To moja pierwsza bajka. Ale bez korekty to już wcześniej się zdarzyło.
Żyła raz sobie
dziewczyna o włosach złotych jak wschodzące słońce, oczach jasnych jak młode
niebo i cerze świeżej jak poranna rosa. Głos miała rześki niczym woda z górskiego
potoku i często śpiewała w blasku poranka. Mieszkała w ciasnym, ale kilku
piętrowym domku, który wznosił się na skraju klifu niczym morska latarnia.
Dziewczynce dano na imię Ranna, ponieważ wstawała skoro świt i kładła się spać o
zmierzchu. Dzień to była jej pora, a noce nie należały do niej.
Za dnia Ranna czuła
się dobrze. Rozwieszała zmięte pranie, gubiąc dookoła skarpetki i śmiała się w
głos, gdy porywał je wiatr. Na co jej tyle skarpetek do pary, skoro mogła nosić
różne? Zresztą ona i tak wolała chodzić boso. Może czasem stanęła na szkło czy kamień,
ale trochę bólu jeszcze nikomu nie zaszkodziło. A podobno wrastające w skórę
szkło przynosiło szczęście. Można trochę pocierpieć, by otrzymać to, co się
pragnie. Kiedy nie robiła prania, wymiatała z domku piasek, solidnie, tak że
tańczył w powietrzu mglistą chmarą, wpadając do talerzy i garnków bez pokrywek.
Nigdy nie przeszkadzało jej, że chrzęścił między zębami. Piasek to przecież ziemia,
a ziemia to natura, samo zdrowie, zawiera mnóstwo pierwiastków, mikro i makroelementów
potrzebnych do życia.
— Powinno się
nią posypywać naleśniki zamiast cukru
pudru — zwykła mawiać z pełną buzią przy jedzeniu, zaśmiewając się przy tym
wesoło
Ta wesołość
gasła wraz z ostatnimi promieniami słońca. Kiedy ciepłe, pomarańczowe światło,
w którym skąpany był domek, ewoluowało w zimne, niebieskie, nieprzystępne jak zawieszona
wysoko tarcza księżyca, Ranna wtulała głowę w poduszkę, lecz czasy, gdy o tej
porze smacznie spała, minęły. Od miesięcy chowała się pod kołdrą i drżała,
obgryzając nerwowo paznokcie. To pomagało, chociaż, gdy była mała, Pełna mówiła,
że tak nie wypada.
— Jestem
pełna! — Kobieta o pełnych kształtach, szerokich biodrach, pulchnych udach i buzi
okrągłej jak tarcza zegara odsunęła od siebie talerz, wycierając usta serwetką.
Dyszała przy tym i chichotała, a blask, który od niej bił, zdawał się wtłaczać
na ciemne niebo za oknami.
— No. Widać
— odezwała się leniwie jedna z siedzących wraz z nią przy stole córek. — Znów
utyłaś, mamo.
— Oj tam, oj
tam. — Pełna machnęła ręką, wstając od stołu. — Od jutra dieta. Ja schudnę, a
czy ty przestaniesz być niemiła, Senno? — Pulchna kobieta pogroziła palcem
ciemnowłosej dziewczynce.
— Bycie miłym
jest do bani i się nie opłaca — odpowiedziała na to Senna, przerzucając przez
ramię włosy czarne jak noc.
— Ukropny
nie mógłby się ciebie wyrzec — westchnęła z rezygnacją Pełna, stając za plecami
drugiej z córek. — Nie możesz brać przykłady z Rannej? Ta dziewczyna jest do
rany… Ranna! — zawołała nagle z przyganą, widząc, że córka nie poprzestała na
zjedzeniu kolecji. — Co to ma znaczyć? — Złapała jedną z jej dłoni, gdy Ranna
odjęła ją od ust. — Dziecko! Przecież ty nie masz paznokci!
Ranna nieco
się zawstydziła i wymieniła przez stół szybkie spojrzenie z siostrą, która
uśmiechała się wrednie.
— Mamo, czy
mogę nie iść dziś spać? — zapytała, zabierając dłoń, by schować ją za plecami.
— Co ty
opowiadasz, głuptasie. — Pełna położyła rękę na głowie córki. — Wiesz, że jutro
masz obowiązki, nie wypełnisz ich dobrze, jeśli się nie wyśpisz.
— A Senna
wciąż nie śpi po nocach… — poskarżyła cichym głosem dziewczynka.
— Dlatego
wiecznie jest senna i niewyspana, i nie ma humoru, nie to, co ty, kochanie. —
Kobieta ucałowała córkę w czubek głowy.
— Sen jest
dla frajerów — opryskliwie odezwała się Senna. — A dla takich skarżypyt …
— Jest nagroda
— dokończyła śpiewnie Pełna, zbierając złote włosy Rannej w garść. — Zaplotę ci
warkocz przed snem i jeśli chcesz, możesz dziś spać ze mną.
Twarz
złotowłosej rozpogodził uśmiech.
— Ale czy
nie jestem już na to za duża? — zapytała niepewnie.
— Dziecko
nigdy nie jest za duże na to, by spać ze swoimi rodzicami — odpowiedziała
Pełna, uśmiechając się ciepło.
— A czy
kiedy będziesz szczupła, a noce znów będą tak bardzo ciemne, czy wtedy też mogę spać z
tobą?
— Oczywiście,
kochanie.
Ranna leżała w ciemności,
wspominając tamtą chwilę. Żałowała, że matki nie ma przy niej. Noce wciąż jaśniały,
by następnie tracić blask i dać się pochłonąć ciemności, a potem znów nabierały
światła, co pozwalało jej wierzyć, że Pełna cieszy się dobrym zdrowiem i czeka
na jej odwiedziny. Ranna dawno u niej nie była. Teraz też się nie zamierzała
wybrać do matki, ale zrozumiała, że nie może dłużej odwlekać wizyty u siostry.
Zdecydowany, ruchem odrzuciła kołdrę, a włoski na jej rękach stanęły dęba.
W jej sypialni
ktoś był. Wysoka blada postać stała w kącie pokoju, skąd uważnie ją
obserwowała. Miała na sobie szpitalne ubranie, w miejscu oczu czarne jamy,
szeroko otwarte sine usta i zbyt długie, kołyszące się do kolan ręce. Ranna
zamarła, zaciskając pocące się dłonie na pościeli. Widmo głucho wyło, ale nie
było jedynym, co hałasowało w domu. Ranna wyraźnie słyszała kroki na schodach i
drapanie pod łóżkiem. Dobrze wiedziała, że gdy spod łóżka dochodzi szmer, to na
pewno coś tam siedzi, jeśli wydaje ci się, że słyszysz kroki, to ktoś chodzi,
nawet jeśli nikogo nie ma prawa być w domu, jeśli kątem oka dostrzeżesz cień,
on gdzieś się zalęgnie, może zawiśnie pod sufitem albo wpełźnie do szafy, do
której zwabi potwory.
Ranna podjęła
decyzję. Wyskoczyła z łóżka i nawet nie pisnęła, gdy zimna łapa, która
wystrzeliła spod łóżka zacisnęła się na jej kostce. Strząsnęła ją z siebie,
zignorowała powłóczące w jej stronę widmo i wybiegła z pokoju. W progu
obejrzała się za siebie i dostrzegła dwa żarzące się pod łóżkiem punkty. Zbiegła
do kuchni i wyciągnęła z szafki apteczkę. Po kolei otwierała kolejne opakowania
tabletek i łykała wszystkie po kolei. Któraś z nich musi przecież pomóc, a ona
musiała przestać się bać.
W głowie jej
się rozjaśniło, udała się na sam dół, gdzie prędko się ubrała i spakowała do małej podróżnej
waliki najpotrzebniejsze rzeczy. Gdy ją zamykała, nie zauważyła, że do środka
wślizgnęło się coś ciętego i błyszczącego. Czym prędzej wybiegła z domu.
Podróżowała
całą noc, wsiadając do samochodów obcych ludzi, którzy zgodzili się ją podwieźć.
Jeden mężczyzna nawet poczęstował ją cukierkami i był wyraźnie zawiedziony, gdy
wysiadła z auta. U progu mieszkania siostry znalazła się późnym rankiem.
Zastukała nieśmiało w drzwi, lecz to nic nie dało. Dopiero gdy w nie
załomotała, jednocześnie wciskając dzwonek, w uchylonych drzwiach pojawiła się rozczochrana
głowa Sennej.
— To ty? —
zapytała zdziwiona, patrząc na siostrę. — Co tutaj robisz? — Otworzyła drzwi
szerzej, a Ranna, nie czekając na zaproszenie, wcisnęła się do środka.
— Coś się
dzieje z nocami, Senno — zaczęła od razu, wciąż ściskając w dłoniach uchwyt
walizki. — Wszystkie złe sny, które miałam, ożywają po zachodzie słońca i dręczą
mnie do rana.
