ARSENAŁ

poniedziałek, 24 czerwca 2019

[20] Odchodząc ~ SadisticWriter


Jutro mam egzamin, więc musiałam napisać tekst (z serii: rób wszystko, tylko się nie ucz).
To chyba najkrótszy fragmet, jaki kiedykolwiek napisałam. Dziwny. Psychodeliczny.

***
Lustro. Falująca tafla stopionego oblicza. Szkło pękające w szyderczym uśmiechu. Pozłacana rama, która przepychem odwraca uwagę od brzydoty patrzącej na ciebie każdego dnia. Wiesz już, że jego tworzywo jest nietrwałe. Niedługo pęknie. Posypie się w kryształowe drobinki przypominające diamentowe łzy. I tyle będzie w tym piękna, ile brzydoty.
Nie jestem dla ciebie dobry.
Dotykasz trupią dłonią kształtu odbijającego się po przeciwnej stronie. Jak zawsze odpowiada ci tylko chłód. Niewzruszone, bezlitosne oblicze wlepia w ciebie swoje niebieskie ślepia, które w procesie transfuzji przekazują ci do serca odłamki lodu. W twoim ciele narasta gniew. Chcesz roztopić śniegi, nim zima zakończy swój bieg. Pięścią wystukujesz rytm, mając nadzieję na to, że ogień rozproszy mrożącą żyły biel. Ale nic się nie dzieje. Ono wciąż patrzy. Nieczule i cierpliwie.
Skrzywdzę cię, jeżeli mi na to pozwolisz.
Drżąca pięść rozcapierza palce, rysując na popękanej tafli pazurzyste wzory. Masz ochotę wydrapać oczy swojemu odbiciu, które w imieniu diabła posyła ci sardoniczny uśmiech. Karmi się twoim gniewem, nasyca nim swoje trzewia. A na twarzy chłód trwa, i trwa, i trwa, dopóki emocje nie spłoną, zostawiając po sobie popiół zmieszany z drobinkami lodu. 
Czasami lepsza jest nicość.
Czerń wypaliła błękit na palecie barw. Popiół uleciał ku niebu. Została pustka. W kosmosie granic tylko ty i twoje odbicie, takie same, choć mniej idealne niż ty. Szczere, bo nie bierze udziału w codziennej farsie – żyje tylko w lustrze.
Czujesz zmęczenie. Otula cię jak ciemność prowadząca zbłakane dusze do piekła. Płyniesz bezwolnie po tafli nieba, wyciągając dłonie ku nicości. Ale nicość ma dla ciebie inny plan.
Nigdy nic nie powstrzyma cię przed odejściem.
Trupie dłonie chwytają ostrze, które odbija w sobie gwieździsty blask. Świetliste zbawienie, już nie bezdenny mrok. Gdy patrzysz w swoje odbicie, widzisz w nim strach. Ono tego nie chce. Ale ty chcesz. Bez zastanowienia wbijasz ostrze w szklaną taflę. Lustro niemo krzyczy z wbitym w pierś księżycowym sierpem. Grawitacja miesza diamentowe drobinki z kroplami krwi.
Pozwól mi dać ci odejść.  


2 komentarze:

  1. Może i krótki, ale pełen emocji i wyraźny tekst. Można zabłądzić gdzies wpatrując się w lustro i w twoim tekście zabłądziłam do świąt między świadomościa a kosmosem. Fajny tekst, lubię takie filozoficzne wywody

    OdpowiedzUsuń
  2. O cholera, ale mrok i groza :O Bardzo mocny tekst, niezwykle dobrze się go czytało. Akurat czytam "Wyprawę czarownic" Pratchetta i tam lustro służy trochę jak taka kamera/telewizor (jedna z wiedźm patrząc w lustro może widzieć wszystko to, co jest w innym lustrze) i to podbiło jeszcze bardziej odbiór Twojego tekstu :O Podoba mi się też to takie zatracanie się w odbiciu bohatera (podmiotu lirycznego?). Świetnie, oby więcej takich tekstów :D
    Kamil

    OdpowiedzUsuń