ARSENAŁ

niedziela, 26 kwietnia 2020

[59] Grand fantasy - Yin i Yang ~ Kaja Wika

            Życie to seria zadań, zarówno ważnych, jak i przyziemnych. Każdego dnia trzeba wstać o poranku, pamiętać o prostych obowiązkach, nawet jeśli życie wydaje się jedynie snem, bądź co bądź koszmarem. Gdy każdego dnia polujesz na swoje własne demony, ciężko pamiętać o takich sprawach jak odpoczynek, wystarczająca ilość snu czy zaopatrzenie w wodę i porcje żywieniowe. Lecz jeśli zapominasz o takich banalnych aspektach, twoje jestestwo zamieni się w pył, który wiatr rozwieje w zapomnienie.



            Czuła chłód, który co chwile uderzał delikatnie w jej czoło. Im bardziej była tego świadoma, tym bardziej irytowały ją krople spadające na głowę. Szarpnęła się do pozycji siedzącej, po czym z grymasem przetarła dłonią obolałe miejsce na twarzy. Rosko klęczał nad jeziorkiem, napełniając manierki na wodę. Dziewczyna nie zdawała sobie sprawy, że aż tyle ich mieli. Skórzane pokrowce napełnione życiodajną cieszą, leżały na skale oparte jeden o drugi. 
            – Miałam to zrobić, jak tylko wstanę – zarzekała się dziewczyna, ale prawda była taka, że nie przyszłoby jej to do głowy.
            Chłopak jedynie się uśmiechnął. Nie miał do niej pretensji, wszak przez ostatnie dni wydarzyło się tak wiele. Sam nie zadbał wcześniej o prowiant i nie zamierzał wytykać tego przyjaciółce.
            – Jak się czujesz? – zapytał, nabierając w dłonie zimnej wody i polewając nią spocone włosy. Od wielu dni się nie myli.
            – Całkiem nieźle – przyznała. – Chłód jaskini pomógł przy udarze cieplnym. Głowa przestała mnie boleć. A ty jak się trzymasz?
            – W porządku, ale cały się kleje. – Rosko dotknął skóry, która była pokryta potem i kurzem. – Napełniłem manierki do pełna. Możemy się teraz umyć.
             Lili pomyślała, że faktycznie miło będzie umyć twarz i opłukać włosy z kurzu. Po chwili do głowy przyszła jej myśl.
            – Ale co z jeziorkiem, czy nie zanieczyścimy wody pitnej? – zwątpiła w słuszność decyzji. – Może użyjemy wody z manierek na zewnątrz, a potem znów je napełnimy?
            – Nie musisz się tym martwić. – Rosko zdjął koszule i w równie śmiałym geście pozbył się spodni, pozostając w samej bieliźnie. – Jeziorko napełnia się nową wodą ze źródełka między skałami. Spójrz tutaj. – Wskazał na otwór w skale. – Wszystko wypływa przez szczeliny w dnie. Nawet stąd je widać. Do południa nie będzie śladu po naszej kąpieli.
            Dziewczyna, widząc umięśnioną ciało przyjaciela, speszyła się do tego stopnia, że postanowiła odwrócić twarz do ściany. 
            – Nie krępuj się, ja… ja poczekam. – Poczuła, jak jej policzki płoną. Udała, że szuka czegoś w torbie, aby przez chwile obserwować jego cień na ścianach jaskini. Zdziwiła ją własna reakcja i fakt, że sam widok półnagiego Rosko, bardzo jej się spodobał.
            – Nie żartuj – głos wędrował przez grotę jak uwodzicielskie echo. – Wystarczy miejsca dla nas obojga.
            Serce zaczęło jej łomotać jak nastolatce. Skarciła się za tak dziecinne zachowanie i wraz z głębokim wdechem odwróciła się w stronę zbiornika z wodą. Rosko wszedł już po pas, lekko dygocząc z zimna. Wyszczerzył zęby, co rozśmieszyło dziewczynę i dodało odwagi do kolejnego kroku. 
            – Zimna, ale orzeźwiająca. Jak nie wejdziesz, będziesz żałować. 
            ”Żałować to ja mogę, jak wejdę” – pomyślała, ale nie cofnęła się, nie zmieniła zdania. Stanęła na skalistym brzegu jeziora, wpatrując się w napięte mięśnie i gęsią skórkę na ich powierzchni. 
            – Jak chcesz, mogę się odwrócić? – Uniósł palec do góry, zakreślając nim kręgi. 
            – Daj spokój – odparła z lekkim drżeniem w głosie. – Nie jesteśmy dziećmi.
            ”Jesteśmy przyjaciółmi. Tylko przyjaciółmi”. – Jej własny głos rozbrzmiał w głowie.
            Zdjąwszy koszulkę, zobaczyła dopiero, jak bardzo była brudna.  Brązowo-żółty osad na całych rękach wyróżniał się na tle bladego i dość czystego brzucha, gdy ta próbowała go zakryć. Wcześniej nie przyszło jej do głowy, by wstydzić się własnego ciała, ale teraz nawet pożółkły stanik, wywoływał u niej zażenowanie. Szybkim ruchem zdjęła spodnie, które rozniosły kurz po grocie. 
             – Rusz się! – Rosko uderzył dłońmi w taflę wody, a ta wzniosła się w górę, opryskując Lili od stóp do głów. 
Zimny prysznic obudził ją na tyle, aby przestała stać jak kołek. Najpierw zanurzyła stopy. Woda była lodowata. Patrzyła na taflę wody, nie chcąc złapać kontaktu wzrokowego z przyjacielem. Gdy weszła po pas, zaczęła dygotać.
– Nic ci nie jest? – zapytał troskliwie Rosko, zbliżając się do dziewczyny.
            – Nie! – odpowiedziała stanowczo, po czym zanurzyła się po ramiona.
            Zamknęła oczy i skupią się na żywiole ognia, który płyną w jej żyłach. Ciepło powędrowało od jej klarki piersiowej, przez ramiona, aż po koniuszki palców. Oddawała swój żar wodzie, a chłodna ciecz zaczęła ocieplać się równomiernie. Otworzyła oczy, chłopak nadal stał przed nią, o wiele bliżej niż to pamiętała. Rumieniec zlał jej twarz, a w jeziorze podniosła się temperatura. Zaczęło parować, jak zwykły to robić gorące źródła. Woda była na tyle przyjemną, aby ciało i obolałe mięśnie rozluźniły się w kojącej kąpieli. 
             Gęsia skórka znikła, a kropelki potu spływały po skórze, zabierając ze sobą kurz i brud. Dziewczyna oparła ramiona o skały, uniosła całe ciało, dryfując na powierzchni, jak liść zrzucony przez wiatr z gałęzi. Nie pamiętała, kiedy ostatnio wzięła prawdziwą, gorącą kąpiel. Było jej tak przyjemnie, tak błogo, nie chciała pozbywać się tego uczucia. Przez chwile zapomniała o całym świecie. Unosiła się na wodzie w dość ciemnej jaskini, obserwując mieniące się na suficie światełka. Może to świetliki osiadły na wilgotnej powierzchni, a może to jej własne światło odbijało się od skał.
            Z przestrzeni zawieszonej miedzy Gran Pulse, a resztą wszechświata wyrwał ją delikatny dotyk Rosko. Poczuła jego dłonie na krzyżu, spoczywała całym swoim ciężarem na nich. Odciągnął ją od brzegu, przesunął na sam środek jeziorka. Tutaj było głębiej. Sam zanurzył się aż po brodę. Włosy Lili-Rose tańczyły wokół jej głowy, tworząc czerwono-srebrną aureolę. Chłopak zanurkował, chwycił ją za talię i powoli zakręcił, zmieniając jej pozycję na tafli o sto osiemdziesiąt stopni. Poczuła się tak lekko, jakby unosiła się w próżni, obserwując gwiazdy. Kolejny dotyk zadziałał na jej zmysły. Poczuła rozprzestrzeniające się łaskotanie. Nie mogąc dłużej wytrzymać, zgięła się wpół, co sprawiło, że utraciła równowagę.
            Całe ciało zeszło pod wodę. Wypłynęła na powierzchnię, złapała wystarczająco powietrza do płuc i ponownie zanurkowała. Wtedy zobaczyła siedzącego po turecku na dnie Rosko. Podpłynęła bliżej. Chłopak miał otwarte oczy i konsternacje na twarzy. Zbliżyła się, nie mając pojęcia, co takiego się stało. Złapała go za ramiona i szarpnęła ku górze, ale chłopak ani drgnął, jedynie kilka bąbelków powietrza wytrąciło mu się z ust. W pewnej chwili jego znak na ramieniu zalśnił, ale chwilę później wydawał się równie blady, martwy. Dziewczyna przeraziła się, nie miała pojęcia, co się z nim dzieje. Musiała wydostać go na brzeg i to jak najszybciej. Wynurzyła się, łapiąc powietrza i w mgnieniu oka powróciła na samo dno. Wiedziała, że Rosko od dłuższego momentu nie oddycha. Wydawał się być w jakimś letargu. Złapała go za twarz i dmuchnęła powietrzem wprost do ust. To, co otrzymała w zamian, nie było tym, czego się spodziewała. Chłopak odchylił się do tyłu, złapał ją w pasie i podarował najbardziej namiętny pocałunek, jaki otrzymała w życiu. Pocałunki, które wspominała prawie każdej nocy, nie mogły się równać z tym, w którym trwała właśnie teraz.
            Wspomnienia wirowały w jej umyśle. Gdy tylko Rosko poluzował uścisk, odepchnęła się od niego i wynurzyła, łapiąc gwałtownie powietrze. Złapała rękami za kamienisty brzeg. Za plecami usłyszała plusk wody i swoje imię.
            – Lila.
            Teraz widziała tylko jedną twarz. Dla Niego porzuciła dom i rodzinę. Z Nim tułała się przez miesiące, uciekając przed żołnierzami PSICOM. To Jego straciła, gdy stała się l’Cie.
             Lili należała do twardych dziewczyn i rzadko kiedy płakała, ale teraz czuła, że nad niczym nie panuje. Ze łzami spływającymi po policzkach, odwróciła się w stronę przyjaciela. Odepchnęła się od brzegu i wpadła wprost w ramiona, tego, którego nigdy nie uważała za kogoś więcej. Wplotła palce w jego mokre włosy i z całym bólem, niepewnością i żalem, że jej życie nie wygląda inaczej, przycinała swoje wargi do ust chłopaka, a właściwie mężczyzny. Poczuła, jak jego palce wędrują po jej ciele. Dotykały talii, szyi, ramion. Chwycił jej twarz i pocałował ją tak, jakby czekał na to całe swoje życie. Znaki na ramionach obydwojga zaświeciły niczym księżyc w pełni. 
            Ich ciała złączyły się w pląsach namiętności. Doznania z intensywnością, jakiej oboje wcześniej nie odczuwali z żadnym partnerem. Krew wrzała w ciele Lili, ale to lód, którym emanował Rosko, utrzymywał harmonię w odwiecznym tańcu zmysłów. Byli jak pierwotne, przeciwstawne, lecz uzupełniające się siły, które można było zaobserwować w naturze. Byli jednością. Byli każdym żywiołem na raz i każdym z osobna.
            Czy właśnie teraz wypełniała się część ich zadania? Czy właśnie to było im pisane? Czy dlatego spotkali się po tylu latach? Oboje jako l’Cie. Oboje napiętnowani i postawieni przez wyborem, którego tak naprawdę nie mieli. 


*l'Cie – zwykle ludzie, który zostali powołani do wypełnienia zadania
*PSICOM - organizacja żołnierzy
*Gran Pulse - planeta, na której dzieje się akcja
*Jeśli chcecie dowiedzieć się, kogo wspominała Lili, zapraszam do części retrospekcja serii Grand Fantasy: https://w4r-writeandread.blogspot.com/2019/09/26-grand-fantasy-retrospekcja-let-it.html











3 komentarze:

  1. Nie mogę czytać takich fajnych części, bo musze bardzo, ale to bardzo mocno się powstrzymywać, żeby nie piszczeć w trakcie czytania (wyglądam wtedy jak te chore fanki, które widzą swojego idola XDD). Kocham ten part. Zostawił mnie z głupim, rozmarzonym uśmiechem na pysku, chichotająca jak zakochana nastolatka. Ale to jest bardzo dobry znak, bo chyba trafiło mnie to tak, jak powinno :D Bardzo podobał mi się wstęp, bo nie zapowiadał tego, jak się zakończy. Niewinne pływanie, oczyszczające zajęcie, które mi osobiście zawsze daje ukojenie, aż zatęskniłam za jeziorami, spokojnie ukrytymi wśród drzew, gdzie nikt nie chodzi. Ciekawe zagranie z medytacją na dnie, naprawdę nie spodziewałam się, że doprowadzi to do aż takiej akcji, wyobraziłam sobie to jako tako cudowną, pełną bąbelkowych kolorów scenę anime, gdzie w tle leci spokojna muzyka, grana na pianinie, a Lili podpływa do Rosko, a potem... ach, jak to pięknie wszystko brzmi! Jestem całkiem zakochana w tej dwójce, końcowa scena jest taka romantyczna, taka niewinna! Uwielbiam ich! Proszę, napisz coś jeszcze z nimi! <3 <3 <3 :D :D :D ;* ;* :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :)
    Fiu, fiu, co tu się zadziało, to ja się zupełnie nie spodziewałam. Przywykłam do tego, że GF to raczej akcja, używanie mocy, spotykanie wrogów i walka o przetrwanie. Jasne, były już takie spokojniejsze, przechodnie teksty między większymi wydarzeniami, ale żeby... Lili i Rosko?! Jak to tak?! I to w jaskini? No, no, no, zrobiło się tu bardzo gorąco.
    Najpierw jak Lili myślałam, że mężczyźnie coś się stało, dlatego wylądował na dnie i potrzebuje pomocy. Nie sądziłam, że stać go na taką zagrywkę, sprytny jest, to mu przyznaję.
    A niech mają tę bliskość, ten żar i namiętność. To także im się od życia należy ;)
    Niezły tekst.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ohohoho, zaczęło się delikatnie, niemal nastoletnio, bo rumieńce od gołej klaty i te sprawy, a tu dopiero poszło :D. Ja wiedziałam, że coś w końcu musi między nimi być, no. I dobrze. Chociaż ten moment z nurkowaniem Rosko był nieco dziwny i nie do końca dla mnie zrozumiały, ale reszta jak najbardziej spoko :D. No i ten klimat w jaskini. Hohoho.

    OdpowiedzUsuń