ARSENAŁ

niedziela, 12 maja 2019

[14] Egzysta: Dzień, w którym zrozumiałam, że jestem krucha ~ Ivy

Cześć,
Nigdy nie byłam dobra w tworzeniu notatek umieszczanych przed opowiadaniem. Może nie są one aż tak istotne, bo widziałam, że niektórzy je pomijają, ale ja poczułam, że jednak muszę coś tutaj zamieścić. No bo… muszę poniekąd wytłumaczyć, o co chodzi w tym opowiadaniu, czyż nie?
Kiedyś przyśniło mi się, że moja dusza została wezwana i ulokowana w obcym ciele. Chociaż byłam w stanie je kontrolować, to byłam obojętna na ciepło i zimno, nie odczuwałam pragnienia i głodu, a jednak jakoś egzystowałam. Wtedy pomyślałam: „Hej, to jest doskonały pomysł na opowiadanie!”. Jednak stanęłam na charakterystyce postaci i streszczeniu streszczenia konspektu – jak to ja. Ale! Przecież czemu nie miałabym zacząć od czegoś mniej wymagającego? Od czegoś, co poniekąd mogłoby się wydarzyć przed TĄ właściwą historią? Dlatego powołałam do życia One – duszę zagubionej nastolatki, której wyznaczono pewne zadanie. A na czym ono polega? Cóż… może z czasem uda się je przedstawić?
Dobra, kończę pitolić, bo was zanudzę! Przyjemnej lektury! ;)


