ARSENAŁ

niedziela, 3 marca 2019

[4] Share one more drink with me ~ Miachar


            Jeszcze jeden pasujący temat, a będę mogła zacząć szukać imion dla tej dwójki i nazwy dla cyklu. A wystaczył jeden odcinek [Romance is a Bonus Book] i kilka filmików na YT, by tak się zainspiować.

            Zapach bekonu byłby tym – obok zapachy świeżej, czarnej kawy – który dobudziłby mnie w sobotni poranek, gdybym tylko był u siebie. Ale tak nie było, obudziłem się bowiem na kanapie w mieszkaniu przyjaciółki i to w dodatku tuż obok niej. Aż dziw, że udało mi się zasnąć, kiedy kobieta zionęła odorkiem alkoholu niczym mały smok ogniem. Choć z drugiej strony oboje nocowaliśmy już kiedyś w gorszych warunkach.
            Jak mogłem sobie pozwolić na dobudzenie się kofeiną, tak odrzuciłem od siebie myśl o smażeniu bekonu – gdyby go poczuła, przyjaciółka mogła zacząć wymiotować wczorajszą kolację, a ja nie byłem przygotowany na ewentualne fale przetrawionego wina, lodów karmelowych i gorzkiej czekolady doprawione pizzą, którą ze sobą przyniosłem jako podarunek. W lodówce znalazłem wszystko, co mogło się nadać na rosół, wstawiłem więc wodę w garnku i wziąłem się za przygotowanie sprawdzonego sposobu na kaca.
            Oczywiście musiałem wcześniej przenieść z blatu stołu na małą komodę tłumaczoną właśnie pracę z zakresu anatomii i figurkę Luke'a Skywalkera, która zdawała się zajmować miejsce tylko po to, by się kurzyć. Pamiętałem, w jakich okolicznościach kupiła te zabawkę – przechodziliśmy obok domu, gdzie trwała wyprzedaż garażowa; ktoś wystawił syna Lorda Vadera na małą licytację. Przyjaciółka zaczeła marudzić, że musi ją mieć, więc staliśmy tam, dopóki, nie zapożyczając się przy tym u mnie, nie wygrała i nie wracała do domu z nowym nabytkiem i olbrzymim uśmiechem na ustach. Już wtedy wiedziałem, że ta kobieta będzie miała znaczące miejsce w moim życiu. Na razie to się sprawdzało.
            Kiedy bulion się gotował, a warzywa były już przygotowane, zrobiłem w ekspresie jeszcze jedną kawę i z nią wróciłem przed kanapę, na której wciąż zalegała bardzo ładna osóbka i lekko się wierciła, jakby śniło jej się coś niedobrego. Kucnąłem przed meblem, odkładając wcześniej kubek na stolik, i dotknąłem jej włosów. Zawsze podobał mi się ich kolor, to dlatego protestowałem, gdy przyjaciółka wpadła na pomysł, by ufarbować swoją czuprynę. Naturalna była po prostu urocza, choć też zadziorna. Lubiłem to, że mogłem się z nią przyjaźnić.
            Moja dłoń nie pozostała niezauważona, kobieta poruszyła się i otworzyła oczy, a z jej gardła wydobył się cierpiętniczy jęk.
            – O Boże, czy ja czuję cappuccino?
            Uśmiechnąłem się pod nosem.
            – Bogiem nie jestem, ale cappuccino przyniosłem. – Dziewczyna przejęła ode mnie szklankę i wypiła jej zawartość małymi łykami aż do samego dna. Z jakiegoś powodu to jej zawsze pomagało na początku walki z kacem, co wciąż mnie dziwiło. - Jak się czujesz?
            To było pytanie czysto retoryczne; dobrze widziałem, jak wygląda, mogłem się domyślić stanu jej samopoczucia. W końcu kto po wypiciu samemu półtora litra wina czuje się dobrze? Chyba tylko alkoholik.
            – Nijak się czuję – odparła. – Ja tu umieram.
            – Wcale nie umierasz – zauważyłem – tylko masz kaca.
            Gdyby miała siłę, pewnie machnęłaby ręką.
            – Jeden pieron.
            Pogłaskałem ją po głowie.
            – Może chcesz jeszcze cytrynę z wodą?
            Powoli zaczęła się rozciągać.
            – Tak, chętnie – powiedziała po chwili ciszy, kiedy badała swoją reakcje na ruch. – Ale wcześniej prysznic.
            – Zaprowadzę cię.
            Chwyciłem ją pod ramię, pomogłem się dźwignąć i poprowadziłem do niewielkiej łazienki, gdzie zostawiłem przyjaciółkę. Podsłuchiwałem – z kuchni, gdzie pilnowałem też zupy – czy nic się jej nie dzieje i przygotowałem dla niej sok z całej cytryny rozcieńczony odrobiną wody. Chciałem, by szybko wróciła do siebie, mieliśmy przecież coś do omówienia.
            Po czterdziestu minutach nie tylko rosół prezentował się lepiej, ale i moja przyjaciółka nie wyglądała jak ktoś w agonii. Wilgotne po prysznicu włosy zostawiła rozpuszczone, założyła czarną, dresową sukienkę z kapturem i wyglądała jak dziewczynka, choć swoją zgrabnością dawała poznać, że nie jest już dzieckiem.
            Uśmiechnąłem się i wyciągnąłem w jej stronę dłoń z kubkiem.
           
Może podzielisz się ze mą jeszcze jednym drinkiem? zapytałem, udając powagę, i otrzymałem uderzenie pięścią w ramię. Ała.
           
Weź się nie naśmiewaj nakazała, przejmując naczynie. I dzięki, jesteś moim wybawieniem.
           
Nie ma sprawy.
            Usiadła przy małym stoliku
idealnym dla dwóch osób wypiła kilka łyków mikstury i przymknęła oczy, by głęboko westchnąć. Nie usłyszałem wcześniej, by wymiotowała, dzisiaj chyba jej żołądek da radę przyjmować normalne posiłki, ewentualnie w mniejszej porcji.
           
Przepraszam, że tak się wczoraj spiłam, już dawno czerwone wino tak mi nie wchodziło.
            Rzadko piła jakikolwiek alkohol, nic dziwnego, że tak się skończyło. Naprawdę musiała się wczoraj wkurzyć, że zdecydowała się tak upić. Trochę to straszne, ale i urocze. Może dlatego, że dotyczyło mnie...
           
Wybaczam. Usiadłem naprzeciwko niej. Na rosół trzeba będzie jeszcze poczekać. Chcesz coś innego do jedzenia?
            Czarna, prosta sukienka trochę na niej wisiała; kiedy ostatnio się widzieliśmy, miała jakby trochę wiecej ciała.
           
Nie, dzięki, poczekam na zupę. Wypiła miksturę do końca. Czy udało nam się rozwiązać problem, z którym tu przyszedłeś? Ten z wyjazdem na miesiąc za granicę? Przepraszam, ale nie pamiętam.
            Uśmiechnąłem się. Dobrze, że w ogóle pamiętała, po co tu przyszedłem.
           
Nie do końca. Właśnie byliśmy w fazie decydowania, czy za tłumacza powinienem zabrać pewnego freelancera z niezłym doświadczeniem i dobrą aparycją, czy może kobietą, z którą byłem na największej licznie randek, kiedy odpłynęłaś w ramiona Morfeusza.
            Zarumieniła się zawstydzona.
           
Przepraszam.
            Po jej wczorajszym przeklinaniu zniknął ślad. Była potulna niczym baranej. Aż miałem ochotę pogłaskać ją znowu po głowie. 
           
Nie szkodzi. Poza tym chyba już  wybrałem.
           
Naprawdę?
            Uwielbiałem to, że przyjaciółka zawsze szczerze interesowała się moim życiem, sarkastyczna zaś była tylko wtedy, kiedy sytuacja jej to umożliwiała.
           
Tak, naprawdę. Zabiorę obie. Tym bardziej, że to jedna osoba.
            Uniosła brew.
           
Miałeś problem czy tylko sam skomplikowałeś sprawę, by wyglądała na trudniejszą i by mieć powód do odwiedzin?
            Przejrzała mnie. Jak zwykle.
           
Raczej to drugie. To jak? Pochyliłem się odrobinę do przodu. Wyjedziesz ze mną na miesiąc do Hiszpanii?
            Duże oczy zostały otwarte jeszcze bardziej.
           
Może jestem tłumaczem z kilkuletnim doświadczeniem jej głos brzmiał trochę ciszej i lekko niepewnie ale nie przypominam sobie, byśmy byli chociażby na jednej randce.
           
A dla mnie każde nasze wyjście na piwo czy do kina było niczym randka. Czyli przez dekadę trochę się tego nazbierało. Choć ja to jestem beznadziejnym romantykiem, dlatego moje powieści są bestsellerami wśród kobiet. Patrzyłem na nią uważnie, a moje serce biło jak głupie. To było największe wyznanie uczuć, na jakie zdobyłem się w ostatnim czasie, nie mogłem jednak dać tego po sobie poznać. To jak, jedziemy?
            Przyjaciółka odwzajemniła spojrzenie, a jej twarz nadal była zaróżowiona. Przetwarzała moje słowa, analizowała je, a kiedy do niej dotarły, mogła zareagować w jedyny znany sobie sposób.
           
Że co, kurwa?!
            Zaśmiałem się i spojrzałem na nią z czułością. Nie chciałem już dłużej być tylko tym, który słyszy jej przekleństwa i dzwoni z naganą. Chciałem być zawsze obok, kiedy to robi, by móc ją przytulić i pocałować, jeśli mi na to pozwoli. Chciałem, by wreszcie mnie dostrzegła. Chciałem... Ech, chciałem tak wiele, a mogłem to mieć, jedynie będąc z nią.
            Czekałem, a rosół był już prawie gotowy, gdy w końcu mi odpowiedziała.
            CDN

12 komentarzy:

  1. Łoł, łoł, łoł... Takiego gościa się nie spodziewałem po poprzednim opowiadaniu. Myślałem, że to będzie jakis playboy, który lasek ma na pęczki i tylko sie z nimi bawi. A tu proszę, troskliwy, romantyczny i w pewien sposób nieśmiały (skoro nie chciał jej powiedzieć wprost, że zależy mu na niej bardziej niż na przyjaciółce). Co do tekstu, brak zastrzeżeń, czekam na ciąg dalszy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Tekst czyta się dobrze, zaciekawia mnie kim są ci ludzie, dlaczego facet daje się sfriendzonowac, chociaż z drugiej strony głaszcze ją po głowie i zastanawiam się jaka laska pozwoli się głaskać po głowie kolesiowi do którego nic nie czuje?? Coś mi wygląda ta relacja na "to skomplikowane" 😁 Z rzeczy które rzuciły mi się w oczy to podmiot, np:"Jak mogłem sobie pozwolić na dobudzenie się kofeiną, tak odrzuciłem od siebie myśl o smażeniu bekonu – gdyby go poczuła, przyjaciółka mogła zacząć wymiotować wczorajszą kolację" tutaj przyjaciółka powinna się pojawić przed "go". A w tym zdaniu: "Właśnie byliśmy w fazie decydowania, czy za tłumacza powinienem zabrać pewnego freelancera z niezłym doświadczeniem i dobrą aparycją, czy może kobietą, z którą byłem na największej licznie randek, kiedy odpłynęłaś w ramiona Morfeusza" mamy zaburzenie czasu, że ma się wrażenie że zasnęła podczas tych randek a nie podczas dyskusji. A, no i to nie był przypadkiem Orfeusz? Nigdy nie wiem, serio 🤔 Czekam na ciąg dalszy tej historii, na to co odpowiedziała i co się wydarzy w Hiszpanii, bo na pewno tam pojedzie 😁 pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :)
      Dziękuję bardzo za uwagi, sama nie jestem pewna tych zdań, szczerze mówiąc xD Jak będę miała więcej czasu, zapytam znajomego polonistę.
      Ach, zapomniałam wspomnieć w notce, że ten tekst jest kontynuacją dzieła sprzed tygodnia, tam też Cię zapraszam, może poprzedni tekst rzuci trochę więcej światła na tę relację.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Zacznę od tego, co mnie razi: liczne powtórzenia i literówki; "Ale tak nie było, obudziłem się bowiem na kanapie w mieszkaniu przyjaciółki i to w dodatku tuż obok niej." po "było" można zakończyć zdanie, by dodać dynamizmu; "Aż dziw, że udało mi się zasnąć, kiedy kobieta zionęła odorkiem alkoholu niczym mały smok ogniem." "bo kobieta" i chyba brakuje, czym zionęła; "Jak mogłem sobie pozwolić na dobudzenie się kofeiną, tak odrzuciłem od siebie myśl o smażeniu bekonu", może "Mogłem pozwolić sobie na dawkę kofeiny, ale odsunąłem myśl o bekonie" lub jakoś tak?; przecinek przed "jako", a tam gdzie myślnik, dałbym po prostu kropkę; "tĘ zabawkę", ale to podpada pod literówkę i domu W KTÓRYM; "trwała wyprzedaż garażowa; ktoś wystawił syna Lorda Vadera na małą licytację. Przyjaciółka zaczeła marudzić, że musi ją mieć" - w pierwszej części zdania brakuje rzeczownika w drugiej osobie, skoro piszesz "ją" i zaczĘła; rozumiem konwencję "zalegającej osóbki", ale mi tu nie pasuje; "Moja dłoń nie pozostała niezauważona, kobieta poruszyła się i otworzyła oczy, a z jej gardła wydobył się cierpiętniczy jęk." - kwestia dynamiki, rozbiłbym to na dwa zdania; "stanu jej samopoczucia. W końcu kto po wypiciu samemu półtora litra wina czuje się dobrze? Chyba tylko alkoholik." - przecinek przed "kto" i ten "stan samopoczucia" jest jakiś dziwny; reakcjĘ - nie wiem, czy literówka, czy błąd i może "badając" zamiast "kiedy badała"?; może "Pomogłem się podnieść"?; 'Po czterdziestu minutach nie tylko rosół prezentował się lepiej, ale i moja przyjaciółka nie wyglądała jak ktoś w agonii. Wilgotne po prysznicu włosy zostawiła rozpuszczone, założyła czarną, dresową sukienkę z kapturem i wyglądała jak dziewczynka, choć swoją zgrabnością dawała poznać, że nie jest już dzieckiem.' - przecinek przed "jak" i może "w której wyglądała"?; "Usiadła przy małym stoliku – idealnym dla dwóch osób – wypiła kilka łyków mikstury i przymknęła oczy, by głęboko westchnąć. " - dziwna interpunkcja (te myślniki); może kropka po "wymiotowała"? - "Nie usłyszałem wcześniej, by wymiotowała, dzisiaj chyba jej żołądek da radę przyjmować normalne posiłki, ewentualnie w mniejszej porcji."; Kropka po "alkohol" - "Rzadko piła jakikolwiek alkohol, nic dziwnego, że tak się skończyło."; "– Nie szkodzi. Poza tym chyba już wybrałem." - podwójna spacja; przecinek przed "czy" - " – Miałeś problem czy tylko sam skomplikowałeś sprawę, by wyglądała na trudniejszą i by mieć powód do odwiedzin?" i zamiast "i"; "Patrzyłem na nią uważnie, a moje serce biło jak głupie" - dałbym przecinek przed "jak".

    Dużo tego, prawda? Sam mam tendencję do pisania długich zdań, więc tym się nie przejmuje - to powszechne i może nie takie złe. Interpunkcja też mi czasem kuleje, a literówki to przeoczenia. Poza tym fajnie napisane, a zwłaszcza postać tej "bad girl"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej.
      Dziękuję za wypisanie bledow, ale chciałam zauważyć dwie rzeczy: WaR nie jest od tego, żeby edytować czyjeś teksty, proponując własne zdania lub skrócenie już istniejących, bo to sprawia, że tekst przestaje być autorski, a po drugie - część uwag, które proponujesz, jest błędna. Na przykład Twoja rada, by przed "czy" dać przecinek. Akurat w tej konstrukcji pytania się go nie daje, ponieważ "czy" rozdziela dwie opcje będące tak samo ważne, nie ma tu zdania podrzędnego. Siedzę w pisaniu już ładnych parę lat i jak literówki jestem w stanie przyjąć na klatę, bo mimo bycia z zamiłowania korektorem obecna praca nie daje mi zbyt dużo czasu, by przysiąść nad własnymi tekstami, tak nie mogę się zgodzić z niektórymi propozycjami, bo są nieprawidłowe.
      Dzięki za komentarz. Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Przepraszam musze skomentować, bo powyższy komentarz wierci mi dziurę w brzuchu i nie przeżyje.
      To co ty Kubo nazywasz bledami jest w rzeczywistości stylem Miachar. Pamiętaj nie jeśli ktoś pisze inaczej nie jest to gorsze. Zapewne sam masz ulubionych autorów, których lubisz przez styl pisabnia, ale i takich których styl nie przypada ci do gustu. Gdybyśmy pisali tak samo byloby to nudne, a oryginalność należy podziwiać, nie poprawiać. Wszyscy tutaj mamy własny styl i mamy także swoich ulubieńców. O ile wszytscy sataramy sie przestrzegać pewnych zasad gramatyki, ortografii i interpunkcji, to styl pozostaje kwestią dowolną.

      Usuń
  4. Na początku trochę nie czaiłam, na czym polega relacja między bohaterami. Z samego początku nie byłam pewna, co tu zaszło. Do tej pory nie jestem pewna :') chyba powinnam przeczytać wcześniejszy tekst. Ale bardzo mi się podobał, wczułam się w klimat i z radością dowiadywałam się kolejnych szczegółów o życiu tej dwójki. A zakończyłaś jak prawdziwy Polsat! Będę czekać na ciąg dalszy :D
    Pozdrawiam cieplutko ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej!
      Jak pisałam powyżej, ten tekst jest kontynuacją sprzed tygodnia, tak więc tam zapraszam, może relacja będzie bardziej zrozumiała.
      Dziękuję za komentarz! Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Właśnie przeczytałam tekst sprzed tygodnia i sytuacja zdecydowanie się rozjaśniła :D Wcześniejszy tekst też mi się mega podobał, szczególnie opisy, świetne ^^ widziałam wszystko, co się działo i to było tak ładnie przedstawione, czekam na ciąg dalszy tej serii :D

      Usuń
  5. TEN POCZĄTEK. To brzmiało dokładnie tak jak Deliah i Elian! Ehm. JTP XDDD. Coś dawno nie pisałyśmy.
    "– Bogiem nie jestem, ale cappuccino przyniosłem." - ej, mi też mógłbyś przynieść, bo usypiam na zajęciach!
    "– Tak, naprawdę. Zabiorę obie. Tym bardziej, że to jedna osoba." - Ha. Lubię go za te błyskotliwe i zabawne teksty. Serio. O, i masz, do Hiszpanii lecą! Ej, serio. Ten ziomeczek w jakiś sposób przypomina mi Eliana. Dlatego może mi się tak podoba XDDD. Liczę, że mu się uda zawrócić w głowie dziewczyny, bo chyba póki co nie jest nim jakoś super zainteresowana! Tekst oczywiście przyjemny, jak zwykle zresztą c: tobie te obyczajówko-romanse wychodzą chyba najlepiej ze wszystkich gatunków!

    OdpowiedzUsuń
  6. Już pierwszy akapit skojarzył mi się z obudzeniem się mężczyzny nad ranem, po imprezie, tuż obok bestii z rozmazanym makijażem. :).... ale to nie ta historia widzę.

    Tak pomysł miał dobry z zaopatrzeniem, ale jak się wszytko wymiesza to ciężko to potem przetrawić.
    Już ją lubię, miłośniczkę gwiezdnych wojen:)
    – O Boże, czy ja czuję cappuccino?
    – Bogiem nie jestem, ale cappuccino przyniosłem.
    FAJNA GRA SŁÓW:)
    Pół litra wina? Sama? kamikadze! główka boli, oj boli.
    Tak dobrze opisałaś obiawy kaca, że aż mi się słabo zrobiło...
    Ohhh, ona tak sie spiła przez niego, znaczy przez jego wyjazd, i nie podejrzewałam, że tak się to skończy. Czuje romans w powietrzu, jak przyjemnie sie zrobiło.

    Bardzo mi się podobało, lubię romantyczne i uczuciowe teksty. <czekam na kolejną część:)





    OdpowiedzUsuń
  7. Ooo, patrz, liczyłam, że to będzie kontynuacja i jest! Cieszę się. Aaaa! Romantycznie. Tesknilam za czymś romantycznym. Tak strikte. Ale czule się zrobiło! To, że sb skomplikowal powód nasz pisarz. . Xd no Góra preteksty :D oy tak woda z cytryna zawsze. Ja dodaje jeszcze miód, sól i tabasco. Stawia na nogi. I już wiem że na wieczór kupię sb czerwone wino :D
    To raczej ja, bo strasznie nie lubię zdribnien, więc "odorkiem" bardzo mnie mierzwi. Samo zionela alkoholem jest poprawne z tego co wiem. Mam też uwagę do "mogłaby zacząć wymiotować". Mogłaby zwymiotowac. Żeby sb życia nie komplikowac :)
    Czyli będzie seria?! Widzę tu nieźle możliwości dla romantycznych przygód!

    OdpowiedzUsuń