ARSENAŁ

niedziela, 5 stycznia 2020

[43] Devil's whisper: Nowy rok nie nadszedł ~SadisticWriter


Nowy Rok, nowa seria, a co. Pierwszy tekst pojawił się już dwa tygodnie temu – Merry Crisis. Wtedy to uniwersum nie miało jeszcze nazwy i było swojego rodzaju zabawą z wizją, którą miałam w głowie. Koncept wciąż jest wątpliwy – nie wiem, na czym będzie polegała ta opowieść, ale coś tu się już kreuje. Devil’s whisper, bo słuchałam sobie piosenek na Spotify i nagle mi podpasił dziwny klimat Kanon Wakeshimy. Nadałam serii taki tytuł, jaki ma piosenka. Dodatkowo zmieniłam narrację. Trzecioosobowa jakoś bardziej mi pasuje do Vena. Enjoy it!

***
– Mamo, mamo! Wujek Ven przyszedł!
Mężczyzna wrzucił peta do stojaka na parasole, przeczesał białe włosy i włożył dłonie do kieszeni. Standardowo nie udało mu się przemknąć do kuchni niezauważonym. Podejrzewał, że jego siostrzenica w niewielkiej mierze odziedziczyła po nim czujność. Może to i lepiej – szybciej będzie mogła zareagować na niebezpieczeństwo. To dobra cecha dla człowieka, który chciał przetrwać w tym bezlitośnie brutalnym świecie.
– Tak w ogóle to wujek Ven znowu wrzucił papierosa do stojaka na parasole! – wykrzyknęła ośmiolatka, stając z szerokim, łobuzerskim uśmiechem w drzwiach prowadzących do salonu. Niedawno wypadł jej z przodu ząb, wyglądała więc jakby dopiero co stoczyła poważną, dziecięcą bójkę z osiedlowymi kolegami. Do miana młodocianego wojownika nie pasowały jednak dwa krzywe kucyki po bokach głowy, które wesoło podskakiwały przy każdym jej najmniejszym ruchu. Dziewczynka była strasznie podobna do swojej matki. Z wyglądu niemal tak samo szara i bezwyrazowa jak ona, choć z czymś, co najwyraźniej musiała wraz z Venem odziedziczyć po innych, nieznanych przodkach – niesamowita bladość skóry, a także lekko skośny kształt oczu.
– Skarżypyta – syknął chłodno mężczyzna, wykrzywiając usta w grymasie.
Rozchichotana dziewczynka ubrana w czerwoną sukienkę z długimi rękawami podbiegła do swojego wujka i mocno go przytuliła. Co prawda sięgała mu ledwie do brzucha, ale w żaden sposób jej to nie przeszkadzało. Ven oczywiście nawet nie drgnął. Nie lubił okazywać czułości. Sam wątpił, że jakiekolwiek jej pokłady w nim tkwiły.
– Stęskniłam się, wiesz? – spytała ożywczo jego siostrzenica, zadzierając wysoko głowę, aby móc mu spojrzeć prosto w twarz. Szare oczy dziewczynki świeciły radością.
– Wiem. – Mężczyzna spojrzał w kierunku kuchni. O framugę oparła się właśnie wściekła siostra, która zmierzyła go wzrokiem z góry do dołu. Mysie włosy miała spięte w kucyk luźno opadający na jej prawe ramię. Ciemne brwi ściągnęła groźnie do środka. Małe, szare oczy sypały w jego kierunku iskrami. Skrzyżowała chude ramiona, oczekując na przeprosiny brata. Ten jednak nie zamierzał nic mówić.
– Oducz się śmiecić w nie swoim domu, Vane – powiedziała chłodno.
– Kiedyś też tutaj mieszkałem – odmruknął mężczyzna, wyciągając posłusznie peta ze stojaka na parasole. Schował go do kieszeni czerwonego płaszcza.
– Aż postanowiłeś, że wolisz samotnie bytować w piwnicy. – W słowach siostry kryła się zgryźliwość. Była już raz w mieszkaniu brata i wcale nie podobały jej się warunki, jakie tam panowały. To dlatego zabraniała tam chodzić swojej córce, do czego i tak się nie stosowała, bo często wpadała do wujka po szkole.
– Brakuje ci mojego towarzystwa? Jesteś już dorosła.
– I na dodatek starsza od ciebie, więc powinnam się o ciebie troszczyć. Szkoda tylko, że ty upierasz się przy tym, że nie potrzebujesz mojej troski. – Siostra głośno prychnęła, a potem odwróciła się na pięcie i ruszyła do kuchni. Ven podążył za nią, podobnie jak mała dziewczynka, która chwyciła go pod ramię. Potraktował to ze zwyczajową obojętnością.
– Wiedziałam, że dzisiaj przyjdziesz, wujku! Dlatego ubrałam sukienkę w twoim ulubionym kolorze – powiedziała z dumą w głosie ośmiolatka. – Ładnie mi w niej?
– Ładnie – odpowiedział krótko, nawet na nią nie patrząc.
Kiedy weszli już do kuchni, siostra Vena stała przy garnku, mieszając drewnianą łyżką jakiś gęsty, ciemny sos. Brudną ścierkę zarzuciła na ramię.
– Mógłbyś chociaż raz ściągnąć ten ohydny, potargany płaszcz, kiedy do nas przychodzisz. No i buty. Potem muszę sprzątać całe to błoto, które po sobie zostawiasz. – Kobieta głośno prychnęła.
Ven był już przyzwyczajony do tego, że za każdym razem, kiedy się spotykali, dostawał od niej reprymendę. Już w dzieciństwie próbowała uczynić z niego idealnego chłopca. Ostatecznie wyrósł jednak na niezależnego i chłodnego mężczyznę, który palił jak smok, pracował w jakiejś szemranej firmie, o której zupełnie nie chciał mówić, i pił whisky, przesiadując w swoim ulubionym, skórzanym fotelu, a także gapiąc się w zasłonięte antywłamaniową roletą okno. W domu Vena zawsze panował mrok, zupełnie jak w jego sercu.
Mężczyzna nie odpowiedział. Usiadł przy stole, położył łokieć na nim łokcie, a potem oparł podbródek na dłoni, jakby się zamyślił. Jego siostrzenica usiadła na krześle naprzeciw, udając zamyślenie Vena. Lubiła naśladować swojego wujka, choć zawsze dostawało jej się za to od mamy.
– Elena, przestań go małpować – skarciła ją matka. – Pora znaleźć sobie lepszy wzór do naśladowania niż twój wujek.
– Ale wujek Ven jest taki fajny – zajęczała dziewczynka, spoglądając z wyrzutem na własną rodzicielkę. Wsparła oba łokcie na stole i przyłożyła dłonie do policzków, które uciekły do góry, tworząc na jej ustach sztuczny, parodyjny uśmiech.
– Może czas, abyś pozwoliła jej korzystać z Internetu – mruknął od niechcenia Ven. – Tam znajdzie lepszych ludzi do naśladowania.
– Albo jeszcze gorszych niż ty. – Diane zamachała w górze łyżką jak babcia, która grozi swoim wnukom. Potem sięgnęła do szuflady i wyjęła z niej chochlę. Gęsty sos przelała zgrabnie do trzech talerzy ze świeżo ugotowanym makaronem. Rozmowa dobiegła końca, dlatego bez słowa przeniosła je za jednym zamachem na stół. – Smacznego – rzuciła, kiedy usiadła już na honorowym miejscu, na przedzie stołu.
Vane mruknął pod nosem coś, co mogło brzmieć jak „nawzajem”, ale nikt do końca nie wiedział, czy właśnie o to mu chodziło. Czasami bywał aż nadto mrukliwy. Poza tym nie lubił słów takich jak „dziękuję”, „dzień dobry”, „do widzenia” czy „przepraszam”. To nie znaczyło oczywiście, że brakowało mu kultury. Po prostu był dosyć specyficzną osobą.
Przez kilka minut cała rodzina jadła w ciszy, Diane nie należała jednak do osób, które potrafiły długo milczeć – tę niefortunną cechę odziedziczyła pewnie po niej Elena. To zabawne, ale dziewczynka była połączeniem wielu cech Vena i Diane, zupełnie jakby to oni oboje byli jej rodzicami. Tak naprawdę jej biologicznym ojcem był mężczyzna, który nie żył już prawie od dziewięciu lat. Vane odpowiednio się nim zajął, kiedy się okazało, że zdradzał jego siostrę, podczas gdy ona pracowała za nich dwoje, i to jeszcze będąc w ciąży.
– Dlaczego przyszedłeś do nas akurat Sylwestra? – Diane spojrzała z uniesioną brwią na brata.
– Zawsze przychodzę do was przed końcem roku – odpowiedział obojętnie Ven.
– Chciałeś nam złożyć życzenia? – Kobieta prychnęła.
– Chciałem zobaczyć, czy z czystym sumieniem mogę wstąpić w nowy rok.
– Czy pobrzmiewa w twoim głosie nuta troski, czy mi się wydaje? – Diane uśmiechnęła się wrednie do brata, na co ten nie zareagował żadną odpowiedzią. Wciąż patrzył się w swój talerz, spokojnie spożywając makaron z gęstym sosem. – Jesteś okropnie nieczuły. Czasem się zastanawiam, czy przypadkiem ktoś cię nie podrzucił do naszego domu. O ile pamiętam, ani matka, ani ojciec nie mieli takich jasnych blond włosów jak ty.
Vane musiał przyznać jej rację. Poza tym nigdy nie widział na żadnych zdjęciach, aby ktoś z rodziny Everly miał je w takim samym kolorze jak on. Nie miało to oczywiście dla niego najmniejszego znaczenia. Jego włosy i tak były obecnie białe jak śnieg.
– Elena odziedziczyła po mnie kilka cech, to chyba wystarczający dowód na to, że jesteśmy spokrewnieni – wymruczał Ven.
– To równie dobrze mógł być przypadek. Poza tym… broń Boże, żeby Elena była taka, jak ty!
– Mamo, ale czemu ty tak nie lubisz wujka Vena? – spytała dziewczynka z donośnym jęknięciem. Przez jej nieuwagę wstęga makaronu z sosem spadła na nową sukienkę. Szybko zrzuciła go na podłogę i niewinnie się uśmiechnęła, licząc na to, że matka tego nie zauważy. Na szczęście była zbyt zamyślona. Zanotował to tylko Vane, który podał siostrzenicy pod stołem chusteczkę. Ta pokiwała mu dziękująco głową.
– Ja nie lubię wujka Vena? – spytała zdziwiona Diane. – Nie bądź głupia, Elle. To mój brat. Razem tyle przeżyliśmy, że nawet jeżeli wiem, że jest beznadziejny, wciąż go kocham.
Mężczyzna przestał spożywać posiłek. Spojrzał na siostrę z uniesioną brwią.
– Czego się tak gapisz, ty bezduszna istoto? – prychnęła Diane. – Ja przynajmniej umiem okazywać uczucia rodzinie.
Vane nie chciał poruszać tego tematu. Może rzeczywiście nie potrafił okazywać słownie uczuć, ale gdyby nie był w jakiś sposób przywiązany do swojej siostry i siostrzenicy, zapewne nigdy by tutaj nie zaglądał. To powinien być wystarczający dowód na to, że mu zależało.
– Wujku Ven – zamruczała niezadowolona dziewczynka, machając nogami pod stołem. – Ja to w sumie nigdy nie słyszałam, jak mówisz nam, że nas kochasz. A kochasz, prawda?
Mężczyzna pochylił głowę w taki sposób, aby nie było widać, że marszczy czoło. Teraz grzebał w swoim talerzu jak grymaszące dziecko, któremu nie smakował obiad. Oczywiście nie odpowiedział na to pytanie, ale Elena była osobą niedającą tak łatwo za wygraną.
– Wujku, powiedz, że nas kochasz! – wykrzyknęła walecznie, kierując w jego stronę widelec. W sposobie, jaki trzymała ten niepozorny przedmiot, Vane widział samego siebie. Jego myśli przeszyło wspomnienie, w którym on sam dzierżył widelec, próbując się bronić przed napastnikiem. O ile pamiętał, bronił wtedy siostrę. – Powiesz? No, powiedz! Bo się obrażę!
Ven spojrzał na nią z krzywą miną. Miał wrażenie, że jeżeli wypowie te słowa, przestanie być osobą, którą zawsze był. Poza tym nie czuł się jak ktoś zdolny do miłości. Akceptacja i przywiązanie były mu znane, ale miłość?
W oczach Eleny pojawiły się łzy. Małe usta zaczęły wyraźnie drżeć. Zachwiał się nawet widelec, który wcześniej tak dzielnie trzymała w dłoni.
– Nie kochasz? – spytała głosem małego dziecka.
– Szanuję.
Smutna ośmiolatka opadła na krzesło. Jej matka spojrzała zaś karcąco na brata. Dwa, tak skrajne wyrazy twarzy, zastygły, jakby ktoś wstrzymał czas. Vane myślał, że kiedy uniesie wzrok, obie będą znów spoglądać w talerze i kończyć obiad, ale kiedy rzeczywiście to zrobił, uznał, że coś się nie zgadza. Wciąż patrzyły na niego jak woskowe lalki. Zmarszczył czoło, odkładając ostrożnie widelec. Od razu podniósł się z krzesła i podszedł do okna. Auta jeżdżące po ulicy nagle się zatrzymały, zupełnie jakby ktoś manipulował czasem. To nie był dobry znak.
– Vane Everly – usłyszał chwilę później głęboki, kobiecy i obcy dla niego głos. Na jego dźwięk obrócił się gwałtownie w tył i zamachnął nożem. Przed oczami mignęły mu fioletowe kosmyki włosów, szybko jednak zniknęły, zupełnie jakby były wyłącznie wytworem ludzkiej wyobraźni. Vane jednak wiedział, że to nie tylko zwidy. Został znaleziony.
– Trochę ostatnio mieszasz, nie uważasz?
Głos zaśmiał się w hipnotycznie dźwięczny sposób. To sprawiło, że Ven stracił na chwilę kontrolę nad własnym umysłem. Szybko się jednak otrząsnął, kiedy tuż przed nim pojawiła się lewitująca swobodnie kobieta, szczerząca do niego zaostrzone na końcówkach zęby. Chciał ją chwycić za gardło, ale zanim to zrobił, ta pstryknęła palcami, zatrzymując jego ruchy, tak jak to zrobiła z resztą otoczenia. Mężczyzna przeklął w duchu swoją nieuwagę. Jednak czy mógł uciec z tej sytuacji? W przeciwieństwie do kobiety nie posiadał żadnej przydatnej mocy.
W kuchni znów rozległ się dziwnie otępiający śmiech. Vane starał się nie iść za jego zwodniczym dźwiękiem. Miał na tyle silną wolę, aby przeciwstawić się syrenim śpiewom. Kobieta była najwyraźniej pod wrażeniem, bo stanęła ostrożnie na podłodze i podeszła do niego, unosząc długim paznokciem jego podbródek.
Ven nigdy nie widział tak pięknej, ale nienaturalnie wyglądającej kobiety. Jej długie, falowane włosy w kolorze żywego, intensywnego fioletu, który od góry przechodził swobodnie w magentę, opadły swobodnie na ramiona i plecy. Długa grzywka była zgarnięta w tył i spięta dokładnie taką samą spinką, jaką podarowała Vane’owi siostrzenica. W tym momencie przeklął samego siebie. Właśnie w taki sposób ta szuja go odnalazła. Pytanie tylko, kim była?
Żółte oczy błysnęły złowieszczo, kiedy rozszerzyła swoje krwistoczerwone usta w uśmiechu.
– A więc zastanawiasz się, kim jestem? – spytała powolnie. – Echem twojej przyszłości. – Zaśmiała się dźwięcznie i podeszła do stołu, gdzie wciąż siedziała nieruchoma Elena i Diane. Vane zaledwie drgnął z niepokojem, nie mógł się jednak uwolnić spod uroku obcej istoty, która właśnie objęła ramiona jego starszej siostry. – Chyba ci na nich bardzo zależy, prawda? Szkoda tylko, że w ostatniej chwili ich życia nie powiedziałeś, że je kochasz. W takim razie niech ich utrata będzie dla ciebie ostrzeżeniem. – Kobieta uniosła w górę palec wskazujący, który zakończony był ostrym paznokciem.
– Zostaw… je – syknął przez zaciśnięte zęby Ven.
– O – zdziwiła się kobieta, unosząc fioletowe brwi. – Masz bardzo silną wolę, skoro potrafisz się przeciwstawić mojej mocy. Uważaj, bo mnie w sobie rozkochasz. – Posłała mu wredny uśmieszek, który przywodził na myśl kobiecego diabła. – Moja pani zabroniła mi się tobą bawić, ale nie zabroniła bawić się innymi ludźmi, wręcz na to nalegała. Chyba rozumiesz, że muszę to zrobić? – Uniosła brew, a potem przystawiła paznokieć do szyi Diane. – Powiedz im dobranoc, skarbie.
Ven postawił ciężki krok do przodu. Drżącą dłonią zaczął sięgać do kieszeni.
– Kim… jesteś? – spytał przez zaciśnięte zęby.
– Szeptem diabła.
Krew trysnęła prosto w twarz mężczyzny. Głowa jego siostry potoczyła się po podłodze aż po same jego nogi. Ciało jego siostrzenicy opadło zaś bezwładnie na krzesło, jakby była tylko lalką. Kiedy on krzyczał, do jego uszu docierał tylko ogłuszający śmiech nieludzkiej istoty.
Nowy rok nie nadszedł.
Nie dla jego rodziny.

3 komentarze:

  1. Świetnie wykreowane postacie. Do tego ta dynamika. Normalne spotkanie rodzinne, które w mig przeradza się w czyjąś śmierć. Miodzio.
    Czytając ten tekst przyszło mi na myśl Darker than Black w klimacie lat trzydziestych dwudziestego wieku. Jakoś tak postać Vena i fioletowowłosej wywołały u mnie takie skojarzenie.
    Poza tym znalazłem błąd: "Usiadł przy stole, położył łokieć na nim łokcie, a potem oparł podbródek na dłoni, jakby się zamyślił.".
    Ciekawi mnie jak to się będzie dalej rozwijało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, człowieku drogi! Uwielbiam Darker than Black <3 a nawet nie pomyślałam, że może to mieć jakiś związek, tym bardziej, że jeden z bohaterów ma czarny płaszcz i białą maskę. Wow. Może gdzieś podświadomość poszła właśnie w tę stronę :D. Chociaż Darker oglądałam ile lat wstecz!
      Ach, z tymi błędami. Wiem, na czym on polegał. Często zmieniam ułożenie jakiegoś zdania, po czym się mu nie przyjrzę i nagle jest jakaś dziwna hybryda dwóch wersji XD. Nie wiem, czemu. Jeszcze nikomu, komu przeglądałam tekst, nie widziałam, żeby miał taki problem. Dziękuję za zwrócenie uwagi! I cieszę się, że tekst przypadł do gustu c:

      ~SadisticWriter

      Usuń
  2. Hej :)
    Jak wiesz od czasu Merry Crisis, że jestem już fanką Vena i będę śledzić całe to uniwersum. Spodziewałam się, że będzie typem, który nie okazuje uczuć i uważa, że miłość mu się nie należy w żaden sposób - ani nie pokocha, ani nie będzie chciał być kochany - mimo to ja w jego postawie widzę to uczucie. W końcu jest z siostrą i małą Eleną, rozmawia z nimi, je obiad. Może to wszystko ma chłodną otoczkę, ale dla mnie jest obrazem rodziny, której wielu ludzi i tak nie ma.
    Mogę o coś zapytać? Gdzie znajdę tę fioletową zołzę, tę sukę, hę? Łopat nadal nie schowałam, więc poza jednym księciem ubiję i tę postać, która dała mi minizawał. Nie spodziewałam się, że Diane i El mogą zginąć! I go w taki sposób! I że Ven nie mógł im powiedzieć, że kocha! Teraz ta świadomość będzie go zżerać, agr!
    Świetny tekst. Pokłady chłodu, który lubię, bohater, który nie jest krystaliczny, i świat, w którym nie tylko ludzie są żywi. Ach, teraz to jestem porządnie zaintrygowana. Chcę więcej.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń