ARSENAŁ

niedziela, 7 lipca 2019

[Misje] Opowieść o Sol: Naprzeciw sercu ~ Kaja Wika


            Pewnie nie raz mieliście ochotę ożywić jednego z ulubionych bohaterów, który przez autora książki został skazany na śmierć. Aby wprowadzić was do mojej opowieści, napiszę tylko tyle, że sama Sol miała w sobie dobro i zło. Pomagała ludziom, ale była zdolna do wszystkiego, aby ochronić swoją rodzinę. Czarownica była niezwykle piękna i wielu się w niej kochało, za to sama całe życie poszukiwała miłości, takiej prawdziwej. Znalazła ją dopiero w ramionach Księcia Ciemności. Dla tego uczucia oddała się także w ręce inkwizycji.
            Ja cofnę się do momentu, w którym Sol oczekiwała na swój wyrok i zmienię bieg wydarzeń:) Zapraszam.


PS: Miał być to jeden niezależny tekst, ale stał się pierwszą częścią serii pt. “Opowieść o Sol”.


Opowieść o Sol - Naprzeciw sercu.


            – Nie wytrzymam już dłużej tej rozrywającej moje serce tęsknoty. Do diaska pośpieszcie się z egzekucją. – Chwyciła za kraty i z rozgoryczeniem krzyczała do pijanych w sztorc strażników.
Dla Sol sprawa była jasna. Czarownica spalona na stosie pójdzie od razu do piekła.
Sama nie wyobrażała sobie reszty życia spędzonego na tym ziemskim padole, otoczona dziesiątkami adoratorów, do których sama nie jest w stanie nic poczuć. Prawdziwe uczucie, nie tylko fizyczną namiętność, poczuła jedynie do Księcia Ciemności. To jemu oddała serce, a wkrótce zapewne i duszę.
            Narzuta położona na drewnianą pryczę nasiąknęła wilgocią podziemnej celi. Sol usiadła na jej brzegu, odsuwając materiał na bok.  Wiedziała, że nie była jedyną czarownicą, która czekała w tych lochach na śmierć. Oczywiście były w niej także kobiety i mężczyźni, którzy nie mieli nic wspólnego z czarami, lecz pasją obecnego wójta było ściganie bogu ducha winnych ludzi. Wielu niewygodnych świadków spłonęło na stosie ku uciesze gapiów. Dziewczyna, oddając się z ręce władzy, przypieczętowała swój los.
            Sam wójt nie lubił się spieszyć z przedstawieniem, więc ogłaszał wszem i wobec wielkie palenie czarownic. Egzekucja Sol Angeliki z Ludzi Lodu przypadała notabene na wielkie święto czarownic, trzynastego kwietnia, w Noc Walpurgii. Nie tylko wiedźmy wiedziały o tym, co wydarzyło się na szczycie Łysej Góry lata temu. O tym, jak wyświęcona później Walpurgia, wezwała demony, aby pomogły jej zbudować świątynię, w wielu krajach Europy chodziły legendy. Według wójta Walpurgia była wiedźmą i właśnie tej nocy co roku, ku przestrodze palono kobiety przywiązane do drewnianych słupów. Na głowę narzucano im czepiec. Nikt się temu nie sprzeciwiał. Dla Sol nie miało znaczenia, jak zostanie zgładzona, była jednak pewna, że chce odczuć każdy pierwiastek życia, zanim zostanie jej odebrane, choćby w wyniku cierpienia.
Ból był gwarantowany na rozprawach wójta. Cóż to za sąd bez przesłuchania – zwykł mówić. Na prowizorycznej sali sądowej rozkładał narzędzia tortur oraz krzesło z rzemykami unieruchamiającym nogi i ręce. Dziewczyna nie widziała przesłuchań, ale często słyszała opowieści o ich przebiegach. Zastanawiała się jedynie czy podczas tortur, zdoła zapanować nad swoimi mocami. Czy w przypadku ogromnego cierpienia nie zgładzi obserwujących i samego wójta? Jednego była pewna, nie chciała już więcej krzywdzić ludzi, zbyt wielu zabrała z tego świata. Mogłaby znaleźć wytłumaczenie dla każdej ze swoich zbrodni. Nikt kto zginął spod jej ręki, nie był osobą niewinną, lecz morderstwo pozostawało morderstwem w jej sercu, tam, gdzie tliły się nadal duże pokłady dobroci.
Sol żonglowała dobrem i złem, stojąc na linie życia, rozpiętej nad przepaścią wieczności. Mimo że nie potrafiła wyeliminować troski o słabszych, której nauczył ją Tengel Dobry, to czuła, że zło jest jej przeznaczeniem. Jakimś cudem poczuła miłość, tak czystą i dobrą, do Księcia Ciemności w swych działaniach uosabiającego zło wcielone. Słyszała nie raz, że osoby naznaczone złym dziedzictwem w rodzie Ludzi Lodu, nie potrafią pokochać naprawdę. Całe jej dwudziestoletnie życie udowadniało jej co krok, że to prawda. Nie mogła i nie potrafiła zignorować faktu, że to właśnie jego darzyła tym mistycznym uczuciem. Miłość, która była jej zabroniona, dostała w darze od samego diabła.
Z oddali słychać było kroki. Może to stróż na zewnątrz budynku patrolował teren? Dziewczyna spojrzała na małe okienko, w które wprawione były grube kraty. Podeszła do niego i starała się podpatrzeć, kto skrada się do osadzonych po zmroku. Czy był to ukochany niewinnej kobiety, która została skazana na stos? Może ojciec, brat lub dziad posądzonego o kradzież młodzieńca. Nie widziała nikogo. Najwyraźniej to nie do niej skradano się z wyrazami żalu lub z pożegnaniem. Gdy odwróciła się w kierunku celi, na korytarzu ujrzała postać odzianą w gruby czarny płaszcz. Głowa nakryta obszernym kapturem, nie zdradzała Sol, kim była osobą obserwująca ją bez słowa.
Dziewczyna nie należała do nieśmiałych, czy też bojaźliwych. Szybkim krokiem podeszła do krat oddzielających ją od nieznajomego.
            – Przyszedłeś po mnie? – zapytała pełna nadziei.
Mężczyzna pokiwał głową. Sol uradowana nieuchronnie zbliżająca się godzina śmierci, odwróciła się do gościa i zaplotła ręce z tyłu. Nie zamierzała się szarpać, kłócić czy próbować ucieczki. Czekała cierpliwie na kajdanki, choć nawet one nie ograniczyłyby zdolności dziewczyny. Gdyby chciała, nawet spętana na stosie, zabiłaby go siła woli.
            – To nie będzie konieczne. – Mężczyzna otworzył drzwi do lochu, po czym chwycił Sol za ramię. – Ty pierwsza.
            Młoda czarownica nie była pewna, czego ma się spodziewać. Przechodząc obok, spojrzała na twarz skrywaną pod okryciem. Mężczyzna był starszy od niej, choć na twarzy nie zauważyła żadnych zmarszczek. Ciemne, prawie czarne oczy obserwowały każdy jej krok. Zdawał się nie przejmować sytuacją i tym, że prowadzi jedną z najbardziej poszukiwanych czarownic na stos. Zastanawiała się, czy czuł strach, czy raczej było mu wszystko jedno. Nie była pierwsza ofiara, którą prowadził na śmierć, dlaczego więc miałby nad nią zapłakać. Wyraz jego twarzy był nieprzenikniony.
Wychodząc z celi, zamknął za sobą drzwi, w których zamek ponownie się zatrzasnął. Sol nie zauważyła kluczy, ale nie była w pozycji, aby zwrócić mu uwagę. Szła przed siebie, gdy znowu poczuła jego dłoń na ramieniu. Uścisk był silniejszy. Czyżby sądził, że mu ucieknie. Przechodzili obok schodów już dwa razy. Dziewczyna wiedziała, że sala rozpraw jest na górnym piętrze budynku, w piwnicy znajdowały się wyłącznie cele. Gdy po raz kolejny odwróciła się na drewniane stopnie, mężczyzna pokręcił głowa. Najwyraźniej nie był to jeszcze czas na rozprawę, ale skoro nie po to wyprowadził ją z celi, to w jakim celu? Gdzie ja prowadził?
Gdy doszli do najbardziej wysuniętej części piwnicy, tajemniczy mężczyzna zdjął kaptur z głowy. Jego oczy były czarne jak sama otchłań.
            – Nie pora jeszcze na ciebie – wyznał. Pod nosem zaczął wypowiadać słowa w łacinie. Sol wiedziała, czym one są – zaklęciem.
            – Nie! – Zaczęła się szarpać, lecz mężczyzna trzymał ją mocno. – Nic nie rozumiesz, ja tego chcę.
            – Nie jesteś nawet świadoma, co takiego wyczyniasz – odpowiedział po skończeniu zaklęcia. – Nawet twoja rodzina by cię z tego nie odratowała.
            – Moja rodzina wie o wszystkim i szanuje moją decyzję. – Sol w desperacji zaczęła rozglądać się dookoła. – Dziś jest noc mojej egzekucji, gdy mnie nie znajdą w celi, poślą cała straż, by mnie schwytać. Nie uciekniesz z takim zakładnikiem.
Dziewczyna wpadła w panikę. Chciała zrobić wszystko, aby zebrać straż w piwnicy sądu. Normalnie samą siłą woli zatrzęsłaby budynkiem, tak mocno, że mężczyźni jeden za drugim zbiegaliby po chwiejących się schodach. Zaczęła się cała trząść, ale ściany nie drgnęły nawet na sekundę.
            – Widzę, co robisz. Przestań – odezwał się beznamiętnym głosem. – Musisz mi wybaczyć, ale chwilowo twoje moce są zneutralizowane.
            – Co takiego!? Nikt nie ma prawa odebrać mi mojej mocy z wyjątkiem samego Lucyfera! – krzyczała wściekła, z wypiekami na bladej twarzy.
            – Nie odebrałem ci jej, a jedynie ucieszyłem. Inaczej nie mógłbym cię stąd wydostać.
            – Już ci powiedziałam, że nie potrzebuję wybawiciela.
Mężczyzna zdawał się nie zwracać uwagi na to, co mówiła Sol. Znowu zaczął wypowiadać jakąś mantrę. Dziewczyna zastanawiała się, kto go przysłał i jaki ma w tym cel. Chciała wykorzystać moment i uwolnić się z uścisku, ale momentalnie opadła z sił. Czy właśnie to robił nieznajomy? Pozbawiał ją energii witalnej? Skoro chciał ją zabić, mógł wykorzystać do tego czekający na nią stos.
Nagle przed jej obliczem ukazała się postać. Na początku rozmyta i niepodobna do nikogo, kogo mogłaby znać. Po paru sekundach nogi Sol ugięły się, a ta ledwo była w stanie ustać. Mężczyzna chwycił ją, aby się nie przewróciła, lecz nie przestawiał wypowiadać magicznych słów. Czarownica widziała jakby przez mgłę. Postać stawała się coraz wyraźniejsza. Była to kobieta, sądząc po posturze, wysoka i szczupła. Miała czarne, długie włosy i piękną twarz. Stała naprzeciwko wyprostowana. Przypominała jej kogoś. Gdy otworzyła szeroko oczy, ujrzała samą siebie. Nieznajomy, nieznanym jej zaklęciem, stworzył idealną kopię jej samej. Czuła się tak, jakby patrzyła w lustro, z tym że obraz był wyraźniejszy i namacalny. Wyciągnęła rękę, lecz postać nie powtórzyła gestu.
Przybysz chwycił klona za ramię i wypowiedział:
–Tuum nomen eius est Sol. Omnia Sol Angelica de populo es tu glaciem.
Sol pamiętała łacinę z lekcji, które dawał jej Tengel, Brat jej matki. Zrozumiała, że nakazał duplikatowi zachowywać się jak ona, dosłownie być nią. Gdy fałszywa Sol ruszyła wzdłuż korytarza, mężczyzna chwycił prawdziwą i uniósł na rękach do góry. Była lekka jak piórko.
            Kątem oka widziała, jak iluzja jej samej dochodzi do celi, w której była wcześniej osadzona. Wchodzi do środka, a drzwi z głośnych trzaskiem zamykają się za nią. Teraz nikt nie odkryje, że zniknęła. Nie poślą za nią straży, nie złapią i nie skażą ponownie na śmierć. Na stosie spłonie jej odbicie. Nie pozostawi to złudzeń nawet rodzinie dziewczyny.
            Chwile przed tym, jak mężczyzna otworzył teleport, Sol straciła przytomność, ostatnie co zapamiętała to czerwono-czarny, rosnący krąg na ścianie.

***
            Spod ociężałych powiek wyłoniły się żółte tęczówki i zwężone źrenice. Czarownica obserwowała otoczenie jak kot śledzący mysz w ciemnościach. Rozrywający ból głowy nie ułatwiał oceny sytuacji. Obraz przed oczami raz zachodził jej mgłą, a chwilę później pojawiały się czarne kropki. Była wykończona, ale i wściekła, że ktoś miał czelność rozsądzać o jej losie. Podjęła decyzję w pełni świadoma konsekwencji, a jednak on odebrał jej prawo decydowania o własnym życiu i śmierci. Nawet nie znała jego imienia.
            Chcąc dowiedzieć się czegoś więcej, postanowiła opuścić łóżko, na którym spoczywała, lecz mięśnie odmówiły jej posłuszeństwa. Czy taka była cena stworzenia klona? Łapiąc nerwowo powietrze, zastanawiała się, czy odebrane jej siły powrócą i czy moc, z której była bardzo dumna znajdzie drogę powrotną do źródła. Zacisnęła pięści na wełnianym kocu. Wtedy w drzwiach pojawił się on. W tym świetle wyglądał inaczej, choć to może perspektywa się zmieniła. Wysoki, o smukłej twarzy mężczyzna. Nie wydawał się Sol przystojny, ale szpetnym też by go nie nazwała. Miał szeroką klatkę piersiową i wąskie biodra. Jego spojrzenie miało głębię i jednocześnie przeszywało na wylot.
 – Kim jesteś? – zapytała, sycząc przez zęby. – I jak udało ci się zablokować moja moc.
 – Nazywam się Edvar Valentine, a ty jesteś Sol z Ludzi Lodu.
 – Valentine? Nie słyszałam o rodzie czarowników o tym nazwisku.
 – Nie dziwię się. Ja nie jestem czarownikiem.
            Sol nie ukrywając zdziwienia na twarzy, zaczęła się zastanawiać kto jeszcze oprócz czarownic, może parać się magią. Czy jest to kwestia złego dziedzictwa jak w jej rodzie, czy też wyuczona zdolność? Sama brała potajemne lekcje od prababki Hanny, która tak jak ona była naznaczoną. Magią w przypadku Sol była z nią od urodzenia.
– A kim? – powiedziała w końcu.
            – Zwyczajnym mężczyzną, jak wielu, których z pewnością poznałaś w swoim życiu.
 Zakłopotana rozważała, cóż mogła znaczyć jego wypowiedź. Poczuła się urażona, choć nie była pewna czy powinna.
            – Jakim cudem posiadłeś magię? – zapytała, niedowierzając.
– Z ksiąg. Podejrzewam, że ty także miałaś z nimi do czynienia.
            – Nie koniecznie – odparła. – Byłam w paru wielkich miastach, lecz ich biblioteki nie trzymały na składzie ksiąg tajemnych … zresztą, gdyby było inaczej, konsekwencję dostępności takich ksiąg byłby tragiczne.
            Edvar obserwował Sol i mimo że nie lubił oceniać ludzi po pozorach, to widząc zniewalającą urodę dziewczyny, zdziwił się, że piękno i inteligencja mogą tak wspaniale współgrać w jednej kobiecie. Jej wygląd onieśmielał go odrobinę tak jak każdego mężczyznę.
            – To prawda. Księgi, z których ja byłem nauczany, otrzymałem od czarnego maga. Była to nagroda za pomoc w wywoływaniu demona Kalafira.
 – Ty pomagałeś wywoływać demony magowi? Jaki z ciebie mógłby mieć pożytek? – zakpiła Sol.
            – Potrzebował duszy na wymianę – odpowiedział mężczyzna – a ja potrzebowałem mocy.
            Sol z lekkim podekscytowaniem otworzyła szeroko oczy. Jej złote tęczówki zabłysnęły.
 – Oddałeś swoją duszę magowi, czy …? – zatrzymała pytanie.
 – Oddałem swoją duszę samemu Diabłu – odparł Edvar.
            – Więc coś nas jednak łączy. – Sol uśmiechnęła się na myśl o Księciu Ciemności. – Gdzie to się wydarzyło? Gdzie się z nim spotkałeś?
 – Nie spotkałem się z nim, Sol. Wystarczył cyrograf. Jako wybitna czarownica powinnaś wiedzieć takie rzeczy.
            Owszem, Sol słyszała o cyrografach spisywanych krwią samego chętnego. Zdawało się, że tylko ona miała zaszczyt osobiście poznać Lucyfera. Wybrał właśnie ją, nikogo innego na swoją oblubienicę, a ona zamierzała udowodnić, że jest godna jego namiętności, jak i miłości.
            Była pewna, że moc uzyskana dzięki cyrografowi była warta poświęcenia własnej duszy. Ona nie musiała nic podpisywać, aby zostać jego diablicą na wieki wieków. Po śmierci Edvara cała moc zostanie mu odebrana, a niematerialna istota posłuży jako narzędzie Szatana.
            – Taka moc niesie za sobą odpowiedzialność – powiedział, siadając na rogu łóżka.
            – Jestem świadoma tego, co robię za każdym razem. – Sol oparła się na łokciach. – Nie wykorzystuje zdolności bez powodu. – Nie wiedziała do końca kogo oszukuje, Edvara czy siebie.
 – Każdy powód jest dobry, aby kogoś zabić – zakpił z niej.
            Edvar wykonał porządny wywiad przed poszukiwaniem Sol. Znał jej historię od narodzin. Wiedział co nieco o każdym członku jej rodziny. Dowiedział się także o zabójstwach, których dokonała, choć jej powody nie do końca były przez niego rozumiane.
            Sol powątpiewała w dobre zamiary nieznajomego. Dlaczego postanowił schwytać właśnie ją? Nie widziała w tym żadnych oznak ratowania jej z opresji, jak starał się to wcześniej tłumaczyć mężczyzna. Nie potrzebowała ratunku, więc to, co się wydarzyło wcześniej, było zwykłym porwaniem. Czego od niej chciał? Mocy? Nikt nie dowie się, co jej zrobił, w końcu ubezpieczył się klonem, który miał udawać Sol Angelikę. W desperacji dziewczyna rzuciła nieprzemyślane słowa.
            – Książę ciemności po mnie przyjdzie, a ty tego pożałujesz!
– Hm, a dlaczego miałby zaprzątać sobie tobą głowę – odpowiedział powątpiewająco Edvar.
            – Jestem jego wybranką – powiedziała naburmuszona Sol. – Zresztą, nic nie muszę ci tłumaczyć i tak tego nie zrozumiesz. Zaszczycił mnie wielokrotnie swoją obecnością, czego ty zapewne nie jesteś w stanie pojąć.
            Edvar pokręcił głową, po czym odwrócił się w stronę drzwi. Dziewczyna zirytowana jego ignorancją, wykrzyknęła:
– Nic mu po twojej duszy!
            – A co mu po twojej? – zapytał, stojąc już w korytarzu.
            Sol nie potrafiła odpowiedzieć. Mężczyzna zamknął za sobą drzwi. Ona położyła się wygodnie na łóżku. Tak bardzo chciałaby mieć przy sobie mieszankę ziół, która pozwalała jej na podróż do miejsca, w którym spotykała się z Lucyferem. Jeszcze raz potrzebowała znaleźć się na Blokksberg.



11 komentarzy:

  1. SOL Z SAGI O LUDZIACH LODU!!!!!!!!!!!!!! OMFG!!!!!!! KOCHAM!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No. Przybywam do swojego poprzedniego komentarza XD. Co prawda po więcej niż miesiącu, ale przybywam, bo... SOL <3 <3 <3. Chociaż ja osobiście kocham Cecylię. Nawet na cześć Cecylii nadałam sobie takie trzecie imię na bierzmowaniu, ha! Ale nieważne (Saga życiem!).
      "Miłość, która była jej zabroniona, dostała w darze od samego diabła" - awww, jaki cudny tekst!
      Osobiście mam problem z fanfikami. Rzadko udaje mi się dostrzec zależność pomiędzy przejmowanym przez nie-autora bohaterem. Tu też chwilami mam dziwne wrażenie, że to nie Sol, tylko ktoś zupełnie inny, ale też mam momenty, kiedy myślę sobie: o, to takie podobne do Sol. Jednak ta postać jak przymknę oczy kojarzy mi się z innymi kobietami z twoich opowieści. Np. z Elissą trochę (pomijając już całą otoczkę historii Sol i jej zabijania). Może to też kwestia twojego stylu pisania ogólnie. W sensie, że się do niego przyzwyczaiłam i ciężko mi zobaczyć w nim coś związanego z ff! Albo za bardzo przyzwyczaiłam się do prawdziwej Sagi.
      Czy w Sadze były jakieś teleporty? Nie chyba. Wiem, że coś mogłaś dobudować, ale jakoś takie dodatki mi średnio pasują do Sagi. Tak samo mam wątpliwość z sobowtórem, chociaż... to z drugiej strony dobry pomysł na ucieczkę prawdziwej Sol!
      Przepraszam, ale demon Kalafir kojarzy mi się albo z moich ulubionym zespołem: Kalafina, albo z kalafiorem XDDDDDDDDDDD. Ale kalafiory też lubię jeść. A Edvar swoją drogą mi się podoba. Fajnie, że ma coś wspólnego z Sol. I fajnie jej pocisnął z tą duszą XD.
      Zakończenie trochę takie... nagłe. Jakby czegoś zabrakło. Ale ja jednak jestem zaintrygowana dalszą częścią. I jestem ciekawa, po co ten ziomeczek ją uwolnił! Chcę więcej. I chcę więcej płomienności tej naszej dawnej Sol!
      Tekst przyjemny, choć pozostawia wiele pytań :D

      Usuń
  2. Cześć :)
    Nie miałam nigdy do czynienia z Sagą o Ludziach Lodu (choć Marlu kiedyś mi wspominała i zachęcała), ale po powyższym tekście czuję, że warto dać szansę tym 47 książkom xD Bo jak nie jestem fanką fanfików, tak Ty pokazałaś mi, że można trafić na interesujący tekst stworzony w świecie powstałym z wyobraźni kogoś innego i wlać w niego trochę własnej świeżości.
    Dobre opisy i dialogi, całość ma swoje tempo i akcję. Ciekawy pomysł z tym podmienieniem Sol na klona (ostatnio widziałam coś takiego w islandzkim filmie), ale jedno mnie zastanawia: gdzie tu opowieść w opowieści? Tak nie do końca zgadza się mi się to z tematem misji, ale może coś przeoczyłam? Nie doczytałam między wierszami?
    Całość ma potencjał na ciąg dalszy. Podobają mi się emocje, jakie tu wystąpiły, oraz to, iż Sol i Edvar nie zapałali do siebie zbyt dużą sympatią. Taki początek relacji wróży ciekawą dalszą historię.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Opowieść o opowieści zinterpretowalam, jako możliwość napisania opowieści o postaci już mającą swoją oryginalną historię w innej książce , czyli opowieść. Także sam fanfik jest tutaj opowieścią o innej powieści, z nutą świętości.
    Cieszę się że ci się podobało.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na taką interpretację nie wpadłam. Świetny pomysł! :)

      Usuń
  4. Mam wrażenie że ilekroć czytam twój tekst to mam do czynienia z totalnie innym światem i to jest super, bo pokazuje że potrafisz pisać bardzo różnorodnie, raz tworzysz idyllę, a innym razem pełną melancholii opowieść o miłości, bo muszę przyznać, że przynajmniej początek tego tekstu odebrałam w ten sposób. Nie znam Sagi o Ludziach Lodu, więc nie mam odniesienia, ale bez trudu potrafię sobie stworzyć obraz Sol, bohaterki rozdartej między dobrem i złem oraz namiętnościami za którymi podąża. Od początku miałam wrażenie, że Edvar to jedno z wcieleń Lucyfera, więc po doczytaniu do końca zostaję z niepewnością, czy mógł i chciałby się tak przeistoczyć i czy Sol naprawdę by go nie rozpoznała? A może to ktoś zupełnie inny, lecz wciąż z ogromną mocą, silniejszą od mocy Sol. W pewnym momencie przypomniała mi się także Jaga z Legend Polskich :D (polecam!), chociaż stylistyka trochę inna.

    Z drobiazgów to "niekoniecznie" piszemy razem i kilka powtórzeń, ale to tak pro forma. Bardzo mi się podobało i czekam na odpowiedź kim jest Edvar :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Czy Noc Walpurgii nie jest w maju? Przynajmniej niemcy tak swietuja

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Noc Walpurgii wypada z 30 kwietnia na 1 maj. Popatrz, dopiero teraz zauważyłam że napisałam 13 zamiast 30😧
      Oglądałam cały cykl legend polskich tych produkcji Amazona.

      Usuń
  5. Za Sagę Lodu się jeszcze nie wziąłem, więc o Sol wiem prawie nic, ale Twój tekst mnie bardzo zaciekawił ^^ W ogóle, super klimat, bardzo mi się podoba cała historia. Oblubienica diabła? No kurde, to aż się prosi o przeczytanie :D
    Muszę pochwalić Twój styl pisania. Naprawdę świetnie czytało mi się ten fragment! W sam raz opisów, które świetnie się dopasowują, dialogi spójne i logicznie rozpisane. No pierwsza klasa po prostu!
    Końcówka zostawia niedosyt i chcę się dowiedzieć więcej, także czekam na kolejny tekst w tym uniwersum ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. jeeeesteeeem ;D

    Kiedys cos czytalam o ludziach lodu ale to bylo bardzo dawno i naprawde niewiele pamietam. W sensie tyle co ze chyba byla jakas Sol ;D Ale pamietam, ze mi sie podobalo.

    Podobaja mi sie opisy. Potarfie sie wczuc dziki nim w klimat i niemal poczuc fizycznie te wilgoc celi.

    "była jednak pewna, że chce odczuć każdy pierwiastek życia, zanim zostanie jej odebrane" <--- ładnie ujete w slowa!! <3

    O, imie Tengel cos mi mowi. Za to ten Ksiaże Ciemnosci nie bardzo.. Kto to jest? Faktycznie sam diabeł?

    "Jego oczy były czarne jak sama otchłań." <--- obrazowo <3 lubie takie porowniania. az mam ciarki!

    Nie znam fabluy Sagi, ale widze, ze fajnie wybrnelas z tej wprowadzanej zmiany. Dobry pomysl z odbiciem. W sumie i tak Sol splonie, wszyscy beda sadzic, ze to ona. Lubie takie logiczne rozwiazania.

    Nie koniecznie <-- nie z przyslowkami odprzymiotnikowymi w stopniu rownym (nie jestem taka madra, sprawdzilam w google jak doladnie nazywaja sie tego typu przyslowki xd) razem zapisujemy

    Ooo, szybko sie skonczylo! Mialam nadzieje lepiej poznac sol, ale wiem, ze w tym tygodniu jest tekst o niej wiec tez nie bede narzekac i zaraz do niego pobiegne ;D Bo mnie zaintrygowała opowiesc. Sol wydaje sie byc bardzo dumna kobieta, moze nawet nieco arogancka ale i ciekawa, zdecydowanie, jej dwoista osobowosc sprawia, ze chcesz ja poznac. ciekawi mnie tez, dlaczego byla tak pogodzona ze swoim losem, wrecz chciala splonac, chciala jakby moze zaplacic za krzywdy, ktore wyrzadzila? odpokutowac? tak to rozumiem. ok, lece na kolejna czesc o Sol! ;D

    OdpowiedzUsuń