ARSENAŁ

niedziela, 31 marca 2019

[8] YAKUZA: Somewhere between ~ Wilczy


Mężczyzna w drogim popielatym garniturze stał przy oknie, a zimny blask latarni oświetlających szpitalny kompleks padał na jego twarz, nadając jego skórze niebieski odcień. Wyglądałby nienagannie – biznesmen w średnim wieku, skronie przyprószone siwizną, lecz włosy gęste i lśniące, okulary w czarnych oprawkach, za nimi para inteligentnych jasnych oczu – gdyby nie czerwone plamki na jednym z mankietów koszuli. Jakby ktoś bryznął atramentem. Albo oberwał kulką w bliskiej odległości od niego. 

Oh Lord, Oh Lord, what have I done?
Nawet nie pamiętam jego twarzy.
— Proszę pana? Wszystko w porządku? — Przechodząca obok pielęgniarka zatrzymała się przy mężczyźnie, który opierał czoło o zimną szybę, a teraz odwrócił się do niej, unosząc brwi. Wrażenie, że dręczą go wyrzuty sumienia, prysło, gdy rzucił kobiecie chłodne, wyrachowane spojrzenie.
— Przepraszam. Myślałam, że coś panu dolega. — Pielęgniarka speszyła się, przytłoczona aurą mężczyzny. Było w nim coś hipnotyzującego, co sprawiało, że nie mogła oderwać oczu od jego twarzy. Azjatyckie rysy, mocno zarysowana szczęka, lecz ciężkie, opadające powieki i szara tęczówka świadczyła o jego mieszanym pochodzeniu. Był też wyższy i solidniej zbudowany niż przeciętny Japończyk.
— Nic się nie stało. — Nieznaczny uśmiech na jego wargach i niski głos sprawił, że kobiecie zmiękły nogi.
— Gdybym… Gdybym jednak mogła jakoś pomóc… — Nadzieja w jej głosie zabrzmiała niemal desperacko. Mężczyzna uśmiechnął się szerzej, odsłaniając rząd wąskich zębów.
— W sumie… Może pani. — Sięgnął do kieszeni w połach marynarki, skąd wyciągnął elegancką, czarną wizytówkę, którą jej wręczył. — Skoro już tu jestem, chętnie spotkam się z ordynatorem.
Kobieta wlepiła wzrok w wizytówkę.
— Och. Jest pan z koncernu farmaceutycznego… — Zmarszczyła brwi, odczytując nazwę. — Ale… No nie wiem. Słyszeliśmy o was złe opinie.
— Czyżby?
— Niestety. Podobno stosujecie pochodne amfetaminy i wielu pacjentów wytoczyło wam…
— Proszę pani. — Stanowczy ton głosu sprawił, że pielęgniarka przestała wpatrywać się w wizytówkę i uniosła wzrok. — Jestem dyrektorem „Mayaku” i zapewniam, że w naszej firmie nie dopuszczamy się niczego, co byłoby nielegalne. — Kyoushi ściągnął okulary, patrząc z bliska w jej oczy, a ona natychmiast zapomniała o złej reputacji koncernu.
I’ve fallen in love with a man on the run
— O-Oczywiście. To zaszczyt, że dyrektor osobiście…
— Proszę mi mówić po imieniu. — Wyciągnął do niej rękę. — Jiro Kyoushi.
Pielęgniarka stała jak urzeczona, pozwalając, by Jiro uścisnął jej dłoń.
— O matko — zdołała z siebie wykrztusić. — To… Ja… Proszę za mną, zaraz pana zaprowadzę, gdzie trzeba!
Kyoushi znów się uśmiechnął i ruszył za nią. Kiedy mijał dwójkę siedzących na korytarzu chłopaka i dziewczynę, nachylił się do nich.
— Macie jeszcze pół godziny — wycedził.
Dziewczyna nawet nie podniosła głowy. Długie włosy zasłaniały jej twarz. Chłopak powiódł spojrzeniem za oddalającym się ojcem, a potem zerknął na siostrę.
— Shire? — Kiedy nie zareagowała, szturchnął ją lekko łokciem. — Co robisz? Śpisz?
Mordercze spojrzenie przekrwionych oczu, jakie rzuciła bratu zza kurtyny włosów, dało mu jednoznaczną odpowiedź, ale na tym nie poprzestała.
— A jak myślisz, palancie?
— Nie no bo… Posłuchaj. Naprawdę nie miałem…
Zanim dokończył, otworzyły się drzwi prowadzące na blok operacyjny i Hashire zerwała się na nogi. Od razu rozpoznała leżącego na łóżku mężczyznę.
— Co z nim? — wyrzuciła z siebie, doganiając lekarza i personel medyczny, który pchał szpitalne łóżko korytarzem. — Wyjdzie z tego?
— Przepraszam, kim pani jest? — Zniecierpliwiony lekarz ściągnął brwi. — Rodzina?
— Można tak powiedzieć.
— To znaczy? — Chirurg rzucił jej podejrzliwe spojrzenie, a ponieważ ona nie odpowiadała, wpatrując się w bladą, pożółkłą twarz Majimy, sam wyciągnął wnioski. — Przykro mi, ale jakichkolwiek informacji możemy udzielić tylko rodzinie.
— On nie ma innej rodziny, błagam!
Oh Lord, Oh Lord, I’m begging You please
Rzuciła na lekarza pośpieszne, pełne desperacji spojrzenie, ale on pozostał niewzruszony.
— Proszę się odsunąć.
— Błagam pana! Muszę wiedzieć, co z nim będzie!
— Utrudnia nam pani pracę. Będę zmuszony wezwać ochronę.
— Ale…
Hashire się poddała. Stanęła, patrząc, jak lekarze zabierają gdzieś Majimę. Nie wiedziała, czy jeszcze go zobaczy. Żywego.
Don’t take that sinner from me
Kiedy ją ogarnęła bezradność, ktoś inny przejął inicjatywę. Yosuke minął ją jak mocny podmuch wiatru. Wystarczyło mu kilka dużych kroków, by znaleźć się przy lekarzach. Złapał za kitel doktora, który rozmawiał z Hashire i przyparł go do ściany.
— Wiesz, kto to w ogóle jest? — zapytał, wskazując brodą na szpitalne łóżko i ignorując protesty lekarza. — Wiesz, kogo właśnie operowałeś, czy nie?!
Chirurg wzdrygnął się, gdy kropelki śliny wylądowały na jego twarzy. Nie odpowiedział, ale i protestować przestał. Może ze względu za sytuację uznał, że lepiej mieć zamknięte usta.
— Mówi ci coś termin „yakuza”? — kontynuował Yosuke. — Jeśli tak, to wiesz, że oni tam wszyscy to jedna, wielka, wesoła i nieco pierdolnięta rodzinka. A gdy jej szef —  znów zerknął na nieprzytomnego Majimę — dowie się, w jaki sposób potraktowałeś jego kobietę, wyrwie ci flaki i nie pomoże ci nawet to, że już będziesz na oiomie. Dotarło?
He’s raised on the edge of the devil’s backbone
Lekarz nie miał już tak pewnej siebie miny jak przed chwilą.
— A teraz gadaj, w jakim stanie jest pacjent — wycedził Yousuke, napierając na doktora. — Będzie żyć?
— Wszystko wyjaśni się w ciągu najbliższej doby. Trzeba czekać.
— Kiedy będzie można go zobaczyć?
— Nie będzie można, przecież mówię, że…
— Kiedy. Będzie. Można — z każdym słowem plecy doktora zderzały się ze ścianą — Go. Zobaczyć!
— Powiadomię państwa, gdy tylko przygotujemy salę! 
Yosuke puścił lekarza, a kiedy wszyscy się oddalili, podszedł do siostry. Wydawała się roztrzęsiona. Chciał okazać jej wsparcie, liczył, że jakoś się zrekompensował, więc może pozwoli się pocieszyć. Ostrożnie wyciągnął ręce, spodziewając się odtrącenia, ale udało mu się ją objąć i chociaż nie odwzajemniła uścisku – stała sztywno z rękami opuszczonymi wzdłuż tułowia – przynajmniej nie kazała mu spierdalać.
— Czemu jesteś takim chujem, Yosuke — zapytała zamiast tego, choć nie zabrzmiało to jak pytanie. Wciąż stała nieruchomo.
Yosuke odsunął się, wypuszczając ją z objęć.
— Gdyby nie ojciec, nigdy…
— A co, zagroził, że zablokuje ci dostęp do proszków?
Zniósł bez słowa pełne wyrzutów spojrzenie. Miała prawo właśnie tak o nim myśleć.
— Nie. — Zamyślił się nad tym, czy to odpowiednia pora, ale w końcu uznał, że lepsza może nie nadejść. — Ojciec ma zdjęcia. Ktoś go szantażował. Grozili, że je upublicznią i zniszczą „Mayaku”.
— Kto? Jakie znowu zdjęcia?
— Na których moja córka szlaja się z japońską mafią — odpowiedział za syna Jiro. — A teraz zabieram cię do domu.
Oh I just wanna take him home
Złapał Hashire za łokieć, ale ona nawet nie myślała, by posłusznie za nim pójść.
— Nigdzie się stąd nie ruszę — zaparła się piętami — dopóki nie usłyszę, że człowiek, którego postrzeliłeś, przeżyje. Wyrwała rękę, patrząc na ojca z nienawiścią.
Jiro prychnął cicho.
— No a jeśli nie przeżyje?
— Wtedy sama powysyłam swoje zdjęcia gdzie trzeba.
Oboje mierzyli się wzrokiem. Jiro mrużył oczy. Po dłużej chwili zaśmiał się gardłowo, nie otwierając ust.
— Wiem, że blefujesz, ale podoba mi się to. Przydasz się firmie. — Nachylił się, odgarnął włosy z jej czoła i ucałował. — Dam ci czas. — Poprawił jej grzywkę. — A potem dam ci nauczkę.

***

Czuwała przy jego łóżku całą noc. Nie spodziewała się, że będzie tak ciężko patrzeć w jego nieruchomą twarz. Raz po raz odwracała wzrok.
Oh Lord, Oh Lord, he’s somewhere between
Szukała opaski na oko, żeby ubrać ją Majimie, bo bez niej jego twarz zdawała się jeszcze bardziej pusta, ale nie mogła jej znaleźć, a lekarz kazał jej się uspokoić i siedzieć cicho albo mimo wszystko usunie ją z sali. Więc siedziała, chociaż było to tak trudne. Dlatego często zmieniała pozycje. A to podpierała ściany, a to przenosiła się z krzesła na skraj łóżka i z powrotem. Nie wiedziała, co począć, więc zrobiła coś, czego nie robiła już dawo.
Zaczęła się modlić.
How many, how many Hail Marys is it gonna take?
Dopiero nad ranem ogarnęła ją senność i przysnęła, odchylając głowę, z rękoma skrzyżowanymi na piersi.
Niespokojny sen szybko został zakłócony.
— Shire-chan… — Słaby głos brzmiał bardzo cicho, ale od raz przedarł się przez senną powłokę. Jeszcze przez moment po tym, jak otworzyła oczy, wydawało jej się, że śni. Kiedy zrozumiała, że Majima odzyskał przytomność, odsunęła krzesło tak gwałtownie, że prawie z niego spadła.
— Spokojnie. — Yakuza łypał na nią jednym okiem. — Nigdzie się… nie wybieram.
Hashire parsknęła, brzmiało to jak wytchnienie ulgi. W jej oczach zgromadziły się łzy.
— No ja myślę, świrusie. — Wyciągnęła rękę i trochę niepewnie, jakby bała się okazać więcej uczuć, dotknęła twarzy mężczyzny. Opuszki jej palców musnęły jego skórę. Kiedy chciała zabrać rękę, Majima ją przytrzymał.
— A ty? — zapytał, unosząc lekko brwi.
— Ja?
— Gdzieś… się wybierasz?
— Niby dokąd? — Hashire uśmiechnęła się, wstając. Nachyliła się i pocałowała go w policzek na pożegnanie. — Majima to wszystko, co mam.
He’s good and he’s bad and he’s all that I’ve got
— Mówisz o rodzinie… czy o mnie?
Hashire tylko się uśmiechnęła, ocierając nadgarstkiem kąciki oczu, z których niekontrolowanie ciekły łzy.
— Zaraz wracam — obiecała, wychodząc z sali.
Nie dotrzymała słowa. Upłynęło pięć lat, zanim się znów spotkali.


6 komentarzy:

  1. Az taki czar ma Jiro Kyoushi, że pielęgniarka nie wie jak się zachować😂? Mimo wszytko jest w nim coś niepokojącego, taka zlowroga aura. Za taką zdrade to bym zatlukla tego jej brata ' kanalia😤
    Biedna Hasire co ona musi przechodzić w tym spitalu, ciezko ranny Majima, cień ojca za plecami i ta kanalia obok. No dobra nawet Yosuke się przydal do czegoś....
    Wiedziałam że Majima dojdzie do siebie ale zabilas mnie tym, ze Hasire musiala odejść z ojcem az na pięć lat. Co jest kurwa. Nie tak to się mialo skończyć😭😭😭😭 scena na sali pooperacyjnej mnie wzruszyła a końcówka załamala. Pieknie, znowu grasz ludziom na emocjach. Nie wyobrazam sobie Yakuzy bez Hasire i Majimy samego. Mam chociaż nadzieję że bedziesz kontynuować a nie tak zamkniesz serie. No i ze bedziesz powracać do tego co sie dzieje z Hasire i z Majima tylko ze osobno.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hohoh, Jiro rzeczywiscie oczarował pielęgniarkę. Początkowo myślałam, że tekst piosenki ma się odnosić do niej, ale jednak nie.
    "— On nie ma innej rodziny, błagam!" <--- cholernie mi się to spodobało. Serio. To takie błaganie Hashire. To, co powiedział Yousuke do doktorka było w punkt! Aż miałam ochotę mu zaklaskać, ale jak podniosłam dłonie, to mi prawie laptop z kolan spadł XD. Wiesz, musiałam go ratować. Ale mentalnie zaklaskałam!
    Dramatycznie. Romantycznie. I to zakończenie, które było jak jebnięcie z pięści w twarz. Aż 5 lat? Wow. JAK. DLACZEGO. CZEMU TO ROBISZ. A ty mnie tu przy moim tekście, że bohaterka ma przejebane! A Hashire?! No, nie! Należy ci się owijka papierem toaletowym >D!
    Naprawdę bardzo fajny tekst. Mówiłaś, że w sumie nie poszło ci tak z piosenką, jak mogło, a jednak myślę, że na pewno poszło ci lepiej niż wszystkim innym w tym tygodniu (oczywiście bez obrazy dla innych. No XD. Po prostu bardziej w punkt było). Jedyne moje zastrzeżenie jest takie, że wydawało mi się, jakbyś chwilami pisała... szybciej. Tak trochę pędziłaś do przodu. Ale może to tylko takie moje dziwne wrażenie :o.
    Czekam na resztę Yakuzy, ha!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem możliwe, bo kurwa dążyłam do tej końcowej sceny i nie mogłam dojść (Oo xd), wgl nie planowałam się jakoś zagłębiać w osobowosć Jiro, a sie napataczał. No i chciałam uniknąć jakis niepotrzebnych pseudofilozoficznych rozwazan na temat milosci smierci + szpitali, bo wiadomo ile czasu tam sie spedza, jak juz trzeba, dlatego przewijalam akcje na co ciekawsze momenty xd mam nadzieje ze mimo to nie bylo to bardzo nienaturalne.

      heh. no troche zajechalam hipokryzja, fakt xd coz. ŻYCIE xd

      owijka papierem brzmi groznie! przepraszam, ale... więcej bede! xdxd ;D

      Usuń
  3. Nawet jeszcze nie zaczęłam czytać, ale już wiem, że się tutaj coś odjebie na sto procent.
    "Jakby ktoś bryznął atramentem. Albo oberwał kulką w bliskiej odległości od niego. " Mocne, wlzało.
    No na pewno było w nim coś hipnotyzujacego, w takich facetach zawsze jest ta iskierka, ten zapalnik, że wszystko fajnie, ciepło, ale jak zbliżysz się za bardzo, to nawet spłoniesz, nawet nie będziesz wiedzieć kiedy. (Pierwszy raz podczas pisania komentarza, musiałam otworzyć też worda, by zapisać parę zdań. To jest cała magia pisania.)
    Koncern farmaceutyczny? Grubo. Aż zmrużyłam oczy. Bo dobry ruch, ale czuję smród krwi i śmierci w tym koncernie. Głupiutka pielęgniarka dała się nabrać. No oczywiście, że to jest coś niebezpiecznego, jak ten skurwiel może tak trakowac swoje dzieci. Mi się automatycznie nóż w kieszeni otwiera na takich ludzi. Rozszarpałabym gołymi rękoma.
    Nie wierzę. Nie wierzę, że Yosuke jeszcze próbował się żałośnie tłumaczyć.
    Przecież jest jego rodziną. Przecież jest żoną. Przecież należy do rodziny. Niech kłamie! Niech użyje troszkę mózgu niech sie wysili... szlag.
    Nie spodziewałam się, że Yosuke się postawi w takiej sytuacji. Że pomoże. Ale to jemu nie pomoże i nie kasuje jego win. Sprzedawczyk. Chociaż ma rację, co do yakuzowej rodziny. Trafnie określone, pierdolnięta rodzinka.
    "wyrwie ci flaki i nie pomoże ci nawet to, że już będziesz na oiomiewyrwie ci flaki i nie pomoże ci nawet to, że już będziesz na oiomie" <3
    No niby podstęp spoko, że szantaż, ale Jiro mógł towykorzystać. Zamiast strzelać doMajimy, mógł przejąć inicjatywę i próbować się nie tyle zaprzyjaźnić, co może próbować rozwiązać to bez rozlewu krwi...? czy tak w ogóle można w tamtym świecie? Mógłby iść domajimy, pwiedzieć że szantazują, że jego córka, majima mógłby się najpierw pozbyć szantażystów, a potem samego Jiro.
    Co za chuj. Nie, nie podoba mi się ten człowiek. Jest zły, paskudny. Znaczy wykreowany dobrze, ale z charakteru w sensie, wiesz o comi chodzi xD że chyba tak miało być xd
    Zajebiście podoba mi się ten moment o opasce. Bardzo zyciowe, bardzo poruszające, bo takie są odruchy ludzkie, że szukamy ucieczki do szczegółów w kryzysowych sytuacjach. I tym bardziej nie dziwi mnie to, że zaczęła się modlić. Czuję dramat. Bardzo dobrze opisane napięcie, uczucia wylewają się strumieniami.
    AAAAGRRRR. KURWA. Końcówka mnie zabiła. Końcówka mnie rozjebała na kawałki leżę i muszę iść otworzyć piwo, bo tegonie przetrawię sama. To jest piękne. Takie... takie powinno być. I wreszcie zaczyna się układac w jedną, logiczną całość. Taką, no w kurwę. Ale, kurwa, bo sama się popłakałam przez ciebie szmato, idź kurwa, pisać dalej. Nie wiedziałam, że romantyzm w Yakuzie doprowadzi mnie do płaczu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co kurwa xd jaki romantyzm xd jak płaczesz teraz to nie wiem co zrobisz potem xd
      No kiryu by się przydał. Coś se wolne wziął.
      Dziwne że nikt nie lubi yosuke bo ja nawet sympatyzuję z tym cpunem. Xd w mojej wyobraźni to taki chłopak z azjatyckiego teledysku.
      Ale ze piękne? Nie sądzę. Za duże słowo na taką niegodna opowiesc.

      Usuń
    2. Niegodną opowieść? weź idź... kurwa, chciałam powiedzieć pierdolnij się w głowę, ale nie możesz. Wiec kurwa nie wiem, zrób coś dla świata i doceń się. Yosuke może i jest ćpunem, ale nie zasługuje na szacunek. Sprzedawczyk i tyle. xd
      no a potem pewnie wyprujesz mi tekstem wnętrzności, przemielisz i wsadzisz z powrotem każąc żyć z tym co napiszesz, więc jestem przygotowana xD

      Usuń