ARSENAŁ

poniedziałek, 18 marca 2019

[6] This could be the night ~ Miachar


            Jeden z bohaterów tego tekstu pojawił się na jednym z moich blogów w dwóch tekstach: Ostatni Sylwester oraz Una historia que nunca llega a su final. Ich znajomość nie jest potrzebna, by zrozumieć dzieło poniżej; linki pozostawiam dla tych, którzy będą chcieli wiedzieć, co się zadziało wcześniej.

            Chciałabym być jak ta kartka papieru, złożona w kształt samolotu, puszczona przez czyjąś rękę na wiatr. Chciałabym móc z wysokości oglądać świat, patzeć na niego i niczym Jasmine, podróżująca na magicznym dywanie, śpiewać o tym, jak wspaniały jest ów świat, gdzie przyszło mi żyć. Chciałabym czuć targanie włosów, opór stawiany przez ciało przy zderzeniu z powietrzem. Chciałabym, aby węzeł w mojej piersi, który związywał ze sobą tchawicę i krtań, który nie pozwalał mi na oddychanie i mówienie, zniknął, najlepiej już na zawsze, a nie atakował, kiedy ledwie co wspięłam się na trzecie piętro budynku szkoły.
            Wiele rzeczy mogłam chcieć, ale móc nie zawsze pozwala coś zdziałać. A tym bardziej, kiedy ma się paranoję związaną z wysokością. W moim przypadku nie można było powiedzieć o lęku; mnie sama myśl o wejściu na owe trzecie piętro wywoływała atak paniki, na który nie pomagały papierowe torby, i halucynacje, że właśnie gdzieś obok jest ktoś gotowy mnie zepchnąć. I właśnie to przeświadczenie, ten omam kogoś, kto mnie śledzii tylko czeka, by zabić mnie wysokością, krzycząc przy tym z szaleńczym śmiechem: nie żyjesz!, sprawiło, że jestem odludkiem i samotnikiem.
            Nie przeszkadzało mi to, przywykłam do życia z paranoją, ale nie wszyscy potrafili zrozumieć, dlaczego jestem taka, jaka jestem. Ktoś nawet powiedział mi: Zaufaj swojej paranoi. Chce cię czegoś nauczyć. Do dziś nie zdołałam sobie przypomnieć, czy tamta osoba czasem nie była świrem, ale powinna się dowiedzieć, że nigdy jej nie posłuchałam.
            I to pewnie dlatego jestem martwa.
            Jeśli mnie znalazłeś, nie szukaj mordercy. Była nią moja paranoja, którą zabieram ze sobą do grobu.
Żegnaj świecie,
I.
07.VIII.3X

            Sierżant Timothy Glare z wydziału zabójstw 14. posterunku złożył kartkę na cztery i ulokował w torebce foliowej, po czym nakazał zabrać ją do ekspertyzy. Gdy technik, który przejął dowód z miejsca zdarzenia, oddalił się, sierżant westchnął ciężko pod nosem i rozmasował sobie kark.
            Nie chciał myśleć o zbiegach okoliczności,o podobieństwach, ale nie mógł nic na to poradzić –
 dziewczyna, której martwe, roztrzaskane ciało oglądał jeszcze kilka minut temu, zginęła dokładnie tak samo, jak ponad trzy lata temu jego nemezis (do tej pory nie do końca się po tym pozbierał, co było widać po tym, że nie awansował), do tego imię denatki zaczynało się na tę samą literę, co owej zabójczyni.
            Glare pokręcił głową, po czym zadarł ją i spojrzał na nocne niebo pozbawione gwiazd.
            
 Chyba sam zaczynam mieć paranoję  wymamrotał i pewnie ciągnąłby ten temat w głowie dłużej, ale został zawołany przez koronera, wrócił więc do swoich obowiązków.
            Miasto też pamiętało tę osobę, która powróciła w pamięci Timothy'ego, i choć sierżant jeszcze o tym nie wiedział, skrywało w sobie tajemnicę straszną i tak mroczną, że kto ją poznał, już nigdy więcej nie chciał spać.


3 komentarze:

  1. Krótki, ale i ciekawy tekst, chociaż akrofobia związana z paranoicznym lękiem nie do końca do mnie przemawia. Niby bohaterka ma urojenia, ale jednak reszta przedstawionej choroby jest po prostu... akrofobią. Połączenie tego z samobójczym aktem trochę mi tu nie pasuje, bo skoro akrofobia wywoływała u niej ataki paniki i była mocno nasilona, to jak w ogóle zdołała podejść do krawędzi? Jeżeli miałaby wówczas jakąś inną chorobę wywołującą myśli samobójcze (bo paranoja ich nie wywołuje, z tego co mi wiadomo. Raczej ofiara chce uciec od swojego oprawcy, bo boi się śmierci, prawda?), to pewnie szukałaby innego rozwiązania. Chyba że była mocno pod wpływem jakiegoś narkotyku, wtedy bym zrozumiała.
    Tak jak wspominałam na początku, tekst był naprawdę miły. Krótki, ale dosadny. Podoba mi się to, że pojawił się na końcu ziomeczek, który zajmował się tą sprawą, to dodało swoistego klimatu treści. Fajnie byłoby, gdybyś rozwinęła to uniwersum. Pamiętam coś z tego sylwestrowego tekstu. Tam też było jakieś samobójstwo, prawda? :o
    A. I podoba mi się jeszcze poetyckość tych pierwszych wstawek! TO chyba na tyle.
    Pozdrawiam c:

    OdpowiedzUsuń
  2. Pragnąć tego, czego się najbardziej lęka. Strach przed wysokością i chęć bycia tak wysoko, że wszytko na dole wydaje się malutkie, nic nieznaczące. Z góry i problemy są małe i można być ponad nimi.
    Myślę, że lęk wysokości może zabić tak jak każdy inny lęk, bo gdy boimy się żyć, przestajemy żyć, a stąd droga do śmierci jest krótka, może nie fizycznej, ale takiej wewnętrznej. Tutaj śmierć jest przedstawiona fizyczna, ale wydaje mi się po tym krótkim fragmencie, że chodzi tutaj o coś więcej.
    Fajny przeskok z pierwszoosobowej narracji i formy jakby dziennika osobistego, do narracji trzecioosobowej i rozterek sierżanta. Ciekawa jestem czy faktycznie śmierć dziewczyny i śmierć jego nemezis były jakoś połączone, czy to jedynie zbieg okoliczności... lub paranoja :)

    Fajny zabieg i fajny tekst zmusza do analizy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Myślałem, że może to będzie jakaś walka ze swoimi lękami albo coś. A tu nie, samobójstwo. Chociaż jakieś dziwne to samobójstwo i bardzo podejrzane. A paranoja sierżanta chyba jest trochę na wyrost - "dziewczyna miała imię zaczynające się na taką samą literę jak mojej nemezis. Przypadek? Nie sądzę!" :D Tekst krótki, ale bardzo miło się czytało ;)

    OdpowiedzUsuń