ARSENAŁ

poniedziałek, 10 czerwca 2019

[18] Czego szukasz, Mithila? ~ Miachar


            WARNING!
           
Nie mam pojęcia, co tu się wydarzyło. Czytacie na własną odpowiedzialność. Mnie się zrobiło niedobrze. Błee.

            Idź. Dalej. Do przodu. Idź.
            Oddychanie przychodziło jej z trudem, nie wiedziała, jakim cudem udaje jej się iść, ale to właśnie robiła. Jakaś siła kazała zmierzać w pewnym kieunku, do celu, na końcu którego zastała drzwi.
            Wejdź. Musisz. No już, wchodź.
            Drzwi nie były zamknięte, wystarczyło nacisnąć klamkę i pchnąć, by znaleźć się w środku, gdzie silnie pachniało smażoną cebulą i czosnkiem.
            Nie zwracaj na to uwagi. Idź dalej.
            Postanowiła kilka kroków do przodu i przez przypadek uderzyła stopą w komodę, którą napotkała na swojej drodze. Hałas, jaki powstał, wywołał z jednego z pokoi przy korytarzu wysokiego mężczyznę o ciemnych włosach, który przyglądał się jej uważnie.
           
Cześć, Mithila odezwał się. Wcześnie dzisiaj wróciłaś. Jesteś może głodna?
            Nie, nie, nie. Żadnego takiego jedzenia.
            Kręcenie głową w jedną stronę i w drugą, jakby na chwilę stała się zabawką.
            A czy czasem nią nie była?
            Idź dalej. Dalej, do łazienki.
            Tylko gdzie ona była?
            Otworzyła pierwsze drzwi, jakie znajdowały się po jej lewej stronie. Nie, to jakiś pokój ze sprzętem sportowym. Za następnymi była czyjaś sypialnia, obecnie bez właściciela. Uczyniła kilka kroków do przodu i zbliżyła się do mężczyzny, za jego plecami zobaczyła meble. Kuchnia.
            Westchnęła ciężko, a z jej ciała uciekały kolejne pokłady siły.
            Mężczyzna przyglądał jej się, nadal był rozbawiony.
           
Nigdy nie widziałem kogoś, kto wyglądałby na tak zagubionego we własnym domu. Czego szukasz, Mithila? Pomogę ci.
           
Bo nim nie jest, przemknął jej przez myśl własny głos. To nie jest moje miejsce. A może? Nie, przecież by pamiętała.
            Ale nie pamiętała nie tylko mieszkania, ale też tego mężczyzny, który tu był i który ewidentnie ją znał.
            Nie pytaj! Idź dalej!
            Pozostały tylko dwie pary drzwi.
            Niczego już nie była pewna, jej pamięć pełna była czarnych luk, a to, co pamiętała
lub wydawało jej się, że pamięta mogło być tylko iluzją.
            Łazienka! Znajdź ją! Szybko!
            Otworzyła przedostatnie drzwi i oto była tam, gdzie miała dotrzeć. Jasne pomieszczenie z białymi meblami o złotawych wykończeniach, duża wanna ustawiona tuż pod małym oknem. Idealna, by się do niej położyć i nigdy z niej nie wyjść.
            Czuła na karku oddech mężczyzny, który wszedł tutaj za nią.
           
Ej, powiedz, czego szukasz, pomogę ci to znaleźć.
            Nie! Szafka! To jest w szafce!
            Dopadła mebla pod umywalką, otwarła drzwiczki i zaczęła wyrzucać z niego przedmioty, byle dotrzeć do tego, który był jej potrzebny.
           
Mithila, o co chodzi? Dlaczego tak się zachowujesz? Wszystko gra?
            Miała dość jego gadania i obecności, był strasznie irytujący.
            Ucisz go! No już, bij!
            Posłuchała. Odwróciła się na kuckach, zobaczyła mężczyznę, który był tuż za nią. Wystarczyło wziąć zamach i spoliczkować.
            Czerwony ślad dłoni szybko pojawił się na twarzy. Tak samo jak i zaskoczenie.
           
Mithila?
            Dopóki gadał, był wkurzający, toteż uniosła rękę ponownie, tym razem celując w pewien punkt na szyi. Trafiła, a mężczyzna
nieprzytomny osunął się na podłogę z kafelek.
            Bardzo dobrze! A teraz szukaj!
            Wróciła do poprzedniego zadania i zaledwie po kilku sekundach znalazła to, czego szukała. Zapakowane w kartonowe pudełeczko czekało na nią.
            Świetnie! Weź więcej i spadajmy stąd!
            Wzięła wszystkie sztuki, na jakie natrafiła i, wychodząc z łazienki, otworzyła pierwsze z nich. Na jej dłoni pojawiła się rzecz o eliptycznym kształcie pachnąca miodem. Nim opuściła mieszkanie, wgryzła się w przedmiot, a kawałek mydła w ustach wywołał największą z możliwych przyjemności w jej marnym życiu.
            A nie mówiłem? Chodź, musimy iść dalej.
            Znowu posłuchała i zeszła po schodach na dół, odbijając się od ścian, wyszła na ulicę. Przełknęła jeszcze jeden kęs mydła i ruszyła przed siebie, a w jej głowie rozbrzmiewał najgorszy śmiech, jakikolwiek słyszała.
            Śmiech samego diabła.

           

           

2 komentarze:

  1. O kurde.
    Az muszę zebrać myśli.
    Hm. Lubię takie teksty. Robią kisiel z mózgu! Ależ to było mroczne i niespodziewane, na koniec rozbite tym mydlem. Ależ dziwne, ależ fajne! Obstawilam że cpunka zgarnia ojciu jakieś tabsy a tu proszę, wyprawa po mydło. Niedoceniany mydło, kto widział "podziemny krąg" ten wie, jaki ma w sb potencjał! Ale to, to było naprawdę inne. Dlaczego? To moje pytanie. Skąd ten apetyt na mydło? O dziwo nie zrobiło mi się niedobrze. Nawet sb wyobrazilam dość wyraznie to wgryzanie się w miodowy owalny kształt. Może dlatego że mi apetyt ostatnio wariuje. Mam nadzieję że nie skończę jak Mithila. Btw imię <3 a na mnie w Lo wszyscy krzyczeli Mila, więc serio zaczynam się bać xd
    Jedyne co mi zgrzytlo to czynienie kroków. Standardowe "zrobić" byłoby dla mnie naturalniejsze.
    Jestem ciekawa genezy tego opowiadania. Skąd, hak to połączyłas. I czy mamy tu do czynienia z opetaniem? Mam wrażenie że ten tekst mógłby zarówno być wprowadzeniem do poważnego horroru ale i jego groteski. Zależy w która udać się stronę. I podobał mi się zabieg z czcionkami, ładnie weszły w tekst i oddzielily myśli bohaterki od tajemniczego głosu, który słyszała.

    OdpowiedzUsuń
  2. O tej historii wspominałaś mi już na Messengu, a ja ci mówiłam, że chętnie ją przeczytam, bo ciekawi mnie, co tu takiego strasznego jest :D.
    Tu taki dramatyczny początek, wczuwam się i nagle widzę smażoną cebulkę z czosnkiem. W sensie, że... zrobiłam się głodna. A przez ostatnie dwa dni latam za pierogami po barach mlecznych, bo żołądek krzyczy "PIEROGI!". Teraz przez ciebie będzie krzyczał: "SMAŻONA CEBULKA Z CZOSNKIEM!".
    W ogóle bardzo podoba mi się imię głównej bohaterki. Mithila. Tak sobie siedzę sama w domu i je powtarzam na głos (bo i tak mnie nikt nie usłyszy, ha!). Naprawdę dźwięczne.
    Jezu, ten ziomek był od początku niepokojący... Dlatego tekst nabrał takiej nutki grozy i aż z przestrachem czekałam, co się zaraz odwali. W sensie... Może cebulka z czosnkiem okaże się tylko pierwszym etapem gotowania, a drugim będzie gotowana Mithila?!
    Czekaj. CO XD. Czy ona żarła miodowe mydło? Ja wiem, że to miało być poważne, ale ostatecznie miałam takie: WTFFFFFFFFFFFFFF. W ogóle ten moment jak walnęła ziomka w szyję, a on sobie o tak zemdlał. Miałam takie mindfucka. Ej, to naprawdę dziwny tekst. Ale ja lubię dziwne teksty. Mithila rzeczywiście przypomina taką poważnie chorą osobę. Może powinniśmy za nią iść z białym kaftanem? Nie? W sumie nie, bo też byśmy mogły dostać ciosem karate w szyję ;____; propsuje. I wiesz co? Chciałabym jeszcze coś z tej serii przeczytać!

    OdpowiedzUsuń