ARSENAŁ

niedziela, 20 października 2019

[32] A miało być tak pięknie ~ Miachar


            Poniższy tekst nie ma na celu urazić kogokolwiek lub czyjekolwiek uczucia. Proszę przyjąć go z przymrużeniem oka.

            Mimo swojego spokojnego usposobienia, mimo uwielbienia wobec wszelkiego planowania, zapisywania i przewidywania lubiłam od czasu do czasu poudawać, że jestem spontaniczna. Albo też poprzez spontaniczność walczyć z bezsennością, która dopadła mnie kolejny raz. To dlatego, mimo że do światu pozostało jeszcze trochę czasu, będąc rozbudzoną i zmęczoną, tego dnia postanowiłam być trochę wbrew sobie, porzuciłam łóżko, w którym nie znajdowałam tego, czego pragnęłam, spakowałam do plecaka kilka najpotrzebniejszych rzeczy, sprawdziłam stan konta i wyszłam z mieszkania, by wśród brzasku przejść się na dworzec i wsiąść do pociągu, którym dotrzeć miałam do większego miasta, a tam przesiąść się do kolejnego i trafić za jego pomocą nad morze.
            Uwielbiałam to, że przez wzgląd na wykonywaną pracę posiadałam zainstalowaną aplikację, poprzez którą szybko i wygodnie mogłam nabywać bilety na wszelką komunikację, dzięki temu nie marudziłam na kolejki do kas ani na to, że trzeba się przepychać do konduktora. Wszystko szło sprawnie i nawet kierowało na miejsce do siedzenia, co w przypadku kupowania u pani w okienku kończyło się różnie. Świadomość tego, że o tę jedną rzecz podczas nieplanowanej podróży nie muszę się martwić, uśmiechałam się do siebie i nawet cieszyłam z tego pomysłu.
            Szybko jednak mój humor uległ zmianie. Nie spodziewałam się, że o tej porze aż tyle osób może chcieć podróżować wraz ze mną. Ledwie zajęłam wolne miejsce na jednej z czwórek,
to przy oknie zgodnie z kierunkiem jazdy, a prawie oberwałam z drewnianych kijów, które wnosił ze sobą jakiś starszy mężczyzna i właśnie zastanawiał się, czy nie usiąść po przeciwnej stronie przejścia. Ledwie co udało mi się zasłonić ręką przed jednym z kijów, które mężczyzna prawie wypuścił z dłoni.
            – Przepraszam panienkę – wypowiedział i ruszył dalej, jakby stwierdził, iż nie warto zaszczycać ten przedział swoją obecnością.
            Myślałam, że to jedyna dziwna sytuacja, tak się wydawało. Większość miejsc została zajęta, jedna osoba przysiadła nawet na mojej czwórce po przekątnej, ale wysiadała już na kolejnym przystanku. Uznałam, że będę mogła dokończyć odcinek serialu na Netfliksie –
dzięki za możliwość pobierania na telefon – i miło spędzić czas do stacji pośredniej w swojej wyprawie, kiedy to dotarliśmy do przystanku, który skutecznie uśmiercił moje, dobre jak na wczesną porę, samopoczucie.
            Ludzi wsiadało więcej niż od groma, aż się wystraszyłam, że zaczną wchodzić do wagonu przez gdzieniegdzie otwarte okna – doświadczenie mówiło mi, że jest to bardzo możliwe. By nie patrzeć na te obrazy niczym dantejskie sceny, odwróciłam wzrok i wyjrzałam przez szybę na pole, które majaczyło nieopodal. Byłam niemalże pewna, że dostrzegam kosa skakączącego po truchłach tego, co dawało zboże. Wpatrywałam się uważniej, by zyskać ową pewność, i bliska byłam stwierdzenia, że się nie mylę, kiedy nagle na moją lewą nogę padł taki ciężar, że aż napłynęły mi łzy do oczu.
            Bo wydarzyło się COŚ. Jedyne w swoim rodzaju, którego do tej pory nie przeżyłam, a co zaparło mi dech w piersi – i nie było w tym nic z romantyzmu. Otóż jakaś potężna kobieta – w dodatku ubrana w zmysłowy sweterek, który by na nią pasował, gdyby nie wyglądała, jak wyglądała – zajęła miejsce nie gdzie indziej, jak obok mnie i w swoim  głębokim zamyśleniu usiadła tak, że jej noga przygniotła moją, z czego kobieta w ogóle nie zdała sobie sprawy. A ja fizycznie umierałam.
            – Ała – tylko tyle umiałam wypowiedzieć przy tej dawce bólu, jaka przechodziła przez moje ciało.
            Nie było nikogo, kto mógłby przyjść mi z pomocą, nikt bowiem nie zwracał na mnie uwagi. Musiałam wziąć sprawę w swoje ręce, dlatego odetchnęłam głęboko i w chwili, kiedy przywykłam do bólu, odezwałam się:
            – Przepraszam panią bardzo, ale… chyba pani na mnie siedzi.
            Kobieta nie zaszczyciła mnie nawet spojrzeniem, zbyt zajęta przewijaniem swojej tablicy na Facebooku. Czyniła to paznokciem pomalowanym na neonowy róż, który dawał po oczach bardziej niż żarówka, do tego miała na płytce jakiś dziwny wzorek. Wiedziałam, że panuje moda na takie ozdabianie, ale moim zdaniem powinno być to wykonywane przez profesjonalistki, nie koleżanki z jednego osiedla bez kursów, bo efekty naprawdę widać. Skoro mnie nie usłyszała, spróbowałam sama się wydostać, ale szybko musiałam uznać wyższość masy nieznajomej – nie dałam rady, jej kończyna była za ciężka. A mnie z coraz większym trudem przychodziło oddychanie, bo powietrza też dość pobierała.
            I kiedy myślałam, że nie może być gorzej – o ja naiwna – rozległo się głośne:
            – Dzień dobry, bileciki do kontroli!
            Moja sąsiadka prawie zeszła na zawał i, jak to poczułam, zaczęła się niespokojnie wiercić.
            – O cholera, przecież ja go nie mam! – krzyknęła, na co parę osób posłało jej prawie mordercze spojrzenia. Część z nich też nie posiadała papierka umożliwiającego podróż, bo nie wiedzieli lub zapomnieli, że w takim przypadku należy skierować się do konduktora od razu po wejściu do pojazdu.
            Myślałam, że kiedy pracownik kolei się zbliży, zdoła dostrzec mój problem i mi pomóc, ale kiedy w końcu przystanął koło naszej czwórki, zaczął jedynie pouczać potężną kobietę, na mnie prawie nie patrząc, dopóki nie podałam mu telefonu z kodem QR.
            – A pani co się tak krzywi? – zapytał. – Lewą nogą pani wstała?
            Lewej nogi to ja już prawie nie czułam, prawie mu to powiedziałam, ale on ruszył dalej, a współpasażerka wróciła do przeglądania portali społecznościowych. Do mojej stacji brakowało jeszcze godziny drogi. Czy powinnam podjąć walkę raz jeszcze?
            Ech, a miało być tak pięknie.

1 komentarz:

  1. O Boże, jak ja to dobrze znam! XD Na studiach jeździłem z Poznania do Konina co kilka weekendów i kochane Koleje Wielkopolskie zawsze "całkiem przypadkiem" dawały mniej wagonów niż chętnych, także zdarzało się (zwłaszcza przy świętach), że ludzie stali upchani jak sardynki półtorej godziny. A od dwóch miesięcy codziennie jeżdżę rano pociągiem do i z pracy, i nadal jestem zdziwiony ile chętnych jeździ przed 6 XD Ale dosyć tych historyjek, do tekstu! Świetnie napisany, wciągający i zabawny! Sytuację z życia wziętą odpisałaś w naprawdę realistyczny ale też i satyryczny sposób (moim zdaniem niesłusznie podkreślasz na początku, że nikogo nie chcesz obrazić. Skoro to tekst o zabarwieniu satyrycznym, to nie musisz się tłumaczyć. A poza tym, niektórym przydałoby się trochę obrażenia, może coś wtedy ze sobą zrobią. Chociaż po niektórych spływa to jak po kaczce, także tego...) Świetny tekst, naprawdę mi się podobał ^^
    P.S. Piszę ten komentarz właśnie z pociągu, całe szczęście bez takich nieprzyjemności jakie spotkały bohaterkę tekstu XD

    OdpowiedzUsuń