ARSENAŁ

poniedziałek, 18 lutego 2019

[2] 100 znaków na niebie: Bezlitosna Śmierć ~ SadisticWriter


– A więc jesteście razem?
Spojrzałam niepewnie na Destiny. Miała takie same oczy jak Fate, a mimo tego można było z nich rozczytać coś zgoła innego. Jego tęczówki iskrzyły się jak promienie słoneczne odbijające się od gładkiej tafli lustra, jej przypominały raczej chmurne niebo, z którego zaledwie wyłaniały się złociste prześwity. Nie było w nich nawet krztyny ciepła, raczej mrożący krew chłód.

Bałam się jej. Miałam ochotę stąd uciec, ale cały czas powtarzałam sobie, że nie mogę być tchórzem. To tylko siostra kogoś, w kim się zakochałam. Co prawda odgrywała teraz rolę niezadowolonej z wyboru syna mamusi, która zamierzała wypytać o wszystkie szczegóły nowego związku, jednak nie było powodu do strachu. Tylko Fate potrafił ją zdenerwować na tyle, aby dostać z pięści prosto w nos. Ja na szczęście byłam ugodową osobą.
Uniosłam powolnie filiżankę do ust, upijając łyk herbaty. Nie spieszyłam się z odpowiedzią. Odwlekałam tę rozmowę, przywołując w myślach Los, który został wezwany przez Stowarzyszenie Uczuć. Ponoć Smutek popadł w konflikt ze Szczęściem, co często się zdarzało.
– Nie jesteśmy – odpowiedziałam powolnie, posyłając jej niewinny uśmiech. Najwyraźniej nie zadziałał, ponieważ na bladym czole pojawiła się zmarszczka ukazująca irytację. Miałam nadzieję, że nie wybuchnie gniewem jak w przypadku kłótni z bratem.
– Kochacie się? – Uniosła brew w górę, jakby zadała mi właśnie znaczące pytanie.
– Zależy w jakim sensie… – Po nerwowym stuknięciu filiżanką o spodek oraz zmrużonych oczach, które kryły za sobą płomienny gniew, dopowiedziałam szybko: – Tak, Fate chyba kocha mnie, a ja jego.
– To chyba czy na pewno?
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Czy ona musiała zadawać tyle pytań? Nie byłam przyzwyczajona do rozmów na tak niepewne tematy jak miłość. Fate nie mówił otwarcie o tym, że mnie kocha. Może wcale tak nie było? Znałam go wystarczająco długo, żeby stwierdzić, że większość rzeczy robił ku swojej uciesze, ignorując potrzeby i uczucia innych osób.
– Destiny – zaczęłam z cichym westchnięciem, odkładając filiżankę na stół. Spojrzałam z powagą w jej oczy. To dziwne, ale dopiero teraz dostrzegłam w tych zimnych tęczówkach jakąś iskrę. Nie wiedziałam tylko, czy była zapowiedzią wybuchu, czy czegoś, co zwałam syndromem Fate’a, czytaj: łobuzerskości łamanej przez szaleństwo. – Wiem, że za mną nie przepadasz. Może dlatego, że jesteś siostrą Fate’a i nie akceptujesz jego wyborów, może dlatego, że jestem człowiekiem, który nie ma prawa nawet przyrównywać się do członków Stowarzyszenia Życia, ale… Na Boga, nie zamierzam brać z nim zaraz ślubu i płodzić złotowłose dzieci. – Zmarszczyłam czoło. – Przecież dobrze wiesz, jak może się zakończyć gra o ludzkość. Albo moją wygraną, albo przegraną. Pierwsza opcja sprawi, że sama do was dołączę, co uczyni mnie równą wobec was, a o ile pamiętam, od czasów zniknięcia Zwycięstwa zniesiono zakaz mówiący o tym, że nie macie prawa zakochiwać się nawet we własnych współpracownikach. Druga opcja wiąże się z tym, że wszyscy umrzemy, więc sama możesz sobie dopowiedzieć resztę.
Destiny trwała przez chwilę w bezruchu, przyglądając mi się z obojętnością godną zastygłej w bezruchu rzeźby. Zimny pot spływał mi po plecach, mięśnie były napięte do granic możliwości, a jednak nie pozwoliłam sobie na spuszczenie z niej wzroku. Wytrzymałam lodową wichurę, a w zamian zostałam obdarzona całkiem przyjemnym uśmieszkiem, który szybko skrył się za filiżanką.
– Możliwe, że jednak się polubimy – usłyszałam.
Nie powstrzymałam się i wypuściłam z płuc świszczący, długo wstrzymywany oddech, co najwyraźniej rozbawiło Destiny, sądząc po jej zaciśniętych w półuśmiechu ustach. Nie zdziwiłabym się, gdyby czerpała przyjemność z tego, że się jej bałam. A może po prostu mnie testowała?
Od tego momentu zapanowało między nami milczenie. Nie czułam się swojo w tej ciszy, którą przerywało wyłącznie tykanie ściennego zegara w kształcie ryżowej kulki z roześmianymi ustami i oczami. Co prawda bywałam już wcześniej w gabinecie Fate’a, ale nigdy nie tkwiłam tu sam na sam z jego siostrą, która w całym Stowarzyszeniu Życia wzbudzała postrach.
Fate, gdzie ty się podziewasz?
Jak na zawołanie drzwi rozwarły się z głośnym trzaskiem, a na dywanie wylądowało bezwładne ciało wyżej wspomnianego blondyna. Razem z Destiny zamrugałyśmy nierozumnie oczami. W przypadku Fate’a już nic mnie nie zdziwi, zresztą wiedziałam, że nawet jeżeli ktoś postanowi go zabić, i tak nie umrze, w końcu był Losem, jednak trzeba było przyznać, że ten powrót był nieco dziwny. Sytuacja stała się jasna w momencie, kiedy w drzwiach stanęła wysoka, uśmiechnięta postać. Śmierć pomachała nam radośnie jak najlepszym przyjaciołom.
– Przyprowadziłem wam mojego bratanka, bo chyba zbłądził w Stowarzyszeniu Życia – oznajmił z przeuroczą miną, która kojarzyła się raczej z nieśmiałą dziewczynką niż poważnym Żniwiarzem. Prawdę powiedziawszy, w przypadku Śmierci również już nic mnie nie zaskoczy. – A gębę obiłem mu dlatego, że niewłaściwe skomentował moje pomalowane paznokcie. – Death ułożył z ust dzióbek i zmarszczył z obrazą czoło. Wystawił przed siebie dłoń, którą zdobiły czarne punkciki. Nigdy nie zwątpiłam w to, że ulubionym kolorem Śmierci był czarny, choć Fate opowiadał mi, że w czasach, kiedy utożsamiał się z kobietą, lubił nosić różowe szpilki i sukienki. – Brzydkie są? – Już miałyśmy temu zaprzeczyć, gdy Death wydał z siebie głośne „o!”, które brzmiało jak siłą wyrwane z ust podniecającej się swoim idolem nastolatki. Blade dłonie przyłożył do policzków. – Macie herbatkę!
Odległość od drzwi do stołu pokonał swobodnymi krokami sarenki stąpającej po lesie. Czasami miałam wrażenie, że miał w sobie więcej kobiecej gracji niż ja.
Death chwycił kciukiem i palcem wskazującym za ucho trzymanej przeze mnie filiżanki, wyrywając ją tym samym z moich dłoni. Zgrabnym ruchem przywodzącym na myśl pannę z wyższych sfer upił z niej łyk herbaty, potem zamlaskał z radością, poklepał mnie po głowie jak uroczą maskotkę i skierował swoje kroki ku drzwiom. Oczywiście nie omieszkał podeptać przy tym nieruchomego ciała Fate’a, który robił teraz za dywan we własnym gabinecie. Jak na kulturalną Śmierć przystało, zostałyśmy obdarzone kilkoma żegnającymi machnięciami i krótkim: „Cześć, dziewczynki!”, potem zniknęła za drzwiami, zostawiając nas w lekkiej konsternacji.
– Cóż. – Destiny uniosła filiżankę do ust. – Death od lat próbuje zabić Fate’a z nadzieją, że kiedyś mu się to uda.
Zaśmiałam się niemrawo, nie komentując tej pozbawionej emocji wypowiedzi. Odłożyłam na stół filiżankę, z której piła Śmierć i podeszłam do chłopaka, który leżał nieruchomy na podłodze. Może i był nieśmiertelny, ale to nie zmieniało faktu, że wciąż odczuwał ból.
Padłam na kolana i obróciłam bezwładne ciało na plecy. W tym czasie zdążyła do mnie dotrzeć siostra Losu. Kiedy na niego spojrzałyśmy, dostrzegłyśmy na jego policzku odciśnięty ślad po bucie i złamany nos, z którego strumieniem lała się krew. Mimo obrażeń Fate wciąż wydawał się być zadowolony.
– Patrz, uśmiecha się – rzuciłam niepewnie do Destiny – najwyraźniej nic mu nie jest.
– Uśmiecha się, bo jest szalony. – Destiny spojrzała znacząco na brata, a potem założyła ręce na piersi. Najwyraźniej jego cierpienie ani trochę jej nie ruszało.
– Też cię kocham, Tiny – odpowiedział ochrypłym głosem Los.
Chwyciłam za dłoń Fate’a i przeniosłam go ostrożnie do pozycji siedzącej. Nie minęła nawet sekunda, a posłał mi zalotne spojrzenie, które oznaczało, że jakkolwiek nie byłby pobity i tak zamierzał mnie podrywać. Spojrzałam na niego pobłażliwie, choć wciąż z uśmiechem, wyjęłam z kieszeni chusteczkę i przyłożyłam ją do złamanego nosa, całkiem przypadkiem mocniej go ściskając. Los syknął z bólu, ale pomimo łez wciąż starał się zachować ten sam wyraz twarzy. Jarzące się złotem oczy mówiły zdecydowanie więcej niż jego cierpiąca mina. 
Coś mi podpowiadało, że dzisiejszego dnia nie zaznam spokoju.



4 komentarze:

  1. Ech... I kolejne uniwersum do nadrobienia :P Zaczynam coraz bardziej lubić Twoje teksty :D Bardzo podoba mi się pomysł Stowarzyszenia Życia ;) A sam fragment bardzo przyjemny i wciągający :D

    OdpowiedzUsuń
  2. To jak opisałaś Destiny, sprawiło, że momentalnie nabrałam dystansu do charakteru.
    Bardzo podobają mi się Imiona, które użyłaś w opowiadaniu. Z jednej strony to może być tylko imię, ale znaczenie tego imienia, może nam wiele powiedzieć o osobie, która je nosi. Ciekawa jestem czy tylko znaczenie imion jest kompatybilne do ich osobowości. Mam wrażenie, że imię Destiny jest bardzo odpowiednie dla niej.

    Nie sądziłam, że rozmowa może być tak pełna intensywności, ale ty świetnie to opisałaś i sama wraz z narratorką wstrzymałam oddech i czekałam na najgorsze.

    Death jest przekomiczny.

    Muszę się bardziej zagłębić w to Stowarzyszenie, bo zaintrygowały mnie już same postacie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć :)
    Dobrze wiesz, że kocham Stowarzyszenie Życia, a Fate'a brałabym garściami (nawet dosłownie), bardzo się cieszę, że znowu mam do czynienia z Torią, Losem i Destiny.
    Spodziewałam się, że taka rozmowa nastąpi, bardzo fajnie, że lody między dziewczynami zostały przełamane, a możliwy związek śmiertelniczki z Losem nie spotka się z protestem jego najbliższej rodziny.
    Jak zwykle świetne opisy, a Śmierć staje się dla mnie mistrzem mieszanki grozy i komizmu. Uwielbiam jego postać, dawaj mi go więcej!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. NO NIE MOGŁAM SB ODPUŚCIĆ TEKSTU Z YEJ Serii. Wkrecilam się jak w najlepsze anime, wgl ja tak to widzę w mojej głowie, animowane, wybacz, zboczenie! Ale to tak cholernie mi się widzi. W sensie - podoba xd same opisy oczu fate'a i destiny, miazga, jakbyś tam była i patrzyła im w oczy. A ja razem z Tb, przez to, że czytam. Coraz bardziej kocham te postacie. Wszystkie. Fate już normalnie stoi na półce z moimi ulubiencami, jakkolwiek by nie był pobity, próbował podrywa xd no jak tylko zobaczyłam to zalotne spojrzenie, padlam xd co za typ! Love him! Love him, love death, love Toria, za jej prawdziwość, za odwagę do przyznawania, że się boi, love destiny! Trochę się z nią utizsamilam, przez tą skłonność do zadawania zbyt bezpośrednich pytań... Ym. U mnie w domu fotel to jak krzesło elektryczne, lepiej nie siadać xd pewno dlatego mało kto mnie odwiedza xd no ale co, ja tam szczerze wolę. I zawsze szczerze się można odwzajembic, że weź się nie wpierdalaj i luz xd koniec dygresji.!! Ja jeszcze o jednym chciałam, o tle. Jakie ono kurwa bogate. Takie wzmianki, że Smutek że Szczęściem konflikt [serioxd] czy że Zwycięstwo, nadaje głębię temu, czujemy się otoczeni Stowarzyszeniem i wciąż się zastanawiam ilu ich i pod jaką ich podpiąć kategorie [już się rozwodzilam nad tym pod innym tekstem, to się nie będę powrarzacxd]. Przyczepki nie mam żadnej. No może że to zmarszczka zamiast "ukazywać" irytacji, to bardziej że wskazuje na to, że destiny się zirytowala? Chociaż dobry skrót myślowy też nie jest zły xd nie czepiam się na siłę! Jak najpierw przeczytałam, to mi się nie zgodzili to słowo, ale coś u, Cb na tekstach mam, że jak myślę drugi raz, to w sumie... Xd no ale nie chce Cie przecukrzyc! Bo pompy drogie a mnie nie stać! Xdxd
    Rany. Mogłabym się jeszcze długo rozwodzić. Śmierć... <3 ach. Nie mam pytań. To jest jak na bogów przystało, niskie. W pełnym tego słowa znaczeniu!

    OdpowiedzUsuń