ARSENAŁ

niedziela, 31 marca 2019

[8] Grand Fantasy: Everyone have a weakness ~ Kaja Wika








W ostatniej części Grand Fantasy opisałam zabicie odmieńca przez Rosko i to jak Lili-Rose zareagowała na jego widok. Tekst poniżej to retrospekcja wydarzeń, podczas których brat Lili, James, został przemieniony. W tekście przedstawiłem także nowego bohatera. Narracja pierwszoosobowa, czas przeszły.



I’ve fallen in love with a man on the run
He’s raised on the edge of the devil’s backbone

Już drugą godzinę siedziałam w ukryciu, czekałam na jego powrót. Wcześniej krzyczałam, prosiłam i groziłam, ale on nie chciał słuchać. Gdy opowiedział mi o pojawieniu się mechanicznej hybrydy, nie mogłam uwierzyć, że fal’Cie w taki właśnie sposób próbuje kontrolować ludność Gran Pulse. Przez zastraszenie i bezpośrednie polowanie na ludzi, wprowadzili terror na ulicach miasta. Nasz raj na ziemi zamienił się w piekło. Wtedy zebrał wojowników o wolność, jak zwykli siebie nazywać i zapowiedział atak i zniszczenie maszyny. Mówił, że nikt go nie rozpozna…
Jaskinia była strasznie wilgotna, co chwile zimna kropla wody spadała na moje plecy. “Nie wychodź stąd, póki nie wrócę” – powiedział, a ja posłuchałam. W pewien sposób był dla mnie autorytetem. Może przez różnice wieku, a może przez niezależność, którą się cechował. Martwiłam się o niego, nieustannie nasłuchiwałam kroków. Nie chciałam go stracić.
Moment, w którym zobaczyłam szary dym unoszący się nad doliną, zadecydował, o tym, co stało się później. Nie tracąc cennych minut, pognałam przez zarośla w stronę miasta. Mimo że dzielił mnie od niego spory dystans, biegłam jak na złamanie karku. Nie bacząc na wystające gałęzie, obijałam się o drzewa i potykałam o grube korzenie. Rozdarłam kurtkę w paru miejscach, ale gdy przewróciłam się na bulwiastym kłączu, ugasiło to mój zapał do dalszej gonitwy. Zdyszana podpierałam się na dłoniach, próbując dojść do siebie. Wtedy usłyszałam kroki, a raczej bardzo szybki stukot, jakby ktoś biegł w moją stronę z naprzeciwka. Nie wiedziałam, czy była to jedna osoba, czy też grupa ludzi. Odgłosy falowały razem z echem. Dean miał rację, powinnam zostać w jaskini i poczekać aż wróci. W desperacji schowałam się za drzewem. Nie poradziłabym sobie sama w konfrontacji z żołnierzami. Starałam się stać nieruchomo, drzewo było sporych rozmiarów, przyjęłam to za dobrą monetę. Nagle kroki ucichły.
Serce waliło mi tak szybko, że byłam pewna, iż dudnienie słyszalne w uszach, roznosi się pogłosem w całej okolicy. Nie wiem, kiedy to się stało, ale zobaczyła jedynie błysk przed oczami. To było lśniące ostrze noża. Zimna stal dotykała mojej szyi i wtedy zobaczyłam tę osobę. Miała czarny hełm na głowie. Sekundy, kiedy wpatrywała mi się prosto w oczy, wydawały się nieskończonością. Nie wiedziałam twarzy, tylko przeszywające spojrzenie zza maski.
– Co ty do cholery robisz? – usłyszałam najpierw – miałaś czekać na mnie w grocie.
– Dean? – odpowiedziałam drżącym głosem, wtedy on zdjął maskę.
– Musimy uciekać! – Złapał mnie za rękę i pociągną za sobą przez zalesiony teren.


***

Oh Lord, Oh Lord, he’s somewhere between
A hangman’s knot, and three mouths to feed

            Złapałam za duży worek i spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy. Nie mieliśmy zbyt dużo czasu, żołnierze mogli pojawić się w każdej chwili. Uwielbiali przepytywać mieszkańców i przeszukiwać losowo domy, gdy wydarzyło się coś w okolicy. Rodziców zwykle nie było w domu o tej porze.
Gdy wychodziłam z pokoju, w progu stanął mój brat, James. Spojrzał na mnie pełnym wyrzutów wzrokiem, znałam to spojrzenie.
            – Gdzie się z tym wybierasz? – zapytał, wskazując na worek.
– Nie słyszałeś, co się stało z hybryda? – zapytałam.
– To jego sprawka, prawda? – To pytanie mnie nie zdziwiło. James wiedział doskonale jakim typem mężczyzny jest Dean. Wiedział, że nie będzie czekał bezczynnie, gdy wrogie wojska odbierają prawo do wolności mieszkańcom.
– Ktoś musiał się tym zająć – powiedział Dean, stojący za plecami Jamesa.
Brat odwrócił się i złapał go za koszulkę, po czym parę razy nim potrząsnął. Nie było to zachowanie, którego mogłam się spodziewać.
– Nigdzie jej nie zabierzesz! – warknął wściekły James. Zachowywał się tak,  jakby go coś opętało.
– To moja decyzja! – wrzasnęłam i szarpnęłam go za ramię. Emocje aż się we mnie gotowały.
Gdy James odwrócił się w moją stronę, zobaczyłam znak na jego mostku lśniący, jakby był wysadzany diamentami.
            – Twój znak. – Wskazałam palcem i z przerażenia zakryłam usta.
Mimo że wiedzieliśmy o tym, że fal’Cie wybrało Jamesa parę miesięcy temu, sam znak do tej pory nie wykazywał żadnych anomalii. Gdy zapytałam go kiedyś, czy wie, jakie jest jego zdanie, odpowiedział, że takie, aby mnie chronić. Chwile później zaczął się śmiać, więc uznała, że żartuje. Teraz nie byłam już tego taka pewna.
            James spojrzał na klatkę piersiową, po czym zakrył znak swetrem, który miał na sobie. Dean odepchnął go z przejścia i odebrał worek z moich rąk.
            – Musimy ruszać – powiedział – przykro mi, że nie możesz pożegnać się z rodzicami, ale nie powinniśmy czekać, aż wrócą.

There wasn’t a wrong or a right he could choose
He did what he had to do

James chwycił mnie za ramię i ze wszystkich sił starał się wytłumaczyć, dlaczego powinnam zostać.
            – Lili, widziałem to we śnie, fal’Cie chce, abym cię zatrzymał – wyjaśniał – na pewno nie chcę twojej krzywdy, zaufaj mi, powinnaś zostać w domu.
            – Co za brednie, fal’Cie nigdy nie chce twojego dobra. Spójrz tylko, co się stało w miasteczku, gdy postanowili nam pomóc – powiedział sarkastycznie Dean i z pewnością miał rację. Hybryda została tutaj umieszczona, żeby nas wytępić jak zwierzęta z ich naturalnych terenów.
            – To nie ty musisz uciekać, tylko on. – James wskazał głową na Deana. – Nie jesteś niczemu winna. Zasługujesz, aby prowadzić normalne życie, a nie podłego uciekiniera, który boi się własnego cienia.
            – Lila – usłyszałam z ust Deana, jego błagalny ton zmiękczył moje serce.
Nie mogłam i nie chciałam go zostawić. To, co zrobił, nie było egoistycznym wybrykiem, a pełnym desperacji krokiem, na który wielu z mojego miasta rodzinnego, nie byłoby nawet stać. Jedną z tych osób był także James. W sumie dorosły już człowiek, ale wolał trzymać się na uboczu, nie wychylać w razie problemów. Wiedziałam, że Dean taki nie jest i to z nim wiązałam swoją przyszłość, mimo wątpliwej dojrzałości w wieku szesnastu lat.
           
Give me the burden, give me the blame
I’ll shoulder the load, and I’ll swallow the shame

– Pożegnaj rodziców ode mnie i powiedz … – zaczęłam, ale niespodziewanie ktoś mi przerwał.
– Co ma nam powiedzieć – usłyszałam z drugiego pokoju, a chwile później moim oczom ukazali się rodzice.
Mama z niepokojem na twarzy przeszła koło Deana, jakby go tam w ogóle nie było. Czerwone refleksy zachodzącego słońca padały, przez uchylone okno, na jej szaro-perłowe włosy. Wyglądały, jakby płonęły.
– Słyszałam o zniszczeniu hybrydy … Lilia co ty zrobiłaś? – zapytała, spoglądając na worek wypełniony ubraniami.
– Lilia nie ma z tym nic wspólnego – powiedział Dean. Ojciec złapał go za ramię, pokiwał przecząco głową i powiedział:
– Jeśli brałeś w tym udział, musisz się wynieść z miast i to jak najszybciej. Żołnierze zapowiedzieli kontrole wszystkich mieszkańców od porannych godzin. Całą noc mają zabezpieczać teren i usuwać resztki hybrydy. Jej moduły mogą mieć strategiczne znaczenie w tym konflikcie.
– Lili chce odejść razem z nim! Nie pozwólcie jej! – poskarżył się James, licząc na interwencję rodziców.
– Czy to prawda? Po to ten worek? – zapytała mnie mama.
– To samo zrobiłabyś dla ojca – powiedziałam, zagubiona w beznadziejności tej sytuacji.
– Ale ty masz dopiero szesnaście lat! – wykrzyknęła mi prosto w twarz, choć wydawało mi się, że właśnie w tej chwili, tylko ona mnie rozumiała i to, czym jest miłość.
– Legin, powiedz coś. – Matka poprosiła ojca o wsparcie, nie chcąc stracić jedynej córki.
– Jeśli się dowiedzą, że Dean pomagał w jakikolwiek sposób w zamachu, na pewno dotrą także do Lili-Rose. Wszyscy wiedzą, co ich łączy, oskarżą ją o ukrywanie prawdy, albo o współpracę z ruchem oporu. – Nie spodziewałam się tego, ale ojciec stanął po naszej stronie, choć nie umyślnie.
– Jeśli z nim odejdziesz, żołnierze jeszcze dzisiejszej nocy dowiedzą się kto za tym wszystkim stoi – odgrażał się James. Wtedy nie wiedziałam, że jego zadaniem było zatrzymanie mnie jak najdłużej w miasteczku, po to, aby żołnierze mogli zabrać mnie przed oblicze legendarnego fal’Cie, Tytana. – Albo zostaniesz z nami, ale będziesz uciekała przez całe życie.
Dean nie wytrzymał i nie bacząc na rodziców, popchnął Jamesa na ścianę. Nie chcąc, aby tych dwoje pobiło się na oczach przerażonej matki, chwyciłam Deana za rękę i cofnęłam.
– Po tobie się tego nie spodziewałam. Naprawdę zdradziłbyś własną krew, po to, tylko aby uratować własną skórę!? Zawsze byłeś tchórzem i chlornym egoistą! Przyjrzyj się dokładnie mojej twarzy, bo widzisz ją po raz ostatni! – Krew we mnie wrzała. Odwróciłam się do brata plecami i rzuciłam matce i ojcu w ramiona na pożegnanie. Wiedziałam, że może to być ostatni raz, gdy ich widzę.
Gdy ojciec po raz ostatnio pocałował mnie w czoło, życząc powodzenia, James zaczął wydawać dziwne odgłosy. Zgiął się wpół, a znak na jego piersi zabłysną tak mocno, że oślepił wszystkich w pomieszczeniu. Matka chciała podbiec do niego, ale ojciec ją powstrzymał.
– To klątwa fal’Cie. Coś ty uczynił, synu. Dlaczego nie wypełniłeś zadania? – Ojciec zapłakał, a matka padła na kolana.
To był moment, gdy niepowodzenie w wypełnieniu zadania, staje się twoim przekleństwem. Moc kryształu zaczęła zatruwać go od środka, zapanowała nad ciałem, wyginając kończyny w karykaturalne pozy. Blask z ludzkich oczu zniknął, a zastąpiła go nieprzenikniona czerń.
– Nie możesz nic zrobić. – Ojciec trzymał matkę, szepcząc jej do ucha.
– Nie mogę go teraz zostawić, nie mogę zostawić rodziców, gdy kryształ ukarał go w taki sposób.  – Płakałam, a ciało drżało z napięcia.


Don’t care if he’s guilty, don’t care if he’s not
He’s good and he’s bad and he’s all that I’ve got


Moje słowa dotarły błyskawicznie do odmieńca, którym stał się mój brat.
– Teraz? Teraz masz wyrzuty sumienia? – zapytał, sycząc długim wężowym jęzorem.
Ojciec wyprowadził matkę do innego pomieszczenia, jej biedne serce więcej by nie wytrzymało.
            – Lila, on nie jest już sobą, bawi się twoim cierpieniem. – Dean chwycił mnie za ramiona i nie pozwolił podejść bliżej.
            – Miałeś mnie wydać żołnierzom? O to chodziło? Dla tego nie wypełniłeś zadania?
            – On i tak cię odnajdzie. Strzeż się Tytana wspaniałego. Strzeż się mnie. Gdy da mi siłę i zdolności demoniczne, znajdę cię! Znajdę i zabiję!
– Wyjdź stąd, ja się tym zajmę – powiedział Dean, lecz ja nie chciałam słuchać.
– Nic mu nie zrobisz, to nadal mój brat, na pewno da się to jakoś odwrócić! – krzyczałam, machając rękami przed chłopakiem. – Proszę, nie rób mu krzywdy!
Gdy upadłam na kolana, błagając Deana o litość nad odmieńcem, ten wykorzystał sytuację i rzucił mi się na plecy, wbijając w ciało ostre pazury. Dean nie zamierzał już dłużej słuchać moich próśb. Przeskoczył nade mną i wyjął nóż myśliwski, który jeszcze parę godzin temu miałam przyłożony do gardła. Odmieniec rzucił się do niego, wykrzykując coś w nieznanym nam języku. Ostrze noża wylądowało w samym środku jego serca. Gdy Dean wyciągnął nóż, odmieniec osunął się na ziemię, lecz nie skapnęła z rany ani jedna kropla krwi. Patrzyłam i zastanawiałam się, czy nadal jest człowiekiem, czy już tylko potworem.
Wybiegłam z domu i zobaczyłam ojca tulącego matkę. Wiedziałam, że nie ma już w domu dla mnie miejsca. Pozostało tylko jedno. Ucieczka.


6 komentarzy:

  1. O kurczę, świetny tekst! Czuć w nim klimat z piosenki z tematu :D Co do samej fabuły - nie było tutaj "dobrego" wyjścia. Bardzo mi się podoba jak pokazałaś wewnętrzne rozterki Lili, chyba nikt nie chciałbym stanąć przed taką sytuacją jak ona. No i to w sumie wyjaśnia jej reakcję z poprzedniego tekstu. Fragment trzymał w napięciu i bardzo dobrze sie go czytało! Czekam na kolejny ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że u ciebie najbardziej widać to zabarwienie tekstu piosenką. I fajnie, bo to nie była znowu taka łatwa piosenka. Ja się nad nią cholernie głowiłam, a i tak nie wyszło idealnie!
    Lubię twoje opisy. Są takie plastyczne, nieprzesadzone, a jednak bardzo obrazowe.
    Ogólnie to... zastanawia mnie ten mostek i znak. Bohaterka szarpała Jamesa za ramię, a zobaczyła znak na mostku :o? To aż tak mu koszulkę do góry podwinęła? Bo w sumie mogłam czegoś nie zrozumieć.
    Podoba mi się ta interakcja pomiędzy Deanem, Jamesem i Lilą. Dean chce zabrać Lilę, Lila się waha, bo w końcu James jest jej bratem, a James jednak uważa zupełnie inaczej niż ta dwójka. Fajnie to skonstruowałaś.
    W sumie czytałam chyba tylko jeden tekst z Grand Fantasy, dlatego nie mogę sobie wyobrazić, co to dokładnie jest to fal’Cie (aż musiałam skopiować XD. Swoją drogą, naprawdę ciekawa nazwa). Chyba będę musiała nadrobić!
    To, co się zadziało z Jamesem, choć było takie nagłe, to fajny zabieg. Chodzi mi tu o konsekwencje wynikające z niewypełnienia zadania! Trochę krótki wątek i szybko popędził do przodu, ale i tak się jaram! Szczególnie zakończeniem. Ciekawy tekst. Mam nadzieję, że będziesz go kontynuować.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lili szarpnela Jamesa za ramie w proteście ale gdy on sie do niej odwrócił wtedy zobaczyła znak na mostku ( ponieważ w mojej wyobrazni koszuka miała dekolt w serek) e sumie na górnej części mostka ' moglam to lepiej opisać , to fakt.
    A fal'cie to istoty o boskich zdolnościach - wysłannicy bogów. Bogowie chcą sie pozbyć czlowiaka z Gran Pulse ale nie mogą zejść do tego świata wiec wysyłają fal'Cie aby czyniły ich wole. Swiat moze sie wydawać troche skaplikowany bo jest to fanfik gry final fantasy 13 i czasem zapominam ze nie kazdy zna aspekty tego uniwersum.
    James został wybrany przez fal'Cie aby wypełnić zadanie jako narzędzie bo i sami fal'Cie nie dali by rady z ludzkością wiec wybierają ludzi aby wypełniali ich wolę i działali jako szpedzy lub sabotarzysci. Zwykle jednak popychaja wydarzenia w konkretnym kierunku tak jak mial zrobić to James. Ale mi się nie powiadlo. Za to zostal ukarany i przemieniony. W kolejnych częściach postaram sie bardziej przedstawić to universum.

    OdpowiedzUsuń
  4. O, po 1, bardzo fajny art. Hipnotyzujacy. Domyślam się, że ma się kojarzyc z bratem Lilith. Bo mi sie juz kojarzy no.

    Pierwsze akapity bardzo fajnie zbudowane. Czuc napięcie, ładne wprowadzenie w akcje. Płynne.

    zadecydował, o tym, <-- ten 1 , sie tu zaplatal niepotrzebnie

    Odgłosy falowały razem z echem. <3 bardzo ładnie to brzmi <3

    O, no pieknie, ja prawie sprzatnał?! xd Motyw czarnego hełmu - lubie!! I jakież normalne imie. Dean. Jak z supernatural xd dobrze mi sie kojarzy. Tylko kim jest Dean? Ach, zapowiedzialas ze poajwi sie nowa postac. Czyzby to byl przyjaciel Lili? A może facet? Pierwsza czesc emoconujaca!

    Czerwone refleksy zachodzącego słońca padały, przez uchylone okno, na jej szaro-perłowe włosy. Wyglądały, jakby płonęły. <3 Piękny opis

    Ach, wiec Dean to jest chłopak! O, no to rozumiem, czemu chce z nim isc. Ale czy faktycznie musi, czy Dean nie umie ja zostawic?

    chlornym <-- program ci zrobil psikusa xd ciekawego xd

    Przyjrzyj się dokładnie mojej twarzy, bo widzisz ją po raz ostatni! <--- mocne! o! dobry tekst. naucze sie go na pamiec jak mnie ktos wkurzy na dobre xd

    Ey, byłam gotowa na coś jeszcze dłuższego! Ale no, jak zapowiedziałaś, mocna retrospekcja. Cos mi sie wydaje, ze mimo wszystko James nie postaral sie tak jak mogl, zeby zatrzymac siostre. Mogl uzyc sily, ale tego nie zrobil, tylo prosil. A czy mogl jej zdradzic, ze takie jest jego zadanie i jesli nie poslucha... czy wiedzial co sie stanie?
    Pod jakim katem by na to nie spojrzec, no, tragedia. Brat przemieniec... Nie dziwi mnie teraz podejscie Lili do tych... stworzen? Smutne to. Ogolnie i ze akurat jego to spotkalo. I ze Lili byla tego swiatkiem. Porypało sie, kurde. Ale takie historie sa potrzebne. Tworza motywy i... tylko Jamesa żal.

    Dużo emocji. Dramat. Tragedia.
    Ktoś musi za to odpowiedzieć.





    OdpowiedzUsuń
  5. Hej :)
    Bardzo dobra retrospekcja. Poszerza obraz tego, co już wiem, o nowe szczegóły, mam teraz więcej współczucia dla Lili-Rose i wyraźniej widzę, w jakim świecie kazałaś jej żyć. Ciężkie wybory między tak samo ważnymi rzeczami, ta wojna, którą dziewczyna toczy ze sobą, te manipulacje, stres i obawa - wyszedł z tego bardzo dobry obraz. Prawie szlifów przydałoby się odmianie niektórych słów, ale całość do mnie trafia. Dziękuję.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Po tym tekście w głowie dźwięczy mi "How many Hail Mary it gonna take" i nie moge myśleś prosto. Chciałabym zrzucić winę na Jamesa, ale jakoś nie mogę. Chciałabym współczuć Lili, ale też nie mogę do końca, choć nie miała wyboru. A nie, przepraszam, miała wybór. Postawić się. Ale to chyba nie od niej zależało też. Troszkę nie rozumiem bierności rodziców, ale czuć ich ból, a cała sytuacja na pewno nie była dla nich lekka. Czy po odejściu dzieci, stracą życie? Jak zareaguje władza? Mimo iż jestem po stronie Lili, by uciekała, powinna bardziej zatroszczyć się o los rodziców, niż tylko patrzeć na Deana, który jednak wydaje się być dobrym chłopakiem. Mimo to, szesnaście lat to mało, by wiedzieć coś o miłości. Chyba, że Lili umrze, to prynajmniej z poczuciem spełnienia miłości swojego życia. Nikt nie wie przecież, ile trzeba mieć lat, by poznać siłę prawdziwej miłości. Niemniej James wydaje się... intrygujący. Oczywiście, że zdradził, sprzedawczyk, ale... mam nadzieję na głębszy wątek. Bo potencjał jest ogromny i wielkie pole do popisu, a Ty masz możliwości, by to rozwinąć :D Powodzenia! :D

    OdpowiedzUsuń