ARSENAŁ

niedziela, 29 września 2019

[29] Opowiesc o Sol - I will come back in the better form ~ Kaja Wika


            Tekst poniżej jest drugą częścią w tej serii. Pierwsza część “Naprzeciw sercu” publikowana była podczas pierwszej Misji. Moja seria odbiega od oryginalnej fabuły Sagi o Ludziach Lodu, ale w wielu przypadkach do niej nawiązuje.




Godziny mijały, a księżyc zaczynał ustępować miejsca słońcu. Okna w pomieszczeniu, w którym spała Sol, nie miały rozwieszonych firan ani zasłon. Ciemność szybko przemieniła się półmrok, a potem w subtelne światło brzasku.
Dziewczyna nie potrafi spać w dzień z tego samego powodu, z którego budziła się przy każdym wschodzie słońca.  Można byłoby pomyśleć, że to słońce wzywa swoją imienniczkę, ale nie było to do końca prawdą. Sol Angelika była przekonana, że należy do świata ciemności.  Imię, które nadała jest Silie nie do końca współgrało z tym kim była. Ostatnimi czasy bliżej było jej do mroku niż światła. Tengel Dobry często tłumaczył siostrzeńcy, że jej serce skrywa zło, ale i dobro. W takich samym proporcjach. Od niej jedynie zależy, którą stronę wybierze. Mimo że starała się być dobra, to zło zawsze znajdowało do jej wnętrza.
Gdy pierwszy promień słońca pogłaskał jest skórę, otworzyła szeroko oczy. Podniosła się z łóżka, uradowana, że jest w stanie utrzymać się na nogach. Ból i zmęczenie opuściły ją, a moc zaczęła powracać do jej ciała. Odczuwała to w czubkach palców, w sercu i umyśle. Podeszła do drzwi i chwyciła za klamkę. Drzwi były zamknięte. Westchnęła zirytowana, po czym wyciągnęła dłoń w kierunku drzwi i wyszeptała coś pod nosem. Mechanizm zamka przełamał się, a blokująca przejście drewniana przeszkoda otworzyła się z ledwo słyszalnym pieskiem. Tego zaklęcie nauczyła ją najstarsza kobieta w rodzie Ludzi Lodu. Sol miała siedem lat, gdy zginęła Hanna. Stara czarownica była kwintesencją tego co kojarzy się ze złem.
Czarnowłosa weszła w długi ciemny korytarz. Jej buty na metalowym obcasie wystukiwały rytm tego, co miało nadejść. Szła powoli, nie musiała uciekać, ani nikogo gonić, na razie.  Na końcu przejścia dojrzała metalową bramę, poradziła sobie z nią tak samo, jak ze wcześniejszą przeszkodą. Od tego miejsca prowadziły strome schody w dół. Sol obejrzała się dookoła i zastanowiła, czy nie ma stąd innej drogi wyjścia. Takiej, która nie doprowadzi jej do głębszego bagna, niż to, w którym się znajdowała. Wrodzona ciekawość jednak wygrała.
Schodziła w całkowitej ciemności, lecz nie było to dla niej problemem. Jej kocie oczy błyszczały jak gwiazdy na nocnym niebie. Z końca korytarza dochodziły głosy. Jeden z nich poznała. To był głos Edvara Valentine'a, mężczyzny, który porwał ją z celi przed egzekucją. Z każdym krokiem wzbierał w niej gniew. Podchodząc do ciężkich metalowych wrót, nie zamierzała pukać, ale wejść z hukiem jak nieproszony gość.
Przyspieszyła kroku. Skupiła całą swoją uwagę na metalu, jego grubości i wytrzymałości. Wróciła na moment wspomnieniami do fałszywego zgromadzenia czarownic, a raczej ludzi i ich głównego kapłana, który głosił, że jest wysłannikiem szatana. Tego dnia Sol pokazała im kim jest prawdziwa czarownica i dała lekcję, aby tamci nie bawili się magią. Pomyślała, że skoro człowiek robił pod wpływem jej myśli co mu rozkazała, martwy przedmiot nie powinien sprawiać większych problemów.
Dziewczyna wyobraziła sobie, że metal rozgrzewa się do temperatury tysięcy stopni. Wiedziała, że jeden mocny atak upora się z konstrukcją. Wytężyła wszystkie swoje zmysły, a silne kinetycznej uderzenia wygięło tonę surowca, uszkadzając odrobinę zawiasy.  Zachwycona Sol spróbowała dwa razy mocniej, a drzwi roztrzaskały się na wiele kawałków, ciskając odłamkami do wnętrza pomieszczenia, w którym miała zamiar się znaleźć. Rozejrzała się dookoła i ujrzała tego, po którego tutaj przyszła. Zauważyła, że jeden z odłamków ledwo go minął wbijajac sie w sciane, dokladnie miedzy jego nogami. Inne metalowe fragmenty przecięły meble, wbiły się w karykaturalne woskowe postacie i potłukły szyby w gablotach pełnych książek.
– Valentine! – wykrzyknęła na widok swojego oprawcy.
            – Widzę, że już wstałaś i odzyskałaś siły – odpowiedział Edvar, otrzepując pył z ubrania.
Sol zdziwiła się, że jej wielkie wejście nie zrobiło na nim wrażenia.
 – Zanim cokolwiek zrobisz, chcę z tobą porozmawiać – zaproponował mężczyzna.
 – Nie będę wchodziła z tobą w żadne układy – powiedziała najspokojniej, jak tylko potrafiła.
 – Ja też nie wchodziłbym z Tobą w żadne układy, gdyby nie wymagała tego sytuacja.
 Sol nie zareagowała, więc Edvar kontynuował.
– Robię to z polecenia maga i nic za to od ciebie nie chce.
– Chcę się z nim zobaczyć – zażądała.
            Wiedziała, że taka znajomość się przyda i może pomóc w dostaniu się na Blokksberg lub do samego piekła. Nie zamierzała zmieniać planów tylko dlatego, że ktoś się z nimi nie zgadzał.
            – Na wszystko przyjdzie czas –  oznajmił. – Wiem, że nie zatrzymam cię tutaj siła, ale musisz wiedzieć o niebezpieczeństwie, które czyha na ciebie na Ziemi i poza nią.
            – Poza?
            – Tak, dlatego właśnie nie pozwoliłem, aby spalono cię na stosie – oznajmił, a potem zdmuchnął jedna ze świec, która dziewem zachowała płomień, mimo silnego podmuchu. –  Taka śmierć nie przyniosłaby ci żadnych korzyści, a Oni mogliby dorwać ciebie, zanim zareagowaliby w Królestwo Światła.
Sol czuła się zmieszana faktem, że nic nie wie o Królestwie.
            – Kim są Oni? – zapytała najpierw.
            – To złe duchy, energie, które sieją zamęt w ludzkich sercach. Zło jest sensem ich istnienia. Zamieszkują Królestwo Ciemności i od jakiegoś czasu polują na ciebie.
            – Do czego jestem im potrzebna? – Sol podeszła do jednej z gablotek i zaczela czytac opisy na okładkach. Najwyraźniej nie przejela sie zbytnio tym, co mówił Edvar.
– Jeśli świat miałby podzielić się równo na dobrych i złych, ty stanęłabym pośrodku. W twoim sercu jest tyle dobroci, co zła. Dobro to twoja natura, a zło klątwa. Istoty z Królestwa Ciemności chcą przeciągnąć cię na swoja stronę. Dysponując taką mocą mogliby zachwiać balans we wszystkich Królestwach – Światła, Cienia i Ludzi.
– Nie masz pojęcia o mojej naturze – odwrocila sie do niego twarzą. –  Postanowiłam, do którego świata należę i nic, ani nikt tego nie zmieni.
– Jesteś uparta jak twoja matka. – Edvar musiał nawiązać w jakiś sposób do rodziny Sol. Mimo że nigdy nie poznał jej matki osobiście, to miał wrażenie, że niedaleko spadło jabłko od jabłoni.
Umysł dziewczyny zapełnił się wspomnieniami z wczesnego dzieciństwa, zanim młodziutka Silie przygarnęła sierotę.
– Sol, na czym zależy ci najbardziej, w tej właśnie chwili – zapytał Valentine.
            Przez chwile milczała, jakby zastanawiała się czego pragnie bardziej, zakazanej miłości, czy bezpieczeństwa własnej rodziny.
            – Chce się upewnić, że moja rodzina jest bezpieczna – odparła. – Martwię się, że twój chytry plan mógł się nie powieść i ktoś rozpoznał, że to nie byłam ja. Jeśli to odkryją, od razu wyrusza w kierunku Lipowej Alei. Nie wybaczę sobie, jeśli po tym incydencie coś im się stanie, a w szczególności nie wybaczę tego tobie.
            – Wiedziałem, że wybierzesz dobro. – Edvar uśmiechnął się, po czym podszedł do wielkiego biurka, zastawionego wieloma magicznymi księgami.
Na ich widok Sol zabłysnęły oczy. Od dziecka miała słabość do praktykowania magii, a wiedza zawarta w tych księgach mogłaby przydać się także Ludziom Lodu.
– Nie wypuszczę cię w takiej postaci – zaczął Valentine, obracając karty księgi. – Potrzebujesz kamuflażu. Tymczasowego wyglądu, dzięki któremu nikt cię nie rozpozna.
– Mogę się przebrać – wycedziła dziewczyna, opierając się o blat biurka.
– To nie wystarczy.
– Miałem tutaj gdzieś zaklęcie na transmutacje.
– Trans… – Sol otworzyła szeroko oczy. – Trans… Transmutacyjne? Chcesz, żebym dosłownie zamieniła się w kogoś innego?
– Tak. Tylko wtedy będziesz bezpieczna. Kogo wybierasz? Parobek z nadwaga, służka czy może sierotka w potrzebie?
– Dlaczego mi pomagasz?
– Już ci mówiłem. Jak wrócisz, powiem ci wszystko, co wiem o królestwach i przedstawię magowi.
– Skąd pewność, że wrócę? Stanąłes naprzeciw mojego przeznaczenie i zniweczyles wszystko, do czego dążyłam?
– Sol, śmierć nie jest ci jeszcze pisana. Poza tym... po śmierci ciemność mogłaby cię z łatwością oszukać, tak jak miało to miejsce parę razy na Ziemi. Mag chce, abyś przygotowała się do tego, co nieuniknione.
Tak bardzo chciała zobaczyć ciotkę Silie i woja Tengela. Nie zapomniała oczywiście o swojej córce pozostawionej pod opieką u najstarszych z rodu. Wiedziała, że jej rodzina przyjmie każdego z otwartymi ramionami, nie musiała wybierać osoby, która miała się stać na parę dni.
– Sam wybierz – odparła. – Choć w damskiej odsłonie będę czuła się lepiej.
– Zatem służka. – Edvar uśmiechnął się i podał Sol długą igłę. – To na upuszczenie krwi. Nie potrzebuje wiele, powinieneś sobie poradzić.
Edvar wskazał palcem puchar, do którego miała dolać parę kropel krwi. Sam wsypał czarny proszek i odrobinę wody. Gdy mieszanka była gotowa, zaczął czytać zaklęcie po łacinie. Każde słowo wymawiał idealnie, Sol pozazdrościła mu znajomości języka. Napój się zaczerwienił, a chwile później zmienił kolor na czarny. Widząc to skrzywiła się, co nie umknęło uwadze Valentine’a. Zaklęcie dobiegało końca. Edvar podał kielich brunetce, a ona bez zastanowienia wypiła zawartość do dna. Odstawiła srebrny kielich na mały stolik, który stał na trzech nogach, a czwartą opierał na metalowym elemencie, wbitym w ścianę.
– I co teraz? – rzekła Sol i przetarła usta.
– Teraz czekamy.

4 komentarze:

  1. Hej :)
    Coś wielu przecinków tutaj brakuje. Do tego wiele literówek, ale zrzucę to na karb braku korekty, co mnie zdarza się wręcz notoryczni.e
    Podoba mi się ta ekscytacja Sol, kiedy może używać swojej magii. W ogóle jest dla mnie ciekawym przypadkiem - skoro jest w połowie dobra, w połowie zła, to dopóki żyje, te dwie siły będą o nią walczyły, by stała się bardziej zła lub bardziej dobra.
    Mam mieszane uczucia względem Edvara. Chce pomóc i to z polecenia maga, a jakoś coś mi mówi, że to on może antagonistą tej historii.
    Mocny ten początek, a potem magia zeszła na dalszy plan, co nie popsuło moich odczuć. Dobrze jest się czegoś dowiedzieć i poznać bohaterów, tym bardziej że nie miała do czynienia z Sagą Ludzi Lodu. Czekam na kontynuację.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Można byłoby pomyśleć, że to słońce wzywa swoją imienniczkę, <--- znów ładnie powiedziane <3

    Mimo że starała się być dobra, to zło zawsze znajdowało do jej wnętrza. <-- tu zabralko jakiegos wyrazu, 'znajdowalo droge do jej wnetrza"?

    Jej buty na metalowym obcasie wystukiwały rytm tego, co miało nadejść. <--- ładnie!!! co raz wiecej zauwazam u Cb takich trafnych zdan, ktore mnie na moment zatrzymuja, zadajac docenienia xd naprawde <3

    obejrzała się dookoła <-- dookoła raczej mozna sie ROzejrzeć, obejrzec raczej tylko za siebie

    – Valentine! – wykrzyknęła na widok swojego oprawcy. <-- łoo, bardzo mocne okreslenie jak dla kogos, kto ocali ja od stosu xd w jej oczcah, krzyzujac jej plany i uciszajac moc rzeczywiscie mogl uchodzic za oprawce, ale obiektywinie to moglby uchodzic za wybawiciela ;D

    – Ja też nie wchodziłbym z Tobą w <-- nie ma potrzeby zapisywac zwrotow typu Toba, Ciebie z duzej litery w tekscie fabularnym i wiem, że to wiesz, tylko pewno z przyzwyczajenia przytrzymalas shift xd mi tez sie zdarza

    Akcja posunela sie do przodu. Zastanawiam sie czy Edvar jest postacia z Sagi, czy to Twoje dzielo? Valentine jako nazwisko mi sie bardzo podoba ;) Jak Vincent Valentine z ff ;D No i kim jest ten mag, na którego polecenie Edvar (mie tez mi sie podoba!) dziala? I jaki ma interes w tym, zeby pomagac Sol i czy na pewno jej pomagaja, i co zbaczy, ze ciemnosc ja oszukala, czy Ksiaze Ciemnosci rowniez? Co wiec z ta miloscia, czy faktycznie Sol jest jego wybranka! Czekam niecierpliwie, kiedy pojawi sie na scenie! Wciagnelam sie. Tyle pytan. Nie masz wyjscia, musisz pisac dalej ;D



    OdpowiedzUsuń
  3. Jest i kolejna część opowieści o Sol, którą tak kocham, awww. To oczywiste, że musiałam tutaj zajrzeć, choć oczywiście z malutkim opóźnieniem :D.
    W sumie to była Silje, a nie Silie, chyba że ci literkę wcięło, ale nie, widzę, że dalej też tak piszesz. Ach, jak ja się czepiam! No, widzisz. To dlatego, że jednak jestem wielką fanką Sagi XD. Musisz mi to wybaczyć.
    Ogólnie podoba mi się to nawiązanie do tego, że Sol bardziej czuła się jak ciemność niż słońce. To rozkminy w jej stylu.
    "...ledwo słyszalnym pieskiem", Jezu, wiem, że miało być piskiem, ale jak przeczytałam tą zabawną literówkę, to mi się ząbki wyszczerzyły XD. To tak jak ja ostatnio w swoim opku zamiast "nienachalne spojrzenie", napisałam "nienachlane spojrzenie".
    Ja wiem, że ta opowieść może odbiegać od oryginału, ale jednak nie mogę sobie wyobrazić Sol, która roztapia wzrokiem metal. Myślę, że osoby, które nigdy Sagi nie czytały, na pewno nie będą miały z tym takiego problemu jak ja XD.
    Wielka zaleta tej części jest taka, że Sol jest jak Sol książkowa. No, autentycznie! Ten jej brak przejecia, kiedy sobie okładki czytała albo jak tak wbiła z nerwami do środka i zażądała wyjaśnień. OTO CAŁA SOL!
    Czy ty pisałaś na telefonie to opowiadanie XD? Bo to wygląda, jakby ci czasami słownik szalał. Np. nie wuja, tylko woja albo coś w ten deseń. Ale to tylko mały szczegół.
    Ja się ewidentnie jaram. Może nie mogę się jeszcze przyzwyczaić do... nowych rejonów w magii, które tu umieściłaś, ale ogólny klimat Sagi jest zachowany, no i dobudowujesz do tego całkiem ciekawą fabułę :D. Serio, prawie nic się tu nie działo, a ja się jaram jak pochodnia i powiem ci tylko tyle: CHCĘ WIĘCEJ. I Jezusie, tak bym się radowała, jeżeli kiedyś pojawiłby się tutaj Tengel albo Silje! awwwwww. Czekam z niecierpliwością na kolejną część!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Silje i Tengel powinni się pojawić w kolwjnej1 części ( tak przynajmniej wynika z planu).

      Usuń