ARSENAŁ

poniedziałek, 18 marca 2019

[6] Alan i Rubin: Kolacja dla szlachty ~ Kamil

Kolejny tekst z uniwersum Alana i Rubina. (Fantasy, więc jeśli ktoś ma na to uczulenie, to lepiej jak sobie odpuści czytanie :D )
Myślę, że można go przeczytać bez zapoznania się z wcześniejszymi tekstami. Zapraszam :)



14 Burzy 1268 roku Po Uwolnieniu  


- Nudzi mi się.
Elf tylko wzruszył ramionami. Razem z krasnoludem czekali na gości karczmy “Pod Gryfem”. Było wczesne popołudnie, a dwójka przyjaciół już zdążyła wszystko przygotować na dzisiejszy dzień. Z kuchni unosił się smakowity zapach potraw, kufle wypucowano na połysk, nawet stoły zostały umyte. A wszystko to, aby zrobić jak najlepsze wrażenie na hrabim De Chat.
***
Dwa dni wcześniej, wieczorem, do karczmy “Pod Gryfem” przybył herold. Jak zwykle o tej porze, w gospodzie było pełno gości, w związku z czym kolejna osoba, nawet bogato ubrana, nie zwróciła niczyjej uwagi. Wokół panował harmider spowodowany głośnymi rozmowami, śmiechem, śpiewem i muzyką. Herold obejrzał wnętrze karczmy krytycznym okiem a następnie z nieukrywanym zniesmaczeniem wskoczył na jeden ze stołów. W jednym momencie zapanowała cisza jak makiem zasiał, wszyscy spojrzeli wrogo na przybysza. Ten jednak, niezrażony, odwinął papier i zaczął głośno czytać:
- Uwaga, uwaga! Za dwa dni od dzisiaj, to jest czternastego … zamierzam przybyć do tutejszego lokalu, wraz z moimi wiernymi wasalami. Z tegoż powodu, oczekuję należytego przyjęcia. Wytoczcie najlepsze beczki wina, przygotujcie najwyśmienitsze jadło. Za spełnienie oczekiwań auto nagrodzę, za zawód rozniosę złą fame. Podpisano, hrabia De Chat.
Herold zeskoczył ze stołu, pokłonił się karczmarzom i wyszedł. Alan spojrzał na Rubina, ten odwzajemnił jego zdziwione spojrzenie.
- Co tu, do cholera, się właśnie stało? - zapytał krasnolud.
- Syndrom wielkiego pana.
- I małego fiuta, hehe.
- To pewnie też. No nic, trzeba będzie obsłużyć tego buca.
- Jak zwykle, ty i twoje uprzedzenia na punkcie ludzi. Skąd wiesz, że to buc? A może właśnie będzie bardzo szczodry? I będzie miał coś do powiedzenia, nie to co on - Rubin dyskretnie wskazał głową na jednego ze stałych bywalców karczmy, Doriana - tylko o piciu i pracy w polu.  
- Wątpię. I myślę, że po tym teatrzyku ty też.
- Zobaczymy, mimo wszystko mam dobre przeczucia - krasnolud wyszczerzył zęby i wrócił do usługiwania gościom.
***
- Nudzę się.
- Słyszałem za pierwszym razem.
- Ile można czekać?
- Codziennie czekasz tyle samo na pierwszych klientów i jakoś nie narzekasz.
- Tak, ale nie codziennie czekam na hrabiego.
Alan był całkowicie niewzruszony, nie udzielał mu się entuzjazm Rubina. Mimo, że krasnolud znał już elfa od kilku lat, i tak starał się przekonać przyjaciela, że wizyta szlachcica wyjdzie im na dobre.
- Hrabia. Posłuchaj jak to brzmi. HRABIA. Słyszysz ten brzęk monet? Te wszystkie plotki, które będą ludzie powtarzać o naszej karczmie? Tych wszystkich możnych zamawiających u nas jedzenie?
- Nie. Ja tylko słyszę nic nie znaczące, wydumane słowo, kryjące człowieczka który myśli że jest lepszy od innych, bo miał szczęście urodzić się w bogatej rodzinie.
Nim Rubin cokolwiek zdążył odpowiedzieć elfowi, z zewnątrz dobiegł ich dźwięk koni. Po chwili usłyszeli głośne rozmowy i śmiechy. Nagle drzwi do karczmy otworzyły się na oścież, przytrzymane przez służącego. Do środka omal nie wtoczył się gruby szlachcic, cały wystrojony w atłasy. Za nim podążyła grupka mniej szykownie ubranych mężczyzn. Wszyscy przy pasach mieli miecze.
- Zapraszam możnych panów w nasze skromne progi! Jestem Rubin Griffin, a to Alan z Wysokiego Lasu. Będziemy państwa dzisiaj gościć.
- Świetnie! Umieramy z głodu! Prowadź krasnoludzie!
Karczmarz zaprowadził hrabiego oraz jego świtę do nakrytego stołów. Nim goście dobrze się rozsiedli, szlachcic już zamawiał pierwszy kielich wina. Alan niechętnie przyniósł każdemu z nich po pucharze.
- Krasnoludzie! - zawołał De Chat - Co nam zaserwujecie?
- Na przystawkę ciasto z wątróbką, nadziewane wiedźmie paluszki oraz zupa cebulowa z kozim serem. Danie główne to pieczeń z dzika, indycze zawijasy i kotlety po kowalsku. Natomiast jako deser rogaliki z konfiturą jeżynową oraz ciasto z musem malinowym.
- Wybornie! Serwuj wszystko w odstępach dwóch godzin. I kielichy wina mają się nie opróżniać, oczekuję notorycznych dolewek.
- Ależ oczywiście. - Rubin uśmiechnął się do hrabiego i skłonił. - Zabieramy się za serwowanie.
- Świetnie, świetnie.
Krasnolud wraz z elfem weszli do kuchni i zaczęli przygotowywać posiłki do wydania. W pierwszej kolejności Alan wyniósł wielki gar zupy, po niej wiedźmie paluszki, a następnie ciasto z wątróbką. W tym czasie Rubin zajął się indyczymi zawijasami. Na rozpłaszczonych piersiach kładł farsz z grzybów, sera i boczku a następnie zawijał w roladkę. Na każdej z nich robił węzeł z cienkiego sznurka, aby nie rozpadły się w trakcie pieczenia. Gdy Alan obsłużył gości, wrócił do kuchni i zaczął przygotowywać kotlety po kowalsku. Rozbił schabowe, zanurzył je w jajku i obtoczył w bułce tartej. Następnie przesmażył cebulę wraz z mieszanką korzenną. Nie wymieniając tłuszczu z patelni, wrzucił na nią przygotowaną wieprzowinę. Gdy była zarumienione z obu stron nałożył cebulę na wierzch schabowego i przykrył serem.
Rubin w tym czasie już doglądał zarówno pieczeni z dzika jak i roladek. Elf, gdy skończył przygotowywać kotlety po kowalsku, podał je krasnoludowi, a następnie wyszedł sprawdzić czy goście nie życzą sobie czegoś jeszcze. Niższy karczmarz dołożył wieprzowinę do pieca i zaczął zarabiać ciasto na deser. Alan nagle wpadł do kuchni i powiedział:
- Długo jeszcze to mięso? Hrabia już życzy sobie dania głównego.
- Już wszystko zjedli? Chłopaki mają apetyt, nie ma co.
- Zjedli? Zeżarli bardziej by pasowało. Coś mi w nich nie pasuje.
- Heh, jak zawsze.
- Mówię ci, lepiej miejmy ich na oku.
- Ktoś ci już kiedyś mówił, że masz paranoję? Ale można to łatwo wyleczyć, wystarczy kufel piwa do każdego posiłku i świat od razu wyda ci się mniej mroczny, a ludzie podejrzani.
- Naczelny Protektor powtarzał nam podczas szkolenia: “Zaufaj swojej paranoi. Chce cię czegoś nauczyć.” I jak na razie, zawsze się to sprawdza. - Z tonacji elfa można było wywnioskować, że próbuje się bronić i usprawiedliwić. Po chwili dodał. - A poza tym, wszyscy ludzie są tacy sami, zobaczysz że nic dobrego nie wyniknie z ich wizyty.
- To się jeszcze okaże. - Krasnolud wyjął z pieca dziczyznę i wręczył ją Alanowi. - Idź, zanieś im pieczeń, ja zaraz doniosę roladki.
Rubin po chwili wyciągnął roladki z pieca i wyszedł z kuchni niosąc je na drewnianej tacy. Szlachcice już jedli kawałki dziczyzny, elf zaś nalewał wszystkim wina. Mimo, że było ich tylko sześciu, robili hałasu za sześćdziesięciu. Śmiali się, przekrzykiwali nawzajem i zachowywali bardzo ordynarnie. Gdy krasnolud postawił mięso na stole, hrabia zawołał do obu karczmarzy:
- Nie macie tutaj jakich no dziewuch do obłapania? Nie pogardziłbym tyłeczkiem elfki!
Alan spojrzał na De Chata morderczym wzrokiem. Już chciał coś powiedzieć, ale Rubin nadepnął go na stopę i wtrącił się:
- Niestety nie, jaśnie panie. To niebezpieczna okolica, więc nie zatrudniamy żadnych kelnerek a tym bardziej hmmm… pań do towarzystwa.
- Ach… Wielką szkoda. No trudno, trzeba będzie się obyć jakoś bez tego. Elfie! Jeszcze wina.
Szpiczastouchy karczmarz podszedł do hrabiego i nalał do jego puchara kolejną porcję wina. Nie odezwał się przy tym ani słowem i wrócił do kuchni jak tylko skończył. Rubin ukłonił się i ruszył za przyjacielem.
Elf wyciągał kotlety po kowalsku z pieca. Ser pięknie się roztopił, przykrywając cebulę i mięso.
- Buc, tak jak mówiłem. - Wyższy karczmarz warknął do Rubina, przechodząc obok niego.
- Bogaty buc, Alan, bogaty. Nie zapominaj o tym.
Elf jedynie wzruszył ramionami i wyniósł danie na zewnątrz. Krasnolud zaś zabrał się do dokończenia ciasta.
- A cóż to za magiczny zapach! - zachwycił się De Chat, jak tylko Alan wyszedł z kuchni. - To te kotlety? Prawda? - hrabia oblizał usta.
- Tak. - Elf odpowiedział krótko i zwięźle.
- To na co czekasz? Podaj no je tutaj.
Szpiczastouchy karczmarz położył na stole mięso i już chciał wrócić do kuchni, ale dwaj wasale hrabiego wyciągnęli puchary przed siebie, więc musiał dolać im wina. Gdy skończył, do sali wszedł Rubin niosąc rogaliki.
- Alan! Sprawdzisz jak tam ciasto? Ja już zajmę się obsługą.
Elf kiwnął głową i z wyrazem ulgi na twarzy ruszył do kuchni.
- Panowie, wybaczcie proszę opryskliwe zachowanie mojego przyjaciela. Męczy go niestrawność. - Rubin zaczął tłumaczyć się za zachowanie Alana. - Nie trawi was - pomyślał krasnolud, jednakże tego już im nie powiedział.
- Ależ oczywiście, doskonale znam tą przypadłość. Sam na nią nieraz cierpię. Nie dziwię się więc elfowi, to nic przyjemnego. Jeszcze wina, krasnoludzie! - Hrabia nadstawił swój kielich, a karczmarz go napełnił. Towarzystwo było już bardzo pijane.
- Ekhem… - odkaszlnął Rubin - Muszę jeszcze z panem omówić pewną kwestię.
- Tak? Jaką?
- Yyy… Zapłaty. Chciałbym ustalić z panem kwotę jaką jesteście winni nam, zanim, no cóż, nie będą państwo w stanie jej zapłacić.
- Uch… Więc o to chodzi… Nie uważasz, że wdzięczność hrabiego De Chat jest więcej warta niż trzos pełen monet?
- Nie? Mimo wszystko chyba jednak wolę złoto.
- Hmmm… No to mamy drobny problemu, bo nie przygotowałem się na taką możliwość…
- Słucham?!
- Większość ludzi woli dostać wdzięczność hrabiego niż sakiewkę…
- Ale my nie jesteśmy większością!
- To mamy impas, bo nie zamierzam płacić.
- Że co, kurwa?!
- To co słyszałeś, nie zamierzam zapłacić.
- Chyba kpisz?!
- Nie.
Krasnolud nie wytrzymał nerwowo i złapał nóż ze stołu, po czym zagroził nim hrabiemu. W jednej chwili przyboczni De Chata wstali od stołu i dobyli mieczy. Byli jednak na tyle pijani, że wyszło im to bardzo niezgrabnie, jeden z nich się przewrócił, a drugi upuścił broń.
- Jeśli nie zapłacisz, to…
- To co, krasnoludzie? Jesteś sam, a nas sześciu. Jeśli jeszcze raz mi zagrozisz, to już nie żyjesz.
- Szczęściu na dwóch.
- Że co?
- Sześciu na dwóch. - W tym samym momencie z kuchni wyszedł Alan niosąc ciasto. Jednak gdy zobaczył co się dzieje w sali, od razu rzucił deser na podłogę u wyciągnął swój nóż myśliwski z cholewy buta. - Sześciu pijanych ludzi którzy ledwie stoją na nogach przeciwko trzeźwemu krasnoludowi z bellatorów* i elfiemu Łowcy. Ciekawe jak to się skończy?
Hrabia przyjrzał się dokładnie swoim ludziom, następnie spojrzał na Alana, Rubina a na samym końcu nóż przed jego twarzą. Na jego czoło wystąpił obfity pot.
- Panowie! Opuśćcie broń. Jakoś się dogadamy.
Wasale hrabiego odłożyli miecze. Krasnolud jednak nadal trzymał przed twarzą De Chata nóż.
- Ile macie złota przy sobie? - zapytał szlachcic.
- Pięć sztuk - powiedział jeden.
- Siedem.
- Osiemnaście.
- Dwie.
-  Nic.
- Czyli mamy… - Hrabia chwilę liczył w pamięci. - Trzydzieści cztery monety. Starczy?
Rubin spojrzał na Alana. Elf skrzywił się, ale przytaknął głową.
- Nie, za mało - odpowiedział krasnolud.
De Chat spanikował. Zaczął cofać się na ławce, aby uniknąć noża. Karczmarz jednak opuścił swoją broń, chociaż nadal trzymał ją gotową do ataku.
- To nadal za mało, ale na początek wystarczy. Napiszemy teraz weksel, na którym potwierdzisz wypłacenie dla nas pozostałej kwoty.
- Oczywiście! Zgadzam się na wszystko.
- No i pięknie. Wspaniale robi się z panem interesy.
***
Po spisaniu weksla przez hrabiego De Chat i przypieczętowaniu pisma jego pierścieniem rodowym, karczmarze pozwolili opuścić lokal szlachcicom. Wychodząc odgrażali się oczywiście, że zapamiętają tę zniewagę, że rozpowiedzą wszystkim o tym co ich tu spotkała oraz że zniszczą ich reputację. Jednak, gdy Rubin powiedział im, że jak tylko spróbują, to odwiedzi ich z tasakiem, od razu ich lament ucichł.
Chwilę po tym, jak hrabia i jego wasale odjechali, krasnolud zabrał się za sprzątanie bałaganu po przyjęciu.
- A nie mówiłem? - powiedział do niego elf.
- Tak, tak. Jak zwykle, miałeś rację i trzeba było uwierzyć twojej paranoi od początku. Głupi ja, mądry ty. A teraz chodź i pomóż mi sprzątać.



