ARSENAŁ

niedziela, 1 grudnia 2019

[38] Szepty kwiatów: Dobro i zło ~SadisticWriter

Nie ukrywam, że ta część „Szeptów kwiatów” jest kiepska, a to dlatego, że pisałam ją na szybko, poza tym rozpiska traktowała ją jako pewien element przejściowy w fabule. Taki odpoczynkowy. Bo teraz to się będą dopiero działy akcje.

***
– Soleil, wszystko z tobą w porządku? Wyglądasz, jakbyś źle się czuła.
Kwiaciarka jęknęła cicho i zasłoniła twarz poduszką. Od godziny leżała w łóżku, wspominając moment, w którym dosłownie wybiegła z zamku, lawirując pomiędzy spłoszonymi końmi tylko po to, aby dostać się do księcia Blaise’a. Zdyszana stanęła przy jego koniu, z którego z gracją się zsunął, i podała mu flakonik z płynem o lawendowej barwie. Książę był zdziwiony, ponieważ nie sądził, że jego przyjaciółka przybiegnie tutaj tuż przed jego odjazdem, i to z prezentem. Wydawało mu się, że wczorajszy wieczór był ich ostatnim pożegnaniem, co nie zmienia faktu, że wciąż był zadowolony z tego powodu, że mógł ją zobaczyć przed podróżą.
– Wiem, że będziesz potrzebował dużo energii, kiedy będziesz poza Chavelln – zaczęła zdyszana i zarumieniona. – Każdego dnia dodawaj po łyżeczce mikstury do herbaty.
– Dziękuję, Sol – powiedział z uśmiechem Blaise. Chyba jeszcze nikt nie zgotował mu tak niespodziewanego prezentu przed odjazdem. Nie wiedział, co powiedzieć i jak wyrazić wdzięczność za ten miły gest. To dlatego przez dłuższą chwilę oboje wpatrywali się sobie prosto w oczy, milcząc.
– Przykro mi, że przerywam, ale musimy już ruszać, książę – odezwał się poważnym głosem mężczyzna, który najprawdopodobniej dowodził eskapadą.
Blaise pokiwał głową. Kiedy chciał otworzyć usta, żeby pożegnać się z przyjaciółką, ta niespodziewanie zarzuciła mu ręce na szyje i z niezgrabnością typową dla dzieci, mocno go przytuliła. Książę przez dłuższą chwilę nie wiedział, co zrobić. Był tak zaskoczony, że kiedy Soleil ostatecznie się od niego oderwała, cała czerwona na twarzy, zdążył tylko wyciągnąć w jej stronę dłoń i otworzyć usta. Potem kwiaciarka uciekła w stronę zamku. To właśnie dlatego leżała teraz w łóżku, nie mogąc wybaczyć sobie tego, co zrobiła. Jak mogła przytulić Blaise’a przy wszystkich tych ludziach? Przecież Devyn ją ostrzegał, że plotki lubiły się szybko rozprzestrzeniać, szczególnie w arystokrackim środowisku. Cieszyła się, że Alienore tego nie widziała, bo nie dałaby jej spokoju przez kolejne dni, plotąc głupoty na temat tego, jak bardzo jest zakochana w Blaisie! Co za wstyd! Pewnie książę był teraz na nią zły, że zrobiła to przy wszystkich jego towarzyszach podróży! Dlaczego nie mogła zrobić tego dzień wcześniej, kiedy byli sami? Głupia, głupia Soleil!
– Tak, wszystko w porządku – odpowiedziała niewinnie kwiaciarka, odrzucając poduszkę na bok. – Po prostu mi się nudzi. – Zaśmiała się niemrawo, próbując odwrócić wzrok w drugą stronę, aby kobieta nie dostrzegła, że próbuje coś ukryć.
Chociaż Alienore wyglądała na podejrzliwą, niczego nie powiedziała. Zajęła się raczej składaniem świeżej pościeli, a także układaniem nowych sukienek swojej podopiecznej w szafie.
– Chyba nie zamierzasz leżeć w łóżku cały dzień, drogie dziecko – powiedziała, spoglądając znacząco na kwiaciarkę, która w dalszym ciągu przewracała się z boku na bok, tuląc do siebie poduszkę, jakby przeżywała wewnętrzne rozterki. – Masz jakieś plany na dziś?
– Małe, ale wciąż plany – powiedziała z westchnięciem dziewczyna, spoglądając w sufit. – Muszę zebrać kwiaty, aby sporządzić kolejne mikstury. Poza tym stajenny prosił mnie o to, abym ułożyła dla jego ukochanej wiązankę kwiatów, która sprawi, że wybaczy mu pewien występek.
Alienore potrząsnęła bezradnie głową i przerwała na chwilę swoją robotę, zakładając ręce na biodrach.
– W takiej sytuacji już chyba bardziej akceptowałabym twoje lenistwo polegające na leżeniu w łóżku, niż na bezustannej pracy tylko po to, aby ludzie byli zadowoleni. – Spojrzała na nią znacząco, na co Soleil zmarszczyła nierozumnie czoło.
– Czy to coś złego, Alienore? – spytała ostrożnie, siadając na łóżku.
– Och, oczywiście, że nie ma w tym nic złego, tylko nie możesz przyjmować wszystkich zleceń, jakimi obdarowują cię ludzie, i na dodatek robić dla nich wszystko bezinteresownie. – Opiekunka ciężko westchnęła. – Owszem, są tacy, którzy będą wdzięczni, co będzie dla tak młodej osoby jak ty wystarczającą zapłatą, ale robienie tego wszystkiego za darmo oznacza, że będzie tych potrzebujących coraz więcej, aż w końcu przyciągniesz do tego grona kogoś o niecnych zamiarach. Ludziom trzeba pomagać, ale nie oddawać im całe swoje serce i czas. Każdy z nich myśli o swoich własnych interesach, to dlatego nie będą zważać na to, że w pewnym momencie przestaniesz się wyrabiać z pracą, którą na dodatek wykonujesz z własnej nieprzymuszonej woli.
Dziewczyna zmarszczyła czoło.
– To bardzo mroczna wizja pomagania – stwierdziła w zamyśleniu. – Myślę, że na razie sobie radzę. Poza tym nie mogłabym przyjmować od tych biednych ludzi pieniędzy. Nie płacę za kwiaty, bo tych jest pod dostatkiem, a więc niczego nie tracę, Alienore. Może tylko odrobinę wolnego czasu, którego i tak mam od groma, ponieważ kwiaciarka mieszkająca na zamku nie ma zbyt wielu obowiązków. W Laverne to wszystko wyglądało zupełnie inaczej.
Soleil nieco się zasmuciła, wspominając czasy, kiedy mieszkała ze swoim rodzeństwem w małej wiosce. Tęskniła za domem. Żałowała, że nie mogła choćby odwiedzić miejsca, w którym się wychowała. Skoro książę Villane odmówił Devynowi podróży do domu na pogrzeb własnej matki, jej również nie pozwoliłby na taką wycieczkę. Czy to wobec tego oznaczało, że już zawsze będzie musiała tutaj żyć, jakby była czyimś więźniem? Na samą myśl o tym przeszyły ją dreszcze. A co, jeśli jedna trucizna wcale nie wystarczy przyszłemu władcy? Na pewno będzie chciał, aby sporządziła ich więcej. Czy tak właśnie miało wyglądać jej życie?
Kwiaciarka zacisnęła dłonie na kołdrze. Alienore najwyraźniej zauważyła tę dziwną, nagłą zmianę nastroju, dlatego usiadła tuż obok swojej podopiecznej i chwyciła ją za dłoń.
– Coś cię trapi, skarbie? – spytała ciepło.
Zmieszana dziewczyna spojrzała w bok, nie odsunęła jednak dłoni.
– Chodzi o to, że…
W tym samym momencie ktoś zapukał głośno do drzwi. Alienore wstała z łóżka, położyła troskliwie dłoń na głowie kwiaciarki, przekazując jej tym samym, że zaraz porozmawiają, a potem podeszła do drzwi i je otworzyła. Do środka wszedł królewski wysłannik, który zaskoczył obie panie. Młody mężczyzna ukłonił się zgrabnie, a potem rozpoczął swoją mowę:
– Szanowna panno Soleil Rivaire, przybywam tutaj z wiadomością od jego wysokości, króla Jasyma.
Po tych słowach zarówno kwiaciarka, jak i jej opiekunka, wybałuszyły oczy. Alienore szybciej jednak przywołała się do porządku, już po chwili ponaglając Soleil, aby podniosła się z siadu i godnie wyprostowała, w końcu miała przed sobą wysłannika. Oczywiście dziewczyna nie miała wyboru, jak po prostu zastosować się do niemego nakazu Alienore. Kiedy już wstała, ukłoniła się lekko mężczyźnie.
– Król kazał przekazać, iż dziękuje za okazaną mu pomoc. Czuje się już zdecydowanie lepiej, ale prosił o dodatkowe wsparcie miksturami, jakie mu pani przyrządziła, gdyż chciałby dożyć ślubu swojego najstarszego syna. – Wysłannik przerwał na moment, jakby chciał się upewnić, że dziewczyna zrozumiała to, co miał do powiedzenia. Dopiero po dłuższej chwili kontynuował przekazywanie wiadomości: – Król kazał również przekazać, że obdarza panienkę zaufaniem, ponieważ wierzy swojemu najmłodszemu synowi.
Soleil rozwarła delikatnie usta, nie wiedząc, co powiedzieć. Dopiero kiedy Alienore szturchnęła ją delikatnie w ramię, ta wyprostowała się gwałtownie i z niepewnością wyrzuciła z siebie:
– T-to dla mnie zaszczyt. Z miłą chęcią przyrządzę jeszcze kilka mikstur dla jego wysokości.
– Ile czasu zajmie ich przygotowywanie? – spytał powolnie wysłannik.
– Myślę, że do jutra rana powinnam się wyrobić. Mam nadzieję, że to nie za późno. – Kwiaciarka spojrzała niepewnie na mężczyznę, który nawet przez moment nie okazał jej zupełnie żadnych emocji.
– Oczywiście. W takim razie przyjdę po przesyłkę jutro w południe, jeżeli to nie problem. – Spojrzał na kwiaciarkę, która skinęła lekko głową, a potem jeszcze raz głęboko się skłonił i opuścił komnatę.
– Chciałabym wiedzieć, o co tutaj chodzi. – Alienore spojrzała znacząco na Soleil, która uśmiechnęła się do niej niewinnie jak dziecko. Cóż, teraz już musiała jej o wszystkim opowiedzieć…
***
Cóż to za dziwne uczucie robić równocześnie coś złego, ale i dobrego. Oczywiście Soleil musiała się ze wszystkiego tłumaczyć kwiatom, które były zaniepokojone doborem płatków do mieszanek. Dziewczyna jednak je uspokoiła, mówiąc, że książę Villane co prawda prosił ją o stworzenie trucizny, ale ona zamierzała sporządzić coś o słabszym działaniu, w końcu potomek Cardarielle’ów nie sprecyzował dokładnie, jakich efektów spodziewa się po zażyciu mikstury. Kwiaciarka postanowiła, że będzie to mieszanka naparów z kwiatów, które będą odpowiadały za dosyć ciężkie dolegliwości żołądkowe, ale nie takie, które mogłyby komuś poważnie zaszkodzić, a tym bardziej kogoś zabić – tego nigdy by sobie nie wybaczyła. Kwiaty zaakceptowały jej propozycje, przy okazji ostrzegając ją, że powinna uciekać jak najdalej od złego księcia. Nie mogła jednak tego zrobić. Naraziłaby bowiem na niebezpieczeństwo nie tylko siebie, ale również swoją rodzinę, a może i nawet Alienore. Poza tym nie chciałaby uciekać bez uprzedniego pożegnania się z Blaise’em, który był jednym z niewielu promyków jej dnia codziennego. Szkoda tylko, że wyjechał…
Mikstury były gotowe. Soleil przelała je ostrożnie do flakoników. Jedna z nich, która miała pomóc królowi, była w jasnym, zielonkawym kolorze, zaś ta, która odpowiadała za żołądkowego dolegliwości, ciemnoniebieskim. Po te pierwsze wysłannik miał się zjawić jutro w południe, zaś drugą musiała dostarczyć księciu Villane’owi jeszcze dzisiaj. Słońce schowało się już za horyzont, dlatego zgodnie z obietnicą zawinęła flakonik w papier i udała się do komnaty przyszłego władcy, który miał na nią oczekiwać. Dopiero teraz poczuła, że jej gardło niespokojnie się zaciska. Sam proces przygotowywania mikstury nie był trudny, najtrudniejsza część czekała ją właśnie teraz.
Soleil już raz była w komnacie księcia. Czuła się w niej jak bezbronna sarna, która w każdym momencie mogła zostać zjedzona przez wilka. To dlatego obiecała sobie, że wyjdzie stamtąd najszybciej, jak się będzie dało. W końcu jej jedynym zadaniem miało być dostarczenie flakonika do nabywcy.
Kiedy kwiaciarka stanęła już przed komnatą, zawahała się. Wiedziała jednak, że musi to zrobić, dlatego przymknęła mocno powieki i wystawiła dłoń przed siebie, zaledwie dotykając drzwi. Modliła się w duchu, aby Villane’a nie było w środku, ale jej prośby najwyraźniej nie zostały wysłuchane, ponieważ chwilę później usłyszała krótkie, pozbawione emocji „proszę”.
Biorąc cichutki wdech, weszła do środka, od razu, zanim choćby spojrzała na księcia, nisko się kłaniając. Oczywiście uraczyła go krótką formułką witającą, a także dodała szybko, że przyniosła zamówioną miksturę. Chciała postawić ją na stoliku, ale Villane sam do niej podszedł, chwycił ją za dłoń, uniósł wysoko i wyjął z niej powolnie flakonik. Przez cały ten czas kwiaciarka starała się na niego nie patrzeć, chociaż nie było to łatwe.
– Dobrze się spisałaś – usłyszała. Książę wciąż nie puszczał dziewczęcej dłoni.
Soleil w końcu uniosła nieśmiało wzrok. Jej spojrzenie splotło się na moment ze spojrzeniem następcy tronu. Dzisiaj wyglądał zupełnie inaczej niż zwykle. Był bledszy, miał roztrzepane włosy, cienie pod oczami i tęczówki, które jakby płonęły gorączką. W jego niespokojnym oddechu dało się wyczuć zapach alkoholu. Soleil z przerażeniem przyjęła do siebie wiadomość, że Villane Cardarielle prawdopodobnie był pod wpływem winnego trunku. Może jego usta rozszerzały się w podejrzanym, triumfalnym uśmieszku polującego na ofiarę wilka, ale nie mógł ukryć zmęczenia i obojętności, które pomimo płonących oczu, kryły się gdzieś w jego obliczu. Soleil przypomniała sobie w tym momencie słowa Blaise’a: „Jego serce spowija ból, który dobrze ukrywa, uciekając w objęcia mroku. Wydaje mi się, że tak naprawdę jest zagubiony we własnych czynach”. Czy właśnie tego nie dostrzegała dotąd w obliczu przyszłego władcy? Wczoraj obaj bracia obchodzili rocznicę śmierci matki. Zapewne Villane nie miał czasu na oddanie się zadumie, kiedy tuż obok niego stała księżniczka Vesalia, a całe królestwo świętowało przybycie rzemieślników, jak i jego zaręczyny. Dopiero teraz musiał rozkoszować się chwilą ciszy i spokoju. Czy błyszczące oczy nie oznaczały w takim razie, że płakał? A może Soleil opacznie to rozumiała? Ktoś taki jak Villane nie kojarzył się z ciepłymi albo choćby ckliwymi uczuciami.
Kwiaciarka tak długo wpatrywała się w twarz następcy tronu, że ten postanowił wykorzystać moment i nachylić się tuż nad nią, jakby chciał uczynić coś złego. Dopiero ten gest skutecznie ją rozbudził, zamykając tym samym rozważania na temat uczuć księcia.
– Muszę już iść, panie – rzuciła szeptem kwiaciarka, próbując powstrzymać drżenie głosu. Wyrwała delikatnie dłoń  z jego uścisku i wycofała się w stronę drzwi. Modliła się w duchu o to, aby nie był na tyle wściekły z powodu nietaktownego zachowania, żeby kazał jej tu zostać. Całe szczęście, Villane Cardarielle uznał, że będzie milczał. Jedyne, co padło z jego ust, to ciche prychnięcie. Choć to może dobrze nie wróżyło, Soleil uznała, że poniekąd zyskała rozgrzeszenie. To dlatego szybko się ukłoniła i wyszła z pokoju. Tuż za drzwiami wzięła głęboki oddech, próbując uspokoić swoje rozdygotane ciało. Miała nadzieję, że to ostatni raz, kiedy będzie musiała wypełniać zlecenie księcia…

2 komentarze:

  1. ksiaze na prawde wyjezdza I to bez niej…mysalam, ze inaczej sie to potoczy ale pewnie wspolny wyjazd bylby zbyt proty dla fabuly. Ten przeskok z pozegnania z Blaisem to momentu kiedy Sol ley w lozku I zaluje ze sie do niego tak rzucila, troche wytracil mnie z rytmu. "To bardzo mroczna wizja pomagania" - cos w tym jest, nie zawsze pomaganie innym, szczegolnie bezinteresowne, okazuje sie dla nas dobre,wielu ludzi maja sklonnosci to wykorzystywania innych, a jesczze wiecej do niedoceniania udzielonej pomocy. Solei stanela na rozdrozy tego co kazano jej zrobic i tego co powinna, zdecydowanie nie powinna wazyc trucizn...ale...ciekawa jest co z tego wyjdzie

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :)
    Jak nie widzę romantyczności między Soleil i Blaise'em, tak muszę przyznać, że scena ich pożegnania, a właściwie ten niespodziewany przytulas, był czymś mega słodkim, co akurat mi do nich pasowało. :) Są przyjaciółmi, oczywistym jest, że będą za sobą tęsknić i jakoś chcą pokazać te ciepłe uczucia, jakie wobec siebie żywią. To była miła scenka, która sprawiła, że poczułam ciepełko przy serduchu.
    Ha, Alienore to istny "dobry/zły glina", który zawsze znajdzie sposób lub wykorzysta sytuację, by się czegoś dowiedzieć :D Lubię jej postać. A te podziękowania króla - oho, to się nam kwiaciarka świetnie spisała. Zasłużyła na to docenienie.
    Ech, nie umiem się przekonać do tej zagubionej wersji Villane'a. Może za bardzo skupiłam się na tej jego twarzy, kiedy jest po prostu dupkiem, którego mam ochotę pobić za samo oddychanie, ale jakoś nie widzę go jako zagubionego, porzuconego wręcz chłopaka. Może czułabym litość i współczucie, ale bardziej wybija się niechęć.
    Wiesz, że się przestraszyłam, że on ją pocałuje? Bo tego też jakoś nie umiem sobie wyobrazić! Ale nie zmieniam zdania o tym uniwersum - bardzo mnie ono do siebie przekonuje. I choć uważasz, że to tylko tekst przejściowy, to mnie się on podoba, bo jest tu klimat Szeptów, który polubiłam od pierwszej styczności. Jedyne, czego mogę chcieć, to więcej.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń