ARSENAŁ

niedziela, 3 marca 2019

[4] Z pamiętnika żaka ~ Jakub


Poniższy tekst jest pierwszym w moim życiu eksperymentem z narracją pierwszoosobową. Zapraszam:



Rzeszów, 15.03.2019 r.

             Co ja tu robię…? Tak, już wiem. Całe moje życie, odkąd przyszedłem na świat, słyszałem „Mateusz będzie lekarzem”. Bo trzeba Wam wiedzieć, iż nazywam się Mateusz Nowak i mam dwadzieścia trzy lata. Obecnie jestem na czwartym roku medycyny. Ten kierunek kłóci się z moimi ambicjami, lecz za każdym razem, gdy mówiłem rodzicom „Chcę iść na ASP”, odpowiadali mi, bym przestał marudzić, bo zawód malarza jest delikatnie mówiąc „niezbyt intratny”. Zapytacie, czy mogłem po prostu zaprotestować i złożyć papiery gdzie indziej lub przenieść je, kiedy kolejne lata upewniły mnie w tym, że będzie ze mnie kiepski lekarz? No właśnie średnio. To moja matka daje mi gotówkę na życie. Jako żak nie pracuję i przyznam – taki układ mi odpowiada. Poza tym dzięki obecnym studiom poznałem fajne grono znajomych, z którymi nie chciałbym tracić kontaktu. Jedynym, co trzyma mnie na uczelni (oprócz ambicji rodziny…), są imprezy w akademiku ze wspomnianą ekipą. Dziś opowiem o takiej balandze.
             Około dziewiętnastej do pokoju, który dzieliłem z Tomkiem, zaczęli przychodzić goście – mieszkańcy sąsiednich. Wśród przybyłych znajdował się Kamil. Wszyscy wiedzieli, że facet handluje rosyjskim spirytusem. Lubił też nim częstować. Nie inaczej było tamtego dnia. Przyniósł na imprezę kilka butelek, które błyskawicznie znalazły amatorów. Niestety ja również postanowiłem spróbować trunku. Popełniłem błąd. Nie wspomniałem o tym, ale można wydedukować, iż jako „pan z dobrego domu” przed studiami praktycznie w ogóle nie piłem. Od kilku lat intensywnie trenowałem, lecz nadal daleko mi było do poziomu kolegów, a nawet i koleżanek. Już po 3 kieliszkach zacząłem odczuwać nieprzyjemny szum w uszach. „Przejdzie” pomyślałem. By to wrażenie minęło szybciej, wypiłem kolejne dwa kieliszki. W końcu alkohol ponoć poprawia samopoczucie, tak? Nie. To trwało moment. Potem pamiętam wyłącznie urywki. Tańczyłem na stole, śpiewałem „Macarenę” i podszczypywałem Anetę. Masakra!
             Następnego dnia obudziłem się w strasznym stanie. Fale zimna i gorąca  na przemian zalewały moje czoło, przed oczami latały dziwne plamy, nie miałem też siły.
            – Umieram! – krzyknąłem do Tomka.
            – Nie umierasz, tylko masz kaca. Ta ruska wóda była mocniejsza niż myślałeś, co?
            – Tak… – powiedziałem i przykładając rękę do ust pobiegłem w kierunku łazienki.
             Zwymiotowałem resztki feralnej imprezy. Wracając do pokoju, marzyłem, by się położyć i odespać. Niestety uświadomiłem sobie, jaka jest data. 4 marca 2019 roku to ważny dzień. Dzień najtrudniejszego egzaminu tej sesji. Anatomia zawsze stanowiła moją piętę achillesową, a zwłaszcza teraz, gdy męczy mnie „syndrom wczorajszego wieczoru” w wersji hard. Pomyślałem o grożących mi konsekwencjach: niezaliczeniu roku, odcięciu od domowej kasy, eksmisji z akademika. Przez głowę przeszła mi rozmowa z Tomkiem. I pytanie „Dlaczego nie umarłem…?!”
Pozostało mi tylko przemyć twarz zimną wodą, założyć najczystsze ciuchy, jakie znalazłem, a potem iść na ścięcie. Miałem fart, pytania nie należały do najtrudniejszych. Dostanę 3. Mimo wszystko dostałem nauczkę. Nigdy więcej nie pić. A przynajmniej nie tyle. No dobra –  pić, ale zawsze przed piciem patrzeć w kalendarz.
             Tak oto wyglądały skutki mojej ostatniej biby. To tyle żali.
Mateusz

10 komentarzy:

  1. Hej :) Na początek muszę przyznać, że mam ochotę wstrząsnąć głównym bohaterem i powiedzieć mu "zastanów się co chcesz w życiu robić i po prostu zacznij to robić". Z drugiej strony dużo jest takich ludzi, którzy robią to jak ich w życiu poniesie w myśl zasady chujowo ale stabilnie - więc ten typ bohatera jak najbardziej ma sens. Imprezy w akademiku - mega wdzięczny temat do opowiadania.
    Twoj styl pisania jest dość suchy i rzeczowy, nie chcę powiedzieć że jest to złe, bo każdy ma jedyny w swoim rodzaju styl, ale mnie na przykład trochę brakuje dłuższych rozbudowanych zdań, trochę zabawy słowami, przenośni, porównań czyli tego wszystkiego co działa na wyobraźnię. Szczególnie że umiesz to robić, np. "zwymiotowałem resztki wczorajszej imprezy" :D
    Sama narracja pierwszosobowa działa na plus o tyle, że właśnie tak wyobrażam sobie dziennik przeciętnego faceta, o ile już by go pisał. Z drobnostek to powtórzenie "dostanę 3. (...)dostałem nauczkę" oraz "Około dziewiętnastej do pokoju, który dzieliłem z Tomkiem, zaczęli przychodzić goście – mieszkańcy sąsiednich. " zamieniłabym na "goście-nasi sąsiedzi" albo samo sąsiedzi. No i jeszcze zdanie "Dziś opowiem o takiej balandze." trochę zaburza dla mnie formę dziennika, ale to już czepialstwo ;)

    Pisz dalej, jestem ciekawa kolejnych tekstów. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiem krótko, tak, masz rację :) Tego przeoczenia nie zauważyłem, a uwierz mi, że mam na nie alergię i dwudziesty raz redaguję książkę, by wywalić powtórzenia spójników. Co do zabawy słowami i literackiego stylu. Masz rację i mam taki. W pisanej właśnie książce momentami go wręcz nadużywam. Krótkich form dopiero się uczę i w nich trudno mi eksperymentować.

      Usuń
    2. haha, znalezienie wszystkich powtórzeń w tekście samemu jest niewykonalne :D Wiem, bo mam tak samo.

      Usuń
  2. I kolejny tekst o czasach studenckich :D Ach te akademiki i bimiber <3 I późniejsze, ciężkie poranki :P Bardzo fajnie napisane, chociaż styl narratora bardziej nasuwa mi studenta prawa niż medycyny :P Bardzo dobrze Ci wyszło pisanie w pierwszej osobie, także śmiało możesz kontynuować :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. A najśmieszniejsze jest to, że ja takie życie znam wyłącznie z opowieści.

      Usuń
  3. Tekst lekki i przyjemny, czyta się szybko ^^ ludzi takich jak Mateusz znam i szczerze to współczuję, nie wyobrażam sobie uczyć się na tak ciężkich studiach jak medyczne, kiedy tak naprawdę chciałabym robić coś innego. Opis imprezy bardzo prawdziwy :') ruski alkohol... O tak, to budzi wspomnienia. Jedyne co to ciężko mi uwierzyć, że można zapomnieć o egzaminie z anatomii :')
    Jeśli chodzi o styl tekstu, to w niektórych momentach wydawał mi się troszkę za sztywny, za mało emocjonalny. Ale jak na debiut z narracją pierwszoosobową, to moim zdaniem bardzo dobrze ^^
    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz, że po ruskiej wódzie o niejednym można zapomnieć :)

      Usuń
  4. Oke, jestem, czytam! Lubię 1 os, bardzo. A tutaj debiucik w temacie, no proszę! I wychodzi bardzo naturalnie. Pamiętnikarsko. Zresztą z tego co czytam jest to taka kartka z pamiętnika właśnie więc dobrze.
    Dobrze się czyta jak postac jest szczera. Tak jak nasz żak. Przyznaje, że taki układ mu pasuje jak jest i że lekarza z niego dobrego nie będzie xd także u mnie plusuje. Muszę zapytać... patrzę na datę i jest to wspólczesny student, tak? Troszkę mnie zastanawia ten żak, czy balanga, biba. Chodzi o to że wydają mi się dość staromodne te wyrazy.
    Pamiętaj, żeby cyfry zapisywac raczej słownie.
    (...) , tak? Nie. <--- ja po prostu uwielbiam to zestaweinie ;D tak? Nie. ;D TAK ;D
    Ale zeby spiewac a nie tanczyc makarene to podziwiam!!! ;D

    Tutaj - zapytacie, czy (nie) mogłem <--- tego 'nie' mi brakuje
    (oprócz ambicji rodziny…) <--- zbędny ...

    A moze to jednak list? I jesli tak, to do kogo? Bo ten podpis na koncu charakterystyczny. W pamietniku raczej sie nie podpisujemy, chociaz, kto komu broni. Tekst czytało się bez zadnych trudności, nie widać, że pierwszy raz piszesz w tej osobie. Co ja bym chciała, to więcej emocji. Akurat tutaj aż takiego pola do popisu nie było, chociaż moze gdby sie wglebic w szczegoły imprezy i relacji z Anetą.. ;D Rozumiem, ze duzo wynika z Twojego stylu. Zdaję się on - jesli moge miec opinię po tym, co do tej pory od Cb czytalam - bardzo metodyczny, zaplanowany, wyważony. I ja to szanuję. Ale będę czekać na tekst, kiedy Cie poniesie, emocji nie da się poskromić i poczuję się miazgą! Bo myśl mam taką, pozwolisz, że się podzielę, że jest w Tb jeszcze większy potencjał, niż widać na 1 rzut oka. I jak go uwolnisz, będzie pogram. Bo warsztat jest. Teraz ten warsztat trzeba podpalić. ;D
    Czekam na nastepny tekst1

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej :)
    A dla mnie to brzmi jak pierwszy wpis gościa, co to założył blog lifestyle'owy i stara się jakoś siebie przedstawić przez opisanie ostatniej imprezy. Tekst nie jest wybitny, ale czyta się nie tyle szybko, co też z dozą przyjemności. Osobiście nie jestem fanką tekstów w stylu sprawozdań, ale zdołałam na tyle rozeznać się w charakterze Mateusza, by stwierdzić, że takiego kumpla bym nie chciała, bo chyba często musiałabym go uświadamiać, że trzyma głowę w chmurach i zamiast być sobą, spełnia tylko czyjeś oczekiwania. A nie o to w życiu chodzi.
    Krótko, ale z potencjałem.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń