ARSENAŁ

poniedziałek, 29 lipca 2019

[25] Stranger: I have to be silenced ~ Miachar

    Cii... Es un secreto  pequeño...
    I wiele przekleństw, czujcie się ostrzeżeni.
    Nie miałem ochoty na żadne rozmowy czy wspólne zastanawianie się nad tym, co kryje się w teczkach. O wiele bardziej wolałem zaszyć się w swoim pokoju i tam wykonać polecenie. Kira pewnie myślała podobnie, bo kiedy Will szykował się, by coś powiedzieć, porucznik nakazała nam zmykać do siebie i rozeznać się w karze, bo przecież nie przewidzimy, kiedy zostaniemy wezwani przez nowego dowódcę. Byłem jej bardzo wdzięczny za tę reakcję, ale słowa pozostawiłem na później. Teraz coś innego było ważniejsze.
    Kiedy wystukiwałem kod na panelu przy drzwiach, poza mną na korytarzu nie było żadnego innego agenta pora śniadaniowa jeszcze się nie skończyła. To oznaczało jeszcze kilka minut sokoju, nim rozbrzmi hałas wywołany przez stawiane w ciężkich butach kroki i nawoływanie, musiałem więc to wykorzystać. Poczekałem, ż szczeknął zamek w drzwiach i miałem pewność, że nikt poza mną i powietrzem nie dostał się do pokoju. Zbliżyłem się do wąskiego łóżka i usiadłem na nim.
    Spojrzałem na trzymaną w dłoni teczkę i wziąłem głęboki wdech, po czym ją otworzyłem i pozwoliłem, by komputerowa czcionka przebiegła mi przed oczami. Potrzebowałem chwili na przyzwyczajenie się do nagromadzonej ilości słów na pierwszej stronie, tej zaraz po kartce z pieczątką Agencji i napisem ŚCISLE TAJNE, który w promieniach światła, jakie padało znad sufitu, wydawał się bardziej pomarańczowy niż czerwony. Kiedy już się skupiłem, zacząłem czytać, a każde kolejne zdanie brzmiało dla mnie jeszcze bardziej abstrakcyjnie.
    Ja i kapitan Mirby nie zostaliśmy pozbawieni rangi i zdegradowani do poruczników, jak miałoby to miejsce zgodnie z protokołem, a przeniesieni z tajnych sił lotniczych do dywizji naziemnej po to, by... Szpiegować przywódców wrogich państw sąsiedzkich?!
    To mi się aż nie mieściło w głowie! Zerwałem się jak oparzony z łóżka, a tylko po części ludzki organizm szybko zareagował na ten nagły ruch. Upadłem na podłogę. Musiałem zacisnąć zęby, żeby tylko nie wydać z siebie jęku bólu, który wyruszył z prawdziwego, złamanego kręgosłupa w inne rejony ciała i objął swoimi mackami klatkę piersiową.
    Nie dałem rady tego wytrzymać. Starałem się dotrzeć na czworaka do szafy, ale nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Ostatnie dwa metry czołgałem się, a łzy płynęły mi po policzkach jak głupie. Resztką sił, napęczany złością, uniosłem zaciśniętą w pięść dłoń i uderzyłem nią w drzwi szafy, która pozornie nic w sobie nie kryła, a z której na prowadnicach wysunął się wózek inwalidzki.
    Teraz to już naprawdę płakałem z wściekłości. A mimo to dźwignąłem się na rękach i, walcząc ze swoim beznadziejnym ciałem, ulokowałem znowu na tym cholernym urządzeniu. Za każdym razem, gdy na nim siadałem, wiedziałem, że on jest moją ostatnią deską ratunku, bym podczas akcji mógł jeszcze biegać. Ale też się kiedyś popsuje na amen, wtedy nie tylko generał Joeg i dowódca będą znali mój sekret. A to może skreślić mnie z życia na zawsze.
    Ulokowałem się dokładniej, tak by kręgosłup przylegał do czujników na oparciu i mimo ubrania, jakie miałem na sobie mógł się ładować. Nienawidziłem tego bycia cyborgiem, ale po wypadku wszczepienie tytanowego szkieletu tuż obok mojego potrzaskanegp było jedyną opcją, bym mógł żyć. Tylko co to teraz za życie?
    Nie mogłem poddać się tym myślom, miałem przecież coś do roboty. Na wózku podjechałem do upuszczonej teczki, na chwilę odłączając się, sięgnąłem po nią i na nowo wczytałem w to, co w sobie kryła.
    Kilkanaście stron mówiło coś o operacji Nieznajomy, ale brakowało w tym szczegółów, który dałyby całkowity obraz tego, co to za misja. Wiązał się z nią wyjazd do jednego z sześciu krajów w przeciągu tygodnia i masa działań obserwacyjnych za to mało ofensywnych, co pewnie znudzi Willa jak cholera w różnych miastach tychże państw, dotyczących głónie dyplomatów i ambasadorów. Nigdy nie myślałem o szpiegowaniu jako o czymś tajnym, dlatego uważałem, że to, co ja, Mirby i Kira otrzymaliśmy w pakietach, nie jest wszystkim, co powinniśmy wiedzieć.
    Już szukałem w głowie słów, jakich użyję, by zapytać Joega: co to ma być?!, kiedy przewróciłem kartkę, pewien że to koniec notatek, kiedy moim oczom ukazała się odręczna adnotacja.
    Navy,
    Wiemy, że będziesz drążył i pytał, ale odpuść to sobie. Chyba że chcesz, by wszyscy dowiedzieli się, iż jeden z najlepszych agentów jest nikim innym jak pieprzonym kaleką.
    Siedź więc cicho i rób, co ci każą, a nie zostanie odebrany ci tytuł kapitana. Inaczej...
    Sam pewnie wiesz, jak to się skończy. 
    Brak podpisu niczego nie zmieniał tylko dwie osoby w Agencji wiedziały obecnie, co mi jest. Członkowie, którzy mnie do niej przyjęli, przeszli już w stan spoczynku. Po dziesięciu latach czułem się, jakby grunt porządnie usuwał mi się spod stóp, a nieznana nicość chciała mnie pochłonąć i pożreć.
    Ale nie mogłem nikomu powiedzieć. Musiałem milczeć, by nie sprowadzić na innych niebezpieczeństwa. Dlatego Will i Mars nie mogli się dowiedzieć.
    Ponownie wściekły odrzuciłem od siebie teczkę i podjechałem do zasłoniętego okna. Nigdy go nie odsłaniałem, by nikt nie mógł mnie zobaczyć. Poza tym nigdy nie zapraszałem nikogo do pokoju, by się nie dowiedział. Ale jak teraz miałem udać się na akcję i przenieść do obcego kraju, kiedy codziennie potrzebuję się ładować, by nadal udawać, ze jestem człowiekiem?
    To nie mógł być przypadek, że aż tak robiono mi pod górkę. To była moja kara sprawienie, że będę musiał kłamać jeszcze bardziej, być może któregoś dnia nie będę w stanie tego ukrywać.
    To się doigrałem.
    Cholera jasna, kurwa mać zakląłem i szykowałem się do wypowiedzenia całej wiązanki. Jebane szuje, pierdoleni dranie, a nie generałowie...
    Byłoby tego więcej, ale wtedy rozległ się dźwięk mojego telefonu. Wyginając się na siedzeniu, sięgnąłem do kieszeni i wyciągnąłem aparat. Zakląłem głośno jeszcze raz i odebrałem połączenie.
    Tu Navy, o co chodzi?
    Nic. Cisza i tylko oddech kogoś, kto jest aż za bardzo zadowolony z siebie. Nowa fala złości przepłynęła przez moje zniszczone ciało.
    Przeczytałeś już? zapytał Joeg i zaśmiał się. Żadnych niedopuszczalnych ruchów, Grenade, a wszystko jakoś będzie.
    Pierdol się, chciałem mu powiedzieć, a to by pogorszyło moją już i tak chujową sytuację. Nie mogłem ryzykować już na samym początku.
    Po co pan dzwoni, generale? zapytałem, a jad wylał się z mojego ciała razem z tym pytaniem.
    Mamy odprawdę, ćwoku. Zbieraj się jak, kurwa, najszybciej i zapierdalaj na jeden A. Joeg nie miał problemu, by zwracać się w taki sposób do podwładnych. Mimo wielu skarg, jakie wpłynęły w związku z jego zachowaniem, dowództwa nie zareagowało. To był pierwszy układ wśród władz, jaki zaobserwowałem w Agencji. Masz sześć minut.
    Już biegnę.
    Rozłączyłem się i dźwignąłem z wózka. Nie wiedziałem, na ile szkielet się podładował, musiałem więc wziąć ze sobą dwa agregaty wielkości chipów i umieścić je w swojej prawej piersi cyborga.
    Dziwoląg, przemknęło mi przez myśl, ale zakazałem temu głosowi odzywać się dzisiaj więcej. Już i tak bagno, nad którym do tej pory tylko stałem, zaczęło siegać po mnie swoimi śmierdzącymi mackami.
    Ogarnąłem się, a wózek schowałem, upewniając się, że nie jest widoczny za drzwiczkami. Póki mogłem, zamierzałem nadal ukrywać prawdę. Póki było mnie na to stać, nie mogłem się poddać. Bo inaczej nic by mi nie pozostało.

2 komentarze:

  1. Hmm, trochę przypomina klimatem "Łzy Mai", choć mam wrażenie niedopracowania. Chociaż może po prostu zaczęłam w pewnym momencie oczekiwać za dużo, bo to na razie tylko scena, fragment czegoś, co może stać się naprawdę ciekawą opowieścią. I choć cyberpunk to nadal nie moje klimaty, chętnie zapoznam się z jakimś tekstem z tego uniwersum w przyszłości.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest i Granat <3. Awwww.
    W sumie myślałam, że ta misja będzie takim BUM! Ale... nie wiem, jakoś mnie to nie zdziwiło i nie miałam takie: FUCK THIS SHIIIIT, I CO ONI ZROBIĄ?! Ale jak to będzie, to się jeszcze może okazać podczas misji.
    Gdybyś mi nie powiedziała o stanie fizycznym Granata, pewnie miałabym teraz takie: o nieee… O Boże... Czo ty zrobiłaś Granatowi?! A tak to już się przynajmniej zdążyłam przyzwyczaić do tej myśli! Co nie znaczy, że i tak jest mi smutno z powodu stanu Granata ;___; mam nadzieję, że kiedyś wyjaśnisz, jak do tego doszło. O nie. Will i Kira o tym nie wiedząąąą ;___;
    Wow, rzeczywiście widzieć tyle przekleństw w twoich tekstach to nie taka codzienność! Ale to było potrzebne. Też bym się na miejscu Granata wkurzyła. God. To taki... smutny tekst. Jednocześnie fajnie, że poznajemy bliżej Granata. Boże, mogę go przytulić ;____;? Moje serce jest z Willem (pamiętaj, że zaklepuję go na męża, a jego laska się nie liczy!! Laskę zawsze można zmienić. Albo może przypadkiem zginać hueuhehueuheu), ale Granat... Przy Granacie zawsze będę miała jakąś taką reakcję w stylu: chętnie bym go przytuliła.
    Ty wiesz, że ja czekam na Stranegera. I jest mi smutno, że dopiero poczytam jakieś teksty we wrześniu ;_____;

    OdpowiedzUsuń