ARSENAŁ

niedziela, 15 marca 2020

[53] Wilcza Wataha: Vivas in pace ~ Estrela



– Pulvis es et in púlverem revertéris, Dóminus autem resuscitábit te in novíssimo die. Vivas in pace.
Grudki zmrożonej ziemi spadły na naprędce zbite deski z głuchym łoskotem, wyrywając Tadeusza ze stanu odrętwienia. Wyprostował się nieco, dotychczas skurczony z zimna i spojrzał na ginącą pod warstwą ziemi prowizoryczną trumnę. W głębi serca miał nadzieję, że wraz z jej zniknięciem z pola widzenia odczuje wyraźną ulgę. Tak jak wyczekiwany zachód słońca po ciężkim dniu powoduje, że wraca nadzieja na lepsze jutro. A jednak z każdym szczękiem łopaty o nieprzyjaźnie twardą ziemię, zdawał sobie sprawę, że dźwięk ten będzie prześladował go do końca życia. Tak samo jak wspomnienie śmierci towarzysza. 
– Wolicki kutafon jednak nie przyszedł – mruknął Franz niezadowolony rozglądając się dookoła z niepokojem – Jak zwykle nas wystawia.
– Nic dziwnego – odparł Tadeusz – Im nas mniej tym lepiej.
– Ze spokojem to kurwa mówisz – Franz przeżegnał się pospiesznie na zakończenie ceremonii – Wiedziałeś?
– Podejrzewałem, ale… Nigdy nie zapytałem. Chyba bałem się tego co mógłbym usłyszeć. Zresztą…
– Żartujesz?! W życiu bym go nie posądził, skurwysyna. Brat w oflagu, siostra w Auschwitz…
– Sam widzisz, miał motyw. – Tadeusz przeżegnał się również i skłonił niedbale w stronę rodziców nieboszczyka. Nie podszedł do nich przed pogrzebem, również teraz nie spojrzał im w oczy. Bał się, że przed nimi nie zdoła ukryć swojej tajemnicy, mimo że w przeciwieństwie do Wolickiego i Kohrela, nie znali przykrej półprawdy o swoim synu.
Wychodząc z cmentarza Tadeusz starał się zachować spokój i zająć myśli czymś zupełnie innym. Franz wyglądał zaś na przestraszonego. Nerwowo rozglądał się na boki, oczy miał rozbiegane niczym nowicjusz.
– Uspokój się  – poprosił nieco zirytowany Tadeusz – Kulawy spod kościoła rozpozna, żeś konspirator. 
– Po cholerę tu przyszliśmy!
– Tak trzeba było. Jego rodzice nie muszą o niczym wiedzieć. Niech myślą, że dobrze spełnił swój patriotyczny obowiązek. 
– Myślisz, że im nie powiedział? To pewnie ich pomysł, żeby wydostać tą siostrę. 
– Morda, Kohrel! – zdenerwował się Tadeusz i po minie przyjaciela zorientował się natychmiast, że zareagował przesadnie. Prawdą było, że tracił panowanie nad emocjami. Wewnątrz czuł się zupełnie rozbity. Równocześnie każdy przejaw rozpaczy traktował bezlitośnie jako z gruntu fałszywy. Nie dawał sobie prawa, by odczuwać tę śmierć jako coś smutnego, jako stratę towarzysza. Jego silnie rozwinięte poczucie sprawiedliwości mówiło mu, że takie prawo utracił bezpowrotnie w momencie podjęcia tamtej decyzji, od której nie było już odwrotu.
– Spokojnie, stary. Drażliwy się zrobiłeś ostatnio. Wyluzuj. Zygi nie żyje, Wolicki udzielił nam rozgrzeszenia. Sytuacja się normuje. Jeśli wierzyć temu co przy nim znaleźli, nie jesteśmy zagrożeni.
– Masz rację – mruknął Tadeusz tylko po to, aby cokolwiek odpowiedzieć. Normalizacja była celem, któremu poświęcił ostatnie kilka tygodni ciężkiej pracy. Wyczerpującej nie tylko w sensie fizycznym, kursując pomiędzy szpitalem a mieszkaniem, pomagając przy chorych, ale przede wszystkim psychicznym, próbując znaleźć rozwiązanie impasu. Usłyszawszy ostateczne „Vivas in pace” zdał sobie sprawę, że jego plan się udał. WW zostało oczyszczone z zarzutów, a Natalia mogła powrócić do domu. Jedyne czego nie był pewien to czy Riesefard dochowa warunków umowy. Właściwie tego bał się najbardziej. Wbrew logice Tadeusz zdecydował się zaufać człowiekowi, którego jeszcze kilka tygodni temu zastrzeliłby bez skrupułów. Z drugiej strony wrodzona intuicja mówiła mu, że to jedyna rozsądna ścieżka, aby ocalić tych, na których zależało mu najbardziej. 
– Ten Zygi.. skurwysyn. – dotarło do niego po chwili. W naturalnym odruchu chciał przeciwstawić się koledze, jednak w porę ugryzł się w język.
– A co z Ryską? – zapytał, za wszelką cenę chcąc zmienić temat.
Franz wzruszył ramionami z pełną obojętnością na jaką było go stać, jednak poprzeczna bruzda na czole zdradzała jego wewnętrzny bunt przeciw zaistniałej sytuacji.
– A co ma być – mruknął – Stracona. Musimy to przyjąć i koniec.
Słowa zadziałały na Tadeusza dziwnie kojąco. W głębi duszy miał nadzieję, że Ryska załatwi mu odkupienie win u Najwyższego, jeśli tylko plan powiedzie się do końca. 

6 komentarzy:

  1. Zauwazylam, ze w dialogach zapominasz postawic kropek, nie wytraca mnie to zbytnio z czytania, ale zwacam na to uwagae co jakis czas. Scena na pogrzebie jest dosc osobliwa, w dobrym tego slowa znaczeniu, wprowadzasz klimaty nielatwe I te podejrzenia mezczyzn, co do zezczyzny, ktory nie jest obecny na ceremoni. CZy to est to samo uniwersum, co to z niemcami odwiedzajacymi polski dom, co kapitan tanczyl z dziewczyna, a inny bardzo zaborczy obserowal go z zawiscia? I tu mnie zdziwilas, bo nie podejrzewalam , ze to ta dwojka zalatwila pana, kotry teraz lezy w trumnie, na zlecenie w dodatku. Dodajesz cos nowego do naszej grupy. Teksty inspirowane historycznymi wydarzeniami. Czyta sie zawsze z przyjemnoscia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciagle zapominam o tych kropkach :( Dziekuje za przypomnienie! Tak, to dokladnie to samo uniwersum, chociaz akcja dzieje się nieco wcześniej. To kto zabił i dlaczego jest trochę bardziej skomplikowane, postaram się do tego wrócić w innym tekście. Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Uwielbiam teksty z rysem historycznym, szczegółnie II wojny światowej. Klimacik tutaj trochę jak w "Morfinie" Twardocha - nie mówię, że ten sam, tylko tam samo dobrze oddana "ciężka" atmosfera tamtych czasów. Nie do końca rozumiem, co tu się wydarzyło, na czym polega konspiracja i o czym rozmawiają bohaterowie, potrzebowałabym jakiegoś odwołania albo więcej szczegołów - chyba że tekst jest częścią większej całości, do której można się odnieść.
    Mam ostatnio ogromną ochotę na przeczytanie czegoś w tym stylu, właśnie "Morfina" chodziła mi po głowie. I imię "Tadeusz" w tym teście pasuje idealnie. Plus jest takie piękne! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo zainteresowałaś mnie tym Twardochem, zawsze chciałam coś jego przeczytać, na razie przeczytałam fragment Morfiny i chyba sięgnę po całość :) Chociaż myślę że moje teksty są zdecydowanie mniej realistycznie ponure, bo mam problem z tworzeniem złych bohaterów. Tekst jest częścią serii, która ma mnóstwo postaci, więc owszem ciężko się połapać, zwłaszcza że rzadko piszę. Ale niedługo postaram się dopisać ciąg dalszy. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo wciągnęłam się w Twój tekst. Choć nie za bardzo lubuję w czasach wojennych, zwykle mnie przerażały, to jednak śmiało można stwierdzić, że ten tekst oddaje całkowicie ich klimat - jest mrocznie, smutno, ale i prawdziwie. Możnaby podsumować, że każdy przechodzi swoją wojnę - czy to na froncie, czy na własnym podwórku. Uczestniczyć w dwóch jednocześnie, to koszmar. Niemniej, podoba mi się oddanie bohaterów i ich konflikt nie tylko fizyczny ale i psychologiczny, czuć ich roztargnięcie i kwestionowanie własnych priorytetów. Pisz dalej! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć :)
    Dawno nie było Ciebie, dawno nie było wojennego tekstu i przyznam, że trochę zatęskniłam za tymi wrogimi czasami, kiedy nie było pewne, kto wróg, a kto przyjaciel. Uwielbia to, jak oddajesz tu klimat tamtych czasów. Robisz to w sposób naturalny i brutalny, ale przez to jeszcze lepiej wczuwam się w historię. Widać tu niepewność i w działaniu, i w odczuciu własnej tożsamości. Do tego cała konspiracja to wysiłek, któremu nie każdy podoła.
    Dziękuję Ci za ten tekst, liczę, iż niedługo znowu coś napiszesz.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń