ARSENAŁ

poniedziałek, 29 lipca 2019

[25] Requiem Deszczu ~ Laurie

Do tej pory pojawiałam się tu gościnnie przy okazji rozwijania historii chłopaków z Gastro Killers. Jednak woda to też mój ukochany Deszcz, a z tym panem zdaje się, że całkiem nieźle mi się współpracuje.


    Nazywały go Deszczem. Miał różne oblicza, zmieniał się w zależności od potrzeb. Raz był przelotną mżawką, ledwo ostrzeżeniem, raz bezlitosną ulewą, która nie bierze jeńców, rwącym potokiem zabierającym ze sobą wszystko, co mogłoby je zranić. Zimny dla tych, którzy go nienawidzili, ciepły, kiedy wracał do domu. Przynosił ochłodzenie, zmianę, czasem nawet burzę, choć zwykle tę trzymał z daleka. Wiecznie zmienny, choć wciąż ten sam.
    Jedno się nie zmieniało. Kochały go. Szczerze i bezinteresownie. W Deszczu ukrywały swe łzy i słabości, zawsze witały go uśmiechem. Matka i córka, tak do siebie podobne, a tak różne. I on je ukochał. Były dla niego ważne, najważniejsze na świecie. Był uzależniony od ich uśmiechu, stworzyły mu miejsce, do którego mógł wracać w każdej sytuacji.
To w deszczowy dzień po raz pierwszy oczyścił dla niej ziemię. Niebo grzmiało płomienną wściekłością, gdy on zmywał krew z trawy. Wtedy jeszcze była dzieckiem, które niewiele rozumiało, ale pokochała go równie mocno, co swe Niebo. W tamtym czasie wszystko było inaczej. Ożywcza mżawka pełna zapału do urośnięcia we wspaniałą ulewę. A potem wszystko się zmieniło. Tony wody wylanej całkiem niepotrzebnie dla przegranej sprawy, choć nie potrafił pogodzić się z porażką. Zwyczajne ludzkie błędy, niepotrzebne emocje, których był świadkiem. Nikt nie mógł się dowiedzieć, dochował tajemnicy, aż nastał dzień klęski ostatecznej. Klęski, która stała się nowym początkiem.
I znów ona. Już nie dziecko, lecz jeszcze nie kobieta. Ukrywał ją w swych strugach, oczyszczał dla niej ziemię. Potrzebował jej, choć nie był pewny, kiedy go aż tak oczarowała. Nie sądził, że Deszcz może kochać. I że może kochać aż tak tę niepozorną, bezbronną dziewczynę, która uśmiechała się do niego pełna ufności i miłości.
Lata mijały i znów w deszczowy dzień świat się zmienił. Narodziła się ich mała księżniczka, która nie odstępowała go na krok. Uśmiechała się uśmiechem swej matki, choć z czasem zaczęła przypominać lwicę walczącą za swe stado. Wraz z nadejściem Deszczu trenowała szermierkę, nie ustawała w wysiłkach, by stać się królową, która utrzyma swe królestwo. Przyglądał się temu pełny dumy, choć coraz bardziej przelotnie. Dawna chwała bezlitosnej ulewy to wszystko, co mu zostało. Mógł już tylko wciąż chronić małą księżniczkę w swych strugach, pozwolić jej nauczyć się bronić siebie i to, co kocha. Miała czas dorosnąć do wyznaczonej roli otoczona miłością i luksusem.
Mylił się. Srodze się pomylił. Był ich błogosławionym Deszczem, dziką ulewą zmywającą wrogów z zasięgu wzroku, a jednak nie mógł ochronić ich obu. Nie miał już tych sił co kiedyś, odebrany niegdyś tytuł Imperatora Miecza teraz zdawał się śmieszny, gdy wsłuchiwał się w najmniej przyjazny uchu deszcz dziewczęcych łez. Pewnie sądziła, że umknęło to jego uwadze, ale nie potrafiła tego tak dobrze ukrywać, jak matka, którą właśnie straciła wraz ze wszystkim, co było jej drogie.
Wciąż był wściekły. Na swoją bezsilność, przez którą mógł ocalić tylko ją. Na durnego Bryczka, który zarzucił na jego barki los własnej córki, po czym pozwolił się zabić. Na sytuację, w której nikomu nie mógł ufać. Jedno jednak wiedział na pewno, najpierw znajdzie bezpieczne schronienie dla ich małej księżniczki, a potem jak na swą pozycję przystało przyniesie wrogom to, na co zasłużyli. Wściekłe Requiem Deszczu.

3 komentarze:

  1. Hej :)
    Wow, jakie to w swej poetyckiej istocie piękne. I do tego smutne. Podoba mi się to, że pokazujesz Deszcz w różnych jego fazach. Bo może być mżawką, kapuśniaczkiem, ale też i ulewą.
    Idealnie zapisana linia historii, pełna chronologia i te uczucia, które stąd wypływają! Ach, naprawdę miło było przeczytać coś Twojego :)
    Twórz więcej!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest i Laur <3 awwww. Cieszę się, że cię namówiłam do napisania tekstu! Będę cię teraz dręczyć za każdym razem, jak się będziemy widziały! Hohohohoho.
    Wow. W sumie rzadko czytywałam u ciebie teksty w takim stylu! Takim... pompatycznym, poetyckim, dramatycznym. Podoba mi się. Cały ten zarys historii, szczególnie moment o małej księżniczce awww. Trochę się może tutaj chaosu wkrada i czasem nad czymś trzeba przystanąć, ale wstęp epicki. Ja chcę więcej o tej historii!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podoba mi się twój tekst, na początku ujrzałam personifikację deszczu i uczucie jakim darzył kobietę i jej córkę. Był ulewą u swej największej chwały, potem lekkim deszczem, a na końcu tylko przelotnym dreszczykiem. Później zauważyłam że Deszcz nie jest jedynie żywiołem a mężczyzną, ojcem księżniczki i odważnym wojem. Pięknie napisane, uwikłane w historię.
    Mam nadzieję, że będziesz częściej pisać.
    Pozdrawiam
    Kaja

    OdpowiedzUsuń