***

Głuchy sygnał doprowadzał mnie do szewskiej pasji!
Z donośnym łoskotem odłożyłam słuchawkę. Przeklęty Doktorek! Nakazał mi zdawać raporty na świeżo, niezależnie od pory dnia, a później bawi się ze mną w kotka i myszkę? Nie do pomyślenia! Gdzie tu jest ta słynna odpowiedzialność, którą uparcie wbijał mi do głowy, zanim porzucił mnie w tej zapomnianej wiosce? A co, jeśli wydarzył się jakiś wypadek? Ścisnęłam czubek nosa, biorąc głęboki oddech. Tak wiele pytań pozostanie na jakiś czas bez odpowiedzi.
Aby nie dać się zwariować, narzuciłam na siebie wysłużoną kurtkę, wepchnęłam stopy w kalosze i wybiegłam na zewnątrz. Jesienna pogoda powitała mnie, z miejsca atakując chłoszczącymi w rytm chłodnego wiatru kroplami deszczu. W powietrzu unosił się zapach błota i przegniłych liści, którym ochoczo wypełniałam płuca. Powoli zapadał zmierzch, kolejny dzień zmierzał ku końcowi, co jeszcze bardziej motywowało mnie do marszu.
Zatrzymałam się dopiero przy skraju lasu. Oddech miałam nierówny, mięśnie dawały mi się we znaki od nadmiernego wysiłku. Dalej zapominałam, że to ciało nie było przyzwyczajone do pokonywania aż tak sporych dystansów. Jego poprzednia właścicielka stroniła od świata. Jej wspomnienia, choć lekko zamglone, nadal atakowały znienacka. Tak właśnie było teraz. Widok górujących nade mną, ogołoconych do połowy drzew, przypominał, że kiedyś, w podobnej scenerii, doszło do tragedii. Machinalnie dotknęłam szyi, przejeżdżając opuszką po bladej bliźnie. Zdusiłam w sobie jęk rozpaczy, pragnąc zapomnieć, jak ból rozprzestrzeniał się po ciele, a krew spływała nieprzerwanym strumieniem, brudząc kołnierzyk białej koszuli. Przymknęłam powieki.
Nie mogę. Nie mogę o tym myśleć. Nie wtedy, kiedy sama…
Niespodziewany odgłos wyrwał mnie z zaborczych objęć czarnych myśli. Odruchowo przykucnęłam w zaroślach, starając się pozostać niewidoczną. Zmrużyłam oczy, aby dojrzeć, kto śmiał zakłócić mój spokój, ale gdy spostrzegłam winowajcę, moje serce kompletnie zbzikowało.
Eleonora Smith szła żwawym krokiem, postukując laską wyznaczającą jej bezpieczną trasę do domu. Jesienny czarny płaszczyk, przyozdobiony fioletowymi kotami w przeróżnych pozycjach, skutecznie ochraniał ją przed jesienną pluchą. Jedynie drobne, rdzawo brązowe kosmyki wymykały się spod przepastnego kaptura, oblepiające jej niewyrażającą żadnych emocji twarz. Obserwowałam ją uważnie, dopóki otaczająca ją nieznośna, znacząca swoje terytorium woń śmierci nie wypełniła moich płuc. Aż się nią zakrztusiłam. Z dnia na dzień przybierała na sile, niemal wykrzykując, że kończył mi się czas. Warknęłam, co mnie zgubiło.
– H-halo? – W głosie Eleonory dało się wychwycić niepokój. Przystanęła, udając, że się rozgląda. – Jest tu ktoś?
Poczułam, jak gniew ponownie przejmuje nade mną kontrolę. Uwielbiałam tę niewinną, przepełnioną radością i ufnością dziewczynę, ale nikt o zdrowych zmysłach nie zachowywałby się w ten sposób. Gdzie był jej instynkt samozachowawczy? Zacisnęłam pięści, próbując bezszelestnie się wycofać. Tak było bezpieczniej. Dla niej. Dla mnie. Niestety nagromadzone za mną gałęzie miały zupełnie inne plany. Jeden za drugim, jak w jakiejś durnej kreskówce, pękały pod naciskiem moich stóp. Cholera! Jakim cudem powierzono mi tę misję? Przecież ten dźwięk byłby w stanie wybudzić niedźwiedzia, oddalonego o parę kilometrów od nas!
– No, pokaż się, bo inaczej… – Machnęła swoją laską, próbując zaakcentować nią niewypowiedzianą groźbę.
– Dobrze, już dobrze! – Otrzepałam się z mokrych liści. Podeszłam powoli do Eleonory, stając tak, abym przypadkiem nie oberwała jej „bronią”. – Poddaję się! Przyłapałaś mnie na gorącym uczynku!
– Na gorącym uczynku? One, czy ty… mnie śledzisz? – pisnęła, przykładając drobną dłoń do ust.
Uśmiechnęłam się półgębkiem. Postanowiłam podjąć jej grę.
– A jeśli nawet, to co? Przeszkadzałoby ci to?
Dziewczyna kaszlnęła, próbując zamaskować śmiech wydobywający się z gardła.
– Wiesz, znam znacznie ciekawsze osoby do śledzenia. Na przykład taką Caroline. Podobno co rusz wymyka się z domu i jej rodzice rozpaczają, że nie mają nad nią żadnej kontroli. Boją się, że kiedyś ucieknie na dłużej i wróci do nich z brzuchem. A to już całkowicie zniszczyłoby im reputację. Albo pan JayJay! Nikt do końca nie wie, skąd on ma tyle pieniędzy, skoro nie pracuje. Ja to jestem zbyt monotonna na  bycie obiektem obserwacji. Wiecznie robię to samo, niczym się nie wyróżniam.
Oj, zdziwiłabyś się…
– Nawet rutyna może zrzucić na kogoś podejrzenia. Wiesz, niby wszystko gra, a jednak coś może być na rzeczy… Przecież możesz w ten sposób rozprowadzać coś nielegalnego albo być czyjąś kochanką... Hej, skąd tyle wiesz o tamtych ludziach? Podobno nie znosisz plotek!
Eleonora skwitowała to uśmiechem, od którego moje serce mocniej zabiło, a żołądek wywinął fikołka. Rany, co się ze mną działo? Czemu tak na nią reagowałam? Przecież tak nie powinno być! Doktor powtarzał, że Egzysty nie odczuwają czegoś takiego. To było takie skomplikowane!
– To, że nie znoszę plotek, nie znaczy, że nie mogę się nimi posługiwać we własnej obronie! Poza tym, co tutaj robisz? Nie tak dawno skarżyłaś się, że łapie cię przeziębienie. Powinnaś teraz siedzieć w domu, leżeć w łóżku pod kołdrą i pić gorącą herbatkę!
Dziewczyna ruszyła przed siebie. Powinnam wykorzystać tę szansę i czmychnąć, ale niczym robot podążyłam tuż za nią. Jak głodny pies, któremu rzucono kawałek kiełbasy.
Głupia, głupia, głupia!
Włożyłam dłonie do kieszeni, prawie wybijając w nich dziury.
– Nie mów mi, co mam robić. Nie jesteś moją mamą.
– Cóż, tak właściwie... – Po omacku chwyciła mnie za łokieć, na co moje serce znowu zamierzało wybić dziurę w klatce piersiowej. Aż dziw, że Eleonora go nie usłyszała. – Skoro nie ma twojego taty, to ktoś musi się tobą zaopiekować, prawda?
Weź się w garść, One – powtarzałam w myślach jak mantrę. – Pamiętaj o misji. Nie pozwól sobie na takie słabości, bo zaliczysz wpadkę. A wtedy Doktor nie obdarzy cię pochwałą, o której skrycie marzysz.
Tak samo, jak o tym, aby nie być dla nikogo zagrożeniem…
– Czemu akurat ty? – Próbowałam myśleć o wszystkim, tylko nie o tym, że mnie dotyka. – Nie obraź się, ale masz chyba dość swoich zmartwień, by się przejmować kimś takim, jak ja.
– Oj, One… Jak ty niewiele o mnie wiesz…
Oj, Eleonora… Byś się zdziwiła...
Kiedy zawędrowałyśmy pod jej dom, uliczne latarnie już oświetlały wypełnione kałużami chodniki. Światło, jakie rzucały, pozwalało na to, aby bez problemu policzyć piegi na twarzy Eleonory, które mocno kontrastowały z jej bladą cerą. Było ich mnóstwo, jakby każdego dnia ukazywały się kolejne, te dotąd uśpione.
Eleonora przerwała milczenie, jakie między nami zaległo.
– Dziękuję. – Wyciągnęła ku mnie dłoń, którą automatycznie złapałam i uścisnęłam. Odwzajemniła gest.
– Niby za co? Przecież nic takiego nie zrobiłam.
– Sama twoja obecność sprawiła, że przestałam czuć się samotna.
Uniosłam brew. Zdziwiła mnie ta odpowiedź. Nie takiej się spodziewałam.
– Słucham? Przecież ciebie ciężko złapać bez jakiegokolwiek ogona! Otacza cię wianuszek fanów. I fanek – odparłam, czując dziwny skurcz w okolicach serca. Zazdrość?
Oj, to nie działa na moją korzyść.
– A jednak nikt mi nie towarzyszył, kiedy mnie spotkałaś, prawda? – Zaśmiała się. Ten dźwięk był jednym z najpiękniejszych, jakie dotąd słyszałam.
– Cóż… Nikt nie jest na tyle pomylony, aby spacerować w taką pogodę.
– No, a tutaj trafiła wariatka na wariatkę. Czyż to nie przeznaczenie?
Nie, ona nie powinna nic takiego mówić! Ta dziewczyna nawet nie wiedziała, że niszczy wszystko, nad czym tak ciężko pracowałam. Jeżeli Doktor się o tym dowie...
– Poza tym, One, muszę ci coś zdradzić. – Nachyliła się, a jej usta bezbłędnie wylądowały tuż przy moim uchu. Poczułam, jak ogarnia mnie dziwne ciepło. – Nawet w tłumie ludzi, pozornie podobnych do nas, można czuć się samotnym. Zdarza się jednak tak, że w najmniej spodziewanym momencie odnajdujemy swoją bratnią duszę. A wtedy wszystko się zmienia. Nieodwołalnie.
Nieśmiało pocałowała mnie w policzek, zanim przeszła przez furtkę i zniknęła za potężnymi drzwiami. Osłupiała, wpatrywałam się w nie, nie dowierzając temu, co się właśnie wydarzyło. Jednak dzięki tej dziwnej sytuacji coś sobie uświadomiłam.
Eleonora sprawiła, że nie byłam w stanie jej zabić.

4 komentarze:

  1. Z MASŁA WJEŻDŻAM! Tak jak ostrzegałam >D. I to jeszcze nie z tego konta, co powinnam. Nieważne. Nigdy mi się nie chce przelogowywać.
    Ja już ci mówiłam, że za Egzystę to mnie się tu jeszcze nie bierz, tylko Impas ciśnij! Zobaczysz, zacznę ci deadline'a co tygodniowego robić na Masłcordzie.
    Druga rzecz. Już zawsze Egzysta będzie mi się kojarzył z lekami. Wiesz, Egzysta 75 mg, kapsułki twarde, padaczka, lęki, te sprawy [wyguglowała, bo jak zwykle nie pamięta]. W sumie to śmiesznie brzmi (znaczy tytuł fajny, ale dla leków ta nazwa! No, odmasłowili...). Hej, cześć, yoł, zażywam egzystę! Czyli że egzysta to taki lek na egzystencję. Brałabym garściami. Tak jak te leki z przedrostkiem "lol", co by było dużo śmieszków. Ale koniec tego masłolamento.
    Tekst przeczytałam jeszcze raz. I wiesz co? Dobrze mi to zrobiło, bo więcej rzeczy zrozumiałam. Nie wiem dlaczego, ale na początku myślałam, że Eleonora to babcia. Serio. A pominęłam jakoś że miała rdzawe włosy. ŁOT DA FAK. I miałam takie: ej, babcia ją całuje? Ale to moje ogarnięcie. Zapierniczam przez treść jak na maśle (tyle masła w tym komentarzu, że się poślizgnąć można! Albo zgrubnąć co najmniej!).
    Ciekawi mnie ten interes JayJaya. Dziwki, koks i marmolada?
    Ej, w sumie Eleonora rzeczywiście jest jak taka babcia. Wiesz: miałaś leżeć i herbatkę pić!
    Wspominałam już, że przy tylu stronach nie da się stworzyć dzieła sztuki, ale podoba mi się ta luźność tekstu. Niby wiele nie mówi, ale razem z twoim wstępem może trochę więcej wytłumaczyć. Bynajmniej! Oczekuję, że napiszesz tekst o Egzyście, żeby bardziej technicznie nakreślić ten świat i działanie Egzystów, bo tu może się to wydawać nieco mgliste.
    Że dokładność twoich opisów propsuję, to ty wiesz, więc nie będę masłolić (solone masło, fuj).
    A. I morał mi się podoba. Znaczy ten tekst Eleonory. Tu by się przydał... CZEKAJ. ( ͡° ͜ʖ ͡°) Dobra, tu wygląda ta emotka jak jakaś przyćpana Mona Lisa, ale nieważne. Kontekst znany.
    Pozdro. Yoł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Och, czemu nie dopisałaś na jakim maśle? No wiesz co? Tyle czasu ci o tym wspominałam, a Ty i tak wyrzuciłaś to z pamięci. Szloch, szloch... xD
      Staram się cisnąć Impas, ale raz się w to wczuwam, a raz nie. Możliwe, że gdybym sobie zrobiła od tego mocne wolne, to by coś z tego było. Hmm...
      A wiesz, że przez Ciebie także mam w głowie to, że Egzysta to również lek? Oczywiście ja aż tak nie szperałam w sieci, ale skoro już to za mnie zrobiłaś... Masłuję, znaczy się dziękuję. :D
      Eleonora babcią? Serio? OMG. Wiedziałam, że tak będzie! Bo w sumie mogłam podkreślić jedną rzecz... Ale to przy następnej okazji! :D
      JayJay... Kiedyś na pewno wspomnę, skąd on ma tyle hajsu. Muszę o tym wspomnieć, bo poniekąd ten pan jest istotny dla fabuły. Ha! Maśniutko!
      Ach, to ja też jestem babcią, bo każdemu przeziębionemu właśnie to doradzam (chociaż sama tego nie stosuję...). :D
      Wiesz, miałam tam jakiś pomysł na to opowiadanie, ale gdzieś po drodze zrozumiałam, że to jest tak denne, dlatego powstało właśnie to. Widzę tutaj wiele niedociągnięć, także jest wiele mgły, ale postaram się ją rozrzedzić, aby inni zrozumieli, za co pokochałam ten wyimaginowany świat!
      A czaisz, że odkąd mi powiedziałaś, że za bardzo się rozpisuję, to staram się stawiać sobie granice? Jak tylko mogę, ucinam tekst i masłoblem (takie połączenie masła z problemem, idealnie nadaje się do kanapek!) znika. Do czasu, bo stare nawyki jednak chcą wygrać tę wojnę. Wtedy czuję się tak, jakby Kosomłoty i D*poryty zmieniły powód odwiecznych waśni... xDD
      Przyćpana Mona Lisa... Masłuję, znaczy się propsuję! Muszę zapamiętać! :D
      Dziękuję za masełkowy komentarzyk. Wszelkie organizacje propsujące kółeczka wzajemnej adoracji są z nas takie dumne! <3

      Usuń
  2. Hej :)
    Jakże miło znowu czytać coś Twojego! To dla mnie wielki zaszczyt, jak i olbrzymia przyjemność, bo właśnie poczęstowałaś mnie kawałkiem historii, która mnie całkowicie i nieodwołanie w sobie rozkochała! Dios, ale to było zgrabne. Te przemyślenia One, opisy sytuacji, sympatyczna Eleonora, z którą bym się sama chciała zaprzyjaźnić, te uczucia Egzysty (nie wiem, co to za istoty, ale chcę wiedzieć o nich więcej! Btw, One trochę przypomniała mi Wagabundę. Czyżby inspiracja?), to, że El jest niewidoma... Kurczę, klimat jest tu niezły, potencjał jeszcze większy - mam nadzieję, że okazja do kontynuacji niedługo będzie ;)
    A do Impasu chyba bym musiała wrócić xD
    Dziękuję za świetną rozrywkę przy tym opku, to było cudo!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. No dobra, najpierw zacznę od tego, że tekst zrobił na mnie bardzo mocne, pozytywne wrażenie! Dialogi bardzo dobrze napisane, historia intrygująco zaczęta. A opis jak One wyszła w jesienną pogodę jest cudowny <3 Ale! Jednocześnie tekst zostawił mi wiele pytań - dobrze rozumiem, One jest duszą w innym ciele (czyli Egzystą?)? I jeżeli tak, to wszyscy wiedzą, że One jest tą duszą? Czy może przyjechała jako nowa do miasta i się wszystkim zaczęła przedstawiać One, mimo że jej ciało miało inaczej na imię? Kim jest Doktorek? Co takiego wie One o Eleonorze? Czy One zauroczona jest Eleonorą, bo jej ciało miało wcześniej jakieś powiązania z Eleonorą? Pytania, pytania... Mam nadzieję, że wkrótce poznam chociaż na część odpowiedź :D

    OdpowiedzUsuń