* Bellatorowie - kasta wojowników rasy krasnoludów.







3 komentarze:

  1. Yeah! Więcej Elfich opowieści :)
    Ten Hrabia to ma wymagania, ale co się dziwić szlachta się bawi:)
    Alan wyraźnie jest uprzedzony do ludzi, czy to uprzedzenie jest wynikiem zajścia z poprzedniego tekstu ( tego wyżej)? czy to tych wydarzeniach elf przestał być tolerancyjny dla gatunku ludzkiego, czy też inne wydarzenia o których jeszcze nie wiemy do tego doprowadziły?

    Niezle Krasnolud ich ugoðsci, te wszystkie dania, aż ślinak cieknie:)
    Fajnie wykorzystany temat z paranoją.
    Hrabia przyszedł się nażreć za darmo? co za świnia!
    I jednak Alan miał rację.

    OdpowiedzUsuń
  2. Alan już podczas szkolenia zobaczył, zd ludzie nie dbają jakoś szczególnie o naturę. Incydent z poprzedniego tekstu i jeszcze kilka innych tylko utwierdził się w tych uprzedzeniach (miał na to prawie 100 lat :P ) Dzięki wielkie, miło mi że się podobało :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :)
    Bardzo lubię tę dwójkę, nie mogłam więc odmówić sobie lektury. A teraz powinnam Ci pogrozić palcem - wracam do domu po tygodniowej delegacji, nie jadłam nic od ponad czterech godzin, a Ty mi tu takie opisy jedzenia serwujesz, że mam całe usta pełne śliny. Kurczę, wyszło Ci to bardzo plastycznie, z humorem, kozacko wręcz. Ach, wczytałam się. Dziękuję.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń