ARSENAŁ

poniedziałek, 18 lutego 2019

[2] Domokrążca ~ Kamil


Dawno nic nie pisałem na GPK (teraz już w sumie na WaR). Mam nadzieję, że uda mi się znów wrócić do cotygodniowego wysyłania tekstów. A tymczasem zapraszam do lektury - tekst nie jest związany z żadnymi uniwersum (jeszcze, rozważam podłączenie do Alana i Rubina - akcja wtedy by się działa jakieś 200 lat po wydarzeniach z Alana i Rubina, albo do Epoki pary i magii, wtedy na jakieś 300-400 lat przed śledztwami Dexa i Liz)




W stronę wioski traktem szedł mężczyzna. Przez prawe ramię miał przerzucony zielono-brązowy kaftan, który trzymał ręką. W lewej dłoni niósł niedużych rozmiarów kuferek z uchwytem na wieczku. Ubrany był w lnianą, białą koszulę, skórzane brązowe spodnie poprzecierane na kolanach i łydkach. Przez lewe ramię przewieszoną miał płócienną torbę, przy pasie zaczepiony sierp, a na głowie słomiany kapelusz spod którego spoglądały zielone, inteligentne oczy.
Był upalny, letni dzień. Ptaki z przydrożnego lasu wypełniały okolicę swoim trelem. A z pola po drugiej stronie traktu co chwila świerszcze starały się zagłuszyć ptasi śpiew cykaniem.
Od strony pierwszych zabudowań wioski, traktem biegł kilkunastoletni chłopiec. Blond czupryna rozwiewana była przez jego pęd. Nagle gwałtownie się zatrzymał i zawołał:
- Panie! Jesteście może domokrążcą?
Domokrążca! Jak ja nienawidzę tego przydomka…  - pomyślał mężczyzna. Potwierdził jednak:
- Tak, chłopcze. Przybyłem zgodnie z prośbą waszego sołtysa.
- Nareszcie! Panie, pół wioski już jest chore!
- Więc nie mamy czasu do stracenia! Prowadź do sołtysa! - przejął się mężczyzna i ruszył za chłopcem.
- Powiedz mi, od kiedy tak się dzieje?
- Jakoś od dwóch księżyców, panie. Najpierw zachorował dziadunio Florian. Wiadomo, stary był, to nikt nie myślał, że to plaga. Ale potem na to samo zachorował Pankracy, wnuk dziadunia Floriana, chłop wielki jak dąb. I już potem ruszyło z kopyta!
- Jakie są objawy?
- Panie?
- Co się dzieje, jak ktoś zachoruje?
- Aaa! No to najpierw jest się rozpalonym jak piec. Ludzie się telepią wtedy jak ryba wyciągnięta na ląd. Później zaczynają się robić takie czerwone coś na skórze, które strasznie swędzi. Jak ktoś to wydrapie, to zamiast krwi leci takie śmierdzące coś. Później jeszcze są krwawe łzy. A później się umiera.
Symptomy krwawej gorączki. Ale skąd tutaj?! Przecież minęło stulecie od Wielkiej Plagi, która przetoczyła się przez cały kraj, a wątpię aby ta wioska intensywnie handlowała drogą morską. Dziwne...
- Poczekaj, chłopcze, muszę założyć osłonę.
Oboje przystanęli. Domokrążca położył na ziemi kuferek i go otworzył. Wyjął z niego przedmiot przypominający kaganiec. Założył go na twarz, osłaniając nos i usta. Mężczyzna poprawiając maskę, nagle zauważył dziwną postać wśród zboża rosnącego na polu. Przyglądała się im przez chwilę, po czym uciekła w głąb pola. Chłopiec zauważył, że mężczyzna patrzył na dziwną postać.
- Proszę się nie obawiać, to nasz wioskowy głupek - powiedział uśmiechając się.
Domokrążca przewrócił na te słowa oczami, lecz nic nie odpowiedział, podniósł kuferek z ziemi i ruszył przed siebie do wioski.
Chłopiec doprowadził mężczyznę do domu sołtysa. Musieli przejść przez całą wioskę, która była w opłakanym stanie - puste chaty, pojedyncze osoby włóczące się po ścieżkach między domami, stosy martwych ciał, zarówno ludzkich jak i zwierzęcych.
W drzwiach do swojej chaty stał sołtys. Miał około czterdziestu lat, płowe włosy i dobrze zarysowane muskuły. Był niewyspany i zmęczony, z jego postawy biły brak sił do walki i smutek. Jednakże, gdy tylko zobaczył domokrążce w oczach pojawił się błysk. Wyprostował się i wyszedł naprzeciw jego ostatniej nadziei.
- Medyk Tristan z Zimnowody, do usług - przedstawił się domokrążca.
- Nareszcie! Oczekiwaliśmy pana bardzo długo - sołtys złapał mężczyznę za dłoń i trząsł nią długo - Naprawdę, bardzo, bardzo, długo. Ale gdzie moje maniery! Modest, tutejszy sołtys. Zapraszam w moje skromne progi!
Domokrążca podziękował chłopcu za odprowadzenie go i ruszył za sołtysem do jego domu. Izba była ciemna i duszna. Na wprost drzwi wejściowych, pod przeciwną ścianą znajdowało się palenisko. Pośrodku stał długi stół z ośmioma krzesłami. Jedyne okno było zasłonięte błoną z rybich pęcherzy.
Modest wskazał miejsce medykowi przy stole, sam usiadł po przeciwnej stronie. Sięgnął dwa naczynia i zaczął nalewać do nich wina, Tristan jednak zasłonił swój kubek ręką.
- Pan wybaczy, ale skoro będę leczył tutejszych ludzi, muszę mieć jasny umysł.
- Oczywiście, oczywiście - zgodził się sołtys.
- Proszę mi opowiedzieć o zarazie.
Sołtys powtórzył wszystko to, co powiedział wcześniej chłopiec, uzupełniając opowieść drobnymi, mało znaczącymi szczegółami.
- W porządku. Według przedstawionych symptomów, waszą wioskę gnębi krwawa gorączka.
Modesti na te słowa pobladł i splunął przez lewę ramię.
 - Ale proszę się nie martwić, zaraz się tym zajmę. Wpierw musimy zrobić ochronę dla jeszcze zdrowych. Najlepiej byłoby gdyby mieli maski podobne do mojej, chociaż zwykła chustka też wystarczy. Należy zetrzeć czosnek z miętą i kwiatem bzu, zawinąć to między dwoma warstwami chusty i przełożyć do ust i nosa, tak aby trujące wyziewy nie dostały się do organizmu.
- Dobrze, tak też zrobimy - sołtys potwierdził, mimo, że nie miał pojęcia co to takiego ten “organizm”.
- Należy też spalić ciała zmarłych. Proszę wybrać dwóch silnych ludzi, którzy będą mogli się tym zająć.
- Myślę, że Olgierd i Emeryk się do tego nadadzą.
- Proszę im powiedzieć, że po wszystkim swoje ubranie również muszą spalić a następnie dokładnie się opłukać w zimnej wodzie. A co do chorych, to już się nimi sam zajmę. Czy jest w wiosce jakiś pusty dom?
- Po rodzinie Floriana na przykład.
- Dobrze. Proszę powiedzieć Olgierdowi i Emerykowi, aby przenieśli wpierw wszystkich chorych do tego domu. Następnie mogą iść palić zmarłych.
- O właśnie… Jest taka delikatna sprawa… Moja żona i córka…
- Rozumiem. Gdzie leżą?
- W sąsiedniej izbie - sołtys wskazał ręką na drzwi znajdujące się po jego lewej stronie.
Medyk wstał bez słowa i ruszył w stronę pokoju. Na jednym łóżku leżały dziewczyna dwudziestoparoletnia oraz kobieta, na wygląd, dwa razy starsza od dziewczyny. Obie miały czarne włosy i ubrane były w cienkie koszule nocne. Młodsza z nich trzęsła się cała, a pot sprawił, że koszula przylepiła się do jej ciała. Starsza leżała spokojnie, ciężko oddychając. Na jej skórze pojawiły się pierwsze czerwone owrzodzenia.
Tristan wyciągnął ze swojego kuferka fiolkę z białym proszkiem. Wlał wina do czystego kubka, który wcześniej podał mu sołtys i wymieszał w nim proszek z fiolki. Następnie podniósł starszą kobietę i podał jej naczynie. Wypiła trzy łyki po czym osunęła się z powrotem się do łóżka. Ten sam kubek przystawił do ust dziewczynie. Wypiła łapczywie wszystko co w nim było, oblewając się przy tym. Medyk delikatnie wytarł szyję dziewczyny rękawem koszuli, po czym położył ją do łóżka.
Następnie domokrążca wyciągnął z torby przewieszonej przez ramię ostrze przypominające brzytwę. Delikatnie ponacinał wrzody na dziele starszej z kobiet. Gdy skończył, z kuferka wyciągnął gliniany słoik. Odpieczętował go, a następnie maścią pachnącą miodem i żyworódką, posmarował nacięcia.
- Muszę zebrać jeszcze parę ziół. Zaraz wrócę - Tristan powiedział do Modesta stojącego w drzwiach do pokoju.
Gdy szedł do wyjścia z domu sołtysa, zauważył ponownie dziwną postać stojącą w progu. Teraz mógł przyjrzeć się jej lepiej. Głowa nieco większa niż u normalnego człowieka. Nos spłaszczony, jakby był wielokrotnie łamany. Duże, szkliste oczy. I niepokojący uśmiech. Patrząc na twarz “wioskowego głupka” od razu miało się wrażenie, że coś jest nie w porządku z tym chłopcem.
Sołtys również zauważył “wioskowego głupka” stojącego w drzwiach. Chwycił kubek i rzucił w jego stronę wrzeszcząc:
- Czego tu chcesz?! Poszedł won!
Kubek trafił chłopca w czoło, siła uderzenia go wywróciła, przez co upadł ciężko na pośladki.
- Co pan robi?! - krzyknął medyk. - Mógł go pan skrzywdzić!
- Bez przesady - Modest po chwili się zreflektował - Panie, patrz, uśmiecha się. Nic mu nie jest.
- Uśmiecha się, bo jest szalony.
Tristan ruszył w stronę chłopca. Pomógł mu wstać. I gdy ich oczy się spotkały, medyk we wzroku “wioskowego głupka” zauważył coś niepokojącego. Zdążył jedynie pomyśleć - co do… gdy chłopiec złapał go za szyję i zaczął dusić.


Jeżeli masz wrażenie, że zakończenie jest niedopracowane, to masz rację :P Powód jest bardzo prosty - mam kilka pomysłów :D Jeszcze nawet nie wiem czy chcę dodawać do tego świata  magię czy może zrobić taką po prostu alternatywną wersję średniowiecza. Zagłosuj i jak temat podpasuje, to dopiszę ciąg dalszy :D Wygrywa punkt który zdobędzie najwięcej głosów:
  1. Wioskowy głupek okazuje się opętany przez demona.
  2. Wioskowy głupek po prostu był przerażony po rzucie sołtysa i dlatego zaatakował Tristana.
  3. Wioskowy głupek wcale nie jest głupkiem, tylko geniuszem zła, udającego wioskowego głupka.
  4. Tristan ginie, wprowadzana jest nowa postać która będzie próbowała dowiedzieć się co stało się w wiosce.
  5. Tristan okazuje się dzieckiem apokalipsy - synem Zarazy albo Śmierci. Będąc podduszonym przechodzi do sfery eterycznej bądź astralnej i tam spotyka swojego rodzica.
  6. A może… (i tutaj dorzucasz swoją opcję :D)


9 komentarzy:

  1. Uwielbiam kompozycje otwarte! :D ale od początku. Zawsze fascynowaly mnie czasy zarazy, gdy ubierano maski z dziobami, orzerażające ale zarazem fascynujące. Czytałam raz taki thriller, Drozdy, gdzie w drugiej części morderca własnie w takiej masce chodził. Tutaj też przywiodło mi na myśl tą własnie maskę, ale i z samego początku Tristan wydał mi się trochę znajomy, taki mędrzec w kapeluszu, ale też niebezpieczny w swojej wiedzy. Mimo iż schemat opowiesci jest prosty, bo wioska zmagająca sie z chorobą, trupy i pomoc kogoś z zewnatrz, to i tak najcoekawszy własnie wydaje mi sie ten "wioskowy głupek" i wybieram bramkę nr 3. Też proste zakończenie, bo może i by od razu bylo wiadomo że to on jest tym złym aczkolwiek jeśli to dobrze wykombinujesz, możesz to połączyć z wprowadzeniem nowej postaci i to one razem mogą działać na zlecenie Największego Zła. Tristan może zginąć, aczkolwiek jeśli mogę, to osobiście bym z "wioskowego głupka" zrobila nieświadomą swoich mocy dobrą postać ktora pomoglaby Tristanowi rozwiązać zagadkę. Albo glupek moglby nieswiafomie zrpbic cos zlego i chciec pomoc, tym samym zyskując zaufanie wioski...? :) po to są wlasnie kompozycje otwarte. Lażdy ma swoją wizję :) tak czy inaczej, podobało mi się i mam nadzieję, że pojawo się wkrótce kolejna część! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Też super pomysł, żeby zrobić z "wioskowego głupka" dobra postać :D I dzięki, cieszę się bardzo, ze tekst się podobał ;)

      Usuń
  2. Paczam: Kamil do mnie przybył do dwóch tekstów, to ja też do niego przybędę, żeby obczaić, co takiego napisał c: co do wstępu... Ej, pamiętam Alana i Rubina. Czy oni mieli związek z krasnoludami?!
    Taka uwaga techniczna. CO TU SIĘ STAŁO Z WCIĘCIAMI :OOO. Jakieś takie losowe się zrobiły! Może to znowu wina formatowania bloggera?
    Wiesz co? Podoba mi się to, że dobrze oddajesz język małego chłopca z wioski. No i w twoich tekstach od razu czuć taki jakiś klimat dobrej fantastyki! Idę o zakład, że dużo fantastyki w swoim życiu musiałeś się naczytać c: a jak się mylę, to jesteś mistrzem XD.
    W sumie to nie jestem pewna, czy wino i proszek to dobre połączenie! Mówi się, że nie można mieszać alkoholu z lekami ahahah XD (powiedziała ta, co miesza).
    Ej, ale żeś skończył. Ale fajnie, że dałeś możliwość wyboru opcji! Ja myślę, że pierwsza byłaby fajna, ale to z dzieckiem apokalipsy też jest takie mru! Czekam na kolejny tekst z tej serii! Bo choć tekst prosty, to jednak zrozumiały i zarazem ciekawy. No i klimatyczny c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Alan i Rubin to to od krasnoludów :D Alan jest elfem a Rubin krasnoludem ;)
      Dopiero teraz zauważyłem, że faktycznie coś tu jest nie tak z wcięciami :/ I dzięki, chciałem też z sołtysa zrobić takiego mądrzejszego chłopa, ale tutaj mi raczej średnio poszło :P I tak, fantastyki czytam dużo i zawsze mi mało ^^ A co do wina i proszku, myślę że w średniowieczu jeszcze nie wiedzieli, że to nie jest dobry pomysł łączyć leki i alkohol :P Dobra czyli opcja 1 i 5 ^^

      Usuń
  3. Bardzo lubie twoje opisy i świat który kreujesz. Przynam, że jak wspomniałeś o epidemii to jakbym połknęła haczyk ( ostatnio czytalalam duzo książek fantasy dziejacych sie w XVI wieku, gdzie epidemie co krok). W nich tez byl taki "domokrazca".

    "Medyk Tristan z Zimnowody"😃 bardzo fajnie go nazwałes.


    Fajnie użyłeś słów kluczowych i tematu, ale to co zrobil wioskowy głupek zabiło mnie z tropu, jak się tylko pojawił na początku, wyczulam, że będzie z nim jakas większa akcja.

    Moja propozycja:
    Wioskowy głupek, wcale nie jest głupi. Rzuca się na Tristana,bo niweczy on jego plan zemsty na mieszkańcach miasteczka. W przeszłości uczynili mu coś złego ( sam wymyśl co) On jest wynowajca plagi, ale to nie krwawa gorączka, mimo ze wszytskie obiawy na to wskazują.
    Wioskowy głupek zbratal sie w wiedzma, a epidemia to jej klatwa. Jak medyk to rozwiąże? Medycyna średniowieczna może tutaj nie pomóc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo! To też świetny pomysł ^^ I dziękuję, bardzo mi miło :D

      Usuń
  4. Osobiście nie lubię fantastyki, ale... coś mnie urzekło. Ciekawie budujesz klimat.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej :)
    Zacznę od głosowania - weź trójkę, panie! Uwielbiam psychopatów, a na kogoś takiego wiejski głupek mi własnie wygląda.
    Z rzeczy technicznych: strasznie razi mnie to, że nie wszędzie są akapity. Druga sprawa to przecinki, których brakuje w kilku miejscach, ale to jest wszystko do wypracowania podczas dalszego pisania ;)
    Jeśli chodzi o sam tekst, to - kurczę - wciągnęłam się. Czułam niepokój unoszący się nad miastem, poczucie, że jeśli czegoś się nie zrobi, to będzie za późno na ratunek. Genialne, bardzo plastyczne opisy, do tego to otwarte zakończenie - kupiłeś mnie. Liczę bardzo na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. 3! 3!!! Wybierz trójkę, panie! Xd Mam nadzieję że nie zagłosowałam za późno xd Chociaż ufam Ci we wszystkim jeśli chodzi o fantastykę bo wychodzić ci to świetnie, klasycznie i przekonująco. Tu jest właśnie to coś co mnie przekonuje do kupna. Jest to prawdziwie, jest opisane i przedstawione w taki sposób, że mnie porywa, wciąga w ten świat. Zabieg z zakończeniem bardzo mi się spodobał. Na netflixie mamy interaktywne filmy a na warze mamy interaktywny tekst :D
    Opisy. Zwłaszcza opisy Bardzo mi się tutaj podobały, są szczegółowe, to jako opisałeś chorobę i to w jaki sposób zajmował się chorymi domokrążca - bardzo żywe i bardzo realistyczne. No i wiedząc co może się stać, Jakie są do wyboru opcje, nie mogę się doczekać ciągu dalszego!

    OdpowiedzUsuń