ARSENAŁ

niedziela, 3 listopada 2019

[34] Światło i Cień: Wędrowiec ~ Kaja Wika

Dawno nie było nic z tej serii. W małym skrócie: Leo (człowiek), Decon (drakon), Rygor (elf), Hedore (ligonka) muszą wybrać się do Instytutu w Belattion, aby dostać pozwolenie na skorzystanie z archiwalnych map. Jedna z tych map potrzebna jest do zlokalizowania Horiziona (cień), który zaatakował na początku Klarę (człowiek). Dziewczyna odchodzi od zmysłów, ale dzięki próbce od Horiziona będzie można stworzyć antidotum. Balattion leży tysiące kilometrów stąd, dlatego wszyscy muszą wybrać się w odwiedziny do Hedoima (drakon), który potrafi otworzyć bramę przestrzenną. 




Widziałem, że nie mogę pozostać tutaj dłużej, czekać aż przyjaciółka się obudzi. Liam i Raumi utrzymywali ją w stanie tymczasowej śpiączki, nie było z nią kontaktu, a nawet gdyby był, Klara mogłaby być niebezpieczna dla siebie i innych. W tym stanie najbardziej niepokojąca była zdolność do podróżowania między światami. Raz prawie udało jej się uciec.
Nie tak wyobrażałem sobie człowieka w śpiączce. Gdy o tym myślę, widzę szpital, monitory i rurki wystające z gardła pacjenta. Stan, w którym znajdowała się Klara, był zupełnie inny. Nic nie monitorowało jej stanu, chociaż, gdyby usłyszał to Liam, mogłyby zabić mnie samym wzrokiem. Oboje z Raumi czuwali nad dziewczyna dzień i noc. Spali na zmianę, a kiedy byli w stanie, przygotowywali kolejne porcje naparu ziołowego, który sprawiał, że Klara nie była całkowicie świadoma i odpływała do świata snów. Raumi mówiła, że stamtąd nie będzie w stanie otworzyć bramy przestrzennej. Chciałem w to wierzyć.
Chciałem zobaczyć ja przed wyjazdem. Miała spokojne rysy twarzy. Wyglądała na odprężona i może troszkę szczęśliwą albo tylko chciałem ja taka widzieć. Gdyby wiedziała, jaki dziś dzień, skakałaby z radości. Długo na niego czekała i lubiła go nawet bardziej niż swoje urodziny. Imieniny Klary wypadały dwunastego sierpnia. Był to środek lata, a ona uwielbiała słońce. W słoneczne dni rozpromieniła się i ładowała baterie. Może właśnie dlatego dzień imienin był dla niej tak wyjątkowy, a może chodziło o znaczenie imienia? Kiedyś tłumaczyła, że imię “Klara” oznacza jasna i czysta. I taka właśnie była.
W świecie elfów i loginów nie celebrowano imienin ani urodzin. Rygor powiedział kiedyś, że elfowie nie przykładają uwagi do dnia, w którym się urodzili, ponieważ żyją setki lat. Nie zdziwiło go, że dla nas ludzi, świętowanie dnia narodzin jest ważne, gdyż żyjemy krótko. W jego mniemaniu. Fenomenu imienin nikt z domowników nie był w stanie zrozumieć.
Stanąłem w kącie pokoju i wyciągnęłam z kieszeni mały upominek, który miałem już przygotowany od paru tygodni. To nie było nic wielkiego, zwykła bransoletka ze skały wulkanicznej. Klara chwaliła się kiedyś, że to jej kamień. 
Spojrzałem na Raumi śpiącą na kanapie pod oknem, zdawała się nie zauważać mojej obecności. Podszedłem do przyjaciółki i nałożyłem jej ozdobę na nadgarstek. Gdy tak stałem nachylony nad nią, zrozumiałem, że niczego nie pragnę bardziej, jak jej powrotu do zdrowia. Pochyliłem się niżej i pocałowałem ją w policzek. Wyprostowując się, zauważyłem szeroko otwarte oczy Raumi. Nie powiedziała nic.


