ARSENAŁ

poniedziałek, 11 marca 2019

[5] W cieniu nocy: Reinkarnacja ~ SadisticWriter


Nie chciało mi się wymyślać nic nowego, dlatego postanowiłam dopasować temat pod WCN, gdzie jest tyle postaci, że spokojnie można coś z nich wyciągnąć. Jeżeli chodzi o kogoś, kto poświęca czas na naukę, miałam do wyboru trzy postacie, ale postanowiłam, że uczynię główną bohaterką niejaką Calanthię Auvrey, jako że miała swój debiut wyłącznie jako dwulatka. Teraz wcieli się w rolę nastolatki. Czyli… fabuła wychodzi przyszłościowo poza cokolwiek, co planuję jeszcze stworzyć w tym uniwersum.

***
„Nie możesz tracić całego swojego życia na naukę” ­– dokładnie tak powiedział mój brat, kiedy przyjechał do domu na weekend. Obecnie studiował medycynę na Uniwersytecie Nowojorskim,  dlatego rzadko nas odwiedzał, to go jednak nie powstrzymywało od udzielania mi złotych braterskich rad przy każdej możliwej okazji. Ostatecznie byłam najmłodszą osobą w rodzinie, nie mogłam się więc dziwić, że zarówno rodzeństwo, jak i rodzice traktowali mnie jak dziecko.
Wzięłam cichy wdech i zeszłam powolnie po schodach, starając się wydawać przy tym jak najmniej skrzypiących dźwięków. Potem ostrożnie podeszłam do szafki na buty, wyjęłam z niej czarne lakierki ze wstążkami na czubkach i wsunęłam je na stopy. Wystarczyło tylko zdjąć płaszcz z wieszaka i swobodnie wyjść z domu, zupełnie jakby nic się nie działo. Szkoda tylko, że miałam najbardziej przewrażliwionego pod słońcem ojca, który odkąd reszta jego pociech wyfrunęła z gniazda, skupiał na mnie swoją nadmierną uwagę. Nawet nie słyszałam, kiedy zakradł się za moje plecy. Myślałam, że to ja byłam w tym domu najcichsza. Podczas misji w Nox z reguły dostawałam misje polegające na szpiegowaniu wrogów, co niezwykle dobrze mi wychodziło.  
– Gdzie to się moja najmłodsza pociecha wybiera? – spytał słodkim, wręcz ociekającym miodem głosem Nathiel Auvrey. Oczywiście w tym tonie kryło się coś jeszcze. Jakaś dziwna nuta podejrzliwości. – I to w takim stroju. – Kiedy obróciłam się w kierunku taty, ten uniósł w górę brew i założył ręce na piersi.
– Cóż – rozpoczęłam ostrożnie, składając ręce w podołku. Wiedziałam, że kłamanie nie wchodziło w grę. Wielokrotnie naraziłam się na wstyd z powodu ojca, który śledził mnie podczas spaceru z koleżankami. – Umówiłam się z kolegą.
– Kolegą? – Tata zmarszczył brwi, posyłając mi niezadowolone spojrzenie. Na szczęście do akcji wkroczyła mama, która chwyciła go za ramię i obróciła delikatnie w swoją stronę.
– Miałeś mi pomóc, Nathiel. – Spojrzała na niego znacząco.
– No, miałem, ale teraz mam ważniejsze rzeczy do roboty. Calanthia idzie na randkę. Przecież jej nie wypuszczę z domu. Nie w spódnicy. – Oburzony tata wskazał na mnie dłonią. Z jakiegoś powodu zarówno ja, jak mama uśmiechnęłyśmy się pod nosem.
– Calanthia nosi spódnicę codziennie. W końcu chodzi w mundurku. – Laura Auvrey spojrzała na swojego męża z niemym rozbawieniem, a potem pchnęła go w stronę kuchni. Pomimo jego krzykliwych protestów i zapierania się nogami, udało się jej zaciągnąć czarnowłosego łowcę do kuchni. Oczywiście nie uniknęłam napisów końców wypisanych w powietrzu dużymi literami.
– Masz wrócić przed dwudziestą! I nie całuj się na pierwszej randce! Chyba że to nie pierwsza, to się o tym dowiem, bo nie tylko ty jesteś dobrym szpiegiem w tej rodzinie! – To akurat nie była prawda. Tata zachowywał się na misjach jak oszalały demon. Nie potrafił cierpliwie kogoś obserwować. – I nie zakochuj się! Bo faceci to świnie! Zostań z tatusiem do końca swoich dni! – Dźwięk przypominający ciche trzepnięcie w głowę, pozostawił po sobie ciche syknięcie wyrażające ból. – Tylko Calanthia wyjdzie, a dobiorę ci się do skóry, i wtedy nie chcesz wiedzieć, co ci zrobię. – Niski i mroczny chichot sprawił, że przewróciłam oczami. Zdecydowanie to był moment, w którym powinnam się wycofać z domu, dlatego bezgłośnie wyszłam zza drzwi. Już miałam wydać z siebie ciche westchnięcie ulgi, kiedy przed sobą zobaczyłam mojego kolegę. Niemal podskoczyłam w górę, choć na zewnątrz starałam nie pokazywać zdziwienia.
– Cześć. – Rozbawiony uśmiech ozdobił trójkątną twarz chłopaka, który od miesiąca na różne wymyślne sposoby starał się ze mną umówić. Tak naprawdę zgodziłam się na to ze względu na święty spokój.
– Cześć – powiedziałam nieco oschle i sztywno, zaglądając ukradkiem w okno mojego domu, aby upewnić się, że nie stoi w nim tata, który bacznie będzie nas obserwował. Cóż, prawdopodobnie ścigał teraz po całym domu mamę z nożem w ręku. Dzień jak co dzień.
– Myślałem, że ubierzesz coś innego niż spódnicę od mundurka. – Rozbawiony chłopak przekręcił głowę w bok i włożył ręce do kieszeni.
Może Kaden nie uchodził za typowego niegrzecznego chłopca, który dewastował szkołę i zarywał do wszystkich ładnych dziewcząt, ale niewątpliwie charakteryzowała go zbyt duża swobodność słów i pewność siebie.
– A po co miałam ubierać coś innego? O szesnastej mam zajęcia dodatkowe, więc spędzimy tylko dwie godziny. Wykorzystaj dobrze ten czas. I bez żadnego przymilania się, dobrze? – spytałam obojętnie, patrząc gdzieś za niego. Tak naprawdę nie wiedziałam, po co dałam się namówić na to spotkanie. Może to presja, którą wywarł na mnie Nate. Przynajmniej jeżeli pochwalę mu się, że byłam na randce, da mi spokój ze swoimi braterskimi radami. Jego uwagi nie były sprawiedliwe. Sam poświęcił większość swojego młodzieńczego życia na naukę. Nigdy nie interesował się dziewczynami. Owszem, był dla wszystkich miły, ale nic poza tym. Wydawało mi się, że chodził na spacery wyłącznie z Madelyn ­– młodszą ode mnie od dwa lata córką Arena, który należał do Nox. Było mi jej nieco szkoda. Od małego uganiała się za Natem, a ten wciąż traktował ją jak młodszą siostrę.
Kaden przewrócił oczami.
– Nie bądź taka chłodna i sztywna. To tylko spacer, tak? Zresztą dziwi mnie, że w ogóle się na niego zgodziłaś. Chyba jestem pierwszym chłopakiem, którego zaszczyciłaś swoją zgodą, co? Wielu próbowało się z tobą umówić, ale zawsze ich odrzucałaś. – Prawie zapomniałam o tym, że Kaden lubił zbyt dużo mówić. – Mogę czuć się wyjątkowy. A może raczej ty powinnaś, bo idziesz na spacer z prawdziwym superbohaterem. – Wypiął dumnie pierś do przodu i ruszył w stronę parku.
– Czekaj, jesteś superbohaterem? – spytałam z udawanym zdziwieniem, w którym kryła się doza sarkazmu. To niestety było rodzinne. W moim domu dużo się ironizowało.
– Jak to się stało, że o tym nie wiesz? Moja twarz jest na okładkach gazet prawie codziennie. – Zmierzył mnie niedowierzającym wzrokiem. – Uratowałem dzieciaki z płonącego domu.
Może byłam nieczuła, ale nie było to dla mnie niewiarygodne osiągnięcie. Ja na co dzień zabijałam demony, a jednak nikt nie pisał o mnie w gazetach. Nie miałam się zresztą czym chwalić. Anonimowe działanie bardziej mi odpowiadało.
– Jestem w ostatniej klasie – odpowiedziałam znudzona. – Nie mam czasu na czytanie wiadomości ze świata i przeglądanie mediów, dopóki nie skończę nauki. Masz szczęście, że znalazłam tyle swojego nieistniejącego czasu, by umówić się z tobą na randkę. – Posłałam mu przymilny uśmiech małego aniołka, którym zwano mnie w dzieciństwie. Cóż, tak naprawdę nic się nie zmieniło. Wciąż byłam grzeczna i posłuszna, poza tym uważano mnie za najbardziej przykładną osobę w chaotycznej rodzinie Auvreyów. Nie mogłam jednak ukryć tego, że nie interesowały mnie towarzyskie spotkania z chłopcami w moim wieku. Naprawdę wolałabym poświęcić ten czas na naukę.  
Kaden uniósł brwi i spojrzał na mnie z góry jak na wariatkę.
– Powinnaś czasem wyluzować, serio. Bycie kujonem nie jest takie fajne, jak ci się wydaje.
– A może to tobie się wydaje, że bycie kujonem nie jest fajne? – Uśmiechnęłam się miło. Jeszcze nikt nigdy nie wytrącił mnie z równowagi, więc dlaczego on miałby to zrobić? – Nauka przynajmniej zapewni mi przyszłość.
– Ale to będzie nudna przyszłość.
– Nudna przyszłość to taka, w której nie odnajdujesz własnego celu. Ty co prawda dobrze się uczysz, ale co robisz oprócz tego? Najczęściej widuję cię z kolegami w parku, gdzie komentujecie przechodzące obok dziewczyny.
Kaden’owi najwyraźniej zrobiło się głupio, ponieważ podrapał się w tył głowy.
Czy wspominałam już, że byłam dobrą obserwatorką? Na dodatek potrafiłam skutecznie uciszyć swojego rozmówcę, przynajmniej do momentu, kiedy nie znaleźliśmy się w parku.
 Zauważyłam w twarzy chłopaka coś, co podpowiadało mi, że jednak nie był zadowolony z tego spotkania. Myślał, że uda mu się tak łatwo dostać do mojego serca? Nie chciałabym podzielić losów mojej babci. Ta od zawsze mi powtarzała, że jestem do niej niesamowicie podobna. Przestrzegała mnie przed miłością, która mogła zawrócić mi w głowie. Nie chciałam skończyć tak jak ona. Nie chciałam też skończyć tak jak moja siostra, która zrobiła wiele głupich rzeczy w związku z miłością. We mnie na szczęście nie płonął żaden ogień. Babcia Calanthe była feniksem, Aura ¾ demona z wybuchową mieszanką mocy, ja zaś zwyczajnym człowiekiem o uspokajającej jak morskie fale podczas bezwietrznego dnia naturze. Na tym polegał mój sposób walki z demonami. Tłumiłam ich agresję. To dlatego zwano mnie uśmierzaczem. Tak, zabawna nazwa, ale „zaklinacz” był już zajęty.
– Może pójdę kupić nam lody, co? – spytał obojętnie chłopak, nawet na mnie nie patrząc.
– Nie trudź się. Niedawno jadłam obiad. Po prostu tu na ciebie poczekam.
– Jak chcesz.
Kaden ruszył w stronę lodziarni, a ja ciężko westchnęłam i spojrzałam w niebo. Bolało mnie to, że w ogóle zgodziłam się na randkę. Przecież doskonale wiedziałam, jak się skończy. Mój kolega nie postawił nawet stu kroków, a już napotkał swoją dobrą znajomą, którą na powitanie przytulił. I stracił mną zainteresowanie. Na szczęście w żaden sposób mnie to nie zabolało. Cóż, przynajmniej teraz będę miała więcej czasu dla siebie.
Z zamiarem skierowania się w stronę szkoły, obróciłam się w tył. Nie spodziewałam się, że napotkam na swojej drodze przeszkodzę w postaci jakiegoś człowieka, od którego piersi się odbiję.
– Przepraszam – powiedziałam lekko zdezorientowana, spoglądając w górę.
– Nic się nie stało, Calanthio.
Zdziwiłam się, kiedy usłyszałam swoje imię. Dopiero gdy przysłoniłam czoło dłonią w taki sposób, aby słońce nie zasłaniało mi widoku na nieznajomego, mogłam się mu bliżej przyjrzeć.
Białe jak śnieg włosy i chłodne niebieskie oczy. Miał zbyt idealną twarz, żeby być człowiekiem, dlatego od razu wywnioskowałam, że to demon. Demon, który na pewno nie był moim rówieśnikiem.
Sięgnęłam dłonią do plecaka, pragnąc uchwycić ostrze, które dawało mi poczucie bezpieczeństwa, jednak nim się zorientowałam, rozbawiony mężczyzna trzymał go w dłoni.
– Tego szukasz?
Jakieś niewyraźnie wspomnienie, które nie mogło należeć do mnie, zaatakowało z nagła moją głowę. Widziałam przed sobą babcię Calanthe i dziadka Aidena, gdy byli młodzi. Dziadek zrobił dokładnie to samo, co demon, który przede mną stał. To dlatego wstrzymałam oddech. Czy to znaczyło, że pomimo dwóch lat opóźnienia (moja babcia poznała dziadka, gdy miała piętnaście lat), historia znowu się powtórzy? Właśnie przed tym mnie przestrzegała. W końcu byłam jej reinkarnacją.
– Muszę iść – powiedziałam szybko, wymijając demona. Nawet się na niego nie oglądałam, choć było to niezgodne z zasadami bezpieczeństwa łowców. Powinnam również zawalczyć o swoją broń. Ta jednak mało mnie teraz interesowała.
– Chyba wiesz, że nie uciekniesz przed swoim przeznaczeniem? – usłyszałam za plecami. – Doskonale wiesz, co cię czeka, Calanthio Auvrey. A ja zamierzam dopilnować, aby historia zatoczyła koło.
Przymknęłam mocno powieki i zatkałam uszy. Chciałam teraz po prostu uciec, dlatego w pewnym momencie już nie szłam, a biegłam.
Do tej pory byłam pewna, że babcia się myliła, w końcu nie mogłam być jej reinkarnacją. Miałam zupełnie inną przeszłość niż ona. Jej rodzice zginęli na lotnisku, gdy miała pięć lat, moi wciąż żyli i mieli się dobrze. Ona nie miała rodzeństwa, ja miałam siostrę i brata. Czy to możliwe, że nasze historie w pewnym momencie życia postanowiły się ze sobą złączyć?
Pod żadnym pozorem nie mogłam się zakochiwać. Wtedy powtórzy się nie tylko to, co przytrafiło się babci, gdy jeszcze żyła. Nikt nie chciał, aby Departament Kontroli Demonów na nowo się narodził. A ja nie zamierzałam na to dobrowolnie pozwolić. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że moje serce zabiło mocniej już wtedy, kiedy po raz pierwszy spojrzałam w oczy nieznajomego demona.  


7 komentarzy:

  1. Hej :)
    Ja tu pamiętam, jak mała Calanthia była różna od rodzeństwa, taka urocza, a Ty mi tu serwujesz nastolatkę. Dzięki Ci za to! Bardzo miło było wpaść do znanego świata, a przy tym nie tylko spotkać stare postaci, ale i zobaczyć, co możliwie dla nich planujesz. Jeśli historia zatoczy koło, jak to nieznajomy demon obiecał, to może być ciekawie.
    Spójne opisy, plastyczność, dozą chłodu i sarkazmu, czyli to, co lubię. Uwag brak, chcę więcej!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahaha :D Dokładnie tak siebie wyobrażam jako ojca - śledzącego swoją małą córeczkę, robiącego jej wstyd na każdym kroku, przewrażliwionego i nadmiernie opiekuńczego :D Trochę mi szkoda, że Calanthia trafiła na chłopaka, który tak naprawdę bawi się w zdobywanie dziewczyn. Noooo, ale skoro spotkała już swoją przeznaczoną miłość a historia nie do końca jest taka sama jak wcześniej, to może ta znajomość zakończy się szczęśliwie? Zobaczymy, może stworzysz coś jeszcze w tej niedalekiej przyszłości ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak już powiedziano, ciekawe opisy i narracja, a jeśli musisz nad czymś popracować, to nad dialogami. Przykład: "Gdzie to się moja najmłodsza pociecha wybiera?", czy ojciec faktycznie w ten sposób podkreśliłby, do kogo mówi? Oczywiście bez urazy, sam nienawidzę pisać wypowiedzi i Twoje są i tak dużo lepsze niż te, które mam w powieści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Określenie "musisz nad tym popracować" nieco mnie rozbawiło, wybacz XD. Jeszcze nikt nigdy nie powiedział mi, że powinnam pracować nad dialogami,a wręcz przeciwnie, ludziom się podobają i ja też je lubię. W sumie chwyciles się tylko tego jednego określenia. Czy było ich więcej? Jeżeli chodzi o wypowiedź ojca, tak właśnie miała wyglądać. Taki sposób wypowiedzi jest charakterystyczny dla tej postaci, która zawsze ma dziwne, niecodzienne wstawki. Poza tym w jego ustach miało to zabrzmiec zabawnie. Nie tak, jak zawsze. Postacie w końcu nie muszą być sztywne, prawda? Więc wybacz, ale tu się z tobą nie zgodzę :).

      #SadisticWriter

      Usuń
  4. Tak to jest, tak się jest najmłodszym w rodzinie, faktycznie wszyscy traktują cię jak dziecko.
    Nadopiekuńczy tatuś:) i wróć przed dwudziestą... za głowę się można złapać, już nie wspomnę o tym pocałunku haha
    "prawdopodobnie ścigał teraz po całym domu mamę z nożem w ręku, dzień jak co dzień" - padłam ze śmiechu i wstać nie mogę:)
    Ten Kaden faktycznie za dużo mówi, miałam już ochotę krzyknąć " Zamknij się już!"
    Czy jakiś mężczyzna sprowadził babcię na manowce? Ciekawe mogłabyś kiedyś o tym wspomnieć szerzej, taka retrospekcja...
    O kurcze. Ona była reinkarnacją babci? ale skoro babcia ją ostrzegała przed miłością to żyłą w tym samym czasie, czy się z nią skomunikowała jakoś??? Reinkarnacja następuje po śmierci osoby, chyba że ty tłumaczysz ten proces inaczej w swoim opowiadaniu, ciekawa jestem, jak to z nimi było.
    Czy babcia i ona żywy w jednym czasie?

    Ale się akcja zagęściła z tym demonem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie pisząc to nie pomyślałam, że przecież inni, którzy nie mieli styczności z tą serią, nie wiedzą, że jej babcia kontaktuje się z nią w snach XD. Czasem to tak jest, że za głęboko siedzi się w jakimś uniwersum i nie pamięta się o szczegółach, których niektórzy nie znają! Dzięki za to pytanie! Będę teraz uważniej na to patrzeć c:

      #SadisticWriter

      Usuń
  5. Hej :D
    Nie znam tego uniwersum, ale bardzo mi się spodobało. Intrygująca rodzinka i intrygująca główna bohaterka. Podoba mi się motyw reinkarnacji i jestem bardzo ciekawa w jaki sposób historia miałaby zatoczyć koło. Mam słabość do gromadek specyficznych bohaterów, więc ta rodzinka od razu przypadła mi do gustu.
    Pozdrawiam cieplutko ^^

    OdpowiedzUsuń