ARSENAŁ

niedziela, 3 listopada 2019

[34] Szlachetna magia: Na ziarnku grochu ~ Kaja Wika

Dalia poznaje młodego Lorda Harborna, samotnika, który stara się zachować sekrety swojego rodu w tajemnicy. W noc sylwestrową, jak co roku, w rezydencji dochodzi do pewnej anomalii, ale tym razem Lord nie jest jedyną osobą, która ją dostrzega. Dalia próbuje dowiedzieć się więcej i przy kolejnej wizycie zostaje wciągnięta do jednej z czytanych historii. Książką była powieść “Drakula”.



Postanowiłam, przez parę kolejnych dni zostać w domu. Wspomnienie hipnotyzującego wzroku Drakuli i jego obślizgłych zębów przyprawiało mnie o mdłości. Nie koniecznie chciałam się widzieć z Lordem Harbornem. Jego oczarowanie mną było bardzo przyjemne, aczkolwiek niekończące się pytania męczyły mnie bardziej, niż nalegania matki, abym pomogła babci w kuchni. Wybrałam druga opcje.
Wstałam o poranku i ubrałam jedna ze starych sukni. Babka Dominique nie lubiła, kiedy chodziłam w spodniach. Twierdziła, że to nie przystoi damie i potrafiła doradzać godzinami najnowsze trendy z damskim ubiorze. Wolałam już przygotowywać konfitury, niż wysłuchiwać o różnych rodzajach halek i podwiązek. 
Wchodząc do obszernej kuchni, zauważyłam babkę siedzącą przy stole jadalnym. Ubrana była schludnie, jak zawsze, a jej fryzura mógłby służyć jako wzór dla kobiet w każdym wieku. Podeszłam i ucałowałam ją w policzek na powitanie. Odwróciła się z uśmiechem i zaprosiła do stołu. Na samym środku blatu stała ogromna misa fasoli, a przed nami kubeczki. W zasadzie na stole stały trzy kubeczki, jeden dla mnie, jeden dla babci i jeden dla niespodziewanego gościa. Spodziewana, czy też nie, do kuchni weszła moja młodsza siostra. Poklepałam dłonią po siedzisku krzesła obok, zapraszając Sofie do pomocy. Siostra z pewnością wzięła do siebie lekcje stylu babki Dominique, gdyż nawet z samiuśkiego rana wyglądała jak milion dolarów – usłyszałam kiedyś ten zwrot od wujka – aż dziwne, że jej jeszcze za mąż nie wydali. Uległy charakter uczyniłby z niej idealną żonę XX wieku. 
Sofie usiadła po mojej prawicy, po czym spojrzała z rezygnacja na zastawiony stół.
– Znowu połamie sobie paznokcie na tej fasoli – westchnęła.
– Częścią problemów tego świata jest fakt, że w dzisiejszych czasach nikt nie łuska z babcia groszku – wypowiedziała się Dominique z całkiem poważna minął. – Gdybyście skupiły się na swojej roli w społeczeństwie, nie miałybyście aż takich problemów. Przecież to proste. Spójrzcie na mnie.
– Czyżby? – zapytałam, zakładając ręce na klatce piersiowej. – Gdyby babcia skupiła się na swojej roli, nigdy nie napisałby książki, nie mówiąc już o wydaniu. 
– Skąd o tym wiesz? – zapytała szeptem, przeciskając groszek między palcami.
– Wszyscy o tym wiedzą babciu. To już nie te czasy, żeby broniono kobiecie wydać książkę – skomentowałam. – Szczególnie kiedy ma taki talent jak babcia.
– Kiedyś nie było tak łatwo. Musiałam ukrywać się pod innym nazwiskiem, a nawet przebierać za mężczyznę idąc do wydawnictwa. – Dominique zachichotała, wspominając dawne czasy.
– Dlaczego wiec radzisz, abyśmy udawały kogoś, kim nie jesteśmy – powątpiewałam.
– Ponieważ tak jest łatwiej – odparła i ponownie zajęła się łupaniem groszku. 
Przez jakiś czas siedzieliśmy z siostra w milczeniu.
– Łatwe życie jest nudne – westchnęłam. – Gdyby babcia wtedy nie zaryzykowała, nie byłaby osobą, którą jest teraz.
– Każde ryzyko ponosi za sobą konsekwencję – odparła. – Gdybyście tylko wiedziały.
Miałam wrażenie, że babka Dominique chciała nam o czymś powiedzieć, ale wracanie pamięcią do pewnych wydarzeń, sprawiało jej trudność.
– Czy jest to związane z twoją książką? – zapytałam w końcu.
– Poniekąd tak, ale też z każdą inną. – Babka błądziła wzrokiem po ścianach. – Każde kłamstwo wychodzi w końcu na jaw. 
– Czy ktoś odkrył, że to ty? Znaczy, gdy wyszła twoja książka? – Sophie oparła się o stół, wypuszczając groszki trzymane w ręce.
– Zawsze znajdzie się ktoś, kto pozazdrości ci sukcesu, szczególnie jeśli robisz coś wbrew zasadom. Tak było też tym razem. Pewna kobieta odkryła, że nie jestem mężczyzną. Powiadomiła redaktora naczelnego, ale mimo, że prawda została ukazana, wydawnictwo nie mogło pozwolić sobie na nadwyrężenie opinii. 
– Co się z nią stało? – zapytałam szeptem, widząc zaszklone oczy staruszki.
– Groziła, że ogłosi to wszem wobec i że mężczyźni nie będę decydować, co wolno kobietom, a co nie. – Dominique przetarła nos rękawem. – Pamiętam, gdy ją zabrali. Śmiano się z niej, a ona tylko odwróciła się do mnie i rzekła “A niech cię pochłonie tak książka do reszty. Ta i każda inna.”
– Czy… czy one rzuciła na ciebie jakąś klątwę? – Otworzyłam szeroko oczy, przypomniawszy sobie wydarzenia z rezydencji lorda Harborna. 
– Do dziś sama nie wiem. Po tych wydarzeniach miałam sny, dziwne, takie... bardzo rzeczywiste. Ale to pewnie tylko moja wyobraźnia.
– Dlaczego przestałaś pisać? – wypytywała siostra.
– Bałam się i za każdym razem, gdy snułam jakąś historię, ta przychodziła do mnie w stach. Nie tak jak ją napisałam, ale spaczona, błędna i niekończąca się. Przestałam pisać, a sny się skończyły. Teraz rozumiecie, co chciałam wam przekazać. Nie żyjcie w kłamstwie, bo konsekwencje zawsze wracają.
Babcia wsypała groszki z ręki do kubka i wstała od stołu.
– Wybaczcie, ale jestem zmęczona. – Wstała od stołu i udała się do saloniku.

Spojrzeliśmy na siebie z siostrą. Ta niezwłocznie udała się za Dominique, proponując jej coś ciepłego do picia. Teraz klocki w układance zaczynały do siebie pasować. Czy to możliwe, że klątwa była dziedziczna i być może w kolejnych pokoleniach zmieniała swoją formę? Może nawet wygasała? Musiałam porozmawiać o tym z Williamem Harbornem. Tylko jaki ma związek z naszą klątwą, sam lord?

3 komentarze:

  1. Nie wiem czemu, ale nie mogę sobie wyobrazić, że Drakula miał obślizgłe zęby XD. To brzmi trochę, jakby był takim ociekającym śluzem potworkiem. Uee! Moj wyobraźnia.
    Lubię to uniwersum, bo ma swój specyficzny, XX-wieczny klimat. Szkoda, że tak rzadko piszesz w tym uniwersum! Tekst krótki i mam wrażenie, że pisany na szybko, bo jest tu tyle literówek, że aż jestem zdziwiona. Wplecenie głównego tematu jakoś tak lekko mi się gryzło z użyciem go w tym danym momencie w tekście, ale cała historia brzmi intrygująco, chociaż jednocześnie dziwi mnie to, że przyczyną klątwy może być jakaś losowa babka, która została wyrzucona z wydawnictwa :o. Chociaż... znając życie, to kryje się za tym jeszcze jakaś głębsza historia. No i to powiązanie z Harbornem. O co tu chodzi? Ja chcę więcej informacji!
    Poza tym propsuję babcię Dominique za to wydawanie książki jako facet, a także przebieranie się za niego XD. Rozwaliło mnie to.

    ~SadisticWriter

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :)
    O, bardzo lubię to uniwersum od pierwszego tekstu, cieszę się, że była możliwość do niego wrócić. Choć przyznam, spodziewałam się spotkać w nim William, ale sama rodzina Dalii to też ciekawe towarzystwo.
    Jak zauważyła SadisticWriter, jest to strasznie dużo literówek, co mnie osobiście wybijało z rytmu, bo musiałam się zastanawiać, co miałaś na myśli. Jak dla mnie temat wpleciony z odrobiną nonszalancji. Cała scena przypadła mi do gustu, choć skutek, jaki odczuwa Dominique, i mnie się po części udzielił.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Drakula z obślizgłymi zębami to fujka, aczkolwiek klątwa bardzo mnie rozbawiła. Zabrzmiała dla mnie niedorzecznie, aczkolwiek myślę, iż źle do niej podszedłem.
    Tekst wydaje mi się trochę za krótki, jednak bardzo przyjemny.

    OdpowiedzUsuń