ARSENAŁ

niedziela, 15 września 2019

[27] PatoŻycie: Cenne porady, czyli jak NIE PODRYWAĆ dziewczyn... Chyba ~ Ivy


Hej. Dawno mnie tutaj nie było, prawda? Cóż… Może pomysły na opowiadania były, ale nigdy nie umiałam zmusić się do tego, by posadzić tyłek przed laptopem i przelać je z głowy na pikselowy papier. A dochodziły mnie słuchy, że komuś brakowało tworzonego przeze mnie PatoŻycia, także zebrałam się w sobie i oto jest: nowe opowiadanie z tego chorego uniwersum. Nie jest wysokich lotów, ale jak tylko napisałam pierwsze zdanie, to poleciałam jak maDki do okienka po 500+!
Przyjemnej lektury. ❤



Wrześniowa aura ani trochę nie nastrajała osiedlowych ziomków do rutynowych nasiadówek pod blokiem. Ledwo co minął upalny sierpień, a jak za pstryknięciem palcami zaatakowały ich nużące opady deszczu, upierdliwie buczące w uszach zimne podmuchy wiatru, niszcząc tworzoną miesiącami sielankę. I nawet gdyby chcieli ukryć się w otchłani korytarza, trzymając skitraną starym puszkę piwa w ręku, rżąc z opowiadanych sobie anegdotek, zawsze mogli liczyć na wizytę tych, którym to wiecznie wyśpiewują słynne na całą Polskę dwa słowa. A jeszcze gorszym okazało się, że paru ziomków postanowiło jednak zawitać w szkolne progi, przeistaczając się w pilną młodzież, przez co ekipa trochę się przerzedziła.
Dobrze, że Marianka nic nie zobowiązywało. Edukację zakończył na piątej klasie podstawówki, co jednak w obecnych czasach nie przeszkadzało w dostaniu fuchy. W robocie starego wiecznie szukano nowych przydupasów, by ci latali na każde zawołanie niczym dziwki w burdelach, ale tam już był spalony. Raz oklepał takiemu „alfonsowi” mordę, co zakończyło się karą grzywny przeinaczoną na odsiadkę oraz wywaleniem na zbity pysk. Pośredniak nie oferował mu niczego szczególnego, przez co stamtąd też go wyjebano. Wyjazd za granicę? Najpierw trzeba mieć kasę, by gdziekolwiek wyjechać, a starzy i brachol ani śnili dokładać do tego interesu. Dlatego siedział na garnuszku wapniaków, popijając browca za browcem w skrzypiącym przy każdym ruchu ciała łóżku. Skąd na nie brał hajs? Wolał nie zdradzać, by znowu nikomu nie podpaść.
– „Ruchasz się czy trzeba z tobą chodzić?” – wymamrotał pod nosem, biorąc kolejny łyk chmielowego cudu. – To był kurwa zajebisty tekst na podryw tępych dzid.
– Raczej chujowy – Kewin siedział na parapecie, wesoło wymachując nogami. Już parę razy prawie wypadł z okna, ale zawsze w ostatnim momencie się łapał ramy. – Po usłyszeniu tego zazwyczaj kopały cię w jaja i wyzywały od pierdolonych, skretyniałych, pokurwionych, schujałych stulejarzy bez krzty romantyzmu. Czy jakoś tak to szło.
Marianek zamrugał zaskoczony, wylewając co nieco piwa na swoje nowe spodnie z chińczyka. Był tak pochłonięty wspomnieniami o swojej „byłej”, która może miała ubytki w uzębieniu, ale za to zawsze była gotowa rozłożyć dla niego nogi, że zdążył zapomnieć, iż nie jest w pokoju sam. Oprócz patrzącego na niego z politowaniem Kewina dostrzegł jeszcze brzęczącego coś do ucha Simonie Maciusia, którzy ignorowali resztę ekipy, wpatrzoną w niego jak w obrazek puszczalską Nikolettę z wyraźnym limem pod okiem oraz podrapanymi policzkami (dziewczyna nowej zdobyczy zabawiła się w Wolverine’a) oraz stojących jak najdalej od siebie Czachę i Ziutę.
„A no tak… Na dworzu* znowu nakurwia deszczem, starzy poleźli na nockę do roboty, to zgarnąłem ich na chawirę!”
Marianek donośnie beknął, wycierając wierzchem dłoni pianę z ust. Nikoletta westchnęła z zachwytu. Głupia pinda, chociaż z drugiej strony…
„Stop, Marianek. Niech inni nie zajarzą, że masz ochotę to wykorzystać!”
– Bo źle kurwa obczajałeś lafiryndy. Jak podłazisz do tych stojących po kątach jak jakieś kurwa kościelne świece to później kwiczysz jak zarzynana świnia. U mnie tekst działał zajebiście, dzięki czemu następnego dnia zapierdalałem po nowe pudełeczko gumek do Biedronki. A czasami i dwa razy zapierdalam, bo laska jest tak napalona, że chce powtóreczkę!
Kewin obrzucił spojrzeniem niezbyt reprezentacyjnego Marianka i pomyślał, że tego skretyniałego idiotę znowu ponosi fantazja. To, że swego czasu Pamela była na każde jego gwizdnięcie nic nie znaczy. Ona po prostu to robiła, by podbierać mu zapasy skrętów, które ten ukrywał w zakamarkach obskurnego pokoju. Ale i tak nisko upadła, że żeby zdobyć towar oddawała się takiemu obdartusowi. Chociaż… może ją to cichaczem kręciło?
– Eee tam, bywały lepsze teksty na podryw – Czacha wreszcie postanowił zabrać głos w tej dziwnej dyskusji. – Ja tam preferowałem coś w stylu „hej maleńka, czy twój ojciec jest cukiernikiem? Bo jesteś słodka!”
– Za to w nagrodę obrywałeś tekstem „Za to twój ojciec musi być piekarzem, bo upiekł niezłego suchara” – odparła Ziuta, mrużąc gniewnie oczy.
Czacha założył ręce na piersi. Marianek widział, że niespecjalnie spodobała mu się reakcja było-obecno-byłej laski, jednak poprzestał na tym znaczącym geście. Wdawanie się w kłótnie z naburmuszoną laską nigdy nie kończy się zajebiście. Popijając kolejny łyk piwa rozmyślał, czy czarnowłosa piękność nie żałuje, że nie dała się poderwać Bobkowi, który aktualnie spotykał się z dziewczyną z sąsiedniego miasta, przez co odciął się od towarzystwa. Jeszcze pracuje gdzieś na magazynie i zamierza zamieszkać z tą swoją.
„Nigdy do nas nie pasował… Cienias!”
– Mnie zawsze takie teksty wkurwiały – Simona wyzwoliła się z objęć Maciusia. Wyprostowała się, przynosząc ulgę nieco zmaltretowanemu po wiecznym schylaniu się w szkole kręgosłupowi. – „Hej maleńka, bolało jak spadłaś z Nieba?”. Nie, kurwa. Zakurwiście ujebałam sobie pazury, wyczołgując się z Piekła.
Maciuś zrobił taką minę, jakby przyszpiliła go dwójeczka.
– Pragnę ci przypomnieć, że ja też ci zarzuciłem takim tekstem i jakoś nie obdarzyłaś mnie taką odpowiedzią – rzekł Maciuś, kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny.
– Tylko dlatego, platfusie złotousty, że się w tobie podkochiwałam. Inaczej byś miał przejebane.
– No to mam kurwa szczęście – uśmiechnął się do niej promiennie, na co ta się soczyście zaczerwieniła. Skryła twarz za włosami, by zakryć zburaczałe policzki. Uroczo.
Marianek poczuł bolesny skurcz w okolicach serca. Prędzej by się zajebał, niżeli przyznał do tego, że często zazdrościł bracholowi stałego związku i dziewczyny, która – choć wulgarna i pyskata – nie widziała świata poza nim. Dzięki temu wiedział, że zawsze może na kogoś liczyć.
Musiał to jakoś zakryć. „Zaklamuwować**” czy jak to leciało.
– Eee… Jak macie na siebie chcice, to pokój starych jest pusty. – Marianek wyrzucił za łóżko pustą butelkę po piwie, macając ręką bok wyrka w poszukiwaniu ostatniego browca. – Tylko zapuśćcie jakąś muzę, byśmy nie słuchali waszych jęków.
Simona, w odpowiedzi, pokazała mu środkowy palec. Maciuś podążył jej śladem.
Kewin zeskoczył z okna, zamykając je. I tak nieźle wyziębił pokój, a całe plecy miał mokre od deszczu. Marianek wiedział, że ten będzie kombinował, ile wlezie, by złapać choróbsko i nie leźć do szkoły. Gdyby byli braćmi, stwierdziłby, że ma coś po nim. A o obcym nie można tak powiedzieć. Chyba.
– Kurwa, aż mi przypomnieliście jeden tekst Majora, który zarzucił tej śmiejącej się tak, jakby ją na okrągło rżnęli w dupę Nice.
Marianek aż klasnął w dłonie. Uwielbiał pobierać nowe lekcje. Może ten tekst pomoże mu zdobyć kolejną dupę? Chwila… Przed chwilą myślał o stabilizacji? Podrapał się po nosie. A, wyjebane jajca!
– No to na co kurwa czekasz? Gadaj!
Inni również czekali z niecierpliwością. Majorek miewał nieprzemyślane gadki, dzięki czemu mieli z tego rżeć godzinami.
Kewin znacząco chrząknął.
– No to podbił do typiary. Stała sama, w rogu murka, to nie miała jak mu spierdolić. Zmierzyła go tymi swoimi oczkami i zapytała, czego kurwa od niej chce. A ten do niej „Słyszałem, że twój śmiech przypomina odgłos orgazmu na sucho. Chcesz może sprawdzić, czy na mokro brzmiałby podobnie?”
Ludzie z całego piętra aż drgnęli, kiedy zmieszane śmiechy dochodziły z mieszkania Marianka i Maciusia. Cała śmietanka towarzyska pokładała się ze śmiechu, z trudem łapiąc oddech. Sama Ziuta chichrała się jak opętana, ścierając łzy, jakie pociekły z jej oczu. Simona i Maciuś prawie tarzali się po podłodze, zbierając okruchy z całego dnia. Czacha próbował się uspokoić, lecz mu to nie wychodziło, a Nikoletta chichotała jak cnotka-niewydymka. Marianek pomyślał, że wyjątkowo była znośna, dlatego może przychylniej rzuci na nią okiem?
– Ja pierdole, to akurat było dobre – Maciuś pierwszy odzyskał głos. – Kewin, gadaj, co było dalej. Bo na bank coś było!
– No pewka, że było – odparł dumnie.
– No to kurwa mów!
– Nika strzeliła mu z liścia, napluła na niego, śmiejąc się orgazmstycznie, wyzywając go od zboczonych, skurwiałych świrów. A, i powiedziała mu, że jeszcze raz tak ją podejdzie, to obetnie mu jaja. To jej powiedział, że wiedział, że lubi sado-maso, ale nawet najwięksi fetyszyści nie pisaliby się na darmową kastrację.
Towarzystwo jeszcze chwilę posiedziało, nim zawyrokowało, że wypadałoby się zbierać. Ziuta bez słowa wyminęła Czachę, częstując go solidnym uderzeniem włosami w twarz. Kewin wyściskał resztę zgrai i poszedł pobiegać w deszczu bez koszulki, aby mieć całkowitą pewność, że się rozłoży. Simona chwyciła Maciusia za rękę i powiedziała, że może tej nocy nocować u niej, na co ten ochoczo się zgodził. Została jedynie Nikoletta, bawiąca się bransoletką zsuniętą z nadgarstka.
Marianek klasnął w dłonie, czym skupił na sobie spojrzenie maślanych oczu dziewczyny. Dyskretnie wymacał kieszenie spodni i po upewnieniu się, że ma tam to, czego potrzebuje, gestem palca nakazał Nikoletcie, by się zbliżyła. Gdy ta ochoczo to wykonała, szepnął:
– Tej nocy mogę sprawić, że będziesz najszczęśliwszą kobietą na świecie. Wchodzisz w to?
Czy ktoś taki, jak Nikoletta, byłby w stanie odmówić?

* Wiem, że poprawna wersja to „dworze”, ale zwróćmy uwagę na to, że mamy do czynienia z nieukiem. Dlatego proszę mi tego nie poprawiać!
** „Zakamuflować” – niedojebanie Marianka, wersja druga.

2 komentarze:

  1. Hej :)
    O rany. Ja chyba muszę dołączyć do tych, którzy nagabują Cię o podanie, bo takie teksty będą tego warte! Dopiero czytając, zdałam sobie sprawę, że naprawdę się stęskniłam za Twoimi tekstami i to naturalne, plastyczne przedstawienie życia bohaterów, których życie jest dość proste i niewymagające zbyt wiele.
    Podoba mi się ta rzeczywistość rozmowy, opisany obrazek, który tak łatwo kreuje się w głowie czytelnika. Jest to tak dobre, jak chciałam, by było, a nawet lepsze. Chcę więcej!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja ci dam za to "komuś brakowało" >D. Nie mogę doczekać się dnia, jak otworzę oczy, zobaczę teksty na WAR i powiem głośno: "O!", bo sama z siebie go wstawisz! A teraz ten... NA MAŚLE WJEŻDŻAM!
    "Skąd na nie brał hajs? Wolał nie zdradzać, by znowu nikomu nie podpaść" - oto prawdziwa tajemnica wszechświata. Też mnie to zawsze ciekawiło!
    Jak przeczytałam "już prawie wypadł z okna", to miałam takie: "czekaj, co?". I nie wiedzieć czemu, musiałam to jeszcze przeczytać trzy razy, żeby ucieszyć swoją gębę. Dlaczego zawsze cieszą mnie takie rzeczy, nie wiem. Może dlatego, że je sobie wyobrażam.
    Jak zaczęłaś wymieniać te wszystkie imiona... God, ledwo pamiętałam, kto jest kto. Za dużo ich tam!
    Kurna, oni ze swoim gadaniem o "ruchaniu" są tak obrzydliwi, że aż mi się obrzydliwie zrobiło, co znaczy, że tekst działa na wyobraźnię. Ba, w ogóle to dla mnie ciekawe, że tak głęboko siedzisz w tym świecie, praktycznie w nim nie siedząc. W sensie, że wystarczy ci się nasłuchać patoli na dworze, a dalej to już wyobraźnia zasuwa na wrotkach! To się nazywa inspiracja.
    "było-obecno-byłej laski" - to facet rzeczywiście niezdecydowany >D.
    God, dlaczego jak czytam te przekleństwa, to mi się buzia uśmiecha. Chyba mam problem z przekleństwami. Dobrze, że moje komentarze nie zawierają przekleństw (powstrzymuję się!). A taka jeszcze ukradkowa wiadomość... Myślę, że te gwiazdki były zbędne. Raczej czytelnik domyśliłby się, że bohater sam wymyśla takie neologizmy, szczególnie że ta druga hybryda jest tak hybrydowata, że ja tu kuźwa nie widzę pola do dyskusji XD. Z nim to nie dość, że dałaś cudzysłów, to jeszcze napisałaś "jak to leciało" i dałaś gwiazdki tłumaczące, to aż za wiele. Nie musisz się tak przejmować tymi tekstami, że ktoś je źle zrozumie. Moim zdaniem tylko debil by ich nie zrozumiał, także spokojnie!
    Jak Kewin zeskoczył z okna, to myślałam, że sobie zeskoczył na dwór. I znowu się zaczęłam śmiać jak głupia. DLACZEGO BAWIĄ MNIE OKNA.
    W sumie to dalej przewijają ci się w tekstach te wstawki, które nie brzmią patolowo, tylko bardziej... mądrze i ironicznie, ale ja rozumiem, że to trudno wyeliminować i stać się po prostu patolem (jakkolwiek to brzmi XD). Ogólnie tekst zabawny z tymi rozkminami na podryw! Serio. Trochę mnie to śmieszyło, trochę brzydziło, ale wszystko zostało dobrze zrównoważone, w końcu to patole. Coś słabo maślany ten tekst, ale to ja dzisiaj nie zażyłam dawki masła, może to dlatego. Dzisiaj zamieniłam je na olej rzepakowy. Także... na oleju wyjeżdżam!
    P.S. A ja to bym teraz Egzystę np. poczytała, huehuehuehu. Tak tylko mówięęęę.

    OdpowiedzUsuń