ARSENAŁ

poniedziałek, 24 czerwca 2019

[20] Devil May Die: Co od diabła wyszło, do diabła powraca ~ Bękarty Wojny


Rila: W piekle wcale nie mówią po niemiecku. Choć mój part powstawał przy najnowszej płycie Rammstiena i dobrze szło. Chyba. Przecież w piekle leci ruskie disco polo, tak mówił Dante.
Wilczy: Ja to raczej tylko korekta i dużo czepialstwa.





Dwadzieścia sześć lat. Oczywiście liczba musiała zawierać szatańską cząstkę, w końcu piekło triumfowało. Tyle lat zajęło Blunatic, Demonowi Zemsty, wygranie tego niedorzecznego zakładu i wreszcie doprowadziła do upadku anioła plasującego się w czołówce boskich żołnierzy. W tym czasie Anioł Nawrócenia zdążył poznać dobrze każdy kąt piekielnych włości, co teraz starał się wykorzystać, przeczesując teren w poszukiwaniu swojej dawnej „podopiecznej”.
Tamiel, bo tak brzmiało imię Upadłej, chciała osobiście powiadomić Blu, że to nie przez nią wywalili ją z pracy. Nie mogła pozwolić, by diablica chełpiła się zwycięstwem, którego w praktyce nie odniosła. Choć chwalić się też nie było czym, bo mimo że od tego czasu minęło sporo czasu, plecy Tamiel nadal bolały. Tylko odrobinę mniej niż zraniona duma.
Miała wrażenie, że nawiedziło ją deja vu. Znów stała pod knajpą „U Charona”, gdzie z neonowego napisu zostało sześć świecących literek, a podwórko przed barem wyglądało jakby demony urządziły sobie tam dwa dni temu wolną amerykankę. Można było powiedzieć, że w piekle nic się nie zmieniło.
Ostrożnie pchnęła podwójne drzwi i weszła do zacienionego wnętrza knajpy. Kiedyś jej pojawienie się wywołałoby nie małą burzę, może i nawet zostałaby natychmiast wyrzucona, a teraz ledwo paru diabłów rzuciło ukradkowe spojrzenia w jej stronę. Tego się jednak spodziewała, w końcu wielu Upadłych Aniołów przystawało do demonicznej społeczności, brutalnej i nieobliczalnej. Tamiel nie poszła tą drogą. Osiadła piętro wyżej, wśród ludzi, wciąż pałając nienawiścią do czartów, a jej wizyta w ojczyźnie zła miała tylko jeden powód – poszukiwanie Blunatic.
Niestety żadnej karmazynowej czupryny w knajpie nie było. Wnętrze pogrążone było w mroku, demoniczny barman wycierał coraz to brudniejsze szklanki, gdzieś w tle zawodziła zacinająca się płyta z depresyjną muzyką. To nie było piekło, które znała. Zastanawiała się, gdzie podziały się żądne krwi diabły, obijające sobie mordy i wyłapujące coraz to nowe ofiary na przypadkowy seks-niespodziankę za rogiem.
Don't you know I'm no good for you
Było podejrzanie spokojnie. Pomimo tego Tamiel przysiadła przy barze i skinęła na barmana. Z przyzwyczajenia uśmiechnęła się, czego szybko pożałowała, bo barman posłał jej mordercze spojrzenie.
– Takich jak ty nie obsługujemy – rzucił jakby od niechcenia i już się odwracał, by wrócić do układania brudnych szklanek na półki, ale Tamiel rzuciła na blat baru dość ciężką sakiewkę.
Barman najpierw zastrzygł przydługimi uszami, po czym szybko poruszył nozdrzami. Wyczuł, że z jego klientką jest coś nie tak, jednak bardziej interesowała go zawartość sakiewki. Wyciągnął ku niej rękę, ale kobieta przysunęła ją ku sobie, cmokając ostrzegawczo.
– Nie przyszłam tu na drinka – wyjaśniła, patrząc na barmana zmrużonymi oczyma, jakby w myślach szacowała swoje szanse na powodzenie misji.
– Stworzenia twojego pokroju nie zaglądają tu zbyt często. – Barman oparł się biodrem o kontuar i założył ręce na piersi. – Jednakże nie mogę ci pomóc. – Wbrew temu zapewnieniu, walczył sam ze sobą, łakomie zerkając w stronę potencjalnej nagrody.
– Nie możesz, czy nie chcesz? – Tamiel zaczęła powoli rozwiązywać sakiewkę, a zgromadzone w niej monety zabrzęczały złowieszczo.
– Pamiętam cię. Ty i twoja koleżanka wisicie mi sporo kasy.
– Cóż, nie przybyłam tutaj, by spłacić długi, ale cieszę się, że pamiętasz nas obie. – Wyciągnęła jedną z monet i zaczęła obracać ją w palcach. – Bo widzisz... szukam tej koleżanki.
Barman zagwizdał cicho i sięgnął pod ladę, skąd wyciągnął kryształową butelkę z jakimś podejrzanym czerwonym płynem. Tamiel jednak uniosła dłoń w geście odmowy. Miała ważną misję do wykonania i nie miała pojęcia, jak jej obecny organizm wytrzyma diabelne trunki. Musiała utrzymać trzeźwy umysł i gibkość ruchu, bo może i piekło wyglądało na opustoszałe, ale nie można było mieć pewności, czy za rogiem nie czycha jakiś szalony demon-samobójca.
– Jeśli nie przybyłaś tu w celu konsumpcji drinka, to tam są drzwi.
– To przykre, że nie pokusisz się o tak łatwy zarobek... – Tamiel wciąż obracała w palcach monetę, choć tak naprawdę nie miała zamiaru rozstawać się sakiewką pełną złotych drachm, które z wielkim trudem wyłowiła z piekielnej fontanny.
Choć najczęstszą walutą w królestwie demonów była przemoc, drachmy nadal były w obiegu. Plan Tamiel był prosty – pokazać parę monet barmanowi, dostać cenną informację i uciec z pełną sakwą, zanim ktokolwiek zdążyłby się zorientować. Przecież musiała oddać resztę pieniądzy „pożyczonych” z siedziby Devil May Cry, zanim Dante spomiarkuje się, że cokolwiek zginęło.
– Więc... widziałeś może gdzieś niedawno moją demoniczną koleżankę? – Tamiel przesunęła pieniądz w stronę barmana, ale wciąż nie zabrała z niego dłoni.
Licząc na swój refleks, nie spuszczała wzroku ze swojego rozmówcy. Czekała, napinając każdy mięsień swojego ciała. Barman tylko westchnął i pokręcił z rezygnacją głową.
– Jakąś godzinę temu wyszła z mojej knajpy z gościem ze stalową ręką.
Tamiel uniosła brwi. Nie spodziewała się, że tak szybko uda jej się uzyskać jakąkolwiek informację, a to, że Blunatic znajdowała się co najwyżej godzinę drogi stąd, było niczym błogosławieństwo. Może i Tam nie należała już do armii skrzydlatych, ale nadal miała serce po właściwej stronie i nie mogła zostawić barmana bez zapłaty. Rzuciła więc jedną monetą w stronę demona za barem, uśmiechając się wdzięcznie, ale ten wyciągał dłoń po sakiewkę. Tamiel odruchowo chciała ją zgarnąć ku sobie, ale sekundę później o blat baru uderzyła rączka stalowej laski.
I've learned to lose, you can't afford to
– To żadna informacja za cenę, jaką chciałbyś otrzymać.
Przez ułamek sekundy kobieta miała wrażenie, że serce wyskoczy jej z piersi. Odwróciła się i zobaczyła czarnowłosego młodzieńca, łypiącego groźnie spod grzywki na barmana. Kącik jego ust unosił się w tajemniczym półuśmiechu, który wywoływał u Tamiel dreszcze niepokoju. Choć znała V od jakiegoś czasu, wciąż wyczuwała od niego złowrogą aurę i nie była pewna, czy to przez przeszywające na wskroś duszę spojrzenie, czy przez tribalowe tatuaże pokrywające całe jego ramiona i tors schowany pod skórzanym płaszczem pozbawionym rękawów.
– Zdaje mi się, że znasz więcej szczegółów dotyczących naszej zaginionej. – V przesunął sakiewkę bliżej Tamiel, a wolną ręką odgarnął kruczoczarne włosy opadające mu na czoło.
– Pracujecie razem? – Demon za barem nie należał do inteligentnego sortu diabłów i przenosił wzrok z kobiety na młodzieńca i z powrotem, jakby wyczuwał jakiś podstęp.
– Nie... – Tamiel chciała odruchowo zaprzeczyć, ale kątem oka zauważyła, że czarnowłosy ściska mocniej trzymaną wciąż na sakiewce laskę. – ...nie widać, że mój partner ustrzegł mnie przed zapłaceniem za tak marną informację?
Kiedyś nie potrafiła kłamać. W końcu należała do legionu Tych Dobrych, stojących na straży prawości i porządku. Dopóki nie zlecono jej samobójczej misji nawrócenia Demona Zemsty, którego teraz tak usilnie próbowała odnaleźć.
– Dziewczyna, której szukacie, powinna być w zachodnim okręgu.
Zachodni okręg był najgorszą piekielną okolicą. To tam Blunatic najczęściej zaprowadzała Tamiel tylko po to, by testować jej wytrzymałość i odporność na diabelne moce, z nadzieją że  doprowadzi do jej upadku.
– Ale musicie uważać na tego gościa ze stalową ręką. Ni to człowiek, ni to demon. – Barman zaczął sypać coraz to większą ilością informacji, co chwilę łypiąc na sakiewkę.
– Jak wyglądał? – zapytał V, wciąż nie opuszczając laski z sakiewki.
– Krótkie, srebrne włosy. Na plecach dźwigał dziwny, czerwonawy miecz.
Tamiel prawie ześlizgnęła się ze stołka. Im więcej się dowiadywała, tym bardziej coś jej się nie zgadzało. Osoba, o której myślała, nie miała krótkich włosów, ani tym bardziej stalowej ręki. Przeciwnie – miał rękę. A właściwie Diabelskie Ramię. Szkarłatne, emanujące błękitnym blaskiem, zwłaszcza w pobliżu demonów. Ale nie tylko ona podejrzewała, kto mógłby być tajemniczym towarzyszem Blunatic. V rzucił sakiewkę prosto w ręce Tamiel i skierował się w stronę wyjścia. Upadłej nie pozostało nic innego, jak podążyć za czarnowłosym. Rzuciła jeszcze przepraszający uśmiech w stronę demona za barem i wybiegła przez trzymane dla niej przez V drzwi, zanim którykolwiek diabeł zorientował się, że co się stało.
Piekielne powietrze wybuchło im prosto w twarze. Postapokaliptyczny horyzont rozciągał się dookoła i tak naprawdę trudno było poznać, gdzie mógłby teraz znajdować się zachodni okręg. Kiedyś to właśnie stamtąd do uszu podróżnika dochodziła najgorsza masa bluzgów, no i gdzieś tam swoje źródło miała rzeka krwi zmasakrowanych nieszczęśników. Teraz nawet demony bały się wyściubiać nosy ze swoich melin.
– Hej! – Tamiel zawołała za V, który bez słowa zaczął się oddalać w tylko sobie znanym kierunku. – Dokąd idziesz?
– By odnaleźć tę, której szukasz. – Nawet się nie odwrócił, a Tam mogłaby przysiąść, że wciąż się uśmiechał na ten swój pokręcony, zagadkowy sposób.
Podczas ich krótkiej znajomości Tamiel nie potrafiła obdarzyć go zaufaniem. Nie wiedziała, dlaczego zarówno Dante jak i Nero współpracują z kimś, kto nie powiedział o sobie nic osobistego i komu w walce pomagają trzy demoniczne zwierzęta.
– Dante cię przysłał. – Bardziej stwierdziła, niż zapytała.
Wyrównała z nim krok i spojrzała na niego wyczekująco. Ale V wciąż szedł przed siebie. Wyciągnął jedynie zza pazuchy cienką książeczkę w skórzanej oprawie.
– Kto sumienie posiada, niech cierpi, skoro zdał sobie sprawę z pomyłki. Będzie mu to karą - obok katorgi – zacytował.
Na moment zapadła głucha cisza, jakby ktoś odłączył w piekle dźwięk.
Cokurwa? – Nie przyzwyczaiła się jeszcze do tego, iż w najbardziej nieodpowiednich momentach V wyskakiwał z dziwnymi cytatami ze swojej dziwnej książki.
Już nie raz i nie dwa próbowali ją razem z Dante podprowadzić, bo być może tam zapisane były jakieś informacje dotyczące czarnowłosego, ale za każdym razem coś im ten nikczemny plan niweczyło. A to Pantera trzymała ciężką łapę na okładce, a to Gryf krążył wokół, ciskając dookoła swoimi ładunkami elektrycznymi.
– Ciągle chowasz urazę do Legendarnego Łowcy za swój upadek. – To także nie było pytanie, przez co Tamiel poczuła się osaczona.
– Ja nie... – Choć natychmiast poczuła potrzebę usprawiedliwienia się, to zaskoczenie odebrało jej mowę.
Tore my shirt to stop you bleedin'
Żaden logiczny kontrargument nie przyszedł jej do głowy. Zdziwiła się, że V znał powód jej upadku. Bo przecież Anioł Nawrócenia wcale nie został wygnany z nieba przez Demona Zemsty, jak powszechnie było wiadomo. Owszem, przez dwadzieścia sześć lat Tamiel staczała się coraz niżej, przejmując złe nawyki od Blunatic, ale to nie dlatego pozbawiono ją skrzydeł.
– Dante po prostu chciałby odzyskać to, co do niego należy – wytłumaczył spokojnie V.
– Nie jestem jego własnością!
– Mówiłem o tej sakiewce.
Tamiel zapowietrzyła się, ale zanim zdążyła odpowiedzieć, znikąd zerwał się wiatr. Kurz z drogi zabrudził powietrze, gdzieś na lewo wywrócił się przepełniony śmietnik. Z gardła Upadłej wyrwał się krótki krzyk, kiedy nad jej głową przeleciało coś niebieskiego. Odruchowo złapała V za ramię, ale natychmiast odskoczyła, bo to na nim przysiadł winowajca zamieszania.
– Ty zasrany gołębiu! O zawał mnie przyprowadzisz!
– To ty możesz umrzeć? – zapytał sakrastycznie Gryfon, przekrzywiając łepek. – Co za wspaniała informacja!
Choć znali się krótko, cyniczny demoniczny ptak zdążył zajść Tamiel za skórę.
– Jak cię dorwę, to wszystkie pióra z tyłka ci powyrywam, zobaczysz! – Upadła chciała złapać Gryfona, ale V zatrzymał ją na bezpieczną odległość końcem laski. Drugą rękę wyciągnął do przodu, wypuszczając ptaka w lot.
– Szukaj zachodniego okręgu – rozkazał.
– Z przyjemnością! – zaskrzeczał Gryfon. – Nie umiem znieść anielskiego smrodu!
Tamiel wyciągnęła w stronę ptaka środkowy palec, po czym odwróciła się na pięcia ruszyła w kierunku przeciwnym do tego, który wyznaczał lot ptaka. Nie miała zamiaru przez całą drogę słuchać uszczypliwych komentarzy tego zdeformowanego kurczaka. Nie uszła jednak daleko, gdy ziemia pod jej stopami zaczęła się trząść, a z czarnej mazi, rozlanej po drodze, zaczeły wyłazić demony podobne do przerośniętych mrówek. Ta znajdująca się najbliżej Tamiel od razu zaatakowała, rycząc wściekle. Upadła wyciągnęła przed siebie ręce, chcąc odrzucić wroga, ale nic się nie stało.
Wrzasnęła, pełna frustracji. Wciaż zapominała, że nie posiadała już anielskich mocy. W ostatniej chwili odskoczyła do tyłu, po czym odbiła się stopami ponownie, wykonując pokracznego fikołka i oddalając się na większą odległość. Kiedy upadła na tyłek, czarne ostrze przebiło Empusę, po czym zmaterializowało się w panterę.
– Wszystko w porządku? – zapytał spokojnie V, ale odpowiedź Tamiel zagłuszyły odgłosy lecących w stronę demonów elektrycznych pocisków wyrzuconych przez powracającego Gryfona.
Upadła zasłoniła oczy ręką, by nie oślepnąć od blasku wybuchających ładunków, a kiedy ponownie spojrzała na plac boju, po demonach nie było już śladu.
– Teraz już wiesz, dlaczego samotna wędrówka po piekle jest niebezpieczna. – V wyciągnął rękę ku Tamiel, pomagając jej wstać.
– Muszę znaleźć Blu.
– Musisz znaleźć rozum! – zaskrzeczał Gryfon, siadając na ramieniu V. – Bo wasza Zemsta buja się po terenie Nienawiści.
But nothin' ever stops you leavin'
Na wspomnienie starego, niedobrego znajomego coś przewróciło się Tamiel w żołądku. Jesli w zniknięcie Blunatic zamieszany był Kirai, to wcale nie pójdzie im tak łatwo. Od wieków toczyła wojnę z kolorowym demonem, pragnąc go raz na zawsze zlikwidować, ale zawsze przegrywała. Czasem przez własną głupotę, bo snując się po piekle wyskakiwała na niego znienacka w nadziei, że da jej to przewagę, ale i tak dostawała po tyłku i skrzydlaci sprzymierzeńcy musieli ją ratować. Do tego zwykle w Niebie czekał ją ochrzan za lekceważenie rozkazów.
Podświadomie Tamiel chciała, żeby to Kirai okazał się głównym inicjatorem bałaganu. Wtedy mogłaby bez skrupułów go ścigać, prosić o pomoc zarówno ziemskich znajomych, jak i nawet odważyłaby się pokornie błagać o wybaczenie Niebo, by zwrócili jej moc. Odrzucała jednak prawdziwy powód zniknięcia Blunatic, o którym wszyscy wiedzieli, ale nikt nie mówił o tym głośno.



Pierwszy raz czuła się wykończona. Wciąż zapominała, że jej demoniczna natura urzęduje w ciele zwykłego człowieka. Już dawno nie była tak wściekła. Nie wiedziała nawet do końca dlaczego i na kogo bardziej się złości. I czemu zaczęło jej zależeć.
Straciła rachubę czasu. Pochłonięta rządzą zemsty, nie spostrzegła, że znalazła się w nieznanej części piekła. Uniosła głowę, starając się ogarnąć wzrokiem obcą lokację. Wszystko wydawało się być na opak. Niebo było czarne jak smoła, a pod jej stopami rozciągała się bezkresna srebrna pustynia. Krótki jak cięcie miecza ból przeszył przyćmił ją na moment, zostawiając po sobie wrażenie, że już kiedyś tu była. Na pewno. Poznawała znajdujące się w zasięgu jej wzroku bezlistne drzewa, porozrzucane po pustyni jak śmieci.
Zwykle to ją charakteryzował chciwość. Zwykle musiała dostać to, czego pragnęła. A teraz to ją, jej moc, chciano posiąść bez względu konsekwencje. Niedowierzanie mieszało się z gniewem. Zawiodła się. Bardzo.
Tego dnia, gdy poznała Nero, jedyne, co wiedziała, to że znalazła się w piekle. Była nieświadoma reinkarnacji i tego, kim jest naprawdę. Wtedy Nero ocalił jej tyłek. A kiedy zrobiło się naprawdę gorąco, złożył obietnicę, że po nią wróci, w zamian za co Baal darował mu życie. A teraz za wszelka cenę chciała uniknąć spotkania z Nero. Doszło do tego, że przed nim uciekała, pędząc na złamanie karku przez infernalne włości. Nadal nie potrafiła zrozumieć, dlaczego zwrócił się przeciwko niej. Nie spodziewała się, że potomek Vergila odziedziczy po ojcu nieodpartą chęć posiadania mocy, która zamieniła się w obsesję. Przecież Nero był buntownikiem. Ona też. Ich życie składało się z ciągłej walki. Byli samotnikami, a jednal połączyła ich dziwna więź. Jak łowcę i zwierzynę.
Nie pozostało jej nic innego, jak wrócić do dawnych metod radzenia sobie w takich sytucjach. Nie miała najmniejszego zamiaru oddawać tego, co należało do niej i to na własnym terytorium.
Quiet when I'm coming home and I'm on my own
Piekły ją płuca. Gardło i usta miała wysuszone. Kłuło ją w boku. Mimo to wciąż biegła, choć piaski pustyni strasznie ją spowalniały. Jeśli upadała, natychmiast zrywała się o dalszego biegu, napędzana wściekłością. Pustynia była przeogromna, a czarne niebo nie pozwalało odróżnić nocy od dnia. Kiedy była już u kresu sił, jej oczom ukazała się wieża sięgająca mrocznego nieba. Biel jej ścian raził w oczy. Dotarła do drzwi. Nie wierzyła, że za wieżą jest coś jeszcze, natomiast była pewna, że jej czas się jeszcze nie skończył.
Znalazła się wewnątrz wieży. Uspokoiła oddech, rozejrzała się po okrągłej sali. Długi biały stół był jedynym meblem w pomieszczeniu. Jasna poświata padała na dwie kusze leżące spokojnie na blacie. Nie miała pojęcia, skąd dochodziło tu światło. Blu powoli podeszła bliżej i dotknęła broni, a kolejna fala bólu przeszyła jej czaszkę. Wróciło kolejne wspomnienie. Gdzieś już widziała te kusze, trzymała je kiedyś w dłoniach. Wiedziała, że mają nawet imiona. Znała je.
Crey i Blitz pomogły jej dokonać niejednej zemsty. Dwie kusze o duzej mocy zniszczenia, które zostały jej zwyczajnie po chamsku ukradzione. Jednak złodzieje nie spodziewali się, że Blunatic była sprytniejsza. Zapieczętowała w broni część swoich mocy tak, by w razie potrzeby mogła je odnaleźć. I nie znalazła się tu przypadkowo. Wiedziała, że ma ogon.  Dobywając kusz, czuła się silniejsza. Niemal pewna tego, że uda jej się obronić.
Obróciła się i wyciągnęła kusze przed siebie, gdy drzwi wieży trzasnęły przeraźliwie. Nie potrafiła powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu.
– Coś ty taki smutny, Nero? – Przekrzywiła głowę. – Nie z tęsknoty za mną tu przbiegłeś?
Uśmiechnęła się szerzej, patrząc na jego niewzruszoną twarz.
– Nie przyszedłem tutaj na pogaduszki. – Z tonu głosu łowcy zniknął typowy dla niego cynizm.
– Szkoda. – Blunatic teatralnie westchnęła. – Naprawdę je lubiłam. – Zaczęła przechadzać się wzdłuż stołu, wciąż mierząc do Nero z kusz.
– W tej chwili mogę cię zabić na tysiąc sposobów. – Potomek Spardy sięgnął za siebie i przekręcił napęd miecza kilkukrotnie. – Właśnie wybieram najlepszy.
Kusze upadły z trzaskiem na kamienną podłogę, nim zdążyła wystrzelić. Czerwona Królowa wystrzeliła do przodu, trafiając Blunatic prosto w pierś. Posoka rozbryzgła po posadzce, a diablica zachwiała się, choć nie upadł.
– Ech. – Blu spojrzała w dół na świeżą ranę. – Będziesz chciał to z powrotem – wskazała na miecz – czy mogę sobie zatrzymać?
Z radością patrzyła, jak oczy Nero powiększają się ze zdziwienia. Jeśli naprawdę myślał, że tym może zabić Blunatic, to był albo głupi, albo niespełna rozumu. Chciała, by widział jej przemianę. By zrozumiał, że była potężna. Czerwone włosy powoli zaczęły rosnąć. Karmazynowe futro porosło jej plecy, a sekundę później o podłogę uderzył długi ogon, zakończony ostrzem w kształcie łezki. Owinęła go wokół rękojeści miecza i wyciągnęła z siebie powoli, jeszcze bardziej znacząc podłogę posoką.
– Naprawdę myślałeś, że możesz mnie zabić? – Odrzuciła miecz pod nogi Nero. – Nie powinieneś mnie lekceważyć.
Kucnęła, by podnieść upuszczone kusze, ale zrobiła to sekundę za wolno. Diabelska dłoń dopadła jej gardła. Zachłystnęła się powietrzem, kiedy uderzyła plecami o kamienny stół. Dopiero teraz poczuła ból, przechodzący przez każdą część jej ciała. Ryknęła, opryskując krwią twarz Nero.
Na próżno szukała przyczyny zmiany jego zachowania. Przecież oczy Nero były takie same jak wtedy, gdy została zaspokojona nie tylko jej ciekawość. I teraz też podniosła dłoń, by dotknąć jego twarzy.
I could lie, say I like it like that, like it like that
Coraz trudniej było jej oddychać. Dławiła się krwią i powoli czuła, jak powraca do podobnej człowiekowi formy. Uniosła ogon, który owinęła wokół szyi Nero w nadziei, że zdoła go od siebie odciągnąć, ale on roztrzaskał się na kawałki, jakby była ze szkła.
– Nero! Przestań! – usłyszała wrzask, dochodzący spod drzwi, ale nie spodziewała się ratunku. Doskonale wiedziała, że za moment Nero posiądzie jej moc. Tak, jak posiadł ją.
Choć w wieży nie było okien, nagle zerwał się silny wiatr. Tamiel próbowała zmienić przeznaczenie, którego Blu była pewna. Umrze tu i nic tego nie powstrzyma.. „Głupia”, pomyślała, słysząc rozpaczliwe krzyki anioła.
– Dante! Pomóż mi!
Kątem oka dostrzegła, że Dante mierzy w bratanka ze swoich ukochanych pistoletów, po czym jej wzrok zaczął tracić ostrość. Ognie piekielnie zajęły jej płuca, uniemożliwiając zaczerpnięcia powietrza. 
Nawet cieszyła się, że w ostatnich momentach życia mogła spoglądać w te niebieskie oczy. Już nie miało znaczenia jej powołanie. Nic już nie miało znaczenia. Wokół wirowały kobaltowe pióra. Dźwięki i kolory się zlały.
Teraz już wiedziała na pewno. Nie ucieknie.



Wspomnienie odtwarzało się w jej głowie raz po raz jak zepsuta płyta. Zatraciła poczucie czasu, a z każdą kolejną sekundą spędzoną w piekle miała wrażenie, że krew mimowolnie się w niej gotuje. Nie wiedziała, czy dotarli do zachodniego okręgu po upływie godziny, czy wędrówka trwała tygodniami. Jednego była pewna – nie przetrwałaby tu sama, a  tajemniczym towarzyszem Blunatic, wspomnianym przez barmana, musiał być Nero. Tamiel nie widziała go od tygodni, więc może i zmienił wygląd, ale martwiła ją wspomniana stalowa ręka. Może barmanowi coś się przewidziało.
Don't you know too much already
– Myślisz, że Nero także szuka Blunatic? – zapytała bezwiednie, pochłonięta myślami.
Szli powoli, między wysokimi, zrujnowanymi kamienicami. Z każdego wybitego okna z nienacka mógł wyskoczyć na nich jakiś demon. Od dłuższego czasu było zbyt cicho. Jedynym zagrożeniem były spadające z futryn okiennych potrzaskane kawałki szyb, wybijane wiatrem.
– Jestem niemal pewny. – Zdecydowany ton głosu V jeszcze bardziej zaniepokoił Tamiel.
Jeśli dojdzie do spotkania Blunatic i Nero, poleje się krew. Choć Demon Zemsty nie był już tak potężny jak kiedyś, wciąż tliła się w niej iskierka wściekłości, która napędzała jej moc. A przynajmniej Tamiel tak myślała, choć kto wie, co przez ten czas mogło dziać się z Blu, skoro od tamtego incydentu nikt jej nie widział.
I wtem, jakby przyciągnięci myślami Upadłej, pojawili się za kolejnym zaułkiem. Nie było mowy o pomyłce – niebieski płaszcz i jarzący się czerwoną poświatą miecz na plecach z pewnością należały do stojącego na progu jakiegoś domu Nero. Tamiel aż zmrużyła oczy, by lepiej widzieć, choć tej krótkiej fryzury wcale nie poznawała.
– Ner...! – chciała zawołać, ale V ją zatrzymał.
Uderzyła plecami o mur, a koniec laski przesunął jej się po szyji. Czarnowłosy przytknął palec do ust, zapobiegając ujawnieniu ich położenia.
– Co jest, V?! – wyszeptała Tamiel, ale nie odważyła się poruszyć.
– Chyba nie chcesz ściągnąć mu na plecy demonów?
– Chcę znaleźć Blu. – Upadła wskazała na drzwi, w których pojawiła się Blunatic.
Ale czy na pewno?
Nie usłyszeli żadnych krzyków, bluzg, czy pretensji. Tak naprawdę to musieli bardzo wytężać słuch, by cokolwiek dosłyszeć.
I'll only hurt you if you let me
– Odejdź, Nero.
Czy to był błagalny ton?
– Nie.
Uparty, jak zawsze. Drzwi skrzypnęły, ale ani V, ani Tamiel nie dostrzegli, kto stał po drugiej stronie progu.
– Odejdź. Tu jest moje miejsce. Ty baw się dobrze na górze.
Mimowolnie Tamiel ścisnęła dłoń V. To nie było zachowanie, do którego Demon Zemsty ich przyzwyczaił.
– Nie. – Kolejna odmowa ze strony Łowcy Demonów poskutkowała tym, że musiał wsunąć stopę między próg, a drzwi, by nie zostać odesłany z kwitkiem. – Wyjaśnij mi, przecież to nie ty. Znam cię. Co się stało?
W tym momencie Tamiel miała ogromną ochotę podbiec do Nero i go po prostu jebnąć. Jak to co, baranie?!, pomyślała, po części to twoja wina!
– Każdego można zmiażdżyć.
Tego już było za wiele. Upadła znów chciała ruszyć naprzód, ale gdy się poruszyła, usłyszeli głośne dudnienie, a Nero wbiegł do środka kamienicy. Nie zdążyła dostrzec, co stało się później, bo rozległo się głuche warczenie, a kamienica w której ukrywała się Blu, eksplodowała.
V zamknął Tamiel w swoich ramionach i osłonił przed lecącymi we wszystkich kierunkach cegłami. Gdy kurz opadł, zobaczyli, że na przeciwko rzucającego bluzgami Nero stoi nie kto inny, jak Kirai. W swoich łapach trzymał Blunatic.
Call me friend but keep me closer
– Zabieraj te swoje pedalskie łapy! – ryknął Nero, naciskając agresywnie napęd Czerwonej Królowej.
Zwykle Łowca lubił pożartować przed walką, rzucając sarkastyczne komentarze w stronę demonów. W tej sytuacji nie był w stanie zdobyć się na kąśliwą uwagę. Zdrowa, ludzka ręka, w której dzierżył Niebieską Różę drgała niecierpliwie, gdy mierzył w stronę demona. Ale Kirai tylko przekrzywił kolorowy łeb, zaciskając mocniej pierzaste łapy na Blu. Znowu machnął ogonem, wzbijając w powietrze gruz i pył rozwalonej kamienicy.
Tamiel ponownie szarpnęła, chcąc wyrwać się z mocnego uścisku V. Przetarła dłonią mokrą od łez twarz. Nie wiedziała, kiedy zaczęła płakać. Jednego była pewna – nie mogła stać bezczynnie i patrzeć, jak jakiś skurwysyn pastwi się nad Blunatic. Ostatkiem sił odepchnęła V, zabierając mu z ręki laskę. Nim ktokolwiek zdążył się zorientować, wyskoczyła z rykiem na Kiraiego.
Teraz albo nigdy.
(Call me back)
Miała wrażenie, że zawisła w powietrzu na bardzo długi moment. Centymetry dzieliły naostrzony koniec laski od brzucha Kiraiego, gdy coś ją rozproszyło. Jej spojrzenie napotkało zmęczony wzrok Blunatic. Ten ułamek sekundy wystarczył, by Kirai uniósł ogon i uderzył nim w Upadłą, z impetem posyłając ją z powrotem na ziemię. Każdy kawałek jej ciała eksplodował bólem, gdy potoczyła się po asfalcie i huknęła o ścianę jednej z kamienic.
Drugim machnięciem ogona Kirai odrzucił srebrną laskę w stronę V, który natychmiast przyzwał swoje demony. Nero dobył miecza, ruszając prosto na Nienawiść. Kolorowe pióra wbiły się w chodnik przed Nero, tarasując mu drogę, po czym wybuchały, jeden po drugim. Pantera V doskoczyła do Kiraiego kąsając go po łydkach. Co chwilę jednak zwierzę spowijał czarny dym, gdy unikało ciosów ogona. Gryfon krążył nad ich głowami, raz po raz zmieniając kierunek lotu.
– Trafię Zemstę, cholera, no trafię ją jak będziecie tak skakać!
Nero, widząc, że nie ma szans zbliżyć się do Kiraiego, wyciągnąl przed siebie stlową rękę, a dłoń na lince wystrzeliła do przodu. Miał nadzieję, że uda mu się wyłowić Blunatic, ale Kirai skutecznie osłaniał ją skrzydłem. Drugim machnął, wzbijając w powietrze gruz z kamienicy. Nero osłonił twarz Czerwoną Królową i musiał odskoczyć, by nie dostać paroma cegłami.
– Wystarczy! – krzyknęła Blunatic, wczepiając palce w kolorowe pióra na torsie Kiraiego. – Obiecałeś, że ich nie skrzywdzisz.
Tym razem czerwone oczy Nienawiści spojrzały z góry na Blu. Demon wyszrzeczył szpiczaste zęby w cynicznym uśmiechu, po czym zabrał ogon i nakreślił za sobą w powietrzu krzyż, który rozerwał krajobraz. Otworzył portal i zanim ktokolwiek zdążył zareagować, wciągnął w niego Blunatic i tyle ich widzieli.
– BLU! – ryknął Nero i wyskoczył ku portalowi, ale przejście zatrzasnęło się w mgnieniu oka. – Kurwa... – zaklął, po czym odwrócił się i podszedł do podnoszącej się z ziemi Tamiel.
Złapał Upadłą w pół, kiedy jej nogi odmówiły posłuszeństwa.
– Wszystko okej?
– Taa... – Otarła krwawiącą wargę wierzchem dłoni. – Zabrał ją.
– Gdzie oni są? – zapytał Nero, widząc, że V skupia swoje moce, by wyczuć jakąkolwiek obecność Blunatic.
– Nie tutaj – odparł czarnowłosy, a Gryfon przysiadł na jego ramieniu.
– Przecież, kurwa widzę, że nie tutaj.
– Musimy się wycofać.
– Musimy znaleźć Blu, zanim ten pedał ją dojedzie! – Nero złapał mocniej Tamiel, gdy ta znów zaczeła słabnąć.
– Tamiel musi odpocząć. Dalsze poszukiwania nie mają sensu.
– Wiesz co nie ma sensu? Twoj gadający ptak!
– Mam nadzieje, że nie mówisz o mnie... – Gryfon machnął ostrzegawczo skrzydłami, na co V tylko przewrócił oczami.
– Uspokój się – rzucił w stronę chłopaka. – Marnujesz niepotrzebnie energię.
– Przydaj się do czegoś i ustal, do jakiego okręgu się wynieśli, zamiast mi rozkazywać – warknął Nero.
– Nie rozumiesz. Kiedy mówię, że ich tu nie ma, to mam na myśli, że ich tu nie ma. Nigdzie.
– Co ty wygadujesz. Muszą gdzieś być!
– Ale nie tu. Nie w piekle.


1 komentarz:

  1. Jeśli leci tam ruskie disco polo to mu być piekło.
    Nie wiem dlaczego ale lubię piekielne uniwersa. ( W końcu wszyscy się tam spotkamy 😈).
    Takich tu nie obsługują? Cóż za dyskryminacja, ale na szczęście złote monety rozwijają nawet w piekle tolerancję 😋
    Widzę że Tamiel nie spodziewała się jakiejkolwiek pomocy czy współpracy. Nie dziwi mnie to co krok ktoś próbował ją pociągnąć na ciemną stronę mocy.
    Dziwnie spokojnie w tym pikle, szykuje się chyba jakaś większą rozruba?
    O gadający Gryfon, ale jazda. Ciekawa postać ten V. A jego podopieczni z pewnością regularnie odwalają jakieś numery.
    W sposób w jaki opowiesz otoczenie i to co się w nim dzieje, daje mi wyraźny obraz, w środek którego wrzucilas mnie swoim opowiadaniem. Jest bo bodajże trzeci tekst który czytam z tej serii, ale coraz bardziej mi się tutaj podoba i zaczynam rozumieć co się tutaj dzieje.
    Fajny przeskok z pierwszej części do drugiej. A jaaaa czym się stała Blu, tego nawet ja sie nie spodziewałam. chociaż nie takie rzeczy w piekle widziano.
    O ludzie ile dramatu i akcji w tej ostatniej części 😍 cieszę się że przeczytałam ten tekst i oczekuje na następny

    OdpowiedzUsuń