ARSENAŁ

wtorek, 16 lutego 2021

[Misja 9] Złanoc i jej ranna siostra ~ Wilczy

To moja pierwsza bajka. Ale bez korekty to już wcześniej się zdarzyło.

 

Żyła raz sobie dziewczyna o włosach złotych jak wschodzące słońce, oczach jasnych jak młode niebo i cerze świeżej jak poranna rosa. Głos miała rześki niczym woda z górskiego potoku i często śpiewała w blasku poranka. Mieszkała w ciasnym, ale kilku piętrowym domku, który wznosił się na skraju klifu niczym morska latarnia. Dziewczynce dano na imię Ranna, ponieważ wstawała skoro świt i kładła się spać o zmierzchu. Dzień to była jej pora, a noce nie należały do niej.

Za dnia Ranna czuła się dobrze. Rozwieszała zmięte pranie, gubiąc dookoła skarpetki i śmiała się w głos, gdy porywał je wiatr. Na co jej tyle skarpetek do pary, skoro mogła nosić różne? Zresztą ona i tak wolała chodzić boso. Może czasem stanęła na szkło czy kamień, ale trochę bólu jeszcze nikomu nie zaszkodziło. A podobno wrastające w skórę szkło przynosiło szczęście. Można trochę pocierpieć, by otrzymać to, co się pragnie. Kiedy nie robiła prania, wymiatała z domku piasek, solidnie, tak że tańczył w powietrzu mglistą chmarą, wpadając do talerzy i garnków bez pokrywek. Nigdy nie przeszkadzało jej, że chrzęścił między zębami. Piasek to przecież ziemia, a ziemia to natura, samo zdrowie, zawiera mnóstwo pierwiastków, mikro i makroelementów potrzebnych do życia.

— Powinno się nią posypywać  naleśniki zamiast cukru pudru — zwykła mawiać z pełną buzią przy jedzeniu, zaśmiewając się przy tym wesoło

Ta wesołość gasła wraz z ostatnimi promieniami słońca. Kiedy ciepłe, pomarańczowe światło, w którym skąpany był domek, ewoluowało w zimne, niebieskie, nieprzystępne jak zawieszona wysoko tarcza księżyca, Ranna wtulała głowę w poduszkę, lecz czasy, gdy o tej porze smacznie spała, minęły. Od miesięcy chowała się pod kołdrą i drżała, obgryzając nerwowo paznokcie. To pomagało, chociaż, gdy była mała, Pełna mówiła, że tak nie wypada.

 

— Jestem pełna! — Kobieta o pełnych kształtach, szerokich biodrach, pulchnych udach i buzi okrągłej jak tarcza zegara odsunęła od siebie talerz, wycierając usta serwetką. Dyszała przy tym i chichotała, a blask, który od niej bił, zdawał się wtłaczać na ciemne niebo za oknami.

— No. Widać — odezwała się leniwie jedna z siedzących wraz z nią przy stole córek. — Znów utyłaś, mamo.

— Oj tam, oj tam. — Pełna machnęła ręką, wstając od stołu. — Od jutra dieta. Ja schudnę, a czy ty przestaniesz być niemiła, Senno? — Pulchna kobieta pogroziła palcem ciemnowłosej dziewczynce.

— Bycie miłym jest do bani i się nie opłaca — odpowiedziała na to Senna, przerzucając przez ramię włosy czarne jak noc.

— Ukropny nie mógłby się ciebie wyrzec — westchnęła z rezygnacją Pełna, stając za plecami drugiej z córek. — Nie możesz brać przykłady z Rannej? Ta dziewczyna jest do rany… Ranna! — zawołała nagle z przyganą, widząc, że córka nie poprzestała na zjedzeniu kolecji. — Co to ma znaczyć? — Złapała jedną z jej dłoni, gdy Ranna odjęła ją od ust. — Dziecko! Przecież ty nie masz paznokci!

Ranna nieco się zawstydziła i wymieniła przez stół szybkie spojrzenie z siostrą, która uśmiechała się wrednie.

— Mamo, czy mogę nie iść dziś spać? — zapytała, zabierając dłoń, by schować ją za plecami.

— Co ty opowiadasz, głuptasie. — Pełna położyła rękę na głowie córki. — Wiesz, że jutro masz obowiązki, nie wypełnisz ich dobrze, jeśli się nie wyśpisz.

— A Senna wciąż nie śpi po nocach… — poskarżyła cichym głosem dziewczynka.

— Dlatego wiecznie jest senna i niewyspana, i nie ma humoru, nie to, co ty, kochanie. — Kobieta ucałowała córkę w czubek głowy.

— Sen jest dla frajerów — opryskliwie odezwała się Senna. — A dla takich skarżypyt …

— Jest nagroda — dokończyła śpiewnie Pełna, zbierając złote włosy Rannej w garść. — Zaplotę ci warkocz przed snem i jeśli chcesz, możesz dziś spać ze mną.

Twarz złotowłosej rozpogodził uśmiech.

— Ale czy nie jestem już na to za duża? — zapytała niepewnie.

— Dziecko nigdy nie jest za duże na to, by spać ze swoimi rodzicami — odpowiedziała Pełna, uśmiechając się ciepło.

— A czy kiedy będziesz szczupła, a noce znów będą tak bardzo ciemne, czy wtedy też mogę spać z tobą?

— Oczywiście, kochanie.

 

Ranna leżała w ciemności, wspominając tamtą chwilę. Żałowała, że matki nie ma przy niej. Noce wciąż jaśniały, by następnie tracić blask i dać się pochłonąć ciemności, a potem znów nabierały światła, co pozwalało jej wierzyć, że Pełna cieszy się dobrym zdrowiem i czeka na jej odwiedziny. Ranna dawno u niej nie była. Teraz też się nie zamierzała wybrać do matki, ale zrozumiała, że nie może dłużej odwlekać wizyty u siostry. Zdecydowany, ruchem odrzuciła kołdrę, a włoski na jej rękach stanęły dęba.

W jej sypialni ktoś był. Wysoka blada postać stała w kącie pokoju, skąd uważnie ją obserwowała. Miała na sobie szpitalne ubranie, w miejscu oczu czarne jamy, szeroko otwarte sine usta i zbyt długie, kołyszące się do kolan ręce. Ranna zamarła, zaciskając pocące się dłonie na pościeli. Widmo głucho wyło, ale nie było jedynym, co hałasowało w domu. Ranna wyraźnie słyszała kroki na schodach i drapanie pod łóżkiem. Dobrze wiedziała, że gdy spod łóżka dochodzi szmer, to na pewno coś tam siedzi, jeśli wydaje ci się, że słyszysz kroki, to ktoś chodzi, nawet jeśli nikogo nie ma prawa być w domu, jeśli kątem oka dostrzeżesz cień, on gdzieś się zalęgnie, może zawiśnie pod sufitem albo wpełźnie do szafy, do której zwabi potwory.

Ranna podjęła decyzję. Wyskoczyła z łóżka i nawet nie pisnęła, gdy zimna łapa, która wystrzeliła spod łóżka zacisnęła się na jej kostce. Strząsnęła ją z siebie, zignorowała powłóczące w jej stronę widmo i wybiegła z pokoju. W progu obejrzała się za siebie i dostrzegła dwa żarzące się pod łóżkiem punkty. Zbiegła do kuchni i wyciągnęła z szafki apteczkę. Po kolei otwierała kolejne opakowania tabletek i łykała wszystkie po kolei. Któraś z nich musi przecież pomóc, a ona musiała przestać się bać.

W głowie jej się rozjaśniło, udała się na sam dół, gdzie prędko  się ubrała i spakowała do małej podróżnej waliki najpotrzebniejsze rzeczy. Gdy ją zamykała, nie zauważyła, że do środka wślizgnęło się coś ciętego i błyszczącego. Czym prędzej wybiegła z domu.

 

Podróżowała całą noc, wsiadając do samochodów obcych ludzi, którzy zgodzili się ją podwieźć. Jeden mężczyzna nawet poczęstował ją cukierkami i był wyraźnie zawiedziony, gdy wysiadła z auta. U progu mieszkania siostry znalazła się późnym rankiem. Zastukała nieśmiało w drzwi, lecz to nic nie dało. Dopiero gdy w nie załomotała, jednocześnie wciskając dzwonek, w uchylonych drzwiach pojawiła się rozczochrana głowa Sennej.

— To ty? — zapytała zdziwiona, patrząc na siostrę. — Co tutaj robisz? — Otworzyła drzwi szerzej, a Ranna, nie czekając na zaproszenie, wcisnęła się do środka.

— Coś się dzieje z nocami, Senno — zaczęła od razu, wciąż ściskając w dłoniach uchwyt walizki. — Wszystkie złe sny, które miałam, ożywają po zachodzie słońca i dręczą mnie do rana.

Senna tylko wzruszyła ramionami i rozsiadła się na kanapie, na której jeszcze przed chwilą spała, sądząc po rozkopanym kocu i wgniecionej poduszce. Nie tylko kanapa w jej mieszkaniu wydawała się niechlujna. W całym mieszkaniu panował bałagan. Na podłodze leżały ubrania, przedmioty codziennego użytku, okruszki, papierki po batonach, puste opakowania po chipsach i innych produktach spożywczych, a nawet resztki jedzenia. W zlewie, tuż obok obklejonej tłuszczem kuchenki, chybotał się stos brudnych naczyń. Wszystko się kleiło, a grube, smoliste warstwy kurzych pokrywały każdą rzadziej używaną powierzchnię.

— Wszystko u ciebie w porządku? — spytała Ranna, zaniepokojona rozgardiaszem, w którym się znalazła.

Senna ponownie wzruszyła ramionami. Ranna westchnęła ciężko, a jej zaciśnięte na uchwycie palce pobielały.

— Myślałam, że panujesz nad nocami — rzekła niepwnie.

— Panuję — warknęła Senna, patrząc na siostrę spode łba.

— Więc co się dzieje? — dopytywała złotowłosa. — Koszmary stały się zuchwały. Na pewno nie tylko ja nie sypiam dobrze.

— A kto powiedział, że noce muszą być dobre?! — wybuchła Senna, gwałtownie zrywając się z kanapy. — Mam już tego dosyć! Dobra noc i dobra noc! — unosiła się, żywo gestykulując. — A co, jeśli mam zły  humor? Co jeśli chcę być… Złąnocą!

— To znaczy, że robisz to wszystko celowo? — Ranna była zaskoczona. — Pozwalasz koszmarom, by robiły, co chcą?

— No co, im też się coś od życia należy! A mi nikt nie składa ofiar, żebym musiała co noc się z nimi użerać.

— Ale czy możesz spać za dnia, wiedząc, że mogły wyrządzić komuś krzywdę? — Gdy to mówiła, wieko walizki uchyliło się nieznacznie i smukły srebrzysty koszmar przypominający żyletkę, wyślizgną się na zewnątrz, by po uchwycie wspiąć się na rękę Rannej i nacinając skórę, wpełznąć pod nią.

— Koszmary wiedzą, że mają tego nie robić. Mogą tylko straszyć — stwierdziła Senna, ale niezbyt pewnym tonem.

— Senno. One cię nie słuchają.

Zaniepokojona jej dziwnie brzmiącym głosem, Senna odwróciła się od brudnego okna, w które patrzyła naburmuszona i zobaczyła, że ręce siostry spływają krwią.

— Jesteś ranna?! — wykrzyknęła i znalazła się przy niej w momencie, w którym ta się zachwiała.

— Koszmary zalazły mi za skórę. — Ranna osunęła się w ramiona siostry. — Senno, nie o to chodzi, by każda noc była dobra lub zła, tylko… — Czuła, że ciężko jej mówić, więc zamilkła, a siostra z przerażeniem patrzyła na wypływającą pulsami krew z jej ran.

— Wiem, już wiem, nie każda noc musi być zła i nie każdy dzień będzie dobry… — zrozumiała, gdy promienie Ukropnego wpadły przez brudną szybę do środka. — Lecz jeśli będziemy się starać robić, co do nas należy, zapewnimy dniom i nocom równowagę. Już to rozumiem, więc, proszę, przestań krwawić!

Lecz mimo próśb, siostra jej nie posłuchała. Coraz gęstsza krew pokrywała podłogę i coraz bledsza robiła się cera Rannej. Senna wiedziała, że to przez nią. Przez to, że zaniedbała obowiązki, ktoś, kogo kochała, umarł. I była to tylko jej wina.

 

 

 

 

1 komentarz:

  1. Hej :)
    To naprawdę nie jest bajka dla dzieci. Zapowiada się na opowiastkę, gdzie będzie coś w stylu nastoletniego buntu, a tu się okazuje, że próba działania pod swoją kontrolę - coś jak "odpowiedzialne zarządzanie czasem pracy" na zdalnym - w ogóle nie zdaje egzaminu, a przynosi zło. I to dosłownie. Wzdrygnęłam się przy opisie koszmaru w pokoju Rannej. I, heh, jej imię pasuje też do wydarzenia - została ranna, w wyniku czego zmarła.
    Dzięki za ten mały horror.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń