Apel wojskowy:

Nowy temat (czas do 09.06): — To zły pomysł. — No cóż, te dobre skończyły się już dawno. Klucze: codziennie, nieszczęśliwy, wydobywać, rumień

Namierz cel:

niedziela, 16 kwietnia 2023

[144] maybe we could divide it in two ~Miachar

 SHE HIDES AWAY, LIKE A GHOST


Pewien filozof swego czasu prosił o to, by umiał godzić się z tym, czego nie może zmienić, o odwagę, by umiał zmienić to, co może zmienić, i o mądrość, by umiał odróżnić to pierwsze od drugiego. Ona nadal miała z tym problem, bo uważała, że nie jest w stanie zmienić zupełnie nic, zamknięta w kręgu, który toczy się i powtarza, ale nigdy nie kończy, nie ma wyrwy czy dziury, przez którą mogłaby się z niego wydostać.
        Nie wiedząc, co robić, by choć przez moment czuć się szczęśliwą w tym świecie i życiu, zgodziła się wyjść tego niedzielnego popołudnia tylko dlatego, iż wciąż sądziła, że jej odmowa niczego nie zmieni, i tak będzie musiała opuścić dom choć na godzinę, by inni nie mieli jej za dziwaka. Choć zdecydowanie bardziej wolała ukrywać się przed cudzym wzrokiem niczym duch, sądziła, że nie może całkowicie zerwać więzi z innymi ludźmi. Tylko dlatego stała przed wejściem do miejskiego parku, czekając na osobę, która tak bardzo chciała się z nią zobaczyć.
W głębi serca chciała, by ten ktoś nie przyszedł, a wysłał esemesa, że przeprasza, jednak nie da rady. Wtedy miałaby usprawiedliwienie dla tego, że tak bardzo chce wrócić do domu. Ale podobne nadzieje mogły być jedynie płonne.

– Bom-a! – rozległo się, a za nią głośniej zabrzmiały kroki. – Bom-a!
        Nikt nie zwracał się do niej w ten sposób. Porzuciła tamto imię i nie wychylała się podczas tej pory roku, na cześć której ją nazwano.
        – Bom-a! Bom, to ja!
        Dlaczego tak trudno było odwrócić się na pięcie i odejść? Dlaczego oczy kierowały się do góry, byle tylko nasycić widokiem kwitnących wiśni? Przecież nienawidziła tych drzew, od kiedy na jednej z gałęzi…
        Pokręciła głową. Nie, to nie czas na przywoływanie lęków. Powinna jak najszybciej stąd odejść, uciec, zaszyć się w swoim azylu i nie wyściubiać z niego nosa, dopóki świat ponownie nie zacznie umierać.
        – BOM!
        Nie zdążyła.
        Ktoś na nią wskoczył, czyjeś ręce objęły jej szyję, cudze ciało przytuliło się do jej. Zachwiała się, ale zdołała utrzymać równowagę. Nie przywykła do podobnego zachowania, raczej nie pozwalała na niespodziewany kontakt fizyczny – na spodziewany również niezbyt często, bo wolała, by nikt nie wchodził z buciorami w jej przestrzeń osobistą – dlatego w pierwszym odruchu chciała zrzucić z siebie intruza, ale ciało przyległo zbyt ściśle, a cudze serce biło mocno i wprawiało w dezorientację.
        – Przybyłam! – oznajmił głosik i roześmiał się. – Fajnie, że też przyszłaś! To co teraz będziemy robić?

Nie miała pomysłu na to, co robić, ani na to, co odpowiedzieć. Czuła się niekomfortowo, co uwidoczniło się na jej obliczu, ale dziewczyna, która tak ją powitała, nawet nie zwróciła na to uwagi.

Gdyby mogła powiedzieć, że nic, czułaby się dobrze ze sobą, ale przy tym była świadoma, że zraniłaby w ten sposób drugą osobą. Przyrzekła sobie mieć na względzie także uczucia innych, by nie wychodzić na całkowicie chłodnego człowieka, dlatego ugryzła się w język, by nie wydać z siebie negatywnej odpowiedzi. Zamiast tego powiedziała:

         – Mogłabyś najpierw ze mnie zejść?

         Nie trzeba było namawiać, intruz zszedł, a brak ciężaru przyniósł ze sobą ulgę. Ale to mogło trwać tylko chwilę, za moment pytanie się powtórzyło.

         – Co będziemy robić?

