ARSENAŁ

niedziela, 1 marca 2020

[51] Stranger: And I know I go all in [cz. 2] ~Miachar

    Łóżko w tym pokoju aż zachęcało do tego, by się na nim położyć z myślą o przyjemnym i głębokim śnie, by chwilę później dać delikwentowi znać, że nie jest mięciutkie, a twarde jak cholera i nie każdy zdoła spędzić na nim noc ze snami. Za to do siedzenia okazało się być idealne. Do tego na tyle długie, by cała trójka mogła na nim usiąść i, wpatrując się wspólnie w ścianę z drzwiami, dzielić informacjami i układać plan, coby nie stracić życia lub przynajmniej nerwów na kogoś, kto zapragnął niszczyć.

    Reansa, jako główna prowadząca to „spotkanie”, siedziała na środku. Po prawej miała trzymającego ją za rękę Willa, który wpatrywał się w twarz ukochanej i niemalże spijał kolejne słowa z jej ust. Po lewej zaś usiadł Grenade, który preferował wpatrywanie się w przestrzeń niż w koleżankę i słuchanie, a jednocześnie układanie przy tym możliwych kroków do wykonania.
    – To jeszcze raz: co takiego chciałaś przekazać, nim Will wpadł do tego pokoju niczym pędząca kula śnieżna? – dopytał Navy, a jego przyjaciel nagle się zasępił.
    – Ej no, nie jestem taki okrągły jak kula.
    – Ale musisz przyznać, że czasami wpadasz do pomieszczeń z prędkością godną śnieżnej kuli.
    Reansa przewróciła oczami.
    – Już, dzieci, spokój. Nie utrudniajmy tego sobie, ok?
    Mężczyźni wymienili spojrzenie za plecami Reansy, po czym zamilkli, gotowi słuchać o tym, co w tej chwili było o wiele istotniejsze od jakieś słownej przepychanki.
    Kobieta odchrząknęła i zaczęła wtajemniczać ich w sobie tylko na razie znane kwestie.
    – Jeśli informacje, do których dotarłam, są wiarygodne, to przez sześć lat, jak Mars znajduje się wewnątrz Agencji, poproszono z jej parafką na wniosku o odtajnienie około stu różnych akt dotyczących przeróżnych rzeczy. Początkowo myślałam, że ktoś – najwidoczniej ona – chce szpiegować, co nie bardzo mu wychodzi, ale odkryłam pewien klucz pomiędzy tymi dokumentami.
    Czyli to musiało być celowe. Navy przeniósł wzrok ze ściany na twarz koleżanki, wyglądał bardzo poważnie, kiedy pytał:
    – Niby jaki?
    – Wiele z nich dotyczyło ciebie, Navy. – Spojrzała wspomnianemu kapitanowi prosto w oczy, a po jego plecach – przynajmniej tej ludzkiej ich części – przebiegły ciarki, nie zaś jakiś impuls elektryczny świadczący o psuciu się szkieletu z tytanu. – Ciebie i twojej przeszłości. Skupiono się na jakimś wypadku sprzed czternastu lat, który znalazł się w archiwum Agencji tylko dlatego, iż dotyczy ciebie, pracownika, ale poza nim proszono dostęp do twoich raportów z kilkudziesięciu zadań. Wydaje mi się, iż inne wnioski miały być zmyłką dla kogoś niewtajemniczonego, by nie odkryto, że wszystko sprowadza się do twojej osoby.
    To była nieoczekiwana wiadomość. Przez dekadę swojej pracy obaj kapitanowie słyszeli o możliwości wnioskowania o wejrzenie do akt ścisłych, ale była to długa procedura, jak więc ktoś chciał i był w stanie wnioskować aż stukrotnie? Oni obaj straciliby na tym wiele nerwów i sił.
    – Jesteś pewna, że to Mars? – zapytał Will, który praktycznie zamienił się w słuch, tak zainteresowały go te rewelacje.
    – Wszystko na to wskazuje – powiedziała, a po jej minie można było stwierdzić, że chciała do swojej wypowiedzi dodać także „niestety”.
    Grenade westchnął ciężko i podniósł się z miejsca. Bo  w taki sposób lepiej mu się myślało i szybciej się uspokajał, jeśli właśnie dopadły go negatywne emocje.
    – Ale dlaczego Kira tak się na mnie uwzięła? – zapytał. – Co ja jej zrobiłem? Dowiedziałaś się tego?
    – Nie. – Navy wyraźnie zmarkotniał na tę odpowiedź. – Ale Madelyn tak.
    Kapitan zatrzymał się, a drugi wpatrzył w ukochaną jeszcze bardziej.
    – Madelyn? Ta Madelyn z administracji? – dopytywał Will. – Tylko mi nie mów, że ty też się z nią przyjaźnisz?
    Reansa odwzajemniła to spojrzenie.
    – Jak to „także”?
    –  Bo Kira też się z nią kumpluje.
    Kobieta zaśmiała się na to wyjaśnienie.
    – Nie, Mad nie przyjaźni się z Mars. Ona ją dla nas szpieguje.
    – Że co?!
    Obaj mężczyźni byli szczerze zdumieni tym, co właśnie usłyszeli.
    – Ale… – Will nie umiał dojść do siebie, patrzył to na partnerkę, to na przyjaciela. – Ale…
    – Niedawno rozmawialiśmy z nią, by prześledziła dla nas Joega – odezwał się Grenade i spojrzał uważnie na koleżankę. Ta odpowiedziała mu uśmiechem.
    – Wiem, powiedziała mi o tym. Joeg też o tym wie i nic sobie z tego nie robi. Kazał przekazać, że nie lubi cię, Navy, bo po prostu cię nie lubi i masz w końcu do tego przywyknąć. Ale, jak coś, to jest po naszej stronie.
    To także było nieco szokujące. Generał od samego początku rzucał mu kłody pod nogi, a tu nagle okazywał się być sojusznikiem w wojnie, o której Navy dopiero usłyszał? Jakoś nie umiał tego zrozumieć ani przyjąć w pełni do siebie.
    Koleżanka widziała po nim to zdezorientowanie, chwyciła za nadgarstek Grenade’a i nakazała mu spocząć na nowo po swojej lewicy.
    – Wiem, że to może być ciężkie, że taka ilość informacji może cię przytłoczyć, ale najważniejszą wiadomością jest to, że wiemy, dlaczego Mars chciała mieć cię na oku po tym, jak wróciliście z misji z kluczem i sama zgłosiła się do waszej obserwacji. – Czyli to też nie był przypadek, a celowe zagranie ze strony Walkirii. Co za suka. – Grenade. – Reansa patrzyła teraz tylko na niego. – Przez ciebie brat Kiry trafił do wiezienia, gdzie został zamordowany. Tym bratem był mężczyzna, którego złapano po twoim telefonie, ten sam, który czternaście lat temu w tamtej szkole urządził sobie przechadzkę po rusztowaniach. Ona uważa, że to twoja wina i teraz chce się na tobie zemścić. Przykro mi.
    To dopiero do niego nie docierało. Przynajmniej przez pierwszą minutę. Później…
    – Gość w płaszczu to był jej brat?! – zakrzyknął i poderwał się z miejsca, na co kobieta głośno westchnęła, zaś Will podskoczył, zaskoczony i wystraszony takim wybuchem u najlepszego przyjaciela. – Gość, który… To naprawdę był on? I ona jest...?!
    Nie wszystko z tej wypowiedzi miało sens, nie wszystko zostało w pełni powiedziane – język Navy’ego był nieźle pogryziony – ale szok był niezmierny, prawdziwy i druzgocący nerwy mężczyzny.
    – I… – jeszcze nie miał dość – to ja jestem temu winien?!
    Na nowo zaczął chodzić po pokoju, co zdenerwowało jego przyjaciela, który wstał po to, by chwycić go za ramiona. Navy zdawał się nie zdawać sobie z tego sprawy.
    – Dopadnę ją – syczał. – Przyrzekam, dopadnę ją i połamię za ten cały stres i…
    Poczuł, kiedy Mirby zaczął nim potrząsać trochę jak lalką.
    – Uspokój się, Navy – nakazał mu Will. - Rozumiem, jesteś w szoku, ale nie możesz się tak zachowywać, ok? – Starał się złapać spojrzenie Grenade’a. – Wiemy, że twój szkielet jest wspomagany i wiele udźwigniesz, ale chyba nie jest żelazny, byś zdołał zachowywać się jak mitologiczny Atlas, czyż nie?
    Kapitan spojrzał na swojego przyjaciela, z zaskoczenia aż otworzył usta.
    – To ty… Ty wiesz?
    Mirby podrapał się po karku, a na jego twarzy zabłądził niepewny uśmieszek.
    – Tak, wiem o twoim wypadku, cyborgicznym wspomaganiu i tak właściwie to chyba o wszystkich twoich sekretach. W końcu znamy się dekadę, kiedyś musiałem coś zauważyć, usłyszeć i zobaczyć, nie uważasz?
    Tego się Pan Granatowy nie spodziewał. Wszystkie sekrety? Także ten, że…?
    Policzki Grenade’a pokryły się nagłym i soczystym rumieńcem, którego nie zdołałby ukryć, choćby bardzo chciał i próbował na wiele sposobów. Pewnych reakcji nie da się zatrzymać.
    – Ale o tym porozmawiacie później – wtrąciła Reansa, widząc to zmieszanie u obu panów – kiedy wszystko sobie ustalimy w związku z Kirą. A teraz siądźcie, z łaski swojej, bo jak tak zaczniecie obaj łazić, to mnie się zakręci w głowie.
    Zrozumieli i wykonali polecenie, wciąż zażenowani, choć w różnym stopniu. Po tych rewelacjach przyszła pora na szykowanie jakieś strategii, coby Kira Mars za bardzo ich nie niszczyła. Należało założyć tarcze i maski, chwycić za broń i stanąć w szranki z kimś, kto udawał przyjaciela, by ukryć, że właściwie to jest wrogiem.
    Reansa odchrząknęła, popatrzyła po towarzyszach i odezwała się:
    – Możemy być niemalże pewni, że postara się mijać z prawdą, kiedy tylko ktoś będzie ją o coś pytał. A kiedy zacznie się mieszać w swoich zeznaniach, co jest bardzo możliwe, będziemy mieli niemalże pewność, że ma wiele za uszami i nie tylko my się w tym zorientowaliśmy.
    – Czyli co? – Grenade patrzył to na przyjaciela, wychylając się do przodu, to na jego partnerkę. – Musimy stworzyć podczas tego wyjazdu sytuacje, w której Kira będzie zachowywać się podejrzanie i wówczas zacząć coś sugerować?
    – Joeg już jest zorientowany w niektórych kwestiach – wyjaśniła Reansa. – Także będzie miał oko na Kirę, ale najważniejsze jest to, by nie dać jej znać, że faktycznie wiemy, kim jest i co robi. Musicie nadal grać jej kumpli, narzekać na waszą degradację i pozwalać jej tworzyć raporty dla dowództwa, w których nie będzie dzieliła się żadnymi podejrzeniami. Nie możecie dać niczego po sobie poznać. Czy to jest jasne?
    Bardziej skierowała to pytanie do swojego ukochanego, który może nie był najlepszym aktorem, jakiego poznała, ale który posiadał zdolność nagłego zawieszania się z myślami, co mogłoby pomóc w ukryciu pewnych zachowań.
    – No oczywiście, że jasne – powiedział Mirby i nachmurzył się niczym przyłapane na złym uczynku dziecko. – Za kogo ty mnie masz?
    – Za kogoś wspaniałego – odpowiedziała i pochyliła się, by pocałować go w policzek. – Wyraźnie się na to rozpromienił.
    – Wiesz, Will, coś jednak dobrego wyszło z tego, że ukradłeś klucz – dodała.
    – Naprawdę? – Jakoś nie umiał sobie tego wyobrazić.
    – Tak. Dzięki rozmowom między państwami część akcji wywiadowczych tajnych służb stała się częścią wizyt dyplomatycznych, przez co wszelkie agencje mają się na baczności i pilnują wewnętrznie, by w ich szeregach nie pojawił się kret działający na dwa fronty. To zdecydowanie utrudnia pracę i przywiodło Kirę za wami aż tutaj. Pozwala jednocześnie monitorować działania podejmowane przez agentów. A że Madelyn jest bardzo dobra w wyszukiwaniu informacji i zacieraniu za sobą śladów, że może wiele znaleźć na Mars, kiedy ta nie będzie mogła zrobić za wiele. Więc nawet jeśli właśnie teraz nas wyśledziła aż do tego pokoju, na niewiele zda jej się podsłuchiwanie.
    Teraz to Will rozpromienił się w pełni i aż zaśmiał.
    – Ha, wiedziałem, że nie jestem aż tak zły. Niech żyję ja i moje pomysły!
    Jeśli koś miał ostudzić jego radość, to tą osobą był Navy, który wtrącił:
    – Tylko pamiętasz, ze klucz nadal jest najbardziej pożądanym przedmiotem na świecie, prawda?
    Przyjaciel posłał mu zranione spojrzenie.
    – I ty musisz psuć mi tę chwilę triumfu?
    Grenade nic na to nie odpowiedział, westchnął za to i zwrócił się do przyjaciół.
    – To pozostaje mi zapytać: skoro wiemy, że to wszystko na pewno dzieje się przeze mnie, czy jesteście pewni, że chcecie mi pomóc?
    Will nie miał wątpliwości.
    – Już to powiedziałem. Obojętnie, co zrobimy, zrobimy to razem. Wchodzę w to od razu i cały.
    Reansa uśmiechnęła się lekko.
    – No jasne. Wreszcie będzie się tu działo coś fascynującego, a nie zwykłe szpiegowanie i dyplomacja. Też w to wchodzę.
    Grenade poczuł, że znowu stoi na twardym gruncie. A przynajmniej nie grzęźnie w błocie. Taka mentalna stabilizacja była konieczna, by nie czuł, że wszystko się wali, gdzie tylko może.
    – Dziękuję. Dziękuję wam obojgu.
    Nie było to powiedziane, ale wyczuwalne w powietrzu. Nic dziwnego, że cała trójka jak na komendę wstała i zrobiła zbiorowego misia, by pokazać sobie wsparcie już teraz, na samym początku tej walki o lepszą przyszłość w Agencji, gdzie nikt nie będzie pragnął zemsty za dawne czasy, kiedy na tyle rzeczy wciąż nie miało się wpływu. W tej chwili czułości byli niczym trzej muszkieterowie. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Ze sobą i dla siebie, byle tylko wygrać tę walkę.
    Należało wrócić jednak do świata i tego, co teraz, dlatego po wydostaniu się z uścisku trójka przyjaciół, zgodnie i jednym krokiem, wróciła na stołówkę, gdzie wciąż trwała kolacja – teraz trochę bardziej zapoznawcza, z wyraźnie rozluźnioną atmosferą. Dołączyli do agentów ze swojej brygady i pozwolili sobie na rozmowy podczas kontynuacji posiłku. Nie pomijali przy tym Kiry, która wiedziała – lub bardziej przeczuwała – dlaczego zniknęli. Oni zaś wiedzieli, że kobieta ich podsłuchiwała, a na salę wślizgnęła się na pół minuty przed nimi. Mimo to nic nie mówili.
    Bo oto zaczęła się gra pozorów i udawania, że wszystko jest po staremu. Walka weszła na nowy poziom. Teraz naprawdę miało być poważnie. Bo wreszcie wiele powiedziano, wiele ustalono i można było obrać sobie broń.
    Walka musiała się toczyć




1 komentarz:

  1. Wiadomo, tam gdzie Will, to i Marlu, więc przybywam.
    Uch, bleh, no. Nie lubię miłości Willa i Reansy. Will kojarzy mi się prędzej z takim pieskiem Reansy, no nie wiem czemu XD. Ale może to przez to, że jestem o niego zazdrosnaa!
    No, Kira tym bardziej jest przerażająca z tą patologiczną chęcią zdobywania info o Granacie. Nic, tylko czekać, aż jej odwali totalnie i zachowa się jak psychopatka! Swoją drogą to pewnie podobna do swojego braciszka (tak, pamiętam ten tekst z przeszłości Granata, bo mnie się podobał).
    Cóż, skoro oni mają przesrane, że się dowiedzieli o wszystkim, to i jeszcze Madelyn będzie miała pewnie przesrane za udawanie przyjaciółki Kiry, trolololo. Dlaczego ja widzę Kirę, która niesie ze sobą sam ból, masakrę i rozpacz? Jezusie, to byłoby cudowne. Znaczy Reansę może zabić (hehe), ale Madelyn niech zostawi w spokoju! Ew. ją porządnie obtłucze, no. Na to ci Kira pozwalam, bo drama musi się kręcić huehue.
    Joeg może jest sojusznikiem, ale wciąż jest dupkiem, o. Granat mu nic nie zrobił, żeby go nie lubić!
    W sumie Granat tak bardzo chciał pewne rzeczy ukryć, a tu się okazuje, że wcale nie musiał!
    Miś byl zabawny huehue. Jakby to były takie dzieciaczki. Ale dobrze, że się dogadali. Ta rozmowa dużo wytłumaczyła. Oczywiście ja miałam już spoilery, ale ciii. Teraz czekam na reakcję Kiry. I na walkę. Bo wychodzi na to, że zrobi się gorąco.

    OdpowiedzUsuń