ARSENAŁ

poniedziałek, 22 kwietnia 2019

[11] Szlachetna magia: Magia Sztuki ~ Kaja Wika


Szlachetna magia — Magia Sztuki
Część trzecia serii Szlachetna Magia




            Dalia podciągnęła bloomersy pod rozkloszowaną sukienkę do kolan. Ceniła sobie wygodę, a w obecnych czasach bufiaste pantalony były nie lada rarytasem, choć nie raz patrzono na nie z uprzedzeniem. Widok damy w spodniach był coraz częstszym zjawiskiem, lecz tylko odważne kobiety pozwalały sobie na taki ekstrawagancji krok.
            Od rana widziała w myślach jeden obraz, tańczących dziewcząt na płótnie w rezydencji Lorda Harborna. Zaplanowała, że wyjdzie z domu niezauważona, wsiądzie na rower i pojedzie o własnych siłach na wzgórze Westbury. Nie zastanawiała się, czy wizyta o tak wczesnej porze będzie w dobrym guście lub, czy William ucieszy się z niezapowiedzianej wizyty.
            Wychodząc z domu, delikatnie zamknęła drzwi. W ogrodzie stał czerwony rower ze środkowym szkieletem specjalnie obniżonym dla kobiet. Dalia przeprowadziła damkę przez furtkę. Zamachnęła się nogą nad ramą, po czym odepchnęła stopą od ziemi. Utwardzona droga zamieniła się na brukowany chodnik. Po takiej powierzchni jazda była czystą przyjemnością. Dziewczyna jechała pod górkę, a słońce świeciło jej w oczy. Pożałowała, że nie nałożyła kapelusza przed wyjściem, ale nie było już sensu się wracać. Wiatr muskał jej policzki i raz po raz podwiewał materiał sukienki. Zanim opadła z sił, na horyzoncie ujrzała dom Williama. Przez ostatnie metry czuła jak mięśnie nóg pieką ją z wysiłku, ale nie zatrzymała się, gdyż lubiła stawiać przed sobą wyzwania. Będąc już na samej górze, oddychała ciężko. Zeskoczyła z roweru i wygładziła sukienkę na biodrach.
            Podprowadzając rower pod dom, zauważyła, że zasłony w oknach są odsłonięte. Stanęła pod drzwiami i parę razy zapukała w wielkie drewniane wrota. Kilka sekund później dotarły do niej odgłosy kroków. Lokaj Dawid otworzył drzwi.
            – Panienka Dalia. Ależ proszę. – Zaprosił ją do środka. – Cóż sprowadza panienkę o tej porze.
Dalia zdała sobie sprawę, że pora jej odwiedzin, nie została zignorowana.
            – Chciałabym się pilnie zobaczyć z Williamem, znaczy z Lordem Harbornem.
            – Lord jest w jadalni, właśnie spożywa… – Zanim Dawid zdążył dokończyć, panna Simons popędziła przez hol. Sama otworzyła drzwi do jadalni, na co lokaj tylko pokręcił głową. Przy stole siedział William, w rękach trzymał gazetę. Kątem oka widział stojącą w przejściu Dalie. Przed nim stały jajka na twardo, parę kromek pieczywa i plastry szynki oraz sera ułożone na owalnym talerzyku.
            – W samą porę – odezwał się William, po czym odłożył gazetę na róg stołu. – Poproszę o nowy serwis śniadaniowy. – Rozkazał służbie. – A ciebie Dalio, proszę do stołu.
            – Dziękuje, ale nie po to tutaj przyszłam. – Dalia podeszła bliżej i położyła zdjęcie na stole.
            – Ależ nalegam. – William się nie poddawał. – Nie wypada zaczynać nowego dnia z pustym żołądkiem.
            Tutaj Lord miał rację. Żołądek Dalii skręcał się z głodu, na sam widok przygotowanego jedzenia wywoływał u niej nadprodukcję śliny. Usiadła zatem do stołu, ale nie zamierzała skupiać się na jedzeniu. Wskazała palcem na zdjęcie.
            – To jest jedno ze zdjęć zrobionych podczas mojej ostatniej wizyty – zaczęła. Lord chwycił je i uśmiechnął się, widząc oboje pozujących do fotografii w noc sylwestrową.
            – Pięknie wyszłaś – powiedział. Dalia przechyliła głowę na bok, nie rozumiejąc, dlaczego William nie dostrzega na zdjęciu tego, co oczywiste.
            – Nie chodzi o nas, a o obraz w tle. Widzisz te postacie? – Dalia wstała od stołu i wskazała obraz na zdjęciu palcem wskazującym. – Tutaj.
            William spojrzał na dziewczynę, która pochylała się nad nim. Gdy zauważyła, jak blisko znajduje się jego twarzy, cofnęła się o metr i zaczęła wygładzać sukienkę speszona.
            – Ładne bloomersy – skomplementował mężczyzna.
Twarz Dalii pokrył rumieniec, a sama usiadła z powrotem na krześle. Stwierdziła, że posunęła się za daleko.
            – Te postacie, one nie wyglądają tak na oryginalnym płótnie – powiedziała, gdyż chciała odciągnąć uwagę Lorda od jej osoby.
            – To płótno powstało parę lat temu – tłumaczył – lecz nie w noc sylwestrową i nie o północy. Była to jedna z anomalii, których się nie spodziewałem.
            – Czy to ma coś wspólnego z zatrzymującym się czasem?
            – Poniekąd. Tego dnia czas także się zatrzymał, choć takie rzeczy zwykle działy się w wigilię nowego roku.
            – Czy takie niespodziewane anomalie zdarzały się często?
            – Tylko trzy razy – powiedział Harborn i zaczął wyliczać na palcach. – Pierwszy raz pierwszego czerwca tysiąc osiemset dziewięćdziesiątego roku. Miałem wtedy dziesięć lat.
            – Więc doświadczasz tego od dziecka?! – przerwała mu Dalia.
            – Tak. Odkąd pamiętam. Od dziesięcioleci ten dom zamieszkuje rodzina Harbornów.
Simons nie była pewna, czy może zapytać o los jego rodziny, w końcu nie znali się aż tak dobrze.
            – Co się wydarzyło za pierwszym razem? – zapytała, mimowolnie zbliżając się do Harborna.
            – Za pierwszym razem, wraz z moją matką Elleną, czytałem książkę “Alicja w krainie czarów”. – William się zadumał. – Nadal stoi na półkach z salonie. W sekcji baśniowej.
            – Czy to ta sama historia, która doczekała się ekranizacji filmowej? – zapytała podekscytowana, gdyż nowe technologie takie jak kino i fotografia fascynowały ją od młodzieńczych lat.
            – Tak, dokładnie na podstawie tej książki nakręcono film grany obecnie w kinach. – Harborn spostrzegł podniecenie Dalii. – Już wcześniej myślałem, aby zaprosić cię do na wspólny seans.
Simons uśmiechnęła się szeroko, aż jej oczy zabłysnęły. Pokiwała głową.
            – Gdy czytałem książkę z matką, było nadal południe…
– Więc czas nie gra tutaj szczególnej roli? – podsunęła dziewczyna. 
            – Chyba nie do końca. Choć nie raz próbowałem znaleźć jakiś wzór, nie udało mi się wyeliminować tych przypadkowych zdarzeń. Wyjątków od reguły. – William stukał palcami o blat stołu. – Książkę czytałem w pracowni matki, była artystką, płótna leżały wszędzie. W pewnym monecie z książki wyskoczył zając i uciekając przed krzykami przerażonej Elleny, wskoczył prosto do jednego z białych płócien.
            Dalia zakryła usta, lecz nie z niedowierzania, a z zachwytu.
            – Takie incydenty musiałeś odbierać jako fascynującą zabawę.
            – Na początku mnie to bawiło, póki czytałem książki dla dzieci. Oczywiście nie działo się to za każdym razem, więc nieraz zapominałem o konsekwencjach wybieranych lektur. Drugi raz na płótno mojej matki powędrowały baletnice z książki “Cena sukcesu”, to właśnie one widoczne są na twoim zdjęciu.
            – Czy sceny z książek żyją własnym życiem? – zapytała zdziwiona.
            – Hmm… – zastanowił się William. – Nigdy wcześniej tego nie zaobserwowałem.
            – Aha, czyli to także anomalia.
            – Na to wygląda. Może nawet związana z twoją obecnością – odpowiedział Harborn. – Nie chce przerywać naszej fascynującej rozmowy, ale jajka stygną.
            Dalia spojrzała na stół. Naprzeciwko jej miejsca leżało przygotowane nowe nakrycie. Służąca nalała kawę, która roznosiła się aromatem idealnego poranka po całej jadalni. Dziewczyna nauczona była dobrych manier i nie chciała sprzeciwiać się woli gospodarza. Usiadła na krześle i rozpoczęła posiłek z uśmiechem na ustach.


3 komentarze:

  1. Cóż, nie kojarzę tej serii... Ale widać, że zrobiłaś kawał dobrej roboty i się przygotowałaś, sprawdzając daty :D Historia brzmi intrygująco, bardzo ciekawe co okaże się z tą anomalią. Bardzo fajnie zarysowane postaci i relacje między nimi. Konwenanse również ekstra przedstawione, tak właśnie sobie wyobrażam czasy początku kina ^^ Muszę nadrobić poprzednie dwa teksty :D I liczę, że niedługo ukaże się kolejny fragment tej serii :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tak samo jak Kamil nie kojarzę tej serii, ale już od samego początku mi się spodobała. Ma w sobie ten XIX-wieczny klimat (dobrze zgaduję? W końcu kobiece spodnie dopiero wchodziły w obieg). Fajnie zawierasz w tekście szczególiki, które pozwalają sobie wyobrażać czasy, jakie opisujesz. Już sam klimat mnie kupił. I fajnie było to, jak Dalia wbiegła do jadalni XD. William też mi się w jakiś sposób spodobał. Tylko nie bardzo rozumiem to, co kręci się wokół tego obrazu. Może dlatego, że musiałabym przeczytać poprzednie części. Bo ogólnie poczułam się nieco zdezorientowana z tym, co może mieć obecność Dalii do tego obrazu i o co chodzi z tym wracaniem się w czasie. W sumie to klimat kojarzy mi się nieco z mangą, jaką czytałam - Pandora Hearts. A ja Pandorę cholernie lubię, także to jest znak!

    #SadisticWriter

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :)
    A ja kojarzę i serię, i bohaterów, i wciąż czekam na romans między tą dwójką ;)
    Ciekawe zastosowanie słów kluczy w przytoczonej retrospekcji. Tekst ma swoje tempo, całość jest dobrze wyważona, a informacje fundowane w dawkach, coby nie przegrzać zwojów mózgowych. Jestem coraz bardziej zafascynowana tym światem. Mam nadzieję, że niedługo będzie okazja coś dopisać do tego uniwersum. A Dalii i Williamowi życzę smacznego!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń