ARSENAŁ

niedziela, 22 września 2019

[28] Novia: Must be the reason why I... ~ Miachar

    Poniższy tekst jest bezpośrednią kontynuacją tego sprzed tygodnia. Zapraszam.
    To było straszne. Znaczy się nie pierwszy raz widziałem, jak krwawi człowiek, ale dotąd nie widziałem, jak ktoś w taki sposób krzywdzi Lizzie. Mimo że jestem demonem, nie umiałem zareagować na to, co się dzieje. Dopiero gdy kobieta zaczęła pluć czerwienią, a jej ciało i Mazdeckie zaczęła pochłaniać ciemność, dotarło do mnie, że obie zmierzają do Piekła. A ja nie mogłem do tego dopuścić.

    Rzuciłem się w ich stronę, ale nie zdołałem powstrzymać koleżanki przed skorzystaniem z mocy, dlatego uczepiłem się rękawa jej skórzanej kurtki i pozwoliłem, by mrok zabrał do domu także i mnie. Niech się zdziwią, znowu widząc mnie wśród tej nędzy.
    Lądowanie od czego odwykłem, od kiedy przeniosłem się na Ziemię było niespodziewane i twarde. Jak nic naruszyłem swoją przystojną twarz i będę miał na niej jakieś siniaki. Ale to nie było ważne. Musiałem zorientować się, gdzie jest moja podopieczna i czy wściekła Mazdeckie nie wzięła się czasem za wymyślne tortury.
    Kobiety nie było obok, co mnie otrzeźwiło. Jeśli nie było jej tak blisko, jeśli nie wylądowaliśmy w tym samym miejscu, to mogła być w każdym z dziewięciu kręgów piekła, a na odszukanie jej nie miałem tyle czasu. Zakląłem i poderwałem się z podłogi, by spojrzeć w stronę drzwi, i uświadomiłem sobie, gdzie dokładnie jestem, a to nie poprawiło mi humoru.
    Cholera jasna!
    Wiedziałem, że to możliwe, ale nie sądziłem, że ciemność zaprowadzi mnie prosto do głównej siedziby Szefa! Na jego prywatne włości! To musiał być jakiś głupi żart. I w dodatku byłem w jego sypialni! No kurde no!
    I co ja miałem robić? Szukać Lizzie czy jednak odnaleźć tego piekielnego dowódcę i wreszcie złożyć mu mocno spóźniony raport? Ach, naprawdę czułem się osaczony przez te dylematy. To było za wiele jak na mnie.
    Musiałem się jednak wpierw rozejrzeć, by ocenić sytuację, dlatego ruszyłem swoje obite ciało i wyszedłem na korytarz, gdzie do ciężkiej cholibki stanąłem twarzą w twarz ze swoim pracodawcą.
    O wyrwało mi się. Panie. Skłoniłem się lekko.
    Mastema. Szatan kiwnął głową i skręcił do pokoju, który najczęściej robił za gabinet. Najpierw musiał przejść przez małą salę, gdzie przyjmował tych gości, którzy byli persona non grata. W końcu przypomniałeś sobie o swoich obowiązkach?
    Ostre nuty jego głosu zadrgały w powietrzu, ale udałem, że ich nie słyszę. Podążyłem jego krokami.
    Jak się miewasz, Panie? Nie bardzo mnie to interesowało, ale czułem, że muszę prowadzić z nim rozmowę, by w ten sposób zmniejszyć jego złość skierowaną w moją stronę. Nie widziałem cię całe wieki! Zaśmiałem się, choć w ogóle nie było mi do śmiechu.
    Diabeł spojrzał na mnie z pogardą, a w jego głosie nie mogły pojawić się przyjazne tony.
    Też się cieszę, że cię widzę akurat ale... Może wyjaśnisz mi, co w naszym salonie robi trup?
    Zamarłem. Nie była to reakcja na słowo nasz demony korzystały z tej sali, kiedy organizowały spotkania dla omówienia strategii rozmieszczenia kolejnych grzeszników, by Piekło zawsze wyglądało na pełne ale na to ostatnie. Patrzyłem na Upadłego, a w ustach mi zaschło.
    T-trup?
    Szatan zerknął na mnie.
    No tak, leży na samym środku, nie zauważyłeś go?
    Nie było sensu bawić się teraz w tłumaczenia, kiedy przeczucia miałem bardzo złe. Cofnąłem się do poprzedniego pomieszczenia, dopadłem do nieruchomego, zakrwawionego ciała. Przewróciłem je na plecy, doskonale rozpoznając ranę, i jęknąłem głośno.
    Nie! wyrwało się z mojego gardła, kiedy dźwignąłem ciało dziewczyny i przytuliłem je do siebie w bardzo ludzkim geście. Nie, Lizzie, proszę! Co ona ci zrobiła?
    Moje krzyki przywołały do pokoju Diabła. Wszedł nonszalanckim krokiem, ale zatrzymał się raptownie, kiedy zobaczył mnie pokrytego krwią i tulącego kobietę.
    Co się stało? zapytał. Kto to zrobił? Kim ona jest?
    Demon nie powinien przywiązywać się do żadnego człowieka, ale ja to zrobiłem. Naprawdę polubiłem Elizabeth, cieszyłem się z naszej przyjaźni. Gdybym wiedział, że znajomość ze mną doprowadzi ją do zguby...
    Spojrzałem na Szefa, a coś w moim wnętrzu zabolało mnie i to tak prawdziwie, jak nigdy dotąd.
    To sprawa Mazdeckie oznajmiłem. A ta kobieta... Przytuliłem ją do siebie jeszcze mocniej. To Lizzie, twoja... Twoja narzeczona, Panie.
    Początkowo Diabeł nie zrozumiał, co mu oznajmiłem. Kiedy w końcu to do niego dotarło, jego oczy zabłysły piekielną czerwienią, skrzydła rozpostarły się, a on sam zawył niczym zwierzę.
    Że co...?! Dlaczego?!
    Wiedziałem, że musi być powód, dlaczego ja zostałem tak potraktowany, ale Szef nie zrobił nic, za co Mazdeckie miałaby karać go w ten sposób! Prawda?
    Tuliłem do siebie prawie martwą podopieczną, a Władca Ciemności wyruszał, by poznać przyczynę i wymierzyć własną sprawiedliwość. Bo oto zaczęła się wewnętrzna wojna Piekieł i trudno było stwierdzić, jak się ona skończy.

1 komentarz:

  1. Oho, Mastema zapiernicza do piekła. I to jeszcze sypialnia szefa...? Ojej XD. Biedny. No i to spotkanie zaraz po wyjściu. To się nazywa fartuszek.
    W sumie ten moment, jak dopadł się do Lizzie był taki... lekko sztuczny. Nie czułam tego prawdziwego dramatu i bólu, który mógłby wynikać z tej sytuacji. Może zabrakło trochę opisów? Może to niewczucie się wynika z małej znajomości uniwersum. Przyznaję, że trochę się w tym tekście gubiłam, bo chyba nie wszystkie czytałam, więc nawet nie wiem, o co chodzi z tą narzeczoną Szatana. Miałam trochę mindfucka, przez co też nie wczułam się zbytnio we fragment. Chyba muszę nadrobić!
    Czegoś tutaj zabrakło, ale jednak początek sprawił, że się śmiałam z biednego Mastemy, który trafił jak śliwka w kompot :D.

    OdpowiedzUsuń