ARSENAŁ

poniedziałek, 11 maja 2020

[61] Bajki: Lwica Pawie Piórko ~ Kaja Wika

           Bajki już pisałam wcześniej i chyba na GPK opublikowałam ich trzy. Wiec bajka o lwicy Pawie Piórko zacznie serię bajek w projekcie Write and Read. 



           – Słońce zachodziło już w królestwie tęczy, rozlewając na niebie wszytkie znane kolory – recytowała kobieta. – Wiele zwierząt, w tym zielone lwy, różowe słonie, czerwone antylopy i jaskrawo cętkowane gepardy układały się do snu…
           Dziewczynka przykryta kołdrą po samą szyję, również odpłynęła do krainy marzeń sennych, słysząc ostatnie słowa opowieści. Gdy mama zgasiła światło, a drzwi zostały przymknięte, nie było odwrotu. Katarzynka powędrowała do świata, o którym lubiła tak bardzo słuchać. 
           Gdy otworzyła oczy, kolorowy świat przywitał ją z otwartymi ramionami. Wstała z łóżka stojącego na jednym w ogromnych konarów drzew i nie wydało jej się to dziwne, bo przecież każdy musi gdzieś spać, wiec, dlaczego nie na drzewie. Zeszła ostrożnie na dół. Na szczęście nie było to trudne, gdyż powalony konar leżał praktycznie na ziemi. 
           W tęczowym królestwie wstawało właśnie słońce, a z nim budziły się zwierzęta. Duże zielone lwy wstawały właśnie ze skał. Po nocy kamienie były chłodne, wiec część śpiochów przeniosła się jeszcze na trawę nieopodal, podrzemać chwileczkę. Lew z długą i gęsta grzywą zaryczał donośnie, budząc okoliczne zwierzęta. Słysząc tak donośny dźwięk, antylopy o truskawkowym kolorze podskoczyły jednocześnie i stanęły na równe nogi, różowe słonie uniosły trąby i zagrały na nich jak na trąbkach. Nawet młody gepard śpiący nad Katarzynką, przebudził się i tracąc równowagę, spadł z gałęzi, na której spał. Na szczęście, jak każdy kot spadł na cztery łapy. 
           – U mnie wystarczy budzik – powiedziała dziewczynka.
           – Tutaj bez porządnego ryknięcia, nie ma po co wstawać – odpowiedział do niej brązowy gepard z żółtymi centami. Przeszedł parę razy dookoła niej, obserwując z uwagą, po czym pobiegł na rozległe stepy.
           Katarzynka popędziła za nim. Czasami wydawało jej się, że sama jest lwicą, bo przecież mając rude włosy, wyglądała jak one, ale dzieciom w szkole kojarzyła się tylko z marchewką. Mimo że długo się rozglądała, nie zauważyła żadnych pomarańczowych lwów, takich, jakie głównie występują w jej świecie, choć pamiętała, jak mama mówiła jej też o białych lwach, ale tych drugich nigdy nie widziała. W pewnym momencie jej oczom ukazał się mały niebieski lew. “Zielone lwy to nawet w książeczce występowały, ale niebieskie?”– pomyślała, ale postanowiła nie oceniać zwierzęcia tylko ze względu na jego błękitne futro. Podeszła bliżej, a jej oczom ukazały się lwice i lwy w każdym odcieniu niebieskiego. Otworzyła szeroko usta i pełna podziwu podeszła bliżej.
           – Niebieskie lwy – opisała to, na co patrzyła.
           – Pewnie, że niebieskie – odpowiedział młody lew. – To szlachetny kolor. Choć w królestwie spotkasz lwy we wszystkich kolorach tęczy.
           – Naprawdę? A ja widziałam tutaj tylko zielone... i niebieskie oczywiście. – Uśmiechnęła się uroczo, wskakując na towarzyszy lwa, z którym rozmawiała. – U nas są tylko pomarańczowe jak moje włosy i białe.
           – Doprawdy? Tylko dwa kolory? Jakie to dziwne? Aż ciężko sobie wyobrazić. 
           – Łał! Ten lew ma pióra – wskazała palcem na lwice siedząca z daleka od innych. – U nas takich ładnych lwów na pewno nie ma.
           – To nie jest lew – zasugerowała jedna z lwic, stojących w pobliżu. – Widziałaś kiedyś lwa z piórami na grzbiecie i pawim ogonem, zamiast takiego jaki mam ja. – Lwica złapała delikatnie zębami za własny ogon, pokazując dziewczynce, o jaki jej chodzi.
           – No, nie – odpowiedziała speszona. – Ale niebieskich lwów ani zielonych też wcześniej nie widziałam. 
           – A ta skąd się tutaj wzięła? – zapytała retorycznie lwica, po czym odwróciła się, najwyraźniej urażona szczerością Katarzynki i poszła w swoją stronę.
           Młody lew potrząsnął głową, a potem sam się oddalił. Dziewczynka została sama. Dalej spoglądała na samotną lwicę. Kiedy ta ją zauważyła, pobiegła w gąszcz drzew i krzewów. Chyba nie lubiła, gdy ktoś się na nią gapił, a w dodatku mówił o niej za plecami. Nic dziwnego Katarzynka też nie lubiła, gdy dzieci wskazywały ją palcem i nazywały rudzielcem.
           W prawdziwym świcie Katarzynka nie miała wielu przyjaciół, ale może tutaj znajdzie prawdziwego przyjaciela. Pomyślała, że lwicy także przyda się przyjaciółka. Podążyła za nią, ale lwica musiała się ukryć między drzewami. Wchodziła coraz głębiej, aż zrobiło się cicho i spokojnie. Ptaki śpiewały tak ładnie, że miała ochotę usiąść na jednym z wielkim pni i posłuchać ich magicznych symfonii. Stare drzewo było powalone nad rzeczką, dzięki czemu tworzyło most prowadzący z jednej strony na drugą. Dziewczynka weszła na sam środek mostu i usiadła na miękkim mchu, którym drzewo było porośnięte. Zwiesiła nogi po obu stronach pnia, dzięki czemu z łatwością utrzymywała równowagę. Z uśmiechem na twarzy obserwowała, jak ptaszki przelatują nad jej głową. Śpiewały i tańczyły tak pięknie, że nie zauważyła, kiedy lwica z pawim ogonem stanęła na drugim brzegu rzeczki.
           – Kim jesteś? – zapytała, strosząc piórka na grzbiecie.
           – Dzieckiem – odpowiedziała. – Mam na imię Katarzynka, a ty?
           – Ja nie mam imienia – odparła lwica. Odważyła się wejść na pień i stanąć bliżej dziewczynki. – Nie dostałam imienia.
           – Ale jak to? Moi rodzice dali mi imię, a twoi nie? – Katarzynka nie wiedziała, jak ma się zwracać do lwicy.
           – Ja nie mam rodziców. Poza tym, jaki lew chciałby mieć pawia zamiast lwiątka?
           – Każdy. – Mała odpowiedziała z uśmiechem, choć nie była pewna, czy to prawda. – Czy ja mogę dać ci imię?
           – Ty? No dobrze, czemu nie. – Lwica usiadła obok niej i zrzuciła długi ogon na dół, aby ten swobodnie wisiał nad wodą.
           – Lwica Pawie Piórko – doradziła dziewczynka, ale zauważyła, że lwica nie jest zachwycona, tym co usłyszała.
           – A coś mniej oczywistego? Ja nie lubię swoich piór i ogona też nie. Wszystkie lwy śmieją się ze mnie, że wyglądam inaczej.
           – Ale te piórka są takie piękne i ogon też. – Katarzynka zachwycała się, głaskając piórka na grzbiecie lwicy. – Ze mnie dzieci się śmieją, że mam rude włosy i przezywają marchewką. Chciałabym mieć takie piórka zamiast włosów. Nikt by się ze mnie nie śmiał, a jeśli nawet to by mi to nie przeszkadzało, bo one są takie piękne.
           Nagle nad głową dziecka przeleciały drobne ptaszki, posypując jej głowę srebrnymi płatkami kwiatów. Lwica spogląda na nią zaniepokojona. Cała głowa i ramiona dziecka zostały pokryte płatkami połyskującymi w promieniach słońca, które przemykały między konarami krzew. Lwica, przysuwając głowę, poczuła, że zakręciło ją w nosie. Bez ostrzeżenia kichnęła, tak mocno, że wszystkie płatki spadły do wody. Lwica otworzyła szeroko oczy i nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Na głowie dziewczynki pojawiły się pawie pióra, zupełnie takie jak na ogonie lwicy, tylko nieco krótsze. 
           – To niesamowite – zachwyciła się Katarzynka. – Teraz wyglądamy tak samo, jak siostry, albo najlepsze przyjaciółki. 
           – I tobie to nie przeszkadza? – zdziwiła się lwica. – Przecież teraz wyglądasz inaczej niż wszytkie inne dzieci.
           – Tak, ale zobacz, jak pięknie!
           Lwica nie pojmowała radości dziewczynki. Pawie piórka całe życie były jej ciężarem. Nie rozumiała, z czego się tu cieszyć.
           Robiło się naprawdę gorąco. Lwica Pawie Piórko wiedziała, że niedługo do rzeczki zejdą się zwierzęta z pobliskich terenów, aby napić się wody. Strumień, nad którym siedziały, spływał na sam dół, aż do stepów, gdzie tworzył wodopój. Tam właśnie zbierały się większe zwierzęta, w tym lwy, żyrafy, antylopy i słonie. Czasami można było tam spotkać także nosorożca samotnika. 
           – Chodźmy do wodopoju, zanim zejdzie się cała ferajna i ciężko będzie znaleźć wolny skrawek ziemi przy brzegu. – Lwica sapała z gorąca, a Katarzynka nie sprzeciwiła się jej pomysłowi. 
           Obok wodopoju zebrało się jakieś zgromadzenie. Po jeden stronie stały lwice, a po drugiej nosorożec. Ten sam, który tak rzadko przychodził do wodopoju w upalnych godzinach dnia. Płochliwe zwierzęta jak żyrafy czy antylopy stały daleko z tyłu, gromadząc się w strada. Słoni nigdzie nie było widać, a to one pilnowały tutaj porządku. Lwica Pawie Piórko wiedziała, że słonie czasami odchodząc w poszukiwaniu nowych terenów, gdy zaczyna brakować pożywienia w miejscu, w którym żyją. Miała nadzieję, że wędrówka nie była powodem ich nieobecności.
           Gdy lwica z piórkami na grzbiecie podbiegła bliżej, nakazała schować się Katarzynce za skałą i nie podchodzić bez względu na wszytko. Dyskusja nosorożca i lwic wyglądała na bardzo niebezpieczną, nie chciała, aby coś stało się jej nowej przyjaciółce i jedynej, jaką miała.
           – Zakończyły się rządy słoni nad wodopojem! – wykrzykiwał nosorożec. Stało się właśnie to, czego Pawie Piórko bała się najbardziej. – Ten teren jest mój i ja będę decydował, kto może pić wodę z tego zbiornika!
           – Wodopój nie jest twoją własnością! – odpowiedziała jedna z lwic, po czym naskoczyła na większe od siebie zwierze.
           Nosorożec zamachnął się wielkim rogiem i odepchnął natarcie drapieżnika. Do akcji dołączył większy zielony lew, z grzywą otaczającą głowę. Ryknął raz i drugi, ale nie udało mu się wystraszyć nosorożca. Wraz z paroma lwicami naskoczył na groźnego przeciwnika, ale i tym razem lwy nie zdołały obronić wodopoju. Gdy nie było już nadziei na wygraną i wizja braku dostępu do wody zagościła u wszystkich zwierząt obserwujących całe zdarzenie, naprzeciwko nosorożca stanęła lwica Pawie Piórko. Uniosła do góry swój pawi ogon i rozłożyła go jak najpiękniejszy wachlarz. Długie pióra miały zielone i niebieskie włoski, a na końcu każdego z nich widniało duże oko. Piór było tak wiele, że rozłożony ogon wyglądał jak zbiorowisko setek par oczu.
           Lwica zaczęła potrząsać ogonem rytmicznie. Nosorożec już nie wiedział, czy patrzy na lwa, pawia czy na setki zwierząt gotowych walczyć o dostęp do wodopoju. Tak wiele oczu patrzyło na niego. ”Walczyć z paroma lwami to jedno, ale z setką zwierząt, to co innego” – pomyślał nosorożec. Pawie piórko zaczęła zbliżać się krok po kroku, bardzo powoli, cały czas potrząsając swoim ogonem. Nosorożec wyglądał jak zahipnotyzowany. Nagle potrząsną głową i zaczął się wycofywać.
           – To… To była pomyłka – wycedził właściciel rogu. – Zupełnie nie o to mi chodziło… nie.
           Wielkie zwierzę cofnęło się, po czym odwróciło i podążyło w swoją stronę, odwracając się kilka razy i sprawdzając, czy setki oczu nadal go obserwują. Gdy był wystarczająco daleko, lwica złożyła swój pawi ogon. Podeszła do wodopoju i napiła się wody. Wszystkie zwierzęta ją obserwowały – żyrafy, zebry i antylopy z daleka, lwy stały tuż obok, a ptaki, które krążyły nad jej głową, już świergotały miedzy sobą historie o lwicy Pawie Piórko, o której będą opowiadać wszystkim zwierzętom, jakie spotkają na swojej drodze. 
           Zbliżał się wieczór. Zachwytom nad odważnym czynem nie było końca. W rezultacie i lwice, które wytykały Pawie Piórko przez jej odmienność, postanowiły ją przeprosić. Zrozumiały, że gdyby nie jej pawi ogon, nosorożec nie wycofałby się od wodopoju, a tym samym wypędziłby nie tylko je, ale i inne zwierzęta z tych pięknych okolic. 
           Gdy słońce zniżało się ku zachodowi, po raz pierwszy wszytkie lwy zasypiały razem. Była wśród nich również mała dziewczynka, która dostała miano honorowego gościa Królestwa Tęczy. Pawie Piórko nareszcie czuła, że jest częścią stada i już nigdy więcej nie została odtrącona z powodu swojego oblicza. Teraz wszytkie zwierzęta wiedziały, że jej odmienność to wyjątkowość. 
           Noc minęła jak pstryknięcie palca. Katarzynka obudziła się w swoim łóżku i gdy podniosła się, ujrzała w lustrze, że zamiast pawich piórek na głowie ma znowu rude włosy, ale nie smuciła się z tego powodu. Pawie Piórko nauczyła ją jednego. To, co czyni nas innymi, czyni nas wyjątkowymi. 

2 komentarze:

  1. Hej :)
    Bardzo przyjemna bajka, z niezwykle mądrym przesłaniem. Czyta się to szybko, bo i tempo jest odpowiednie, i słownictwo odpowiednio proste. Z przyjemnością przeczytałabym ją maluchowi na dobranoc, gdyby jakiś chętny na taką dobranockę się znalazł. Dobrze opisany świat przedstawiony, plastycznie, ale bez nadęcia. Przez chwilę czułam się, jakbym wróciła do oglądania "Króla Lwa".
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Katarzynka" to takie nietypowe zdrobnienie od imienia "Katarzyna", ja częściej słyszę Kasia, ale to ciekawe :o. Serio.
    W sumie interesująca bajka. Nie jestem ogólnie fanką bajek pisanych i się na nich nie znam, bo dla mnie niekiedy bywają naiwne, ale taką bajkę też z chęcią bym przeczytała jakiemuś dzieciakowi. Takie fajne odejście od serii, które piszesz :D. A na WAR jeszcze nikt bajki nie pisał!

    ~Sadistic

    OdpowiedzUsuń