Senna tylko
wzruszyła ramionami i rozsiadła się na kanapie, na której jeszcze przed chwilą
spała, sądząc po rozkopanym kocu i wgniecionej poduszce. Nie tylko kanapa w jej
mieszkaniu wydawała się niechlujna. W całym mieszkaniu panował bałagan. Na
podłodze leżały ubrania, przedmioty codziennego użytku, okruszki, papierki po batonach,
puste opakowania po chipsach i innych produktach spożywczych, a nawet resztki
jedzenia. W zlewie, tuż obok obklejonej tłuszczem kuchenki, chybotał się stos
brudnych naczyń. Wszystko się kleiło, a grube, smoliste warstwy kurzych
pokrywały każdą rzadziej używaną powierzchnię.
— Wszystko u
ciebie w porządku? — spytała Ranna, zaniepokojona rozgardiaszem, w którym się
znalazła.
Senna ponownie
wzruszyła ramionami. Ranna westchnęła ciężko, a jej zaciśnięte na uchwycie
palce pobielały.
— Myślałam, że
panujesz nad nocami — rzekła niepwnie.
— Panuję —
warknęła Senna, patrząc na siostrę spode łba.
— Więc co się
dzieje? — dopytywała złotowłosa. — Koszmary stały się zuchwały. Na pewno nie
tylko ja nie sypiam dobrze.
— A kto
powiedział, że noce muszą być dobre?! — wybuchła Senna, gwałtownie zrywając się
z kanapy. — Mam już tego dosyć! Dobra noc i dobra noc! — unosiła
się, żywo gestykulując. — A co, jeśli mam zły humor? Co jeśli chcę być… Złąnocą!
— To znaczy, że
robisz to wszystko celowo? — Ranna była zaskoczona. — Pozwalasz koszmarom, by
robiły, co chcą?
— No co, im też
się coś od życia należy! A mi nikt nie składa ofiar, żebym musiała co noc się z
nimi użerać.
— Ale czy
możesz spać za dnia, wiedząc, że mogły wyrządzić komuś krzywdę? — Gdy to mówiła,
wieko walizki uchyliło się nieznacznie i smukły srebrzysty koszmar
przypominający żyletkę, wyślizgną się na zewnątrz, by po uchwycie wspiąć się na
rękę Rannej i nacinając skórę, wpełznąć pod nią.
— Koszmary
wiedzą, że mają tego nie robić. Mogą tylko straszyć — stwierdziła Senna, ale
niezbyt pewnym tonem.
— Senno. One
cię nie słuchają.
Zaniepokojona
jej dziwnie brzmiącym głosem, Senna odwróciła się od brudnego okna, w które
patrzyła naburmuszona i zobaczyła, że ręce siostry spływają krwią.
— Jesteś
ranna?! — wykrzyknęła i znalazła się przy niej w momencie, w którym ta się
zachwiała.
— Koszmary
zalazły mi za skórę. — Ranna osunęła się w ramiona siostry. — Senno, nie o to
chodzi, by każda noc była dobra lub zła, tylko… — Czuła, że ciężko jej mówić,
więc zamilkła, a siostra z przerażeniem patrzyła na wypływającą pulsami krew z
jej ran.
— Wiem, już
wiem, nie każda noc musi być zła i nie każdy dzień będzie dobry… — zrozumiała,
gdy promienie Ukropnego wpadły przez brudną szybę do środka. — Lecz jeśli
będziemy się starać robić, co do nas należy, zapewnimy dniom i nocom równowagę.
Już to rozumiem, więc, proszę, przestań krwawić!
Lecz mimo próśb,
siostra jej nie posłuchała. Coraz gęstsza krew pokrywała podłogę i coraz
bledsza robiła się cera Rannej. Senna wiedziała, że to przez nią. Przez to, że
zaniedbała obowiązki, ktoś, kogo kochała, umarł. I była to tylko jej wina.
Hej :)
OdpowiedzUsuńTo naprawdę nie jest bajka dla dzieci. Zapowiada się na opowiastkę, gdzie będzie coś w stylu nastoletniego buntu, a tu się okazuje, że próba działania pod swoją kontrolę - coś jak "odpowiedzialne zarządzanie czasem pracy" na zdalnym - w ogóle nie zdaje egzaminu, a przynosi zło. I to dosłownie. Wzdrygnęłam się przy opisie koszmaru w pokoju Rannej. I, heh, jej imię pasuje też do wydarzenia - została ranna, w wyniku czego zmarła.
Dzięki za ten mały horror.
Pozdrawiam.