ARSENAŁ

niedziela, 22 marca 2020

[54] All For Us: Dzisiaj Tylko Ty O Tym Wiesz ~ Rilnen


Część druga obyczajowych przygód Generacji Cudów. Polecam anime Kuroko no Basuke, jeśli brakuje wam sportu podczas kwarantanny. 
Mi brakuje. A i piosenka do tego to taki świetny cover, bo teraz przecież [No Time To Die]



Katsumi Haizaki przewróciła się na drugi bok, układając nogi w wygodniejszej pozycji. Budziła się bardzo powoli, jakby chciała zatrzymać poczucie senności jak najdłużej. Wyciągnęła przed siebie rękę, by jeszcze na parę chwil przytulić się do swojego chłopka, zanim zadzwoni ten przeklęty budzik, ale natrafiła tylko na jeszcze ciepłą pościel. Aomine musiał wstać całkiem niedawno. A tak lubiła kraść te krótkie momenty spokoju. Tym bardziej ostatnio, gdy w ich domu pojawili się niespodziewani goście.
We were a pair
Otwarła szeroko oczy. Jak kubeł zimnej wody, spłynęła na nią świadomość, iż wizyta jej przyjaciółki wcale nie była złym snem. Gdy zejdzie na parter, Izumi nadal tam będzie. Razem ze swoim synem, który był… dziwny. To nie tak, że Katsumi nie lubiła dzieci. Po prostu Tetsuya był całkiem inny niż reszta dzieci w jego wieku. Niezwykle spokojny chłopiec prawie w ogóle się nie odzywał. Przez dłuższy czas Katsumi miała wrażenie, że Izumi nie nauczyła go mówić, ale dwa dni po przyjeździe zdołali usłyszeć cichy, ale adekwatny, lekko sepleniący głos Tetsuyi, który zdecydowanie odmówił zjedzenia kanapek z serkiem topionym i pomidorem, natomiast z uśmiechem pałaszował waniliowy jogurt z czekoladowymi gwiazdkami.
Nie tylko niecodzienny spokój charakteryzował Tetsuyę. Jego bystre, bardzo dorosłe spojrzenie niebieskich tęczówek tak bardzo przerażało Daikiego, że ten wzdrygał się za każdym razem, gdy chłopiec przenosił na niego wzrok. Dlatego gdy Katsumi zeszła po cichu na parter, kierując swoje kroki do kuchni zdziwiła się, widząc swojego chłopaka, jak siedzi przy stole razem z Tetsuyą, którego usadził na dwóch poduszkach i książce prawa karnego, by chłopiec mógł dosięgnąć do stołu.
Haizaki schowała się za ścianą i ukradkiem przypatrywała się niecodziennej scenie. Jeszcze nigdy, podczas swojego długoletniego związku z Daikim nie widziała, żeby ten zajmował się dziećmi. Zawsze powtarzał, że są irytujące, z tymi swoimi zasmarkanymi buziami i rozwrzeszczanymi osobowościami. Sama Katsumi nigdy nie zastanawiała się nad macierzyństwem, bo dobrze żyło im się we dwójkę, jednak gdy tak obserwowała Daikiego, starającego się jakkolwiek porozumieć z Tetsuyą, zaczynała kwestionować swoją przyszłość.
But I saw you there
– Hmm – mruczał do siebie mężczyzna, wpatrując się w zawartość lodówki. – Śniadanie… tak…
Tetusya siedział spokojnie, wpatrując się w Daikiego swoimi niebieskimi, zbyt mądrymi, jak na czterolatka oczami. W ciągu tych paru dni Katsumi zdążyła zauważyć, że chłopczyk jest całkowitym przeciwieństwem swojej matki. Był bardzo grzecznym dzieckiem, które nie wymagało zbytniej uwagi. Potrafił sam zająć się sobą, zwykle rysując sobie w kąciku, bądź w skupieniu oglądał bajki, najczęściej o zwierzątkach. Katsumi naprawdę zachodziła w głowę, jak tak narwanej i rozwrzeszczanej Izumi udało się wychować tak spokojne dziecko.
– To może szynkę? – zapytał Daiki, kiedy Tetsuya na każdą jego propozycję kanapek kręcił głową.
Mężczyzna westchnął, bo powoli kończyły mu się pomysły i zapas jedzeniowego asortymentu, ale w tym momencie jego wzrok padł na nieotwarty jeszcze karton mleka.
– Już wiem! – uśmiechnął się z zadowoleniem, trzaskając kartonem o blat. – Płatki! Lubisz płatki?
Trzy paczki różnorodnych płatków śniadaniowych znalazło się na stole, gdy chłopczyk ochoczo pokiwał głową. Według Katsumi, było to strasznie nieekonomiczne, otwieranie wszystkich paczek naraz, ale Daiki był tak podekscytowany swoim pomysłem, że zamiast przygotować śniadanie z jednego rodzaju płatków, pozwolił Tetsuyi wsypać do swojej miseczki po trochu z każdej paczki.
– To był bardzo dobry wybór, stary! – Daiki uśmiechnął się szeroko, samemu przygotowując sobie nieco większy miks na dużym talerzu. – Musisz pić mleko, żeby mieć takie duże bicki, jak wujek! – Z dumą zaprezentował mięśnie na ręce, na co Tetsuya parsknął śmiechem w miskę. – A jak będziesz grzeczny, to nauczę cię rzucać z wyskoku! Lubisz koszykówkę?
Katsumi przewróciła oczami. No tak, Daiki zawsze wszystko musiał sprowadzać do koszykówki. Jednak nie była w stanie się na niego ani trochę złościć, bo cała ta scena, której była świadkiem sprawiła, że poczuła dziwne ciepło na sercu. Może pewnego dnia też zostanie matką, bo utwierdziła się w przekonaniu, że Daiki będzie dobrym ojcem.
A mówiąc już o rodzicach…
W salonie, na rozkładanej i strasznie niewygodnej kanapie, wciąż spała Izumi. Choć dochodziła dziewiąta, Katsumi nie miała serca budzić przyjaciółki, gdyż sądząc po leżącym wciąż na pościeli, otwartym laptopie, Izumi do późnych godzin nocnych musiała przeczesywać Internet w poszukiwaniu dobrej oferty wynajmu mieszkania i przeglądać oferty pracy. Tetsuya był pod dobrą opieką, więc można było pozwolić jej na chwilę odpoczynku, której pewnie od czterech lat nie miała.
Haizaki już miała opuścić salon, kiedy niekoniecznie uczciwy pomysł wpadł jej do głowy. Tuż obok łóżka leżała otwarta torebka Izumi, która aż niemo wołała do Katsumi, by zajrzała do środka. Jeszcze przez chwilę kobieta walczyła sama ze sobą, po czym przeklęła pod nosem i kucnęła, pozwalając zwyciężyć swojej ciekawości. W końcu ciekawość to jeszcze nie grzech, a skoro Izumi nie chciała powiedzieć nic na temat czterech lat wyciętych z życiorysu, to trzeba dowiedzieć się samemu. Może znajdzie coś pokroju aktu urodzenia Tetsuyi i dowie się, kto jest jego ojcem? Może dokument tożsamości z nazwiskiem innym, niż Shirotsuki?
Ale zamiast tego, w jej ręce wpadła inna, choć nie mniej interesująca rzecz. Żółta fiolka, którą Katsumi od razu rozpoznała. Kiedyś opiekowali się z Daikim kimś, kto leczony był tymi samymi antydepresantami przez jakiś czas. Już sięgała po kołdrę, by obudzić Izumi i żądać wyjaśnień, ale w porę się opanowała. Świadomość znów uderzyła ją jak fala lodowatej wody.
Too much to bear
Tak naprawdę nie znała swojej przyjaciółki. Wciąż spoglądała na nią przez pryzmat liceum, w którym Izumi była dość… popularna i za bardzo siebie nie szanowała. Co takiego spotkało ją w życiu, że potrzebowała pomocy w postaci leków? Czy poradziła sobie z ciężarem tajemnicy, wiążącej ją z Katsumi, Daikim i Ryoutą? I co najważniejsze, kto był ojcem Tetsuyi i dlaczego nie było go na obrazku?
– Katsumi?
Szybko schowała fiolkę do kieszeni, słysząc cichy głos Izumi.
– Wybacz, nie chciałam cię budzić…
Przez moment Izumi wodziła niewidzącym jeszcze od snu wzrokiem po salonie, po czym podrapała się po rozczochranej głowie i szybko usiadła na łóżku, odsuwając kołdrę obok siebie.
– Gdzie Tetsyua? – zapytała już bardziej świadomie.
– Spokojnie, jest z Daikim w kuchni, – Katsumi wskazała kciukiem za siebie, – urządzili sobie ucztę ze wszystkich płatków śniadaniowych, jakie mieliśmy… – dodała szybko, widząc jak Izumi mruży podejrzliwie oczy.
– Hej, Katsumi, przepraszam… – westchnęła po raz setny Izumi, wygrzebując się spod kołdry. – Wyniesiemy się stąd jak najszybciej…
– Już ci mówiłam, wszystko gra – skłamała Katsumi, kładąc ręce na ramionach przyjaciółki. – Ale musisz mi wszystko mówić, okej? – Sięgnęła do kieszeni, po czym wcisnęła w dłoń Izumi wściekle żółtą fiolkę. – Są twoje, prawda? – tym razem to Katsumi nagle nabrała podejrzeń, szybko dodając dwa do dwóch.
– Nie martw się, są moje, nie faszeruję Tetsuyi lekami. – Izumi przewróciła oczami. – Wszystko jest w porządku.
Nic nie było w porządku, ale coś w spojrzeniu Izumi mówiło, że już wkrótce wszystko się wyjaśni. Mimo tylu lat, wciąż tliły się tam ogniki nadziei i tej dziwnej rządzy przetrwania. Bo to nie była zwykła chęć i wola walki. Dziewczyna szturmem brała to, co jej się należało, nie przejmując się zbytnio konsekwencjami. Patrząc wstecz, wiele dziewczyn na jej miejscu już dawno by się załamało, przywdziewając zbroję ofiary. Ale nie Izumi, ona parła naprzód, niczym lodołamacz, a jej uparta postawa dodawała otuchy, jak wiosna, której imię nosiła.
– Jeśli potrzebujesz pomocy… – zaczęła Katsumi, ale jej przyjaciółka tylko pokręciła głową.
– Naprawdę, wszystko gra.
Shirotsuki uśmiechnęła się ciepło, po czym czmychnęła w stronę łazienki, zostawiając skonfundowaną Katsumi na środku salonu. Haizaki założyła ręce na piersi czując niemiły ucisk na żołądku. Naprawdę chciała pomóc przyjaciółce tak samo, jak ta pomogła jej wiele lat wstecz. Mimo, iż Katsumi nie pochwalała stylu życia Izumi, to łączyły je więzi mocniejsze niż rodzina. Były dla siebie wtedy, gdy nikogo nie było obok, a jedna na drugiej mogła polegać bez cienia wątpliwości. No i Izumi była piekielnie szczerym i dobrym recenzentem wszystkich pisarskich dzieł, które wyszły spod pióra Katsumi.
Za każdym razem, gdy Haizaki zmagała się z jakimkolwiek problemem, przelewała go na papier. Nie ważne, czy to była poezja, czy proza, zawsze znajdowała w tym ukojenie. I to Izumi była pierwszą, która odkryła literacki talent przyjaciółki, wspierając ją w tym przedsięwzięciu jak tylko mogła. Potrafiła wyczytać między wierszami, co konkretnie trapiło Katsumi w danym momencie i odpowiednio zareagować. Jednak po jej zniknięciu, żaden wiersz czy opowiadanie nie powstało.
Była tylko cisza, którą należało przerwać. Może wtedy własne demony udałoby się Katsumi uśpić na zawsze. Aczkolwiek pomimo chęci, nie było jej dane tego ranka stworzyć niczego, bo gdy tylko złapała za pierwszy lepszy kawałek czystej kartki i długopis, rozległo się pukanie do drzwi.
– Tylko nie kolejna, zbłąkana duszyczka… – mruknęła pod nosem, szurając kapciami po panelach.
– Dzień dobry!
Radosny ton prawie molestował psychikę Katsumi. No tak, jeszcze jego tu brakowało, z tą jego wesołą osobowością i markową włoską koszulą.
– Kise. A ty co tu robisz? – zapytała grzecznie, przepuszczając gościa przez próg. – Powiedział ci? – dodała, widząc co Kise trzyma pod pachą.
– Tak, wiem, że…
– Katsumi, powiedz, że masz odżywkę… – Izumi wypadła z łazienki w samym ręczniku, a kropelki wody z mokrych włosów rozprysły się po podłodze.
You were my life
W sekundzie jej oczy były rozmiarów pięciozłotówek. Wpatrywała się w Kise przez jedno uderzenie serca, po czym z piskiem wpadła z powrotem do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi. Kise stał jak wryty, z twarzą czerwoną jak zachodzące słońce nad morzem. Tylko Katsumi wydawała się ubawiona, choć lekko zaniepokojona całą sytuacją.
– Jak to mówią, kopę lat – parsknęła, biorąc z rąk mężczyzny bukiet kwiatów.
Ryouta opamiętał się dopiero, gdy weszli do kuchni. Zamrugał parę razy, widząc przedziwną scenę. Nie był pewny, co zdziwiło go bardziej – Aomine uczestniczący w bitwie na katapultowanie płatków śniadaniowych z łyżeczek, czy Aomine zajmujący się dzieckiem. Dopiero, gdy przeniósł wzrok na chłopca, a ten odwzajemnił spojrzenie, Kise zrozumiał coś istotnego.
Znał te oczy. Nawet jeśli były całkiem inne, bo koloru błękitnego nieba, ich wyraz był taki sam, jak…
Gdy tylko się uśmiechnął i zrobił krok w stronę Tetsuyi, chłopczyk zareagował instynktownie i wyciągnął ręce w stronę Daikiego, który tylko dzięki swojemu refleksowi uratował chłopca przed upadkiem z wysokiego krzesła.
– Cześć, mały. – Kise nadal uśmiechał się, nieśmiało podchodząc do stołu.
– Tetsu boi się obcych, Kise – warknął Daiki.
Irytowało go, że dzieciak tak szybko się do niego przyzwyczaił i w tym momencie zwyczajnie szukał poczucia bezpieczeństwa na jego rękach, spoglądając do chwila na Kise znad ramienia Daikiego.
– Och, mam coś dla ciebie. – Ryouta sięgnął po olbrzymiego pluszowego psa, którego do tej pory ściskał pod pachą.
– Siesiek! – Tetsuya uśmiechnął się lekko, ale wciąż zostawał przyczepiony do koszuli Daikiego.
– Lubisz pieski? – zapytał Ryouta, gdy maluch wreszcie wyciągnął rączki w jego stronę.
Tetsuya pokiwał ochoczo głową, wtulając buzię w miękkie futerko pluszaka. Daiki posadził go z powrotem na krześle i już otworzył usta, by coś powiedzieć, a w tym samym momencie w kuchni pojawiła się Izumi.
– Jesteś tu od pięciu minut i już próbujesz przekupić mojego syna prezentami, Ryouta? – rzuciła zdawkowo, spoglądając z ukosa na Kise.
– Kawa! – oznajmiła radośnie Katsumi, stawiając cztery kubki na stole, choć w jej głosie można było dosłyszeć nutkę przerażenia.
Jej obawy podzielał Daiki, który nieznacznie kręcił głową, patrząc na swoją dziewczynę, jakby próbował ściągnąć na siebie jej uwagę. Był pełen obaw, czy za chwilę w jego własnej kuchni nie dojdzie do jakiś iście dantejskich scen, skoro na tak małym metrażu kwadratowym, po latach spotkała się Izumi i zraniony przez nią parę lat temu Kise, który jednak zdawał się wcale nie chować urazy. Wlepiał te swoje radosne gały w Shirotsuki, która wycierała upstrzoną mlekiem i płatkami buzię Tetsuyi.
– Daiki! – zawołała nagle Katsumi. – Chodź, przyniesiesz miód z piwnicy! – I zanim Aomine zdążył zareagować, wytargała go z kuchni, ciągnąc za rękaw. – Dlaczego tak podejrzanie patrzysz na Izumi?
– Bardziej się zastanawiam, co tu robi ten blond idiota.
– To ty mu powiedziałeś, że Izumi wróciła.
– Ale nie spodziewałem się, że zaraz następnego dnia przyleci tu z tą całą swoją radosną prezencją…
– Daiki, one nie wie. – Katsumi przejechała dłonią po twarzy.
– Co? – zapytał Daiki mało inteligentnie w pierwszej chwili nie mając pojęcia, o co chodziło jego dziewczynie.
– Izumi nie ma pojęcia o próbie samobójczej Kise.
W przedpokoju zapadła głucha cisza, przerywana tylko dochodzącymi z kuchni nieśmiałymi śmiechami. „Kurwa, kurwa, kurwa!”, zaklął w myślach Daiki, drapiąc się z tyłu głowy. Dopiero teraz zrozumiał, jak bardzo spieprzył. Choć większą winę ponosiła Izumi, pojawiając się w ich życiu bez zapowiedzi. A przecież byli już dorośli, nie mogli wciąż załatwiać spraw jak zbuntowane nastolatki.
– Kise jest dorosły, – wzruszył ramionami – wie, co robi.
– Ryouta to największe dziecko, jakie znam. – Katsumi zdawała się nie ustępować. – A ty, znowu chcesz wyciągać kumpla z zakrwawionej wanny?
But life is far away from fair


To był jeden z tych dni, podczas których Daikiego prześladowało uczucie niepokoju. Nawet jeśli świeciło słońce, na drodze do pracy nie utknął w korku, a mijający go w wejściu na komisariat pies policyjny nie nasikał mu na buty, to i tak wciąż miał wrażenie, że stanie się coś złego. Nawet kiedy podczas odprawy dowiedział się, że jego partner wziął chorobowe i musiał tego dnia wyruszyć na patrol sam, niezbyt się przejął. Z każdą kolejną godziną spędzoną na patrolu napięcie rosło, choć interwencji było mało i ograniczały się do zakłóceń na linii sąsiedzkiej i dwóch stłuczek w centrum miasta. Dopiero na dwie godziny przed końcem zmiany, Daiki otrzymał telefon, który sprawił, że jego żołądek obrócił się na drugą stronę.
– Katsu? Coś się stało? – zapytał, gdyż jego dziewczyna nigdy nie dzwoniła, gdy był w pracy.
Właściwie to ona rzadko używała telefonu.
– Ryouta – rzuciła zaniepokojonym tonem, – kontaktował się z tobą dzisiaj?
– Nie, dlaczego? – Dla pewności Daiki spojrzał w wiadomości, ale nie było tam żadnego, opiewającego w emotikony, bezsensownego i całkowicie niepotrzebnego smsa.
Co było dziwne, bo podczas przerw między szkoleniami lotniczymi Kise przynajmniej sześć razy dziennie dręczył przyjaciół wiadomościami o tym, co właśnie robił i co przeczytał durnego w Internecie.
– Napisał mi coś dziwnego – przyznała Katsumi. – „Powiedz Izumi, że ją kocham.
Was I stupid to love you?
Daiki momentalnie nacisnął hamulec, zatrzymując radiowóz na środku drogi. To wcale nie brzmiało optymistycznie.
– Gdzie jesteś? – zapytał, włączając sygnały świetlne i zawracając pojazd.
– Pod blokiem Kise.
– Nie wchodź tam – rozkazał i szybko się rozłączył.
Przeczuwał, co się właśnie stało. Jego instynkt podpowiadał mu, co mogłaby Katsumi zobaczyć i nie chciał jej na to narażać. W duchu modlił się, by zdążył na czas uratować dwie osoby. To dlatego cały dzień chodził podminowany i ciągle zaglądał przez ramię, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że ktoś go śledzi. Jednak wcale nikogo za nim nie było, a ta uporczywa myśl z tyłu głowy właśnie się urzeczywistniała.
Prawie nie słyszał wyjących kogutów, gdy pędził przez miasto. Ironicznie dziękował bogom za możliwość poruszania się radiowozem, którym znacznie szybciej i sprawniej dotarł pod blok, w którym mieszkał jego najlepszy kumpel.
– Daiki, o co chodzi? – zapytała Katsumi, kiedy Aomine bez słowa wpisywał kod na domofonie.
Nie odezwał się ani słowem, gdy wbiegali na trzecie piętro. Warknął tylko, gdy na pęku kluczy nie potrafił znaleźć właściwego. Gdy Kise zaczął swoje pieprzone kursy na pilota, dał Daikiemu zapasowe klucze do swojego mieszkania, by podczas jego nieobecności podlewał te cholerne storczyki.
– Powiedz coś! – błagała Katsumi, wieszając się prawie na ramieniu Aomine, ale ten tylko spojrzał na nią wściekłym wzrokiem i przekręcając klucz w zamku, otworzył drzwi, napierając na nie ramieniem.
– Kise! – ryknął od wejścia, nie kłopocząc się nawet ściągnięciem butów.
Po raz kolejny coś niemiłego ukuło go w żołądku, gdy do ich uszu ubiegł plusk odkręconej wody. Zapukał do drzwi modląc się, by to były zwykłe odgłosy brania kąpieli…
– Kise, cholera, jesteś tam? – gdy nie uzyskał odpowiedzi, załomotał pięścią, ale nadal nikt się nie odzywał.
A kiedy spod drzwi zaczęła wypływać woda, Katsumi krzyknęła, zasłaniając usta dłonią, a Daiki znowu zareagował instynktownie. Choć niewidzialna pięść zacisnęła się na jego gardle, odsunął się od drzwi, po czym sprawnym kopniakiem wyłamał je z zawiasów.
– Katsu, nie wchodź – szepnął, po czym wpadł do łazienki.
Ślizgając się na mokrych kafelkach, prawie wjechał pod wannę, z której wypływająca wciąż woda zaczęła przybierać rozcieńczony kolor złowrogiej czerwieni.
– Ty jebany idioto – warknął, łapiąc bezwładne ciało Kise pod pachy.
Was I reckless to help?
Wyciągnął przyjaciela z wanny i układając na podłodze, przytknął mu dwa palce do szyi. Odetchnął lekko, gdy wyczuł słabnący szybko puls. Rozpaczliwie rozejrzał się po łazience, po czym wolną ręką złapał za ręcznik wiszący pod lustrem. Zaklął, kiedy szarpiąc za materiał, zrzucił na podłogę połowę kosmetyków, leżących na umywalce. Jednak to teraz nie miało najmniejszego znaczenia. Z niewyobrażalną siłą rozerwał ręcznik na pół i zacisnął oba kawałki na rozerwanych żyletką, krwawiących obficie nadgarstkach Ryouty. Prawie nie słyszał łkającej za sobą Katsumi.
– 5055 Kinglsey, potrzeba natychmiast karetka! – wrzasnął do krótkofalówki na ramieniu. – Na Higashi Azabu 6-7-6 , próba samobójcza.
– Przyjęłam.
Daiki wciąż sprawdzał puls Ryouty, który z minuty na minutę stawał się praktycznie niewyczuwalny.
– Zostań ze mną, Kise! – Aomine potrząsnął bezwładnym ciałem Kise i parę razy przyłożył mu porządnego liścia w twarz. – Cholera, przestań krwawić!
Ręczniki zawiązane na nadgarstkach Kise bardzo szybko przesiąkły krwią. Daiki znowu rozejrzał się po łazience, ale nie zauważył niczego pomocnego. Dopiero Katsumi zachowała się przytomnie, doskakując do okien. Szybkim ruchem zerwała sznurki z rolet, rozwalając przy tym doszczętnie żaluzje. Ścisnęła mocno sznurki tuż pod łokciami Ryouty, by zatrzymać dopływ krwi do rozwalonych nadgarstków.
Zdawało się, jakby czas zatrzymał się w miejscu. Jeszcze dwa razy Aomine zdołał nawrzeszczeć na dyspozytorkę, która zapewniała go, że karetka jest już w drodze. Ale nawet gdy sanitariusze dotarli na miejsce, Daiki nie chciał odejść od Kise, drąc się na lekarzy, by szybciej zabierali jego przyjaciela do szpitala. W pierwszej chwili nawet chciał się wepchnąć do karetki, ale Katsumi powstrzymała go, ciągnąc za rękaw do radiowozu.
Drogi na SOR Daiki w ogóle nie pamiętał. Przed oczami miał tylko łazienkę pełną krwi i bezwładne ciało Kise. Opamiętał się dopiero, gdy Shintarou opierdolił go zdrowo, gdy łaził w te i we w te po szpitalnym korytarzu. Miał szczęście, że Midorima odbywał akurat praktyki na izbie przyjęć. W tajemnicy powiedział im, że przybyli w ostatnim momencie i niezwykle obrazowo przedstawił scenariusz, któremu zdążyli zapobiec.
– Wiecie, dlaczego to zrobił? – zapytał w końcu Midorima, spoglądając to na Daikiego, to na Katsumi.
Haizaki opowiedziała tylko pokrótce o tajemniczej wiadomości, jaką dostała od Kise i dopiero wtedy Daiki poczuł nieopanowany gniew. Uderzył pięścią w ścianę, układając w głowie wszystkie odpowiedzi na dręczące go pytania. Nikt nie musiał wypowiadać ich na głos. Pewnym było, że to przez Izumi Shirotsuki Kise leżał teraz w tej cholernej szpitalnej sali, choć jeszcze przed chwilą wykrwawiał się we własnej wannie.
Was it obvious to everybody else
Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie mógł jej dopaść i chociaż wygarnąć, bo ta szmata przepadła, jak kamień w wodę. Wzięła i wyjechała, znikając niespodziewanie, zostawiając ich wszystkich z sekretem, o którym nikt nigdy nie mógł się dowiedzieć. Kto wie, czy Kise nie przygniotła ta odpowiedzialność. Bo to on ucierpiał najbardziej.


10 komentarzy:

  1. Wciągająca historia. Bardzo przyjemnie mi się ją czytało. W głowie wszystkie sceny odgrywały mi się jako anime.
    Przykre, iż Katsumi i Daiki cierpią przez swoich przyjaciół, którzy nie potrafią ogarnąć swojego życia :(
    Czekam na dalszy rozwój sytuacji :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz :) coeszy mnie to, że udalo mi się oddać historię z perspektywy anime! :D na pewno będzie ciąg dalszy, obiecuję! :D

      Usuń
  2. O brakuje sportu, to przynajmniej w opowiadaniu mozesz się poruszać :)Otwarła szeroko oczy. - bardzo rzadko używa się czasownika w tej formie, choć wiem, że jest poprawny, to od razu wpadł mi w oko. Prowokujesz czytelnika do uważności.
    Fajnie, że tak szybko napisałaś kontynuację, bo nie dałaś mi zapomnieć o poprzedniej części.
    Takie dziecko to skarb :)
    Ludzie czesto zmieniałą się w towarzystkie dzieci, szczegolnie jak nikt nie patrzy, wtedy pozwalamy sobie na wiecej.
    Musisz pić mleko, żeby mieć takie duże bicki, jak wujek! - padłam :D
    No takie opiekowanie się dzieckiem faktycznie mogło jej dać nadzieję, że kiedyś sami się dorobią :)
    Nieuczciwe zagranie z tą torebką, aczkolwiek efektowne. Choć spodziewałam si ę czegoś mocniejszego niż antydepresanty. Zastanawia mnie co takiego przeżyła Izumi i do , dajesz nam tutaj małe kąski, ale nie tłumaczysz do końca co się wydarzyło w jej przeszłości.
    Wiedziałam, ze dojdzie do tego spotkania.
    Ładne cofnięcie się w czasie do próby samobójczej Kise.
    Tekst bardzo mocny, pełen emocji i po przeczytaniu mam jesczze więcej pytań niż odpowiedzi, ale to dobrze, bo zachęcasz do dalszego czytania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, nie miałam pojęcia o tym czasowniku, że jest rzadko używany, wydawało mi się, ze czesto go spotykam :D ale prosze ile na warze można się nauczyć :D kocham pisać emocjonalne teksty, a w tej serii moze i nie bedzie ich dużo ale będą przepełnione emocjami, bo dopiero teraz mi się rozkręca akcja. Nie wszystko zostanie dopowiedziane, ale mam nadzieję oddać niesprawiedliwość życia :D

      Usuń
  3. aha, haizaki. nie wiem czemu mi to umknelo. mam z nim hota wiesz? takze smiesznie. to co, zabil, czy zostal zabity? tak czy srak chce zobaczyc jakas konre aomine na niego.
    scena z dzieciakiem fajna, szkoda ze dzieeciak nie jego xd czy by mu ojcostwo pasowalo... panie, nie wiem. aomine sam jeszcze jest dzieciakiem... moj obraz daikiego to ten z drogi i mam do niego gruby sentyment. i szacunek. bo byl, bo wspieral i nie wzial nic w zamian, choc mogl. umial sie powstrzymac. i to, ze umial sie powstrzymac, mi sie bardzo podoba. ze w tym wszystkim, w calej swojej aomine'owosci jest... delikatny, w pewien sposob. znaczy, inaczej: potrafi byc delikatny. za malo tu jednak interakcji miedzy nim a katsumi, zebym mogla ocenic, czy tu te delikatnosc zachowal pod skorupa twardziela nie do pokonania.
    i dalej nie wiem co znaczy katsumi! i wgl nie wiem chyba jak ona wyglada... zreszta o wygladzie izumi chyba tez nie bylo wiele.
    yeny te xanaxy. hm, odnosze wrazenie, ze probujesz izumi jednoczesnie przedstawic jako twardzielke, ale... no potrzebuje xanaxu. chwile, w których ludzie potrzebuja takich psychotropow nie nazwalabym dobrym okresem w zyciu. troche mi nie pasuje to parla przez zycie jak lodolamacz, bo nnajwyrazniej jest cos - morderstwo - z czym sobie nie radzi. izumi, sciagaj maske.
    scena z proba samobojcza, no... daje po emocjach. chociaz zawsze sie zastanawiam w takich chwilach - czy oni wlaza do tej wanny nago? xd sorry xd ale nie, bardzo dobrze to oddalas, daikiego w takiej chwili, mam watpliwosc co do placzu katsumi, aczkolwiek no nie zawsze mozna zachowac zimna krew.
    aomine i kise sa tu troche jak bracia. mam wrazenie ze maja lepsza relacje ze sb niz z pozostalymi chlopakami.
    a co sie dzieje z kuroko? do tej pory nie bylo ani slowa o nim. bierze udzial w historii? a moze to on jest martwy?
    czy ktorys z tropow ktorym ide jest dobry? xd
    fajne, dobrze sie bawie. nic nie jest oczywiste, podoba mi sie to!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aha cos jeszcze chcialam. taka luzna refleksja. taka mysl mnie naszla podczas czytania tw tekstu, ze chcialabym meiszkac w domu pelnym ludzi. ale duzym domu xd znaczy.. fajnie by bylo pisac w pokoju na gorze i slyszec meskie glosy w jadalni, gdzie chlopcy rozmawiaja ze soba na te-powazne-tematy-gdy-nie-ma-kobiet-w-poblizu, rozmowe przerywa tylko syk otwieranego z piwa kapsla, a za sciana mama czyta ksiazke swojemu dziecku. fajne. odetchnelabym w takim normalnym domu.

      Usuń
    2. Wiem, że masz z nim hota, więc zrobiłam to celowo, wiesz? Nawet ten plik z chujzakim mam u siebie na kompie. Xd
      No faktycznie, z murzynem nie było nic wiecej niż to co w drodze, spanie na kanapie sie nie liczy. Musisz pogodzic sie z tym, że dzieci dorastają. Co znaczy Katsumi dowiesz sie w kolejnym parcie, bo bedzoe wiecej interakcji z daikim (borze to brzmi jak simsy...) xd
      Ale tu nie ma żadnej mowy o xanaxie. Okej, w tej wersji co dostałas był, ale zmieniłam to tutaj, bo wydawalo mi się że za dużo tego leku. Po za tym xanax to n8e antydepresant to uspokajacz.
      To czy kise byl goly czy nie w tej wannie to nie miało znaczenia, przecoez opowoadane bylo z perspektywy daikiego, co nie? On juz go tyle razy w szatni pod prysznicem widzial ze jemu to nie dziwne xd ale tak jak mowie, nie bylo to istotne xd
      Nie wiem czemu masz wątpliwosci co do placzu katsumi, to nie ikari xddd tu jest troche miększa wersja xd
      JAK NIE BYLO SLOWA O KUROKO. czytaj uwaznie imiona, opisy postaci xd to ze nie padlo (jeszcze) jego nazwisko nie znaczy ze nie padlo jego imie xd
      Tylko jeden z tropow jest dobry, ktory ci sie wydaje, ale tu nic nie jest oczywiste. Xd przygotuj sie w nastepnym na psychopate z kyoto xd
      Taki duzy dom zawsze byl moim marzeniem. Szkoda, ze sie go nie udaje stworzyc.

      Usuń
    3. Eee celowo w jakim celu, żeby go pozbawić możliwości zabawy?

      A co za różnica? Przyjmowanie leków, które pomagają radzić sb z emocjami, bo samemu ciężko, wciąż nie świadczy o dobrej kondycji psychicznej.

      No nie czepiam się dlatego, twoja postać, po prostu subiektywne odczucie,ktore wpłynęło na chwilę na brak utożsamienia z postacią.

      No z kuroko póki co tylko mały tetsuya mi się kojarzy.

      Usuń
    4. Biore na haizakim zemste za kise. To przez niego nabawil sie kontuzji.

      W tej serii chyba nikt nie jest w dobrej k9ndycji psychicznej xd

      Ale plakanie jest w porzadku xdd

      No brawo, wygrala pani toster. Xd

      Usuń
  4. Wow! To jest pierwsze co muszę napisać :) Po pierwsze mega się cieszę że pokusiłaś się o bezpośrednią kontynuację z zeszłego tygodnia, którą miałam przyjemność czytac. Tak chłonie się teksty o wiele lepiej niż wyrwane z kontekstu. Ten tekst właśnie pochłonęłam w całości, zatrzymując się dosłownie na chwilę tylko w dwóch miejscach. Po raz pierwszy przy słowie "adekwatny", jakoś mi nie pasowało do kontekstu głosu czterolatka, a po raz drugi przy retrospekcji, gdy Daiki od rana miał złe przeczucia, ale nie przejął się że został sam na patrolu. W sensie gdybym ja miała złe przeczucia od rana to myślałabym że przez to że będę sama to właśnie wydarzy się coś strasznego i sama nie dam rady. No w każdym razie spotęgowałoby to mój strach. Ale to takie drobiazgi. Przeczytałam całość mega zainteresowana co wydarzy się dalej i co wydarzyło się wcześniej. Postaci są bardzo barwne i ciekawe. Mega polubiłam Kise. Życzę mu, żeby Izumi się ogarnęła i dała mu drugą szansę, ale też jestem ciekawa co działo się wcześniej. Mam nadzieję że dowiem się w kolejnej części. Czekam z niecierpliwością :) Naprawdę super piszesz!

    OdpowiedzUsuń