ARSENAŁ

niedziela, 1 marca 2020

[51] Jailhouse blues ~ Kaja Wika

Dramatów jeszcze nie pisałam, ale nadszedł najwyraźniej na to czas. Zapraszam na Jailhouse blues. Może będzie kontynuowany w przyszłości, a może nie. Czas pokaże. 

            – Do celi! – wrzasnął strażnik, popychając nowoprzybyłego osadzonego. – Przyprowadziłem ci nowego przyjaciela. – Zaśmiał się, odchodząc.
            Do pomieszczenia wszedł młody człowiek, nieco za młody, aby odsiadywać karę w tym więzieniu. Stanął niepewnie obok żelaznych krat, rozglądając się na boki. Pokój był mały, ale zmieściło się w nim piętrowe łóżko, metalowa ubikacja ze zlewem oraz biurko z krzesłem obitym czerwonym materiałem. Ostatni element nieco go zdziwił, ale nie zamierzał zadawać zbędnych pytań. W rękach trzymał kurczowo więzienne ubranie, które zostało mu podarowane na wejściu. W tym momencie była to jedyna rzecz, jaką posiadał.
            – Właź. Nie ugryzę cię – rozkazał inny więzień. – Jak się nazywasz?
            – Stan – odpowiedział potulnie. Nie widział w całości mężczyzny siedzącego na dolnej pryczy, gdyż rozwieszone na plastikowych wieszakach koszule, zasłaniały jego tułów i twarz.
            – Ja jestem Robert. – Mężczyzna wychylił się, aby uzyskać rozeznanie w sytuacji.
            Stan uspokoił się nieco, widząc starszego, cherlawego mężczyznę. Głębokie zmarszczki na twarzy ukazywały trudności życiowe, z którymi ów człowiek musiał sobie poradzić. Dłonie, które oparł o kolana, również wskazywały, że młodość, a nawet średni wiek ma on za sobą. Wyglądało na to, że dwa okresy życiowe spotkały się w niewoli. Młody człowiek nie miał skończonych osiemnastu lat i gdy tak patrzył na starca, wydawało mu się, że osadzono go z mężczyzną urodzonym w poprzednim wieku. I zapewne by się nie pomylił. Choć Robert z pobieżnego wrażenia przypominał kogoś, kto niedawno celebrował setne urodziny, to w rzeczywistości był o dwadzieścia lat młodszy.
            – Nie gap się jak sroka na złoty pierścionek, tylko podejdź bliżej. Masz wolną górną prycze. Ja nie daję już rady wspinać się na te pieprzone piętrowe łóżka. – Machną ręka zrezygnowany, po czym oparł się z powrotem o ścianę. 
            Młody podszedł do łóżka i odstawił zestaw odzieży trzymany w rękach. Były to szare lniane dresy w białe horyzontalne pasy – krzyk mody w przemyśle więziennym. 
            – Siadaj… Jeśli chcesz. – Starzec poklepał ręką po zmechaconej, bawełnianej pościeli.
            Chłopak nie miał nic innego do roboty, więc usiadł. Robert przyjrzał mu się uważnie. Nie wyglądała na degenerata, jak większość mężczyzn, których poznał za kratami. Wręcz przeciwnie, wydawał się miłym chłopcem, przerażonym swoją obecną sytuacją, tak bardzo niepasującym do tego miejsca.
            – Ile ty właściwie masz lat? – Pogładził łysą głowę.
            – W przyszłym miesiącu skończę siedemnaście – odparł młodzieniec, opierając podbródek na pięściach. Łokcie spoczywały na jego udach. Półdługie czarne włosy opadły mu na oczy.
            – Nie powinno cię tutaj być. Poprawczaki nie mają już miejsca? – Starał się zażartować, ale towarzysz niedoli nie zareagował. – No dobra. Przyznaj się, co zrobiłeś? Miejmy to z głowy.
            – Zabiłem kogoś. – Schował twarz w dłoniach. – Własnego ojca.
            – Hm, to jest dostateczny powód, aby potraktować cię jako dorosłego. – Poklepał go po plecach. – Ja też znalazłem się tutaj z tego samego powodu. Przeszło sześćdziesiąt lat temu. 
            Stan uniósł głowę i spojrzał na podstarzałą twarz.
            – Nie wątpię, że sobie na to zasłużył. – Robert zmarszczył brwi.
            – Jak nikt inny. Znęcał się nad moją matką i… – załamał mu się głos, a usta zacisnęły w cienką linię. – Robił wiele innych złych rzeczy. Była nas czwórka, ja byłem najstarszy. Musiałem to zakończyć.
            – Hm. Czasami robimy to, co konieczne, aby przetrwać. – Starszy pan pokiwał głową ze zrozumieniem, nie planował jednak dzielić się ze Stanem swoją historia. Jeszcze nie teraz. 
            – Paka nie jest taka zła, zawsze mogło być gorzej. – Postanowił zmienić temat.
            Robert całe swoje życie był optymistą, nawet lata spędzone w więzieniu nie odebrały mu tej cechy osobowości.
            – Co może być gorszego od kara dożywocia dla nastolatka? – Młodzieniec zaczynał powątpiewać w jasność umysłu starca. Jego oczy zaszły łzami.
            – Na przykład kara śmierci. W tym kraju jest nią objętych wielu morderców. – Słusznie zauważył Robert.
            – Wolałbym już nie żyć, niż spędzić całe życie tutaj.
            – Ja spędziłem całe życie za tymi kratami i nie wyobrażam sobie nawet, jak jest na zewnątrz. Wolałbym zginąć, niż opuścić to miejsce. Po tylu latach więzienie staje się twoim domem. Jedynym, jaki znasz i jedynym, w jakim umiesz sobie poradzić.
            Stan starał się zrozumieć drugiego więźnia, ale zbytnio przeszkadzała mu jego własna perspektywa. Miał całe życie przed sobą, tak wiele mógł osiągnąć, tak wiele miejsc zobaczyć. Teraz każdy jego dzień ograniczy się do celi, stołówki i, o ile będzie miał wystarczająco szczęścia, do spacerniaka. Nie był w stanie pojąć, jak więzienie może być lepsze od wolności.
            – Nie obraź się, ale nawet w tym wieku możesz doświadczyć wielu wspaniałych rzeczy. – Chłopak nie mogąc usiedzieć na miejscu, zaczął spacerować po celi. – Świat chyba nie zmienił się tak bardzo przez ostatnich sto lat. 
            Rob zmarszczył brwi, a jego usta ułożyły się w podkówkę.
            – Tego nie jestem pewien. Nawet tutaj, za więziennymi murami, przez ostatnich sześćdziesiąt, a może… – Zaczął liczyć coś na palcach obu dłoni. – Zaraz, zaraz… To ile ja już siedzę? – zadał sam sobie pytanie. – Tak, osadzili mnie, gdy miałem dwadzieścia lat, więc minęło sześćdziesiąt. Najgorsze zmiany w tym miejscu, to ludzie, którzy przychodzą i odchodzą.
            – Ci z mniejszymi wyrokami? – zapytał naiwnie Stan.
            – Nie – odpowiedział krótko. – To wiezienie o zaostrzonym rygorze. Stąd nikt nie wychodzi wcześniej. Dożywocie to najłagodniejsza kara, ale zdarzają się też tacy, jak już mówiłem, którzy za swoje zbrodnie byli skazani na śmierć. W River Bank czekają na swój dzień ostateczny. Czasem tygodnie, a czasem miesiące.
            Młody nie odpowiedział nic. Przerażenie krążyło w jego krwiobiegu, jak jad grzechotnika, który najczęściej zwiastuje śmierć, ale przy odrobinie szczęścia i surowicy w kieszeni, może zakończyć się jedynie bardzo brzydką blizną w miejscu ugryzienia. 
            – Nie wiem jak ty – zaczął starzec – ale ja muszę się położyć. Już mnie krzyż boli od tej zimnej ściany. Poza tym i tak niedługo zgaszą światła.
            – Ale przecież jest dopiero koło ósmej. – Stan prawie celnie trafił w godzinę. – Czy kolacja została już podana? Cały dzień nic nie jadłem. – Zaburczało mu w brzuchu bardzo głośno.
            – Po pierwsze… tutaj nie ma kolacji. Jest tylko śniadanie i obiad. Po drugie… światła gaszą o ósmej trzydzieści. Ostatnie zarządzenie naczelnika. Tak dla oszczędności. Więc lepiej zbieraj się na górę, póki jeszcze widzisz, gdzie stopy stawiasz. – Spod poduszki wyjął bułkę, którą zabrał ze sobą po obiedzie, a planował zjeść następnego dnia przed śniadaniem. – Masz. Pomoże ci to zasnąć.
            Chłopak zabrał się za nią jak wygłodniałe zwierzę, rozrzucając po podłodze okruszki. Starzec widząc brak szacunku do jedzenia, skrzywił się, po czym obrócił twarzą do ściany. 

2 komentarze:

  1. Hej :)
    Widać, że to wstęp do większej historii. Jestem trochę zaskoczona, iż Robert ma osiemdziesiąt lat, raczej spotyka się młodszych bohaterów, którzy mają być na pierwszym planie, raczej są spychani trochę dalej.
    Ale zaciekawiłaś mnie. Wiemy, że Stan zabił ojca, ale jestem ciekawa, jak dokładnie do tego doszło, jak wiele lat ojciec był tyranem i potworem. Do tego realia więzienne mijają się z wyobrażeniem chłopaka, to może dać wiele ciekawych sytuacji.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jak to napisała Cleo, widać, że to wstęp do większej hisotrii. Zauważyłam ogólnie, że masz taką czestą tendencję do przerywania w momencie, który nie brzmi jak zakończenie. Jakby hisotria się trochę urywała znienacka w pewnej chwili. Czasami to zaburza czytanie.
    Ogólnie to zetknięcie starszego mężczyzny z młodym człowiekiem, którzy w zasadzie trafili do paki z tego samego powodu, było dobrym pomysłem. Działało to na zasadzie zestawień. Zestawienia zawsze grają. Szczególnie że tutaj weszły do rozmowy perspektywy życia. Starszy przyzwyczaił się do takiego życia i nie wyobrażał sobie innego, młodszy wiedział, że na zewnątrz czekało go coś lepszego. Ciekawy zamysł, chociaż tej historii na pewno przydałoby się rozwinięcie!

    OdpowiedzUsuń