Nie miała na to pomysłu, właściwie to nawet nie chciała tu przychodzić, ale nie mogła zamykać się całkowicie na świat czy też unikać ludzi, którzy byli dla niej ważni. Nawet jeżeli wiele relacji zrywała, bo okazywała się być jedyną w parze, która w ogóle jej chciała, to i tak na jej orbicie pojawiały się istnienia, które nie dały się zbyć tak łatwo. Właśnie ta osóbka, która stała teraz przed nią, gotowa na każdą przygodę, była jednym z owych istnień.
        – Może na razie pospacerujemy, a później pójdziemy coś zjeść albo chociaż na kawę? – zasugerowała, uśmiechając się przy tym z wysiłkiem. Najchętniej wzięłaby w tej chwili nogi za pas.
– Świetna myśl! – oznajmiła koleżanka i, chwytając ją pod ramię, pociągnęła, by mogły rozpocząć przechadzkę. – Ach, jakże ja uwielbiam wiosnę!
Bom miała zupełnie inne podejście, dla niej każda z pór roku była nijaka, męcząca i mogłaby nigdy nie nadchodzić, ale nie podzieliła się tymi myślami, by nie psuć humoru dziewczynie.
Przez blisko pół godziny spacerowały poprowadzonymi przez park ścieżkami, koleżanka nadawała przez cały ten czas. Opowiadała o tym, co się u niej ostatnio wydarzyło, co zmieniło, jak dobrze się czuje i jakie ma plany na najbliższą przyszłość. Bom słuchała tego z pozoru uważnie, nawet w odpowiednich momentach przytakiwała, wyrażała swoje zaskoczenie czy gratulowała, jednak dziewczyna zauważyła, iż to tylko pozory. To dlatego nagle, kiedy zmierzały już do kawiarni, przystanęła w miejscu, do czego zmusiła także Bom, i spojrzała na nią uważnie.
– O co chodzi? – zapytała Bom. – Coś się stało?
– Ty mi powiedz. Przywykłam do tego, że milczysz, kiedy uda nam się spotkać średnio raz na sześć tygodni, ale dzisiaj to jesteś w ogóle gdzie indziej. Nie chcesz tu być? Wpadłaś w jakieś kłopoty i to cię dręczy? Powiedz mi!
– Nie, ja…
– Tylko mi tu nie sprzedawaj bajeczek – zastrzegła koleżanka. – Nie wiedząc, o co chodzi, nie zdołam pomóc, ale na pewno będę chciała spróbować, jeżeli tylko mi powiesz, co się dzieje.
Bom miała ochotę iść dalej w zaparte, że wszystko jest w porządku, ma się dobrze i inne podobne bzdurki, ale co by dało to udawanie? Chyba właśnie miała sposobność podzielić się swoimi lękami.
– Dobrze, to może… Jak wejdziemy do środka?
Kawiarnia przywitała je pustymi stolikami i cichą muzyką, mogły zająć miejsce w najdalszym kącie, a Bom powiedzieć o tym, co jej ciążyło.
Nie lubiła zarzucać innych swoimi problemami, ale jak każdy człowiek miała swoje granice. Opowiedziała więc o tym, jak dusi się, będąc z innymi, jak nie potrafi włączyć pewnej filozofii do swojego życia, jak marnie się czujnie na tle ludzi wokół siebie. Że uważa się za kogoś złego.
Koleżanka słuchała w skupieniu, a kiedy Bom skończyła swoje wynurzenia, odrzekła: – Możemy podzielić to na dwa – odrzekła dziewczyna i uśmiechnęła się szeroko. – Smutek i cierpienie, byś nie zginała się pod ich ciężarem. Czy nie widzisz, jak piękny jest świat, zwłaszcza teraz?
– To minie.
– Ale przez chwilę będzie trwać. Dokładnie tak jak nasza przyjaźń.
– Nie przyjaźnimy się. Jesteśmy tylko koleżankami ze studiów.

Co nie zmieniało faktu, że była to najdłuższa i najgłębsza relacja, jaka przydarzyła się Bom w dorosłym życiu.
– Więc może warto to zmienić?
– Niby dlaczego?

Dziewczyna roześmiała się perliście, ale w dźwięku tym dało się słyszeć cień smutku.
        – To ty nie wiesz, że krwawimy tak samo? Obie jesteśmy ludźmi, kobietami, nasze problemy są bardzo podobne. Nie lepiej dzielić się nimi we dwie i wspólnie działać? Co o tym myślisz?

Czyżby rozwiązanie miało być takie proste? Wystarczyłby jedynie inny człowiek, by miało być lepiej?

Bom patrzyła na koleżankę, a ta uśmiechnęła się do niej łagodnie.

– Jestem tutaj – oznajmiła – i będę tak długo, jak będzie to potrzebne. Podziel się ze mną tym, co dźwigasz, by było ci lepiej. Zgoda?

Bom nie wiedziała, czy to coś zmieni. Czy pozwoli jej zmienić swoje nastawienie i da nowe perspektywy, ale zbyt długo tkwiła w błędnym kole. Oto pojawiła się ta wyrwa, o której marzyła.

Wystarczyło jedynie rzucić się w nią na główkę i wierzyć – naiwnie lub też nie – że może właśnie teraz…


2 komentarze:

  1. Rozumiem te odczucia, tez takie miewam czesto.
    I ta chec odciecia sie od calego swiata, a swiat i tak atakuje nas z nienacka :D
    Ludzie zwykle tego nie rozumieja, i chyba bohaterka tez ma takie doczucia.
    Tak kolezanki sie przydaja , a przyjaciolki potrafia doslownie uratowac zycie.
    Nie jest warto trzymac wszystkiego w sobie , trzeba sie dzielic tym chociaz z jedna osoba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! poczułam się, jakby obejrzała wlasnie pierwszy odcinek nowego anime. I byłby to świetny wstęp! Nie wiem dlaczego, ale Bom w mojej głowie była białowłosą, smukłą, piękną dziewczyną o smutnych oczach, a obraz kwitnących wiśni, spadających płatków, sprawił, że ten obraz byl bardzo wyraźny i bardzo nostalgiczny. Jej koleżanka, małe żywiołowe stworzonko, stworzyła genialny kontrast. Z tekstu bija aura Bom, dałam się tej nostalgii ponieść, ale ona, chyba nie padło jej imię?, była jak promyk słońca w pochmurny dzień. A i chmury i słońce są potrzebne, wiec mysle, ze maja szanse naprawde sie zaprzyjaźnić ;) Ładnie zagospodarowana piosenka. Uważam tę interpretację za bardzo udaną ;)

    OdpowiedzUsuń