ARSENAŁ

niedziela, 29 marca 2020

[55] Grand Fantasy: Nie taki potwór straszny, jak go malują ~ Kaja Wika

Tekst nie wprowadza zbyt wiele do fabuły, powiedzmy, że zawiera ciekawostkę. Nie miałam zbytnio weny, ale coś powstało. 



*eidolon (summon) — miał pomagać l’Cie i wskazywać im ścieżkę, którą powinny podążać, aby wypełnić swoje powołanie.
*l'Cie – zwykle ludzie, który zostali powołani przez fal'Cie do wypełnienia zadania.
*fal'Cie — istoty o boskich zdolnościach, wysłannicy — wypełniają wolę bogów.
*Etro — bogini, przyjazna ludzkości

Nie taki potwór straszny, jak go malują.


              Czasami czyny definiują cię bardziej niż cokolwiek innego, ale jak rozróżnić czy to, co zrobiłeś, jest dobre czy złe? Gdzie zaciera się granica między pozytywnym efektem a negatywnym? Czy wszystko jest kwestią percepcji?
Carried with the madness and scars
              Lili podążała za Rosko, jak cień stąpając po jego śladach. Wpatrywała się w ziemię, idąc pod słońce. Była spragniona, brudna, wyczerpana fizycznie i psychicznie. Chłopak stał się jej tarczą, liczyła na niego pod każdym względem. Wodospad Trzech Bogów znajdował się na tyle blisko, aby dotarli tam jeszcze przed zmrokiem. 
Dragged by the wind
             Nadal wyczuwali pył w płucach, ciężko było im oddychać, skóra pękała od podrażnień. Usta domagały się choćby kropli wody, ale jedyne co ich otaczało to niekończące się pokłady piachu i skał. Piesza wędrówka po takim terenie, nie zaliczała się do najłatwiejszych, szczególnie że wiatr złośliwie nawiewał drobinki piasku prosto w oczy.
             Dziewczyna chowała się za przyjacielem jak za parasolem, aż w końcu uderzyła w niego, nie zauważywszy, że ten się zatrzymał.
             – Jesteśmy na miejscu – odezwał się Rosko.
             Lili spojrzała z ponad jego ramienia i na własne oczy ujrzała przepiękne wodospady, wodę spływającą wprost do jeziora i różnorodną roślinność, której zieleń zawstydziłaby najdrogocenniejsze szmaragdy. Nie mogła uwierzyć własnemu szczęściu, stała jak zahipnotyzowana i cieszyła oczy widokiem. Zaczęła iść w stronę oazy, chcąc poczuć wodę na swej skórze, ponieważ jedyne co do tej pory doświadczała to gorący wiatr, zapach piachu i szum coraz bardziej powiększających się wydm.
             Rosko pobiegł przed siebie, nie mogąc powstrzymać zachwytu, lecz Lili nie miała siły na nic więcej niż powolną włóczęgę do miejsca swych pragnień. Nim się spostrzegła, przyjaciel zniknął ze scenerii, a ona wołana przez pluskającą wodę, już prawie jej dotykała. Będąc tak blisko, wyciągała do niej ręce, lecz nie była w stanie jej pochwycić. Uderzyła za to głową w strop, którego wcześniej nie zauważyła. Przecinając łuk brwiowy, przymknęła powieki, aby krew nie zalała jej oczu. Cofnęła się parę kroków. 
Taken by the stars
             Poczuła rozprzestrzeniający się ból. Wędrował od czoła, rozchodząc się do wewnątrz, a wychodził w części potylicznej. Zakręciło jej się w głowie. Zerwała apaszkę, która przywiązana była do jej paska u spodni, przetarła zakrwawioną twarz, zwinęła materiał w kłębek i przyłożyła do rany, aby zatamować krwawienie. Otworzyła oczy, lecz to, co zastała, nie było tym, czego tak bardzo pragnęła. Wodospad, woda i zieleń okazały się tylko iluzją. Grymas na jej twarzy wskazywał zawód i zdenerwowanie. Nadal stała w słońcu, a wielka ognista gwiazda wypalała jej kręgi w świecie, na który patrzyła. Już dłużej nie mogła wytrzymać, weszła pod skalisty strop i mimo że stanęła już w cieniu, to obraz słońca nadal pokazywał jej się przed oczami. Gdy obraz zaczął nabierać kontrastu, ujrzała ogromną jaskinie, Rosko klęczącego na ziemi i ściskającego piach w garściach. Załamany chłopak dochodził do siebie po udarze słonecznym.
              – To była fatamorgana – odezwała się dziewczyna. – Nic co wiedziałeś, nie było prawdą.
             – Ale tutaj jeszcze przed chwilą było źródełko, tryskała z niego woda. 
             – W mojej wizji było tutaj jezioro, ale to już nie ma znaczenia. Rosko, nie dojdziemy do wodospadu w takim stanie. – Lili podeszła do ściany jaskini i oparła się o nią. Chłód i lekka wilgoć złagodziły ból wysuszonej skóry. Jaskinia wyglądałam na rozległą, w środku musiało być jeszcze chłodniej i wilgotniej. – Musimy wejść głębiej.
Don't stop, don't think
             – Lepiej zostańmy tutaj – zasugerował wymęczony chłopak. – Nie wiadomo, co kryje się dalej. Jesteśmy w jaskini, a im głębiej wejdziemy, tym będzie ciemniej. Wiesz, co kryje się w ciemnościach?
              – Niedługo zastanie nas mrok i wtedy każde stworzenie będzie mogło nas tutaj znaleźć. Wejdziemy do wnętrza, tak daleko, jak damy radę. Może znajdziemy tam wodę. W dalszych partiach groty wilgoć powinna osadzać się na ścianach i skraplać. – Zmęczyła się tłumaczeniem. – Zrozum, to może nas uratować! Jeśli tutaj zostaniemy, nie damy rady nawet walczyć z odmieńcem, co dopiero z nocnymi potworami! Wiesz, jakie są silne!
              Rosko kiwną głową i począł się podnosić powoli, chwiejąc na wycieńczonych wędrówką nogach. Lili-Rose złapała go pod ramię, mimo że miała mniej energii niż jej przyjaciel, to była na tyle zdesperowana o odrobinę wody, że owa chęć przetrwania dodała jej skrzydeł. 
Move up, don't blink now
             Szarość zaczęła ich otaczać, czarowana poświata zachodzącego słońca rozpraszała się na skalnych ścianach. Im robiło się ciemniej, tym Rosko bardziej się wstrzymywał.
             – Słyszysz? – Lili zatrzymała się i nasłuchując odgłosów z ciemności, po czym roześmiała się radośnie. – To woda kapie. Słyszysz?
             Rosko nie słyszał nic. Miał nadzieję, że to nie kolejna iluzja przytłumionego umysłu. Dziewczyna nadal trzymając rękę chłopka, zaczęła ciągnąć go w stronę dźwięku. Gdy mrok ich pochłoną, Lili użyła mocy, aby wytworzyć mały płonień tańczący jej na dłoni. Ogniwo rozświetliło jaskinie, a przed ich obliczem stanął stwór unoszący się nad ziemią. Rosko automatycznie wyjął miecz, ale Lili wstrzymała go przed atakiem, wszak duch, gdyż tym właśnie była ta istota, nie przyjąłby żadnych obrażeń fizycznych. Chłopak nie miałby szans w tej walce. Istota podleciała bliżej, szczerząc swoje zęby, zupełnie jak u rekina. Włóczyła za sobą niebieską szatę. 
On your knees pray for rain
             – Ore – wyszeptał duch.
             Lili spojrzała na przyjaciela. 
             – Daj jedną z monet – rozkazała. – Ore, to dawne złote monety. On… On chyba żąda zapłaty za naszą obecność. Weszliśmy na jego terytorium.
              – Ostrzegałem cię. Po cóż duchowi monety? – zapytał Rosko, nadal ściskając miecz w dłoni. 
             – Po prostu daj jedną, do cholery! – Dziewczyna zirytowana, wyciągnęła dłoń po datek. Gdy go otrzymała, rzuciła ofiarę w stronę ducha. Ten jednak przeleciał przez niego i trafił do wody, wywołując głośny plusk.
             – Przyjęta zapłata, dar wody oddaje dla ciebie i twego kamrata. – Zjawa uniosła się pod sam strop, po czym znikła.
             – Woda, Rosko, tu jest całe podziemne jeziorko. – Dziewczyna obserwowała stalaktyty zawieszone nad taflą wody, po których spływały krystalicznie czyste krople.
              Oboje podeszli bliżej i uklękli nad zbiornikiem. Po duchu nie było śladu, a w pobliżu nie znajdowały się żadne inne stworzenia. Towarzysze łapczywie garneli wodę w dłonie, unosząc ją do ust, zaspokajali pragnienie, które już raz doprowadziło ich do szaleństwa.
In my name you will create
               – Widzisz Rosko, nie każdy potwór spotkany na drodze, chce cię skrzywdzić. Czasami znajdą się także te przyjazne człowiekowi. – Potwierdziła swoją wcześniejszą decyzję, na co chłopak tylko przewrócił oczami.
             – Nie zamierzam ryzykować. Musimy zabezpieczyć wejście do jaskini, aby żaden przyjazny stwór nie postanowił nas nawiedzić we śnie.
             – Jest tutaj dość chłodno, może jeśli wspólnymi siłami zrobimy ścianę z lodu, to do rana zapora wytrzyma, a my będziemy mogli spać bezpiecznie?
             – Warto spróbować.
             Stanęli parę metrów od jeziorka, zwracając się ku wyjściu. Skupili całą swoją uwagę i resztki sił na żywiole, który powoli zaczął oszraniać ściany. Wykorzystywali wilgoć obecną w jaskini, zamieniali jedynie jej stan skupienia na lód. Ściana zaczynała nabierać kształtów. Gdy jej cienka warstwa połączyła obie strony jaskini, tafla była nadal bardzo cienka, prawie przezroczysta. Rosko upadł na kolana ze zmęczenia, ale nie poddawał się. 
             – Jeszcze trochę – poprosiła, obserwując sytuację.
              Wykorzystując swój dar i powiększając objętość ściany, Rosko wyczerpał całe pokłady energii. Upadł i pobladł na twarzy. Dziewczyna podbiegła do przyjaciela i chwyciła jego twarz.
             – Co mam teraz zrobić? – szeptała do siebie.
              Nagle przez jej dłonie powędrowało ciepłe światło, energia, która w niej drzemała. Już wcześniej to widziała, gdy eidolon Behamut postanowił leczyć rannego chłopaka. Czy właśnie to teraz robiła? Czy dar leczenie otrzymała w podarunku od samego eidolona? A może to bogini Etro czuwała nad nią? Uznała, że to dar od summona i w głębi wiedziała jak go dobrze wykorzystać. Po chwili Rosko nabrał znowu kolorów. Otworzył oczy i uśmiechając się półgębkiem, dodał:
               – Nowa umiejętność?
              – Chyba tak. Gdybym tylko wiedziała, wykorzystałabym ją wcześniej – tłumaczyła jednocześnie przygnębiona i uradowana, że lecząca energia działa. – To chyba kolejny dar eidolona, po zaliczonej próbie.
             Rosko wiedział, że taka próba będzie czekać i jego. ”Powrócę, kiedy będziesz gotowy” – przypomniał sobie słowa Iluziona. 
             – Teraz możemy być spokojni, a przynajmniej do rana. – Wskazała palcem grubą na dwa metry lodową ścianę.
             Z umiarkowanym spokojem ułożyli się do snu. Rosko nadal rozmyślał o swojej ostatniej próbie, której nie przeszedł. Nie czuł się gotowy, ale wiedział, że kiedy w końcu Iluzion powróci, on stawi mu czoła. 



4 komentarze:

  1. Hej Kaja,
    Podobają mi się twoje opisy bólu i doznań - pragnienia i spiekoty. Można je poczuć, posmakować, sa bardzo plastyczne, "sensoryczne". Lili to twarda sztuka, co? Nie boi się duchów i zachowuje zimną krew. Lubię ją. Bardzo dobry tekst, nawet jeśli mówisz, że nie wnosi wiele do fabuły, to zawiera świetne opisy miejsca akcji! A to też jest ważne, żeby czytenik mógł się przenieść na chwilę do stworzonego przez ciebie świata. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :)
    Jakiż to żywy obrazek przedziera się przez nieprzyjemne tereny. Aż sama poczułam pragnienie (chyba pójdę po kolejną herbatę). Tekst może nie jest długi ani nie ma w nim większej akcji, ale wydaje mi się, że i tak był potrzebny, bo dzięki niemu mogłaś nam przedstawić postać tego dobrego ducha, dzięki któremu bohaterowie w końcu mogą się napić i odpocząć. Podoba mi się nowa umiejętność Lili, podejrzewam, że w przyszłości będzie bardzo użyteczna. Na koniec tekstu poczułam taki spokój - może ulotny, ale to na razie nie jest ważne.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawostka spełniła swoją rolę fajnie mi się czytało ten "przejściowy" fragment, lekki. Ciekawi mnie czy ten duch, czym był, jak się nazywał. Relacja między Lili i Rosko wydaje mi się coraz wyraźniejsza, coraz bardziej wykształcona. No i ten nowy dar. Zaskakujące.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmm. Zawsze miałam jakąś taką słabość do survivalowych fragmentów, także myślę, że cokolwiek byś tutaj napisała, i tak byłabym usatysfakcjonowana! Ciekawe opisy. No i ten śmieszny duszek żądający pieniędzy za wejście na swój teren. Nice. Fajnie, że Rosko i Lili o siebie dbają. Życzę im powodzenia w dalszej podróży.

    ~SW

    OdpowiedzUsuń