętać kierunki, w których powinna się poruszać, by dotrzeć za pierwszym razem do wynajmowanego pokoju, czy też do nowego miejsca pracy, ale papierowe mapy to jedno, prawdziwe ulice drugie. Sięgnęła do przewieszonej przez ramię torby i po raz drugi ogarnęło ją zimno przerażenia.
Przez całą drogę pociągiem miała wrażenie, że czegoś zapomniała, jednak wmawiała sobie, że to typowe wrażenie podróżującego. Niestety okazało się, że rzeczywiście zapomniała, najważniejszej rzeczy, dzięki której mogłaby się poruszać po mieście, mianowicie tej pieprzonej mapy, o której jeszcze wczoraj pamiętała, by jej nie zapomnieć. Jej telefon rozładował się już w połowie drogi, więc nawet wszystkowiedzące mapy Google nie mogły jej uratować.

Plując sobie w brodę, ruszyła przed siebie, gdyż stojąc jak słup soli przed dworcem, była co chwilę szturchana przez śpieszących się do swoich spraw przechodniów. W myślach starała się przypomnieć sobie studiowaną drogę kamienicy, w której wynajęła dość tani, jak na dopiero co rozpoczynającą pracę osobę pokój, w pobliżu redakcji, jednak na mapie odległość wydawała się mała. W rzeczywistości, po dwudziestu minutach marszu nie dość, że się zmęczyła, ręce bolały ją od taszczenia ciężkiej walizki, to na domiar złego, kompletnie się zgubiła.
Z każdym branym zakrętem miała nadzieję, że w końcu trafiła na ulicę, przy której znajdowała się jej kamienica, jednak tabliczki wskazujące drogę przeczyły jej nadziejom. Wędrówka po zatłoczonych ulicach Ikebukuro prawie doprowadziła ją do płaczu. Zaczęło się ściemniać i wizja nocowania na pobliskiej ławce stawała się coraz bardziej realna.

— Wyglądasz, jakbyś się zgubiła.

Od razu wiedziała, że te słowa były skierowane do niej. Spojrzała w stronę dobiegającego ją głosu, gdzie ujrzała ciemnowłosego chłopaka, ubranego w czarną bluzę z puchatym kapturem, opierającego się o barierkę. Jednak wtedy nie mogła wiedzieć, że oddawała duszę diabłu. Wydawało się, że niebiosa ulitowały się nad nią i postawiły na jej drodze istnego wybawcę.

— Wiesz może, gdzie znajdę ulicę Tokiwa? — zapytała, nieświadoma konsekwencji jednej, niewinnej rozmowy.

— Pokażę ci.

Mogłaby przysiąc, ze zauważyła jakiś dziwny, niebezpieczny wręcz błysk w oczach mężczyzny, ale była zbyt zmęczona, by się tym przerazić. Jedyne, o czym marzyła, to by dostać się wreszcie do tej przeklętej kamienicy, wziąć prysznic i położyć się spać.

— Będę dozgonnie wdzięczna! — Skłoniła grzecznie głowę, uśmiechając się promiennie.

— W to nie wątpię — mruknął ledwie dosłyszalnie, uśmiechając się półgębkiem.

— Słucham?

— Pomogę ci. — Zanim zdążyła zaprotestować, sięgnął po jej walizkę. — Turystka?

— Nie, dostałam pracę — odpowiedziała bez namysłu, jakby chwaliła się największym osiągnięciem w życiu.

— Mogę zapytać, w jakiej branży?

— Jestem dziennikarką.

— Ciekawie.

We’re comming out

Mogłaby przysiąc, że jego brązowe tęczówki rozjarzyły się karmazynowym blaskiem, lecz uznała, że to przez rozjarzoną neonami wieczorną ulicę. Przyglądał jej się uważnie, wciąż niewinnie się uśmiechając. Jeszcze nie wiedziała, co takiego w jego postawie ją urzekło, jednak kierując się instynktem, postanowiła mu zaufać.

— Na mapie ta dzielnica wydawała się mniejsza. Nie spodziewałam się, że zgubię się już po dwudziestu minutach. — Podrapała się w tył głowy, nieznacznie się czerwieniąc.

— Cała dzielnica jest… magiczna — Mężczyzna zapatrzył się na mijający ich z dużą prędkością czarny motor. — Więc powiedz mi… — zagaił, gdy ruszyli przed siebie. — Dlaczego Ikebukuro?

— Cóż…

Opowiedziała mu wszystko. O wyrwaniu się spod opieki kontrolujących ją na każdym kroku rodziców. O chęci życia na własny rachunek. O rozpoczęciu nowego życia po tym, jak zniszczyło ją zepsute środowisko zaściankowej wsi. Nie zwracała uwagi na to, gdzie stawiała kroki, ślepo dając się prowadzić. Nadawała jak katarynka i nie spostrzegła, że już czwarty raz skręcili w prawo. Dopiero gdy mężczyzna na powrót oparł się o tę samą barierkę, przy której się spotkali, porażająca świadomość uderzyła jak grom z jasnego nieba.

— Przecież już tu byliśmy — spostrzegła niezbyt inteligentnie, na co on tylko uniósł kąciki ust, nie odwracając wzroku.

— Oczywiście. Twoje mieszkanie jest tutaj. — Wskazał na drzwi kamienicy znajdujące się naprzeciw barierki.

— To dlaczego…? — zapytała rozglądając się dookoła.

— Po prostu chciałem cię poznać.

To było wszystko. Proste jak zaczerpnięcie kolejnego oddechu. Tylko gdy na odchodne mężczyzna odwrócił się jeszcze i puścił do niej oczko, w momencie zabrakło jej tchu.

— Kiyoko! — zawołała, zanim zdążył skręcić w boczną uliczkę. — Tak mam na imię!

— Wiem —mruknął, gdy był już na tyle daleko, że dziewczyna tego nie dosłyszała.

 

Tym razem słyszała go doskonale.

— Nie lubię, gdy mnie ignorujesz. — Wesoły głos, ociekający fałszem rozległ się tuż przy jej uchu.

— Czego chcesz? — warknęła, wciąż spoglądając przed siebie z dumnie uniesioną głową, by tylko nie zdradzić swojego strachu.

— Nudzi mi się! — jęknął Izaya i podskakując jak małe dziecko, stanął przed Kyoko, uśmiechając się podejrzliwie.

— Nie masz na oku jakieś ofiary do zmanipulowania?
Orihara dotknął jednym palcem policzka, jakby poważnie się nad czymś zastanawiał.

— Cóż, mógłbym się w to pobawić, ale czekaj — wskazał palcem przed siebie — przecież już to zrobiliśmy!

— Nie ma żadnego „my” — rzuciła Kyoko, zbierając się na odwagę, by ponownie ruszyć przed siebie.

Jednak Izaya nie dawał za wygraną. Obrócił się na pięcie i ponownie zaczął śledzić kroki Kyoko.

— Ranisz moje uczucia, Kyoko-chan. Czyżbyś już zapomniała, dzięki komu jeszcze żyjesz?

— Słucham? — Kyoko odwróciła się tak gwałtownie, że prawie zderzyła się z torsem Izayi.

Nie wierzyła własnym  uszom. Jakim prawem ten psychopata miał czelność wypominać jej, że miała u niego jakikolwiek dług? To on zniszczył jej życie, przez niego bała się opuszczać bezpieczne mieszkanie po zmroku i zdarzało jej się spać przy zapalonym świetle. Nie ufała już nikomu i niczemu, a we wszystkich osobach widziała wrogów, czyhających na moment, by ją zdradzić, czy opuścić. Każdego kolejnego dnia zastanawiała się, co jeszcze robi w tym przeklętym mieście, jednak bardzo szybko powód znajdował się sam. Uczepił się jej jak kłujący rzep, który przy każdej próbie usunięcia, ranił boleśnie kolcami i za każdym razem przypominał, że nawet gdyby uciekła na drugi koniec świata i tak by ją odnalazł.

Got my flash on, it’s true

— Nie udawaj, że zapomniałaś. Jestem twoim wybawcą i ty dobrze o tym wiesz.

Jedna rzecz była jasna, jak łysina Simona z Russhia Sushi. Izaya Orihara miał kompleks boga i każdy, kto go znał, przyznałby temu rację. Jednak Kyoko nie chciała już nigdy dać się omotać temu psychopacie, który był mistrzem w manipulowaniu ludźmi, potrafił owijać ich sobie wokół palca, a to wszystko, jak twierdził, robił z miłości do ludzi.

— Jak dla mnie, jesteś nikim — wycedziła przez zaciśnięte zęby, choć nie potrafiła spojrzeć w oczy mężczyzny.

Czy sama się oszukiwała, czy przekonywała się do takiego myślenia? Być może, ale jedno było pewne – całą siłą woli powstrzymywała się od tego, by znowu nie wpaść w sidła Izayi, które i tak pewnie już nastawił i tylko patrzył z dziką satysfakcją, jak Kyoko bezradnie miota się w sieci kolejnej intrygi.

— Och, kochanie — Izaya skrócił dystans między nimi i dotknął delikatnie jej policzka. — Oboje wiemy, że wcale tak nie myślisz.

Przez ułamek sekundy Kyoko chciała wtulić twarz w jego dłoń, jednak w porę się opanowała i odtrąciła jego rękę, sypiąc gromy z oczu. Nawet jeśli musiała zadzierać głowę, to i tak zebrała wszystkie siły, by odzyskać opanowanie.

— Nie mam zamiaru brać udziału w twoich chorych gierkach.
Ponownie odwróciła się na pięcie i zaczęła maszerować przed siebie, twardo stawiając kroki na chodniku. Definicja „zabawy” Izayi, którą proponował dla zabicia nudy całkowicie różniła się od poglądów normalnych ludzi i nie miało to nic wspólnego z przyjemnością czy radością. Wręcz przeciwnie, każda taka akcja kończyła się co najmniej kosą pod żebrami, jak nie była wplątana w porachunki gangów, czy nawet samej Yakuzy.

Kyoko po dziś dzień przeklinała swoją nieopanowaną ciekawość, przez którą została dziennikarką i wylądowała w tej piekielnej dziurze. Wylęgarnia potworów, jak nazwała Ikebukuro w swoim ostatnim artykule, nie była miejscem do spokojnego życia, jakiego pragnęła. Za dnia zwykli mieszkańcy pochłonięci swoimi zwyczajnymi obowiązkami nie zdawali sobie sprawy, że w nocy na ulicach działy się rzeczy niestworzone i bardzo niebezpieczne, których zwykle prowodyrem był ten niepozorny, chudy informator, który nie miał za grosz poczucia stylu, choć stać go było na wykupienie co najmniej trzech marek odzieżowych z najwyższej półki.

Bo kto normalny chodzi w kurtce z puchatym kapturem w środku lata?!

3 komentarze:

  1. Czy to jest to, co kiedyś mialas mi przesłać?
    Czytam, szukam inspiracji.
    Trochę znalazłam. Przedstawiasz Ikeburko tak, że mam ochotę je odwiedzić, tez sie w nim zgubic, zaglebic. Samo to miasto rzeczywiscie na w sobie magie. I troche mnie wola.
    Jestem pozytywnie zaskoczona relacja Kyoko i Orichary. Jest niejednoznaczna, a Izaya najwidoczniej dobrze sie bawi. Sama Kyoko jest wiarygodną postacia, kupuje ja, jej gadulstwo i naiwność. I kto na Boga nie laduje telefonu przed podroza w nowe miejsce?! Xd

    To było wszystko. Proste jak zaczerpnięcie kolejnego oddechu. Tylko gdy na odchodne mężczyzna odwrócił się jeszcze i puścił do niej oczko, w momencie zabrakło jej tchu. <== To bardzo ladne. Zwłaszcza to porownanie, ze proste jak oddech.

    Ciekawie. Jestem zainteresowana. Co takiego narobił Izaya,w co wmieszal Kyoko. I jakie sily jeszcze sie w to zaangażują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miało to na celu zgubienie się w tej parszywej dziurze, fajnie, że mi się udało :D
      Fajnie, że jesteś zainteresowana, bo dużo sie tu może zdarzyć. W koncu to Ikebukuro. Polecam mapy google i łażenie po uliczkach xD

      Usuń
  2. Hej :)
    Ej no, ale mnie ta kurtka z puchatym kapturem to bardzo przypadła do gustu :D i co z tego, że noszona latem? Mój znajomy nosił bluzki z długim rękawem i udawał, że mu zimno w upałach (nie chciał się przyznać, że zrobił sobie tatuaż).
    Heh, z tego tekstu aż się wylewa frustracja Kyoko, ale da się również wyczuć, że coś ją przyciąga do Izayi. Nieźle ją zrobił przy tym pierwszym spotkaniu, za bycie informatorem też ma u mnie plusa.
    Chętnie poczytałabym o nich więcej :)
    Gdzieniegdzie pojawiły się jakieś literówki, ale całość jest tak skonstruowana, że opowiadanie się połyka.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń