ARSENAŁ

niedziela, 6 października 2019

[30] Just call me up... ~ Miachar


            Zamysł był taki, aby tekst pojawił się pod takim tytułem, bo ostatnio codzienie po kilkanaście (kilkadziesiąt? xD) razy słucham "True Colors" w wersji Anny Kendrick i Justina Timberlake'a oraz Hyungsika i Lee Sung Kyung, że musiałam to zrobić. Niespodziewałam się, że w moim życiu będzie osoba, która obecnie będzie potrzebowała właśnie kogoś, do kogo zawsze będzie mogła się odezwać, napisać, zadzwonić. To jej dedykuję poniższy tekst.
            Scena wyrwana z kontekstu, może kiedyś wrócę i wyjaśnię, o co w tym wszystkim chodzi.

...'Cause I will always be there
            Biegłam. Choć raz od miesięcy nie w ramach treningu, a pośpiechu. Bo jeśli nie zdążę, jeśli któreś z nas będzie miało status spóźniony, będę miała spory problem, by to sobie wybaczyć. Biegłam przez park, by znacznie skrócić sobie drogę do pałacu, który krył w sobie kawiarnię, a przy jednym ze stolików powinna siedzieć osoba, do której właśnie zmierzałam. Ktoś, kto potrzebował przyjaciela, a ja byłam jednym z nich.
            Kolorowe liście wirowały w powietrzu, dając pokaz swej zwinności, ale w tej chwili nie mogłam się tym cieszyć. Nie mogłam pozwolić, by cokolwiek mnie rozproszyło, bo moja nieuwaga mogła stać się czyjąś zgubą, a tego nie chciałam. W końcu coś obiecałam, a nie miałam w zwyczaju łamać raz danego słowa.
            Mogła dzwonić do mnie, kiedy tego chciała, bo ja przyrzekłam, że zawsze będę tam, gdzie akurat będzie mnie potrzebować. Dla niej mogłam pokonać góry i morza, zjawiać się w strugach deszczu, byle tylko wiedziała, że jestem. I zawsze będę. Dlatego biegłam, by jej nie zawieść.
            Wpadłam do kawiarni z nadzieją, że jeszcze nic złego się nie wydarzyło. I naprawdę wydawało mi się, że zdążyłam. Ale nadzieja bywa nie tylko matką głupich, ale po prostu suką śmiejącą się prosto w twarz. Jak właśnie teraz, gdy minęłam pierwsze stoliki i skierowałam się na środek sali.
            – Mika! – wyrwało mi się z ust, gdy tylko ją zobaczyłam i zrozumiałam, że jednak się spóźniłam.
            Znajdowała się na czworaka i z trudem łapała oddech. Dopadłam do niej, chwyciłam pod ramię i chciałam zmusić ją do ruchu, ale nie miała sił, by powstać. Na ten widok głos uwiązł mi w gardle, a do oczu napłynęły łzy bezradności.
            – Mika...
            Opadłam obok niej i przytuliłam ją, wzrokiem dając kelnerce stojącej przed nami znak, że na razie sytuacja jest opanowana i nie powinna się zbytnio martwić, dalszych scen nie będzie. Przytuliłam do siebie kobietę i zaczęłam nucić jej do ucha starą kołysankę. Z doświadczenia wiedziałam, że słysząc ją, przyjaciółka zdoła się upokoić. Na to najbardziej w tej chwili liczyłam.
            Mika łkała w moich ramionach, a mnie łamało się serce. Nie chciałam, by jej życie w pałacu – tak, była, chcąc nie chcąc, właścicielką tego przybytku – upływało wśród problemów i płaczu, ale nie umiałam nic poradzić na to, że tak właśnie było. Przyjaciółka, mimo sporych chęci, nie miała tych cech charakteru, które pomogłyby jej w zarządzaniu tym miejscem. A ja – co mnie bolało – nie mogłam być do jej dyspozycji cały czas. Myślałam nad tym, by stać się menadżerem także pałacu, by mieć pod swoją pieczą trzy lokale w okolicy, ale Mika nie chciała o tym słyszeć. Chyba powinnam zaproponować jej to jeszcze raz.
            – Już dobrze – wyszeptałam jej do ucha. – Już dobrze.
            Zaczęła oddychać normalniej, głębiej. Spokojniej. Lepiej. Ponownie spóbowałam zmusić ją do poruszenia się, pociągnęłam ją do góry. Tym razem się udało. Mika stanęła na nogach i pozwoliła poprowadzić się do jednego ze stolików.
            – Proszę o jedną szklankę wody.
            Kelnerka – młoda kobieta przestraszona zaistniałą sytuacją – kiwnęła mi głową i wykonała polecenie. Wtedy do sali wbiegła druga osoba, która złożyła to samo przyczenie, tę samą obietnicę, co ja, którą jeszcze dopuściła. Ta osoba – mężczyzna – nie raczyła jednak wspomnieć, jak bardzo puste będą te słowa.
            Starałam się przekazać spojrzeniem, że nie jest tu mile widziany, ale udał, że tego nie widzi. Co za dupek.
            – Cześć, jak ona się ma? – zapytał, podchodząc bliżej.
            Wiedziałam, że to zadziałała jak zapalnik i nie pomyliłam się. Kiedy tylko Mika go zobaczyła, głos, który do tej pory tkwił w jej gardle niczym gula, uwolnił się jako przeszywający, wibrujący krzyk. Taki, który wydaje z siebie umierające zwierzę.
            – Nie!
            To mówiło wszystko o tym, co stało się z relacją naszej trójki. Więzi, która – tak myślałam – będzie trwała wiecznie.
            – Wyjdż – nakazałam mu twardo. – I nie pokazuj się nam na oczy.
            Chciał protestować, ale pod tym uciążliwym krzykiem, jaki nadal wypełniał salę kawiarni, uległ i odszedł. Przyjaciel z olbrzymią skazą.
            A ja pozostałam tuż obok, gotowa nadal być tam, gdzie to potrzebne, by służyć wsparciem i pomocą. By zawsze być i to najlepiej, jak umiem.
           

3 komentarze:

  1. Jak ja lubię Cię czytać! Masz taki fajny warsztat i taką wprawę, że czytam i nic mnie nie kole. Może brakło tu trochę dynamiki - mimo wszystko to okruszek opowiadania i ciężko tu zbudować jakieś napięcie. Lubię w tym opowiadaniu, że nie traktuje odbiorcy jak idioty, i daje tyle ile trzeba. Jesteś coraz lepszą pisarką. Cieszę się, że po tak długiej przerwie mogłam przeczytać coś Twojego i się nie rozczarowałam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaczne od mistrzowskiego tekstu, który na pewno zapamietam.
    "I naprawdę wydawało mi się, że zdążyłam. Ale nadzieja bywa nie tylko matką głupich, ale po prostu suką śmiejącą się prosto w twarz."💙
    Takich przyjaciół miec to skarb i mówię tu o niej a nie o nic. Domyślam sie że poszlo o złamane serce. Ten tekst na w sobie wiecej niz inne twoje teksty , nie potrafię tego nazwać ale jest znakomity. Mam nadzieję, że zalamana przyjaciółka dojdzie do siebie z wiernym kompanem u boku.
    A juz wiem co w tym tekstcie jest prawdziwa i czysta empatia. To tekst z serca, ot co.

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś innego. Ten tekst. Rzeczywiście wyrwany z kontekstu i chciałabym się dowiedzieć o co chodź, co się stało, xeby nie myśleć o Mice jak o histeryczce. Matka moja wolała na mnie Mika xd :O do dzisiaj zresztą mi tak mówi... Czy wśród wszystkich Twoich serii znajdzie się miejsce na kolejną? Myślę, ze byłaby ciekawa. Duże poświęcenie ze strony głównej bohaterki. Takie obietnice to duże brzemie.

    OdpowiedzUsuń