***


Pozostawienie jej tutaj nie było moim wyborem. Zostałbym, gdybym tylko mógł, ale w tej grze byłem jedynie pionkiem. Wiele zasad nie rozumiałem, ale wiedziałem, że muszę wybrać się w ta podróż. Robiłem to dla niej i tylko dla niej nadal tutaj byłem.
Od miejsca zamieszkania drakona dzieliło nas trzysta kilometrów. Jedyne co mnie pocieszało, to to, że do dyspozycji mieliśmy szybki samochód Rygora. Było w nim wystarczająco miejsca dla wszystkich. Rygor na miejscu kierowcy obsługiwał wysoko zaawansowany technologicznie pojazd. Co chwile spoglądałem na procesy zachodzące na desce rozdzielczej, ale nie mieściło mi się w głowie, jakim cudem może prowadzić bez kierownicy.  Obok siedziała Hedore, nie odzywając się ani słowem przez większość drogi. Ja z Deconem siedzieliśmy z tyłu na niesamowicie wygodnej kanapie. Pojazd był cały czas w ruchu, ale nie odczuwałem żadnych drgań, zupełnie jakb5y samochód unosił się nad ziemia. 
– Jak to możliwe? – Wyglądałem przez okno, chcąc dojrzeć koła.
– Ta dzisiejsza technologia – skomentował Decon moje rozważania na temat pojazdu. 
– Skupcie się lepiej na spotkaniu z Hedoimem – zwróciła nam w końcu uwagę Hedore. – Drakon jest nieufny i nie będzie chciał rozmawiać z nikim innym jak z przedstawicielem … swojej rasy.
– W porządku, nie czuje się urażony – odpowiedział Decon, po tym, jak spojrzałem na niego pytająco. – W tym świecie różnorodność ras jest rzeczą normalną. Choć znajdą się też tacy, dla których na przykład związek człowieka i elfa będzie niedopuszczalny.
– W moim świecie ludzie nie mają pojęcia o istnieniu elfów czy ligonów, nie mówiąc już o stworzeniach światła i cienia. Różnice w kolorze skóry, czy miejscu urodzenia wydają się wielkim problemem, a jesteśmy tej samej rasy.
– To dlatego, że nie jesteście jeszcze na tym samym poziomie rozwoju świadomości co my – powiedział Rygor, przebierając palcami na hologramowym komputerze pokładowym.
Zamyśliłem się nad tym co powiedział elf.
– Co niektóre starsze elfy, też mogliby popracować nad zmiana perspektywy – wycedził Decon, a Rygor tylko się roześmiał. – Oczywiście chodzi mi o Doborosa. – Sprostował.
– Skoro widzę cienie, czy to znaczy, że jestem na tym samym poziomie co wy.
– Nie do końca. Jesteś na wyższym niż większość ludzi w trzecim wymiarze. Poza tym masz dar widzenia – starała się wytłumaczyć Hedore, ale i tak z tego nic nie zrozumiałem.
– Gdy to wszystko się skończy, Klara wiele ci wytłumaczy. Od dłuższego czasu interesuje się tym tematem – zaproponował Rygor.


***


Wysiedliśmy przed dużym domem, zarośniętym winoroślą. Hedore podała Deconowi czerwone pudełko, w którym spoczywał sztylet i podziękowanie imienne. Kiwnęła głową, aby ten poszedł pierwszy, my podążyliśmy tuż za nim. Drakon wyglądał na zdenerwowanego. Zapukał mocno do drzwi, a potem czekał na odpowiedź domownika.
– Może użyć tej kołatki? – zapytałem, wskazując palcem na ozdobną podkowę.
Decon pokręcił głową, a chwile później duże drewniane wrota otworzyły się, skrzypiąc przeraźliwie. Osoba stojąca przed nami wyglądała na około sześćdziesiąt lat. Hedoim miał włosy tego samego koloru, co Decon, czyli bordowego, z tym wyjątkiem, że srebrne nici zaczęły pokrywać jego skronie.  
– Kogo ja tu widze. Decon Everden. Syneczek przewodniczącego rady. Co cię sprowadza? – Nie zapowiadało to nic dobrego.
– Przyjechaliśmy prosić cię o pomoc – odpowiedział Decon, zaciskając jedna z pięści.
– Cóż za konspiracja. A kim są twoi towarzysze?
– Rygor. – Decon wskazał dłonią na elfa. – Wyższy elf z Rodu Rossenmarów.
Mężczyzna ukłonił się, pokazując szacunek. Rygor odwzajemnił gest.
– Leonard Jakson – wskazał na mnie. – Człowiek, który przywędrował do nas z trzeciego wymiaru. Widzący. – Kiwnąłem głową w powitaniu, ale nie doczekałem się tego samego.
– Kolejny z trzeciego wymiaru? – skomentował Hedoim. – Jak jej tam było? Taka mała dziewuszka.
– Klara – odpowiedziałem nieproszony. – To w jej sprawie tutaj jesteśmy.
– Hedore – kontynuował Decon, ignorując mnie totalnie. – Ligonka. Mistrzyni w lecznictwie. 
Hedoim ponownie się ukłonił, co zirytowało mnie okropnie. 
– Czy możemy wejść? – zapytał Rygor. 
– Oczywiście. – Drakon zaprosił nas do środka i jako pierwszy usadowił się na wielkim czerwonym fotelu. Zdawało się, że lubi ten kolor, gdyż przeważał on wśród barw dekoracji. 
– W czym mogę wam pomóc? – zaczął.
Decon usiadł na fotelu naprzeciwko, gdy reszta postanowiła stanąć przy ścianie. Stanąłem wraz z nimi, przed półkami, pełnymi zakurzonych książek. 
– Mała dziewuszka, o której wspomniałeś, została zaatakowana przez cienia – tłumaczył młodszy drakon.
– Nie pierwszy raz z tego, co słyszałem. – Hedoim wyglądał na znudzonego. – I z czym macie problem?
– Ten cień to Horizion.
– Hm … – Starszy drakon chwycił za podbródek i przez chwile się zastanawiał. – Dziewczyna nie żyje?
– Żyje – wycedziłem z ciemnego kąta pokoju, co najwyraźniej zostało przyjęte nieprzychylnie, Zrozumiałem to, gdy Hedore syknęła i uderzyła mnie łokciem między zebra.
– Zatem do czego jestem wam potrzebny? – zdziwił się Hedoim.
– Klara jest zatruta ciemna materia i powoli odchodzi od zmysłów. Musimy odszukać Horiziona, aby pobrać próbkę do sporządzenia antidotum – tłumaczył Decon. – Niestety nasze mapy nie pokazują lokalizacji Cienia. Musimy poprosić radę o dostęp do archiwalnych map.
– Powtarzam pytanie: do czego jestem wam potrzebny? – niecierpliwił się drakon. – Nie możesz poprosić tatusia o mapy? W końcu jest przewodniczącym rady, a to całkiem ważna pozycja, z tego, co pamiętam.
Decon opuścił głowę, nie widziałem jego twarzy, ale z pewnością coś ukrywał. Nagle wyprostował się i powiedział:
– Jestem miłośnikiem przestrzegania zasad. Chce się spotkać z Doborosem Mądrym i poprosić o zgodę na wejście do archiwum. 
– To w czym problem – męczył go Hedoim.
– W tym, że nie mamy więcej czasu do stracenia. Klara może zagubić się w swoim umyśle i nigdy do nas nie powrócić. – Decon złapał się za głowę. Ta rozmowa dużo go kosztowała. Sadze, ze sam nie poradziłbym sobie lepiej. – Chcemy cię prosić o otworzenie dla nas przejścia przestrzennego, aby dostać się szybciej do miejsca, w którym obradują członkowie. Oczywiście, zanim podejmiesz decyzje, mam dla ciebie mały podarunek. Jak nakazuje tradycja.
– Nie żartowałeś z tymi zasadami – odparł starszy drakon. – Hm … no dobrze, niech wam będzie … ale wracacie na własną rękę. 
Hedore wyszła na środek pokoju i wręczyła Hedoimowi czerwony futerał. Ten uśmiechnął się chytrze i odebrał upominek. Zanim go otworzył, wstał i wypowiadając słowa w łacinie, nakreślił na ścianie koła. Proces był podobny do tego, który widziałem w towarzystwie Klary. Tylko wtedy do tunelu czasoprzestrzennego wskoczył Horizion, a nie my.
– Powiedzcie mi tylko dlaczego ten człowiek jest taki ważny – zapytał, po czym dokończył otwarcia bramy, która mieniła się na ścianie. 
Rygor kiwnął głową i wskoczył w tunel pierwszy. Za nim Hedore. Decon zatrzymał się i odpowiedział na pytanie.
– Podróżuje między wymiarami. Zdolniejszej nie widziałem – odparł, a potem wskoczył za towarzyszami.
Hedoimowi zrzedła mina. Machnąłem mu jedynie rękę na pożegnanie i podążyłem za grupą.

1 komentarz:

  1. Hej :)
    Czuję smutek, czytając o wciąż pogrążonej w śpiączce Klarze. Chciałabym, by wróciła już do swoich przyjaciół w pełni wszelkich sił.
    To pożegnanie przed wyjazdem było urocze i romantyczne w swej prostocie. Lubię to :)
    O, nie wiedziałam, że są zasady takich wizyt. Ale widać, że Decon się przygotował. Jestem bardzo ciekawa, co będzie dalej.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń